1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Doula – jaką rolę pełni przy porodzie?

Poród to wyjątkowo intensywne przeżycie. Wiele z nas potrzebuje świadomej obecności kogoś, kto wierzy w nasz potencjał i możliwości. (Fot. Getty Images)
Poród to wyjątkowo intensywne przeżycie. Wiele z nas potrzebuje świadomej obecności kogoś, kto wierzy w nasz potencjał i możliwości. (Fot. Getty Images)
Pandemia to szczególny czas dla rodzących. Bo chociaż konieczność  zachowania środków ostrożności jest dla wszystkich raczej oczywista, to bardzo wiele kobiet uważa za bezduszne nowe zarządzenia dotyczące porodów. Przy okazji społecznej dyskusji po raz kolejny powraca więc to samo pytanie: Co sprawia, że matka w czasie porodu czuje się komfortowo i bezpiecznie?

Najpierw w całym kraju z dnia na dzień zostały zawieszone porody rodzinne, w towarzystwie najbliższej osoby, męża, partnera. Wzbudziło to sporo kontrowersji nie tylko dlatego, że w tym szczególnym momencie wsparcie bliskich jest dla wielu rodzących ogromnie ważne, a niejeden ojciec chce uczestniczyć w tym procesie. Kobietom trudno było również zrozumieć, dlaczego ich partner nie może im asystować, skoro zazwyczaj ma identyczny wywiad epidemiologiczny. Obecnie, zgodnie z wytycznymi ministerstwa, porody rodzinne wciąż nie są zalecane, ale przepisy uzależniają obecność osoby towarzyszącej od posiadania aktualnych badań na obecność COVID-19. Sytuacja jest dynamiczna, trudno przewidzieć, jakie zasady obowiązywać będą za tydzień czy miesiąc. Zresztą nie tylko kobiety czekające na rozwiązanie, ale i personel medyczny musieli się w tej nowej sytuacji odnaleźć.

– Gdybym miała wymienić jedną pozytywną rzecz, która zadziała się w czasie pandemii, wskazałabym na to, że kobiety zaczęły szukać siły do przejścia przez poród w sobie, nie na zewnątrz – twierdzi Magda Witkiewicz. Jest położną od ponad 20 lat. Pracuje w warszawskim szpitalu św. Zofii, mającym opinię jednego z najlepszych w kraju. Przyjmuje porody na sali porodowej, w domu narodzin i porody domowe. – Moja praktyka pokazuje, że to, jakim doświadczeniem jest poród, zależy w największym stopniu od nastawienia kobiety. I to nie jest coś, co buduje się w ostatnich miesiącach ciąży, ale to spektrum naszych doświadczeń, wspomnień, relacji z ludźmi, naszej życiowej filozofii. Im bardziej człowiek jest wewnętrznie zharmonizowany, tym bardziej poród może być dla niego pozytywnym przeżyciem, nawet w tak trudnym momencie jak rzeczywistość pandemii koronawirusa – twierdzi Magda i dodaje, że bardzo często to, jak przeżywamy poród, uzależniamy od czynników zewnętrznych. – Oczywiście, to, jaki personel się nami zajmuje, w jakim czasie, do jakiego trafimy szpitala, nie jest bez znaczenia. Ale kluczowe zawsze będzie, z jakim pakietem osobistych przekonań wchodzimy w to wydarzenie – tłumaczy. I wspomina porody, które z jej punktu widzenia były trudne i wiązały się z dużym uszczerbkiem na zdrowiu kobiety, a ta wychodziła ze szpitala w euforii, twierdząc, że to było najpiękniejsze doświadczenie jej życia. Zdarzało się i tak, że sam poród był z medycznego punktu widzenia łagodny, bezproblemowy, a kobieta wspominała go jako koszmar. – Tu nie ma reguły. Ile kobiet, tyle historii i tyle różnych doświadczeń – uśmiecha się Magda Witkiewicz.

Doula: Jestem z tobą

Kiedyś Basia Röhrborn była przekonana, że poród to straszne przeżycie, okupione wielkim cierpieniem. Już podczas pierwszej ciąży, kiedy przygotowywała się do rozwiązania, zorientowała się, że ten obraz nie do końca jest prawdziwy. W drugiej ciąży postanowiła, że zrobi wszystko, żeby tym razem narodziny dziecka były jak najlepszym doświadczeniem. Musiała przepracować wiele swoich obaw i lęków. Skorzystała również ze wsparcia douli, czyli towarzyszki ciąży i porodu. I udało się. Basia: – Czułam się całkowicie na swoim miejscu, szczęśliwa i rozluźniona. Chciałam, by inne kobiety mogły przejść to doświadczenie tak jak ja. Żeby wiedziały, że to możliwe.

Dzisiaj sama jako doula pomaga kobietom przygotować się do porodu. Jak tłumaczy, podczas gdy rolą personelu medycznego, położnych czy lekarzy jest dbanie przede wszystkim o bezpieczeństwo – to oni w czasie akcji porodowej sprawdzają wyniki, porównują parametry – doula (ze starogreckiego, dosłownie: „służąca, niewolnica”) jest skupiona na emocjach rodzącej. Może zrobić masaż czy asekurować kobietę, kiedy ta podczas akcji porodowej chce zmienić pozycję, ale kluczowe jest tu co innego. – Poród to wyjątkowo intensywne przeżycie. Wiele z nas potrzebuje świadomej obecności kogoś, kto nie ocenia, kto wierzy w nasz potencjał i możliwości – mówi Basia. – Chodzi o to, żeby moja obecność dała kobiecie poczucie bezpieczeństwa, psychicznego i emocjonalnego zaopiekowania.

Kto to jest doula?

Do tej pory doule asystowały głównie podczas porodów naturalnych, ostatnio coraz częściej obecne są także przy tych wspomaganych farmakologicznie, ze znieczuleniem czy nawet przy cięciu cesarskim. Oczywiście, kiedy w porodzie uczestniczy ojciec dziecka, on również może być ogromnym wsparciem. Różnica jest taka, że i on przeżywa całą tę wyjątkową sytuację na swój sposób. Dla niego to też są emocje, które czasem biorą górę. Natomiast doświadczona doula stoi z boku, czujnie obserwuje rozwój wypadków i jest wyłącznie do dyspozycji rodzącej.

Justyna Kowalska, położna Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, przyznaje, że chociaż dbanie o komfort psychiczny rodzących wpisuje się jak najbardziej w obowiązki położnej, to i jej jest łatwiej, kiedy na sali porodowej obecna jest doula. – Kobieta staje się wtedy bardziej spokojna, cierpliwa, daje sobie czas i przestrzeń na przeżywanie porodu – tłumaczy. Zdaniem Justyny największym wrogiem kobiet na porodówkach jest pośpiech. – Takie mamy czasy. Wszystko dzieje się szybko. Łatwiej uruchomić procedury medyczne, poród jest szybszy, bardziej przewidywalny, ale sprawia to także, że bywa przykrym przeżyciem.

Justyna opowiada o porodach zaplanowanych jako rodzinne, które z powodu pandemii odbyły się jednak bez bliskich u boku. Jeszcze wyraźniej widać było, jak bardzo rodzące potrzebują uwagi i wsparcia. – Zwykle mąż czy partner zdejmuje z nas część obowiązków, my możemy zajmować się kwestiami medycznymi. Teraz kobiety były skazane tylko na nas. Miałyśmy możliwość się wykazać. Starałyśmy się poświecić im więcej czasu, uwagi, bo zdawałyśmy sobie sprawę, w jak niekomfortowej sytuacji się znalazły.

Gotowe na wszystko

Chociaż są bardzo różne i mają różne metody pracy i doule, i wiele położnych łączy wiara w to, że poród może być wspaniałym doświadczeniem. Ale żeby to było możliwe, kobieta spodziewająca się narodzin dziecka musi mieć świadomość, że poród w dużej mierze jest nieprzewidywalny.

