1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Ogrodniczka księcia Karola i jej zaczarowany ogród na Kaszubach

Kasia Belligham najpierw dbała o ogrody królewskie, teraz dogląda własnego ogrodu na Kaszubach. (Fot. Agnieszka Majewska)
Kasia Belligham najpierw dbała o ogrody królewskie, teraz dogląda własnego ogrodu na Kaszubach. (Fot. Agnieszka Majewska)
Zobacz galerię 12 Zdjęć
Kasia Bellingham – projektantka ogrodów z angielską nutą i propagatorka ekoogrodnictwa, stara się zanadto nie ingerować w życie roślin. Tworzy ogrody dla tych, którzy je kochają, z szacunkiem traktuje i różę, i pokrzywę. Żeby się o tym przekonać, wystarczy zajrzeć do jej ogrodu w Zgorzałym na Kaszubach.

Słoneczne południe, z nieba leje się skwar, że aż trudno wytrzymać. Naciskam klamkę, furtka się otwiera… A tam morze zieleni, kwiatów i chmura ziołowych zapachów. Pszczoły wirują nad kwiatami, motyle nad rabatami, ptaki śpiewają w koronach drzew. Inny świat, inny klimat. I od razu chłodniej.

Naprzeciw wychodzi Kasia, z szerokim uśmiechem, kwitnącym bukietem i burzą kasztanowych włosów. „Nie ma nic piękniejszego, niż bukiet z kwiatów przed sekundą ściętych na zagonie” – rzuca na powitanie. Mieszka tu z synem Albertem, ogrodniczką Aliną, a do niedawna też z Andrew, który dzisiaj uprawia ogrody na Wyspach. Siadamy w altanie, popijamy wodę -  to dobre miejsce do rozmów.

 Miłość do roślin Kasia wyniosła z rodzinnego domu. (Fot. Agnieszka Majewska) Miłość do roślin Kasia wyniosła z rodzinnego domu. (Fot. Agnieszka Majewska)

Jak zaczęła się Twoja zielona przygoda? Od wakacji spędzanych w ogrodzie prababci w Charkowie (moja mama jest Rosjanką). O, widać ją na tym zdjęciu - w eleganckiej sukni, z motyczką w dłoni na tle ogrodowej rabaty. Jej ogród był pełen warzyw, owoców i ziół, a dom - zdjęć w sepii z XIX-wiecznych ogrodów. Lubiłam też działkę dziadków w Gdańsku, gdzie sadziłam sałatę i leniłam się na leżaku... Dziś sprawa wygląda nieco inaczej (śmiech). Ogród jest dla mnie zieloną siłownią – mięśnie pracują, ale głowa wypoczywa.

To prawda, że nie zawsze chciałaś być ogrodniczką? Oprócz ogrodnictwa lubiłam też historię i biologię. Wybrałam więc technikum ogrodnicze w gdańskiej Oliwie, specjalizujące się w ogrodach historycznych. Ale po maturze dostałam cudowną propozycję - stypendium i dalszej nauki w Anglii! Decyzję podjęłam w pięć minut. I tak znalazłam się na Wyspach, a dokładniej w Hadlom College w hrabstwie Kent.

A potem w ogrodzie księcia Karola, gdzie uczyłaś się ekologicznego ogrodnictwa? Trafiłam tam dzięki współpracy z organizacją ogrodów ekologicznych Garden Organic, której patronem jest Książę Karol. Wkrótce zaproszono mnie do pracy w prywatnym ogrodzie następcy tronu - w Highgrove. I tak zaczęła się moja przygoda z ekologicznym ogrodnictwem.

 Ogród warzywny otacza grabowo–bukowym żywopłot. (Fot. Katarzyna Bellingham) Ogród warzywny otacza grabowo–bukowym żywopłot. (Fot. Katarzyna Bellingham)

Jak współpracowało się z księciem Karolem? Była szansa na pogawędki? Książę był miły, zawsze się witał i nie unikał pogawędek. Musieliśmy mu się odkłaniać – przeszliśmy szkolenie z królewskiego savoir vivre. Był bardzo dobrym pracodawcą. Zakwaterował nas w ślicznych domkach, a w Święta zapraszał na obiady do londyńskiej restauracji Ritz. Pracowałam w części ozdobnej i w ogrodach kuchennych. Plony z warzywnika zanosiłam do kuchni, której drzwi zawsze były dla nas otwarte. Uwielbiałam pić z kucharzami angielską herbatkę i jadać lunch. Czasami pomagał nam w pracy Wiliam, częściej Harry - zakładał zielony kombinezon i grabił razem z nami. Nie było to dla niego ujmą – w Anglii dbanie o przyrodę jest oznaką wyższej świadomości.

Jak wspominasz pracę w ogrodach innych arystokratów? Było równie miło, choć zauważyłam, że arystokraci w towarzystwie ogrodników czują się trochę niezręcznie. Nie wiedzą, jak ich traktować. Ogrodnik nie jest przecież „robolem”, lecz wykształconą osobą, dzielącą z klientem zieloną pasję. Ale nie dorównuje mu statusem. W efekcie ogrodnik bywa powiernikiem swego klienta. Zdarzają się romanse, rodzą się przyjaźnie. Lady Morton, dla której pracowałam 10 lat, konsultowała ze mną kwestię makijażu i sukni od Chanel. Byłam jej bliższa niż jej własne dzieci!

 Kasia uwielbia gotować, korzysta z plonów przydomowego ogródka warzywnego (Fot. Agnieszka Majewska) Kasia uwielbia gotować, korzysta z plonów przydomowego ogródka warzywnego (Fot. Agnieszka Majewska)

Na czym polega urok angielskich ogrodów? Angielskim ogrodom sprzyja tamtejszy wilgotny klimat i zasobna gleba. Rośliny rosną jak szalone, są dosłownie wszędzie! I jak tu nie zostać ogrodnikiem? Jest nim prawie każdy Anglik. Coraz więcej osób odstawia tam chemię, uprawia ogrody ekologiczne i kuchenne. Czy wiesz, że w angielskich ogrodach kuchennych melony uprawia się w… hamaczkach? Dzięki temu owoce mają idealny kształt. Oniemiałam z zachwytu na ten widok!

 Kwitnące latem kwiaty tworzą kolorowe plamy na tle soczystej zieleni (Fot. Katarzyna Bellingham) Kwitnące latem kwiaty tworzą kolorowe plamy na tle soczystej zieleni (Fot. Katarzyna Bellingham)

To trochę inaczej niż w Polsce? Niestety. Jesteśmy uwikłani w chemiczne opryski, wtrącamy się w życie roślin, oglądamy reklamy koncernów chemicznych, kochamy beton i formalne ogrody. Wolimy równy szpaler tuj, niż zmieniający się sezonowo żywopłot z grabu. Starsi ludzie, zwłaszcza z prowincji, wciąż tworzą ogrody „pod linijkę”. Ale większość mieszczuchów, na ogół tych młodszych, jest już otwarta na nowości, tęskni za naturą.

Jak wieść niesie, ważnym wydarzeniem w Twoim życiu było spotkanie pewnego długowłosego ogrodnika? Tak, pracowaliśmy razem w Yalding Organic Gardens w Kent. Andrew (bo tak ma na imię) oprócz poczucia wolności, przynależności do przyrody i wielkiej ogrodniczej wiedzy miał tylko czarnego labradora - i nic więcej. Z lekkością czarował ogrody, kochał naturę, a ja zakochałam się w nim na zabój. Wiele się od niego nauczyłam - o ogrodach i życiu. Marzyliśmy o własnej ziemi, uprawianej bez chemii ani ingerencji w naturę. Nasze pensje nie pozwalały jednak na zakup działki w Anglii. Postanowiliśmy więc kupić ją w Polsce. Szukaliśmy długo, aż wreszcie moja mama znalazła siedem hektarów na Kaszubach. Osiem lat później tam zamieszkaliśmy.

 Ogród rozciąga się na wielu hektarach malowniczych Kaszub. (Fot. Katarzyna Bellingham) Ogród rozciąga się na wielu hektarach malowniczych Kaszub. (Fot. Katarzyna Bellingham)

Domyślam się, że najpierw powstał warzywnik? Nie mogło być inaczej (śmiech). Uwielbiam gotować! Żeby warzywom było przytulnie i ciepło, otoczyliśmy je grabowo–bukowym żywopłotem z siewek, wykopanych przez Andrew w naszym lesie. Zrobiliśmy podjazd i głogowy szpaler. Założyliśmy sad i ogród ziołowy, a przed domem rabaty bylinowe. Wysialiśmy trawnik, zaczęliśmy tworzyć ogród preriowy. Dziś Andrew niestety już z nami nie mieszka – powrócił do Anglii. A ja jestem jedną nogą tu, drugą tam.

 

 Trawy i byliny współgrają ze sobą idealnie. (Fot. Katarzyna Bellingham) Trawy i byliny współgrają ze sobą idealnie. (Fot. Katarzyna Bellingham)

Ale nadal jest w Zgorzałych pięknie! Jest cudownie! Życie toczy się tu wolniej, niż w mieście. Mimo wielu zajęć mam czas na ptasi koncert, radość z własnego pomidora, degustację smaków, barw i zapachów. W Polsce, im coś bardziej obce, tym silniej pożądane. A ja mam dość pstrych liści i dziwnych pełnych kwiatów. Wolę te proste, otwarte jak rumianek. Drażni mnie też w ogrodach mix mocnych kolorów, ale kocham mocne aromaty lilii, hiacyntów oraz woń szachownicy cesarskiej, o której niektórzy mówią, że śmierdzi. Chyba coś jest ze mną nie tak (śmiech). Kiedyś lubiłam kwiaty w dużych jednogatunkowych grupach, a teraz całkowicie naśladuję naturę – małą ilość gatunków mieszam tak, jakby się same wysadziły i wysiały.

 Może gdybyśmy się bardziej wsłuchiwali w ich „mowę” i potrzeby, przestalibyśmy je niszczyć? (Fot. Agnieszka Majewska) Może gdybyśmy się bardziej wsłuchiwali w ich „mowę” i potrzeby, przestalibyśmy je niszczyć? (Fot. Agnieszka Majewska)

Ogród naturalny – czyli jaki? To miejsce inspirowane miejscowym krajobrazem, obsadzone lokalnymi odpornymi roślinami. Pielęgnacja obcych gatunków zajmuje mnóstwo czasu – one często chorują, więc sięgamy po chemię. I ogród staje się poligonem walki. W dobrych ogrodach wzorowanych na naturze dobrze się wypoczywa, w tych „od linijki” trudno się zrelaksować. Przez mój ogród przewija się mnóstwo gości, na widok plecionych płotków, swojskich kwiatów słychać „ochy” i „achy”. Niektórzy myślą, że gdy roślina przekwitnie, staje się brzydka i trzeba ją wyrzucić. Nieprawda, ona jest piękna! Pozwólmy jej się samej zasuszyć, przytnijmy ją dopiero na wiosnę. Suche pędy i liście ochronią korzenie przed mrozem, a ptaki, myszy i ryjówki zbudują z nich gniazda. Przecież wszystko w naturze ma jakiś sens, prawda?

 Łąka i ogród spowite w mgły wyglądają magicznie. (Fot. Katarzyna Bellingham) Łąka i ogród spowite w mgły wyglądają magicznie. (Fot. Katarzyna Bellingham)

Jakie są główne grzechy polskich ogrodników? Bezkrytyczne podążanie za modami, reklamami, ingerowanie w naturę, wycinanie wszystkich chaszczy zamieszkałych przez jeże, żaby, owady i ptaki, które zjadają przecież tony szkodników! Jednym słowem przeszkadzamy przyrodzie, a ona świetnie sobie radzi sama. No i stosujemy chemię! A przecież gdy roślina choruje i słabo rośnie to znak, że źle się czuje w ogrodzie. Oddajmy ją komuś lub przesadźmy gdzie indziej. Zamiast chemii stosujmy gnojówkę z pokrzyw, żywokostu i obornika, humus z dżdżownic oraz mączką bazaltową - rozdrobnioną skałą pełną mikroelementów. Ziemia nigdy nie powinna być goła. Obsadzajmy ją więc gęsto lub ściółkujmy, ale broń Boże nie korą drzewną! Ona przyciąga z ziemi wszystkie mikroorganizmy, które chcą ją rozłożyć. I gleba się wyjaławia. Golimy nasze trawniki na łyso, a przecież można w nich wycinać tylko ścieżki.

 Rośliny w donicach przy wejściu do domu tworzą przemyślane, ale naturalne kompozycje. (Fot. Katarzyna Bellingham) Rośliny w donicach przy wejściu do domu tworzą przemyślane, ale naturalne kompozycje. (Fot. Katarzyna Bellingham)

Które zasady, których nauczyłaś się w ogrodach, pomagają Ci w codziennym życiu? Staram się żyć sezonowo, podążać za tym, co dzieje się za oknem. Dzisiaj, w świetle żarówek i ekranów, często mylimy dzień z nocą. Trudno to zmienić, więc chociaż nie jedzmy tego, co sezonowo u nas nie rośnie. Ja na przykład zimą nie jem pomidorów. Nie uciekajmy od natury.

 Własne pomidory smakują najlepiej. (Fot. Katarzyna Bellingham) Własne pomidory smakują najlepiej. (Fot. Katarzyna Bellingham)

Prowadzisz w Zgorzałych ogród otwarty, organizujesz warsztaty, dzielisz się swą wiedzą. W każdą niedzielę, a latem w weekendy, organizuję w ogrodzie dni otwarte, Mam też mnóstwo innej pracy - obsługuję media społecznościowe, tworzę z przyjacielem podcast o ogrodach naturalnych. Mamy już kilka tys. słuchaczy! Projektuję ogrody dla tych, którzy naprawdę je kochają. Organizuję wycieczki do angielskich ogrodów, warsztaty i kiermasze. Chcę uruchomić agroturystykę, napisać książkę o ogrodach, nakręcić o nich film, organizować plenery malarskie i spotkania dla projektantów ogrodów. Ale doba jest za krótka…

 Układanie bukietów ze świeżo zerwanych z ogrodu kwiatów to wyjątkowa przyjemność. (Fot. Agnieszka Majewska) Układanie bukietów ze świeżo zerwanych z ogrodu kwiatów to wyjątkowa przyjemność. (Fot. Agnieszka Majewska)

Rozmawiasz z roślinami? Nie, wolę ich słuchać – tak wiele można się od nich nauczyć! Kto wie, może gdybyśmy się bardziej wsłuchiwali w ich „mowę” i potrzeby, przestalibyśmy je niszczyć? Czasami marzę, by rzucić ogrodowe życie i osiąść na stałe gdzieś daleko. Ten stan jednak szybko mija. Wystarczy, że wyjdę przed dom bladym świtem… Łąka i ogród spowite w mgły wyglądają tak magicznie…

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze