Gdzie spotykają się teraz pary? Czego tak na prawdę szukamy w miłości? Czy potrafimy budować relacje? Zastanawia się dr Olga Kamińska psycholog eksperymentalny, badaczka, autorka książki „#Love. Jak kochać w XXI wieku?”.
Dla singli to wyjątkowo trudny czas, tylko w sieci mogą kogoś poznać. Tinder, Sympatia, Badu i inne aplikacje są coraz bardziej popularne. Ale nawet, ci którzy mają wprawę w poznawaniu tam kandydatów do randkowania, mają problem. Przed pandemią po etapie rozmów na aplikacjach, pierwsze spotkania w realu odbywały się choćby w kawiarni, czy w klubie. No a teraz?
Są dwa scenariusze, pierwszy, że od razu po zapoznaniu się na aplikacji dla singli dochodzi do bardzo intensywnego kontaktu w realu, czyli do spotkania w mieszkaniu jednego z nowych znajomych. Ale nie jest to bezpieczne, radziłabym zachować ostrożność. Internet, to przestrzeń, w której nie możemy zweryfikować tego, kim jest ta druga osoba. Zwłaszcza, że choć mamy tak skąpe przesłanki, jak zdjęcie i krótki opis, to i tak na tej podstawie, tworzymy w umyśle reprezentacje tej drugiej osoby, czyli wyobrażamy sobie, jaki ten człowiek jest! A to jaki jego obraz w naszym umyśle powstanie, zależy również od naszych oczekiwań. W covidowej rzeczywistości nasza tęsknota za bliskością jest tak silna, że umysł może ten obraz idealizować. Przekładać swoje marzenia, swoje intencje na to, co widzimy. Może nie potraktować poważnie sygnałów ostrzegawczych. Samotność, silne dążenie do spotkania się z kimś, do seksu, może sprawić, że mechanizm, który pomaga nam dostrzegać sygnały zagrożenia, zostaje osłabiony.
Tęsknota za bliskością jest jak różowy zniekształcający filtr?
Nie ma co zaprzeczać temu, że czujemy się samotni, czy pragniemy bliskości, a nawet, że nasze libido krzyczy o seks. Trzeba uznać, że tak jest, bo to naturalne. I po prostu pamiętać, że te potrzeby będą kierować naszą uwagę na to, co potwierdzi to czego byśmy chcieli od tego człowieka. Przed pierwszą randką w realu weźmy więc pod uwagę, że możemy mieć wyidealizowany obraz osoby, z którą się mamy spotkać. Warto też wiedzieć, że możemy działać irracjonalnie. Teoria dysonansu mówi, że kiedy nie ma spójności w naszych zachowania i myślach będziemy odczuwać dyskomfort z tym związany i często będziemy dążyć do jego rozładowania – na przykład uzasadniając racjonalnie całkiem bezsensowne zachowania. No bo myślący rozsądnie człowiek, któremu powiemy, żeby poszedł do mieszkania obcego człowieka na pierwszą randkę, powie, że to nie jest w pełni bezpieczne. Ale kiedy jest w emocjach, na głodzie bliskości, to znajdzie jakiś powód, aby to zrobić.
Warto więc mówić o tym otwarcie – mamy libido, potrzebę bliskości mogą być one być po tylu miesiącach kompletnie niezaspokojone. Przed pandemią single odwiedzały kluby, miały „one night stans”, czyli przygody tylko na jedną noc, co nie było obarczone tak dużym ryzykiem jak dziś. Było łatwiej choć na chwilę poczuć bliskość z drugą osobą. Teraz sytuacja wymaga wejścia na aplikacje i umówienia się z kimś, kogo nie znamy.
Jest pani naukowcem. Jak z tej perspektywy podeszła by pani do problemu pierwszej randki w realu?
Właśnie od strony dążenia do bliskości i zaufania. Z moich poprzednich badań wynika, że aktywność mózgu, która odpowiada za przetwarzanie twarzy (N-170), jest wrażliwa na kontekst. Jeśli więc mężczyzna na portalu napisze do nas coś miłego, a potem zobaczymy jego zdjęcie, to są duże szanse, że dostrzeżemy w nim pozytywne cechy.
Co możemy zrobić, żeby nasz mózg zauważył, jeśli coś z tym mężczyzną będzie nie, tak?
Zanim zdecydujemy się na randkę w domu, porozmawiajmy z nowym znajomym przez kamerkę. Widząc się na żywo, mamy znacznie więcej możliwości, by rozeznać, kim ten człowiek jest niż wtedy, gdy tylko piszemy i patrzymy na zdjęcia. Bo nawet gdy ktoś umie kłamać, to na ułamek sekundy na jego twarzy będzie widać prawdziwe emocje, które znacznie łatwiej będzie nam wyłapać niż w okienku czatu. I przy spotkaniu face to face nawet na poziomie intuicji i przeczucia (nie zawsze w pełni świadomego), mózg te prawdę wychwyci, gdyż jest wyczulony na sygnały społeczne.
Robin Durbar, amerykański antropolog, uważa, że mózg człowieka ewoluował właśnie ze względu na relacje społeczne, na potrzebę komunikacji w grupie. Patrząc więc z tej perspektywy- jesteśmy stworzeni do tego, aby budować relacje, komunikować się, odczytywać sygnały płynące od innych ludzi.
To bardzo ciekawe, bo Bóg w chrześcijaństwie jest w trzech postaciach jak się pisze - właśnie po to, aby podkreślić relacyjny charakter duchowości.
Dodam jeszcze od siebie, komentując Durbara, że ludzka miłość także kształtuje się w relacji, w spotkaniu, w rozmowie. Ale my współcześnie jak sugeruje Eva Illouz mamy problem z głębszą relacją, która będzie prawdziwym spotkaniem z drugim człowiekiem. Chciałam bardzo, żeby wybrzmiało w mojej książce, że powodem naszych problemów jest to, że zaczynamy traktować miłość zbyt indywidualistycznie, jak café latte, modny ciuch czy półmaraton. Zamykamy się w swojej bańce doświadczania dopaminowej przyjemności. Ma nam być dobrze, mamy szybko zaspokajać swoje pragnienia i potrzeby, doświadczać przyjemności, ekstazy, a kiedy pojawią się trudności, odpuścić i się wycofać. Mamy trudności w seksie? To znaczy, że miłość się skończyła i trzeba poszukać tej prawdziwej”. No nie! Karmieni takimi hedonistycznymi mitami samorealizacji, jednocześnie zostajemy sami z naturalnymi ludzkimi potrzebami: relacyjności i bliskości, do realizacji których potrzebny jest nam drugi człowiek! Odczuwamy więc wewnętrzną pustkę, którą staramy się wypełnić - zgodnie z instrukcją konsumpcją dóbr, między którymi jest seks - oderwany od miłości, a nawet od relacji… Co oczywiście nie znaczy, że samo szukanie przyjemności w seksie jest ryzykowne. Bardziej chodzi o wzorzec budowania relacji.
Dziś jesteśmy bardzo hedonistycznie nastawione do związków. Czyli dopóki my coś z tych związków dostajemy, dopóki one nam przynoszą przyjemność, dopóty nich trwamy. Prowadzimy wiec wciąż kalkulacje zysków i strat Ale z drugiej strony coraz więcej jest takich głosów ze przechodzenie przez trudne momenty jesteśmy w stanie wytrzymać tylko w rodzinie. W relacjach intymnych mamy tendencje do wycofywania się, w tych bardziej wymagających momentach. Powodem jest to skoncentrowanie na sobie, na swoim zadowoleniu oraz konsumpcjonizm. Fromm o tym pisał w „Mieć czy być”. Moim zdaniem niezwykle ważne jest przywrócenie roli trudności w związku, nie cierpienia, ale właśnie wspólnego pokonywania trudności
No więc zanim seks, pogadajmy przez kamerkę, idźmy na spacer?
Najpierw zdzwońmy się, spotkajmy przed kamerką, a potem można iść na spacer. Dajmy sobie szanse na stopniowe poznanie tego człowieka. Rozmowa choćby przez telefon jest bardzo ważna, bo dzięki ewolucji naszego mózgu, która jak już mówiłam, odbywała się w interakcjach społecznych, bardzo dobrze odczytujemy emocje drugiego człowieka na poziomie samego dźwięku. Z tonu głosu, tembru, wysokości, jesteśmy w stanie odczytać niezwykłą ilość informacji o tym, co czuje ten drugi człowiek. Umiemy odróżnić nawet rozdrażnienie od złości i wiele innych bardzo dyskretnych stanów. No, ale niestety, sprawa nie jest taka łatwa jak mogłoby się wydawać, bo współcześni 20., 30. latkowie odczuwają wręcz lęk przed rozmową. Zazwyczaj więc po poznaniu się na aplikacji randkowej długo czatują, a skaczą od razu na głęboką wodę i na przykład spotykają się w mieszkaniu. Rekomenduje jednak przełamać się i porozmawiać. A potem spotkać przed kamerką, w dynamicznej interakcji z żywą osobą możemy zaobserwować mowę ciała, styl rozmowy, mimikę twarzy oraz bezpośrednią reakcję na nasze słowa. To wszystko daje nam mnóstwo informacji o tym drugim człowieku.
Przykład nieudanych randek, po szybkim „tak” na aplikacji, pokazuje choćby serial „Facet na święta”. Bohaterka umawia się na randki przez aplikacje, na siłowni (spinning rowerkowy), w saunie – gdzie spotyka rodziców! A co gorsza żaden z tych mężczyzna nie jest zainteresowany tym, czego ona chce.
Kiedy się umawiamy z nowopoznanym na imprezie u znajomych chłopakiem to zazwyczaj przeszedł on już przez pewne sito weryfikacji i jest większa szansa, że będziemy do siebie podobnie. A w związkach to ważne. A jak poznajemy kogoś z Tindera to ten proces nie zachodzi. Nawet jeśli skorzystamy z portali wyspecjalizowanych dla konkretnych grup, których pojawia się na coraz więcej, na przykład, portal dla osób religijnych czy poszukujących męża, to też różnice między tymi którzy szukają męża, czy są wierzący naprawdę mogą być ogromne. Zdajemy się na aplikacje, a one mogą nas bardzo zawieść, choć wydaje się, że algorytmy w komputerze tyle o nas wiedzą, obserwując nasze ruchy i wybory w sieci. Nie oznacza to, że odradzam aplikacje randkowe. Raczej sugerowałabym, żeby więcej znajomości szybko weryfikować a nie spędzać kolejnych dni na klawiaturze.
No i na koniec porozmawiajmy o seksie w stałych związkach w czasach pandemii, czy jest inny? Czy będzie dużo tzw. covidowych dzieci, poczętych z nudów i izolacji?
To tak nie działa, nie zaobserwowaliśmy wzrostu liczby urodzeń w porównaniu z zeszłym rokiem. Mamy najniższą ich liczbę od kilkunastu lat. Dlaczego? Lęk obniża libido, te dwa systemy, są przeciwstawne. Przewlekły stres sprawia, że czujemy się mniej wydolni oraz odczuwamy mniejszą ochotę na seks. Znaczenie ma też fakt, że niemal przez cały czas jesteśmy razem. Pożądamy tego co nas ekscytuje, co jest nieoczywiste, świeże. No a jak mamy sobie dostarczyć ekscytacji chodząc cały dzień w dresach? Trudniej się nam zmobilizować do seksu leżąc drugą godzinę na kanapie przed Netfiksem niż wtedy, gdy wracamy z pracy, gdzie było wiele pobudzających bodźców, ale też, gdzie mogliśmy odczuć tęsknotę za partnerem. A w kwarantannie nie mamy przestrzeni, żeby od siebie odpocząć, a co dopiero zatęsknić. Warto sobie zdać z tego sprawę i iść samemu na spacer...Często też kumulują się w nas trudne emocje względem partnera, czy naszej sytuacji w obliczu pandemii. Dobrze ilustruje to model turbulencji w związku, w którym poziom satysfakcji ze związku spada w obliczu trudności (w naszym przypadku jest to doświadczenie zbiorowe - pandemia), i wiele par się rozstanie, ale te, które przez te trudy przejdą będą miały szanse na pogłębienie swojej bliskości, co przekłada się na wyższy poziom satysfakcji ze związku.. I to kolejna teoria, która potwierdza, że warto zadawać sobie trud w budowanie prawdziwych, głębokich relacji z drugim człowiekiem.
Dr Olga Kamińska, "#Love. Jak kochać w XXI wieku?”