– Kobieta nie wie, jak będzie zachowywać się w jego trakcie. Rolą douli jest tak pracować z jej nastawieniem, żeby miała w sobie zgodę na wszelkie możliwe rozwiązania i wszystkie swoje reakcje – tłumaczy Basia Röhrborn i zaznacza, że najgorsze, co można zrobić, to nastawić się na jeden konkretny scenariusz. Jej praca zaczyna się więc znacznie wcześniej niż sama akcja porodowa. Ze swoją podopieczną spotyka się czasem już w pierwszym trymestrze. To daje czas, by się poznać. – Moim zadaniem jest znalezienie w kobiecie zasobów. To mogą być różne rzeczy, jeśli pływała, uprawiała jogę, sięgamy do jej umiejętności skupienia na ciele czy świadomego oddechu. Przydatne są wszelkie praktyki medytacyjne związane z uważnością. Wszystko, co pomoże nam z akceptacją poddać się temu, co w danym momencie się z nami dzieje.

Położna Magda Witkiewicz nie lubi określenia „plan porodowy”. Chodzi o dokument, który – zgodnie z obowiązującym standardem opieki okołoporodowej – zawiera wszystkie oczekiwania kobiety wobec porodu i opieki tuż po nim. Jej zdaniem wszystko to są, oczywiście, niezwykle istotne informacje – choćby dlatego, że uwrażliwiają personel na to, że nie każdego należy traktować tak samo, oraz skłaniają, żeby każdorazowo zastanowić się, co dla konkretnej kobiety jest ważne – tyle że nazwa jest niefortunna. – Sugeruje bowiem, że wszystko można zaplanować. A akurat, co jak co, ale poród jest wydarzeniem, w którym zaplanować można niewiele.

Magda podkreśla, jak bardzo ważne jest, żeby kobieta przed rozwiązaniem odpowiedziała sobie na pytania: Czego chcę? Jaką jestem osobą i jak chcę urodzić? Tak jak Basia Röhrborn uważa, że kurczowe trzymanie się pewnych założeń i oczekiwań może być szkodliwe. Im plan bardziej sztywny, tym większe może być rozczarowanie. Woli zatem określenie „lista preferencji”. – Kobiety wyobrażają sobie, że będą rodziły w wannie, ze znieczuleniem albo bez, że to będzie wyglądało tak, a tamto będzie działo się tak i tak. I jeśli coś idzie nie po ich myśli, robi się dramat. Dobrze, żebyśmy jednocześnie wypracowały w sobie elastyczność i były gotowe na wszystko.

Poród online

Ale jest coś, co możemy przewidzieć. Justyna Kowalska radzi na przykład, żeby upewnić się, że szpital, w którym chcemy rodzić, odpowiada naszym oczekiwaniom, czyli na przykład zapewniona jest możliwość znieczulenia podczas porodu albo odwrotnie, minimalizowana jest ingerencja lekarska. – Są kobiety, dla których zaskoczeniem jest fakt, że to musi potrwać. Nie mają wiedzy, jak mogą sobie w tym pomóc – mówi.

Tym z nas, które są przygotowane mentalnie i fizycznie, jest już podczas akcji porodowej łatwiej. Często mają odwagę realizować to, co dyktuje nam ciało. Działają instynktownie i potrafią wymyślać bardzo niekonwencjonalne metody radzenia sobie z sytuacją, z dyskomfortem, z bólem. Przybierają najrozmaitsze pozy albo chowają się w najciemniejszy kąt. Pomagają sobie, wydając dźwięki albo tańcząc, jeśli tylko mają taką możliwość.

W przygotowaniach do porodu wiodącą rolę odgrywa wymiana doświadczeń. W rodzinie, wśród znajomych, na kursach w szkołach rodzenia. Pandemia w tej kwestii postawiła nowe wyzwania. W mediach społecznościowych pojawiły się grupy wsparcia, położnicze porady online, wideoczaty. Nowe technologie wkroczyły nawet na salę porodową. Basia Röhrborn, która też musiała dostosować się do nowych zasad bezpieczeństwa, z uśmiechem wspomina „pandemiczny” poród jednej ze swoich podopiecznych. – Byłyśmy cały czas na łączach, częściowo przez telefon, częściowo przez komunikatory, które umożliwiają widzenie rozmówcy. To był poród wywoływany, rodząca była podłączona do oksytocyny, ale mogłyśmy rozmawiać. Bardzo dziwne doświadczenie, ale, sądząc z jej słów, spełniłam swoje zadanie.

W pewnym momencie rodząca po prostu się rozłączyła. – Wiedziałam, że już mnie nie potrzebuje i świetnie sobie daje radę – mówi Basia i uśmiecha się z satysfakcją.

Domowa atmosfera

Jedna kwestia to: z kim rodzić? Inna: gdzie? Magda Witkiewicz jest jedną z położnych stowarzyszonych w inicjatywie Dobrze Urodzeni, promującej ideę porodów domowych. Nawet jeśli nadal to zaledwie ułamek wszystkich porodów, jakie Magda odbiera w ciągu roku (Fundacja „Dobrze Urodzeni” podaje, że w całym kraju jest ich około 120 rocznie). Z jej doświadczenia wynika, że na porody domowe decydują się najczęściej kobiety bardziej pewne siebie, wiele z nich rodzi już po raz kolejny. Wiedzą, czego oczekują, mają zaufanie do swojego ciała. Nie chcą szpitalnych wnętrz, nerwowej atmosfery, lekarzy i aparatury. Wybór naturalnego porodu w domowym otoczeniu jest dla nich konsekwencją ekologicznego trybu życia, wiary w moc natury. Odrębną grupą są osoby głęboko wierzące.

Jest też inna opcja. Dla tych z nas, które chciałyby doświadczyć narodzin w „domowej atmosferze”, a jednocześnie potrzebują gwarancji, że jeśli coś pójdzie nie tak, będą miały natychmiastową pomoc lekarza. Chodzi o dom narodzin. Chociażby ten, który funkcjonuje przy wspomnianym szpitalu św. Zofii. Domy narodzin to wydzielone ze struktury szpitala przestrzenie, gdzie warunki przypominają te domowe. Jest domowy wystrój, nie ma sprzętu medycznego, nic nie wskazuje na to, że jesteśmy w „szponach instytucji”. – Dom narodzin z jednej strony chroni naturalną ideę porodu, z drugiej – gwarantuje bezpieczeństwo. Za ścianą zawsze jest zespół lekarski, który może interweniować, gdyby natura podążała w niewłaściwą stronę – tłumaczy Magda, zastrzegając, że tak jak poród we własnym domu, także dom narodzin to opcja dla kobiet, których ciąża przebiega bez komplikacji. Rodząca nie może mieć także żadnych obciążeń chorobami przewlekłymi.

Osobną kwestią jest, ile z nas w ogóle rozważa to rozwiązanie. Magda obserwuje, że mimo iż wiele kobiet przyjmowanych do szpitala może skorzystać z domu narodzin (poród tutaj jest bezpłatny, trzeba przejść kwalifikację i wstrzelić się w dostępność pokoju), niewiele jest na to gotowych. Większość woli jednak rodzić w tradycyjnym bloku porodowym. Jej zdaniem kobiety po prostu oczekują interwencji medycznej, która sprawi, że poród będzie krótszy, łatwiejszy, mniej bolesny. Brakuje im tej pewności, która pozwala zaufać swojemu ciału i instynktowi. To właśnie mogłybyśmy w sobie rozwijać. I pamiętać, że mamy wybór, jak, gdzie i z kim rodzić. A to już bardzo dużo.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze