Żyje i pracuje w Warszawie. W pracowni i mieszkaniu – dwóch miejscach, które choć pozornie odmienne, łączy podobieństwo zasad i stylu. Panuje w nich ascetyczny nieład. Przedmiotów nie może być zbyt dużo, za to muszą być proste, piękne i dobrej jakości. Tak jak obrazy.
Magda Kazimierska jest malarką, żyje sztuką i jest niezwykle świadoma materii, która ją otacza. Poglądy ma ugruntowane: nie lubi przepełnienia, lubi prostotę, bo w niej jest prawda, lubi określone spektrum kolorów: czerń, zimny granat, piaskowy beż, blady róż i biel. Zbędne rzeczy wyrzuca, a przedmiotom nie pozwala nią zawładnąć, dlatego nie kolekcjonuje nic cennego i nie przywiązuje się do nich. No może za wyjątkiem pierścionków i ogromnego XIX-wiecznego tremo, które jak wierzy, było jej przeznaczone. Zabrałaby je ze sobą, nawet gdyby wyprowadzała się do innego kraju.
Magda Kazimierska przy pracy nad pejzażem z Virginia Water Park. (Fot. Jakub Pajewski)
Na to się jednak nie zanosi. Wystarczy, że w dzieciństwie często zmieniała miejsce zamieszkania, aby w końcu zacumować w Warszawie i ruszyć z niej tylko na ośmioletnią wyprowadzkę do Krakowa. Nie przypadkiem właśnie tam, bo jak mówi, zawsze chciała mieszkać w średniowiecznym mieście. Kontakt z krakowskim średniowieczem i tamtejszą arystokracją nauczył ją cenić nowoczesność. Odnaleziona po przerwie Warszawa cieszy ją swoją odzyskaną europejskością i estetyczną przemianą. Nic dziwnego, Magda lubi rzeczy dobrze zaprojektowane i dobrze wykonane. Jak sama mówi, jakiś nieomylny instynkt zawsze prowadzi ją w ich stronę. I to niekoniecznie do przedmiotów najdroższych. Dobry projekt, naturalny materiał tworzą według niej przedmioty idealne. Takie na przykład, jak meble w stylu art déco, minimalistyczne i z dobrymi proporcjami.
Przedwojenne fotele z obiciem z aksamitu, zdobycz z antykwariatu. (Fot. Jakub Pajewski)
Stojąca lampa z lat 50., na ścianie reprodukcja "Portretu małżonków Arnolfinich" Jana van Eycka. (Fot. Jakub Pajewski)
Skończyła warszawską ASP, wydział malarstwa. Na studiach malowała z rozmachem wielkie formaty, potem od tego odeszła. Zaczęła tworzyć cykl „Kwiat w środku”, malowała z natury, ale uciekała od realizmu. Czarne tło, uproszczenie formy, geometryczna kompozycja nadają temu cyklowi indywidualny charakter. – Zawsze staram się dotrzeć do esencji, wyczuć ją – mówi. – Uciekam od realizmu i dosłowności.
Obrazy powstają nie tylko w pracowni. Te z cyklu "Kwiat w środku" Magda Kazimierska maluje w domu. (Fot. Jakub Pajewski)
Obraz "Kwitnąca gałązka" w pracowni. (Fot. Jakub Pajewski)
Drugi jej cykl, powstający też przez lata, to portrety mężczyzn. 80 obrazów: wizerunki twórców z osobowością, charyzmatycznych biznesmenów, ludzi, którzy zrobili na niej wrażenie swoją wewnętrzną siłą i jej emanacją w działaniu.
Portret, jeden z 80 tworzących cykl "Charyzmatyczni mężczyźni". (Fot. Jakub Pajewski)
– Jestem artystką, nie pracuję dla pieniędzy – mówi malarka. Realizacja takiego programu wymaga pewnej świadomej ascezy i rozbudzonej wrażliwości. Dlatego Magda lubi słuchać muzyki Hildegardy z Bingen, która sprawia, że się zatrzymuje, ufa intuicji i nie lubi kompromisów. A przedmiotów nie szuka, tylko pozwala im przychodzić do siebie. Wierzy też w sprawczą moc marzeń. Jak nie wierzyć, skoro kiedy poczuła potrzebę powrotu do dużych formatów w malowaniu, przyszła do niej pracownia. To w niej, zawieszonej pod dachami Warszawy, maluje teraz pełne rozmachu i energii barwne pejzaże. Zgodne z artystycznym credo: „Krytyka rzeczywistości to nie moja droga, ja pragnę piękna i harmonii, i to chcę pokazywać”.
Magda Kazimierska ukończyła warszawską ASP. Maluje portrety, pejzaże i martwe natury. (Fot. Jakub Pajewski)