1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Minimalizm a kompulsywne pozbywanie się rzeczy – jak znaleźć równowagę?

Jedną z pułapek minimalizmu jest zaprzestanie gromadzenia na rzecz pozbywania się rzeczy. (Fot. Getty Images)
Jedną z pułapek minimalizmu jest zaprzestanie gromadzenia na rzecz pozbywania się rzeczy. (Fot. Getty Images)
Jedną z pułapek minimalizmu, w którą łatwo wpaść, jest zaprzestanie nałogowego gromadzenia na rzecz... nałogowego pozbywania się rzeczy. W ten sposób nie tylko od niczego się nie uwalniamy, ale tracimy z oczu główny cel, którym jest uproszczenie życia. Dlatego zamiast bezkrytycznie poddawać się trendom, poczuj, czego naprawdę chcesz.

Ogranicz liczbę rzeczy, najnowszy model iPhone'a wymień na starą Nokię, rzuć pracę w korporacji, a poczujesz się szczęśliwy – tak brzmi to w teorii. W praktyce prowadzi do niezłego zespołu abstynencyjnego. Nie chcę nikogo straszyć, ale przez lata namawiani byliśmy do zagłuszania „niefajnych” uczuć robieniem sobie przyjemności i nauczyliśmy się regulować emocje za pomocą kupowania. I weszło nam to w nawyk. Zatem zanim zaczniesz planować swoją szafę kapsułową (to swoisty symbol minimalizmu), zastanów się, czym jest dla ciebie nabywanie kolejnej rzeczy. Kompulsywne gromadzenie zaspokaja bowiem wiele potrzeb: podnosi poczucie wartości i ważności, zaspokaja apetyt na luk- sus i sukces, skutecznie obniża poziom lęku i stresu. Jeśli zrezygnujesz z tego bez przygotowania, to... efekt jo-jo murowany.

Przeanalizuj swój stan posiadania

Popatrz na wszystkie przedmioty, które znajdują się w zasięgu twojego wzroku, i pomyśl, czym są dla ciebie i czy naprawdę jesteś gotowy je wyrzucić. A jeśli tak – to dlaczego. Pamiętaj, że nie chodzi o mechaniczne pozbywanie się, ale o rozważną selekcję stanu posiadania, i to nie tylko w kwestii materii. Dla świadomych minimalistów uwalnianie się od nadmiaru to przede wszystkim narzędzie samopoznania. Każda rzecz, która kiedykolwiek znalazła się w twoim posiadaniu, symbolizuje coś, co jest albo było dla ciebie ważne. Czas sprawdzić, jaka to ważność i czy nadal jest aktualna.

Kiedy rozglądam się po swoim pokoju, widzę, że królują w nim książki. Potrafię sobie przypomnieć okoliczności kupienia niemal każdej z nich. Niektóre mam w dwóch egzemplarzach albo jedną w wersji papierowej, a drugą w e-booku. Już nie zliczę, ile razy próbowałam robić selekcję swojej biblioteki i prędzej czy później dawałam za wygraną. Dziś już mam pełną świadomość tego, że książki od dzieciństwa były moją odskocznią od codzienności, zabierały mnie do krainy magii, zaspokajały potrzebę przyjemności, pozwalały bezkarnie płakać, ale też śmiać się i nie mam wcale zamiaru minimalizować mojej biblioteczki, a już na pewno nie zrobię tego radykalnie i pod dyktando. No tak, ale... mam mnóstwo książek, kupuję prawie wszystkie nowości, a nie mam czasu, żeby je czytać.

A jak to wygląda u ciebie? Masz dość czasu, by zajmować się swoim stanem posiadania? Czy i czego masz za dużo, a czego za mało?

Odkryj, czego ci brak

Każda kupiona rzecz, a także sam proces kupowania wymagają naszej uwagi, zaangażowania, decyzji i troski. Uświadomiła mi to Gosia Janiszewska, założycielka bloga „Chcę mniej”. Na swoim profilu na Facebooku przedstawia się: ,,Cześć, jestem Gosia i chcę mniej... decyzji, które muszę podjąć każdego dnia, natłoku docierających do mnie informacji, domowych obowiązków i otaczających mnie przedmiotów, które ciągle przekładam z miejsca na miejsce”.

Niby nic, ale jej słowa trafiły w czuły punkt. Zdałam sobie sprawę, że nie tylko nie mam czasu na czytanie, ale generalnie nie mam czasu na nic, podobnie jak większość znanych mi kobiet. Przyznajmy, często wydaje nam się, że jesteśmy albo mamy obowiązek być wielozadaniowymi robotami. Małgosia przypomniała mi, że nasz mózg wcale nie jest wielozadaniowy, a na dodatek nie rozróżnia ważności decyzji. To prawda, że kobiety potrafią jednocześnie prasować, rozmawiać przez telefon, odpowiadać na pytania dziecka i zerkać na ekran telewizora, ale... tracą przy tym mnóstwo energii, przerzucając uwagę z jednej czynności na drugą. A świadomy minimalizm to także zajmowanie się jedną czynnością w danym momencie, czyli działanie w blokach czasowych. – Zamiast robić wszystko od razu, zbierz swoje zadania i posegreguj je – radzi Gosia – trochę tak, jak segregujesz pranie na białe, czarne i kolorowe. Gdy zaplamisz bluzkę, nie zdejmujesz jej od razu i nie włączasz pralki. Czekasz, aż się zbierze odpowiednia ilość prania. Tak samo nie pierzesz białych bluzek z czerwonym swetrem. Podziel swój czas pracy na część merytoryczną (zadania, które wymagają największego skupienia), komunikację (maile i telefony) i odpoczynek (posiłek, media społecznościowe, wiadomości ze świata) i nie „włączaj” wszystkiego jednocześnie. Ja pierwsze godziny pracy przeznaczam na zadania najtrudniejsze, wymagające największej koncentracji. Mam wtedy wyłączony telefon i zamkniętą skrzynkę mailową. Dopiero później poświęcam czas na komunikację mailową i telefoniczną. Można powiedzieć, że jak kiedyś w szkole miałam plan lekcji, tak teraz mam plan pracy. Staram się go przestrzegać. Gdy skupiam się na zadaniu, nie sprawdzam poczty, nie odbieram telefonów, nie zaglądam do mediów społecznościowych. Wszystko ma swój czas.

Minimalizm to również odkrycie i przestrzeganie swojego indywidualnego rytmu dnia po to, by obowiązki, które masz codziennie do wykonania, robić automatycznie, bez konieczności podejmowania za każdym razem decyzji. Bo mózg tyle samo energii zużywa na wybór kubka do porannej kawy, co na decyzję o poślubieniu konkretnego mężczyzny czy wyjeździe na drugi koniec świata. I tu dochodzimy do słynnej szafy kapsułowej.

Najpierw zadaj sobie pytanie, ile czasu, uwagi i energii każdego dnia zajmuje ci podjęcie decyzji, co dziś na siebie włożysz (tu piszę do kobiet, bo łatwiej mi wyobrazić sobie kobiecą argumentację). A jeszcze wcześniej ile czasu, uwagi i energii zajęło ci serfowanie po sklepach internetowych i wybieranie ciuchów, zamawianie, mierzenie, oddawanie itd. Jeśli pomyślisz : „No i co z tego? I tak nie mam zamiaru rezygnować z przyjemności serfowania, wybierania, kupowania i całej reszty, bo po prostu to lubię i w miejsce każdej wyrzuconej rzeczy kupię sobie dwie nowe?” – to zostaw na moment ideologię „chcę mniej”, usiądź, spokojnie pooddychaj i przywołaj uczucie, które ostatnio najczęściej ci towarzyszy, zwłaszcza jeśli jest ono z rodzaju „negatywnych”, albo potrzebę, której nie rozumiesz.

– Kiedy zostałam mamą, zaczęła się we mnie pojawiać silna potrzeba samotności, mimo że moja rodzina jest wspaniała – opowiada Gosia Janiszewska. – Na początku nie rozumiałam, gdzie leży problem, ale po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że jak każda kobieta mam mnóstwo ról, podejmuję ogrom decyzji i wyczuwam wiele emocji w rodzinie, na które muszę jakoś zareagować. Zrozumiałam, że moja potrzeba samotności wynikała po prostu ze zmęczenia mentalnego.

Odkryłaś już swoje dominujące uczucie? Może to smutek, rozczarowanie albo poczucie bycia nierozumianą czy wykorzystywaną? Nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się, że minimalizm w niczym ci tu nie pomoże, to gdy uprościsz swoje życie, ograniczysz codzienne obowiązki do tych naprawdę niezbędnych oraz pozbędziesz się rozpraszaczy i pożeraczy uwagi i energii – zyskasz przestrzeń na bycie ze sobą i przy sobie. Może tego właśnie potrzebujesz, a minimalizm ma być jedynie środkiem do celu?

Zdaniem blogerki dokładnie o to chodzi. Wcale nie o liczenie, ile sztuk odzieży masz w szafie, ale o to, by stworzyć przestrzeń w swoim otoczeniu, kalendarzu i relacjach na rzeczy dla nas ważne. A jeszcze wcześniej o zadbanie o czas, uważność i energię, by odkryć to, co ważne, i oddzielić je od tego, co tylko wydaje się ważne.

Poczuj, co oznacza mieć mniej

Minimalizm nie jest lekiem na całe zło. Zwłaszcza jeśli wprowadzasz go do swojego życia na siłę, bez refleksji, ulegając modzie czy łudząc się, że zagwarantuje ci szczęście. Warto o tym pamiętać po to, by świadomie zdecydować się na ten styl życia albo świadomie go odrzucić. Może warto skusić się na próbę, nie od razu na rok, ale na przykład na miesiąc bez zakupów; świadomie kontrolując czas spędzony na portalach społecznościowych czy rozmowach o niczym; rozpoczynając dzień bez automatycznego sięgania po smartfona, ale obserwując swój oddech czy przeciągając się leniwie. Spróbuj choć trochę ograniczyć swój apetyt na rzeczy, ludzi, doznania, a także emocje (czuj zamiast w nieskończoność analizować, dlaczego czujesz to, co czujesz), zamiast wyciągaćręce po kolejne coś, co musisz mieć. Połóż dłoń na sercu i poczuj jego bicie, potrzymaj w dłoniach swoją głowę, w której aż huczy od myśli, i pozwól jej choć trochę odpocząć. Stań przed lustrem i popatrz, kim jesteś bez tych wszystkich polepszaczy nastroju, wartości i ważności. Poczuj, czego naprawdę chcesz. Spróbuj odnaleźć swoją równowagę pomiędzy więcej a mniej, pomiędzy nadmiarem a prostotą.

Na zakończenie wyobraź sobie, że minimalizm pozwoli ci zyskać więcej czasu i... to naprawdę kuszące. Choć mam w pamięci bajkę o czasie, której treść bardzo mnie poruszyła. W bajce tej ludzie w pewnym miasteczku postanowili oszczędzać czas i w tym celu robili wszystko bardzo szybko, a zaoszczędzone minuty gromadzili w banku, zupełnie jak pieniądze na koncie oszczędnościowym. I była w tej bajce mała, rezolutna dziewczynka, która widząc wszystkich biegających w panice, w zawrotnym tempie, padających ze zmęczenia, spytała, po co im zaoszczędzony czas, co mają zamiar z nim zrobić. Ale zmęczeni, zagonieni biedacy patrzyli na nią niewidzącym wzrokiem i nie rozumieli, o co ich pyta.

To teraz ja zapytam ciebie – i co masz zamiar z nim zrobić?

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze