1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Bezdomność w Polsce – jak żyją bezdomne kobiety na ulicach polskich miast?

Wolontariusze fundacji Serce Miasta i Daj Herbatę zorganizowali sesję fotograficzną, dzięki której bezdomne kobiety poczuły się znów kobieco. Do zdjęcia pozuje Sabina. (Fot. Wojtek Ciszkiewicz)
Wolontariusze fundacji Serce Miasta i Daj Herbatę zorganizowali sesję fotograficzną, dzięki której bezdomne kobiety poczuły się znów kobieco. Do zdjęcia pozuje Sabina. (Fot. Wojtek Ciszkiewicz)
Ukryta kobiecość - za duże ubranie o męskim kroju to świetny kamuflaż, dzięki któremu stają się niewidoczne. Bo dla tysięcy Polek w kryzysie bezdomności najważniejsze to utrzymać się bezpiecznie z dala od mężczyzn. Wolontariusze fundacji Serce Miasta i Daj Herbatę robią wszystko, by podarować im odrobinę wytchnienia i normalności.

Zgodnie z definicją ETHOS, czyli Europejskiej Typologii Bezdomności i Wykluczenia Mieszkaniowego, domem nazwać można miejsce, które chroni nas przed warunkami atmosferycznymi, pozwala zachować prywatność, czerpać satysfakcję z relacji społecznych i do którego mamy tytuł prawny. W nim nie pada nam na głowę, gdy śpimy, nie stresujemy się podczas seksu, nie szukamy nerwowo wzrokiem wyjścia, rozmawiając z domownikami, i nie zastanawiamy się, kiedy zostaniemy wyproszeni.

Ile kobiet w kraju ma zapewnione takie warunki? Trudno powiedzieć, ale z pewnością większość. Ile może o nich tylko pomarzyć? Ponad 5 tysięcy – jak wynika z danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej z 2019 roku dotyczących liczby osób w kryzysie bezdomności w Polsce.

Według Magdaleny „Lusi” Żagałkowicz z Fundacji Serce Miasta i Katarzyny Nicewicz z Fundacji Daj Herbatę, zajmujących się pomocą osobom doświadczającym bezdomności, liczby te są niestety zdecydowanie wyższe, a oficjalne dane nie dają pełnego obrazu sytuacji. Dlaczego? Bo obejmują wyłącznie osoby przebywające na co dzień w przestrzeni publicznej lub korzystające z pomocy instytucjonalnej, czyli noclegowni czy schronisk. A problem kobiecej bezdomności jest zdecydowanie bardziej skomplikowany.

Pryzmat większości

Wbrew powszechnemu mniemaniu bezdomności doświadczają nie tylko kobiety, które nie mają gdzie mieszkać. O braku domu należy mówić również wtedy, gdy niespełniony jest chociaż jeden warunek z definicji ETHOS.

– Bezdomności doświadczają między innymi kobiety zabezpieczane przez instytucje pomocowe, w domach samotnej matki lub w pieczy zastępczej. Są to często więźniarki, które nie mają dokąd wrócić po wyjściu z aresztu. Jak również kobiety nocujące regularnie u znajomych z obawy przed przemocą, zwłaszcza seksualną, na którą są narażone w większym stopniu niż mężczyźni. O braku domu mówić można też w przypadku kobiet, które nie mają w sobie odwagi, aby zrezygnować z przemocowego związku i wyprowadzić się z domu. Mimo że mają dach nad głową, nie czują się tam bezpiecznie i są przeważnie zależne ekonomicznie – wyjaśnia Magdalena.

– Musimy mówić o tym głośno: to przemoc jest jedną z głównych przyczyn kobiecej bezdomności w Polsce. Na ulice uciekają przed nią zarówno młode, ledwo pełnoletnie dziewczyny, jak i dojrzałe kobiety, które odchowały już dzieci i postanowiły uwolnić się od agresji. Polki tracą dom również w wyniku konfliktów rodzinnych, uzależnień stanowiących często pokłosie traumatycznych doświadczeń czy zaburzeń psychicznych. Dla większości z nich, zwłaszcza tych żyjących kątem u znajomych, bezdomność wiąże się jednak bezpośrednio z przeżywaną wcześniej przemocą różnego typu – tłumaczy Katarzyna.

Obie podkreślają, że bezdomność kobiet oraz mężczyzn zdecydowanie się różni – inne są ich zachowania w kryzysie, główne przyczyny problemu czy potrzeby. Różne powinny być więc metody pomocy. Tak się niestety najczęściej nie dzieje.

– W badaniach naukowych i materiałach dotyczących bezdomności rzeczywiście najpierw pojawia się podział na liczbę kobiet i mężczyzn. Na tym jednak koniec, ponieważ później zaczyna się mówić już o „osobach” – nie biorąc pod uwagę specyficznych potrzeb przedstawicieli obu płci. System przeciwdziałania bezdomności skonstruowany jest dla mężczyzn, czyli dla większości – wyjaśnia Magdalena. – W Polsce schroniska dla osób bezdomnych, noclegownie, ośrodki detoksykacji, a nawet łaźnie są przeważnie albo koedukacyjne, albo przeznaczone wyłącznie dla mężczyzn. W praktyce oznacza to, że kobiety zmagające się z bezdomnością mają utrudniony dostęp do pomocy. Na przykład nadużywająca środków psychoaktywnych ofiara gwałtu, która nie chce kontaktu z mężczyznami, na detoks musi jechać aż do Gniezna – dodaje Katarzyna.

Cena normalności

Przede wszystkim jednak kobiety w kryzysie bezdomności, zwłaszcza te sypiające w przestrzeni publicznej czy w koedukacyjnych noclegowniach, muszą wyzbyć się swojej tożsamości. Na ich strój przeważnie składają się obszerne męskie bluzy, spodnie i kurtki, które pozwalają dokładnie zakryć ciało. Umożliwiają stanie się przezroczystą, niewidoczną dla innych. W dodatku żyją bez własnej łazienki czy nawet lusterka, trudniej im więc zadbać nie tylko o wygląd, ale nawet o higienę. Radzą sobie, korzystając z publicznych łaźni, które nie są jednak czynne każdego dnia, czy z łazienek w galeriach handlowych, podczas pandemii często zamkniętych.

Szczególnie problematyczny jest czas menstruacji – nie tylko ze względu na ograniczoną liczbę miejsc, w których mogą się umyć, ale też ze względu na ubóstwo, czyli brak środków higienicznych. To właśnie o podpaski i chusteczki nawilżane proszą najczęściej (jeśli już proszą, bo zwykle zbyt się krępują). Oprócz ubrań, kosmetyków i telefonów z ładowarkami są one namacalnym i często niezbędnym w codziennym funkcjonowaniu dowodem pomocy. A jednak, jak mówią wolontariusze i one same, cenniejsze jest dla nich normalne traktowanie – okazanie im szacunku i życzliwości, a także stworzenie bezpiecznych warunków, aby mogły poczuć się jak dawniej. Bo kiedy traci się oparcie, jakim jest dom, spada też poczucie własnej wartości i użyteczności dla społeczeństwa. Wypala się wiara w to, że można podnieść się z kryzysu.

Od lewej: Iwona, Monika, Ewa. (Fot. Karol Grygoruk) Od lewej: Iwona, Monika, Ewa. (Fot. Karol Grygoruk)

Dlatego właśnie wolontariusze fundacji Serce Miasta i Daj Herbatę, którzy na co dzień pracują na ulicach Warszawy oraz w prowadzonych przez siebie punktach pomocy, postanowili zorganizować akcję skupiającą się w pełni na potrzebujących kobietach.
Pod hasłem „Kobiecość też bywa bezdomna” przeprowadzili metamorfozy Sabiny, Ewy, Małgosi, Moniki i Iwony. – Dla ich komfortu sesja odbyła się w znanym im lokalu Serca Miasta, w gronie niemal wyłącznie kobiecym, uzupełnionym o dwóch fotografów, których kojarzyły już z naszych regularnych działań pomocowych – wyjaśnia Magdalena. – Oprócz ładnych ubrań, nowej fryzury czy pomalowanych paznokci te kobiety dostały coś więcej – poczucie, że są ważne i widoczne.

– One poczuły, że są, ciałem i duszą – dopowiada Katarzyna. – Prawdopodobnie wcześniej zapomniały o sobie i o tym, że mogą same o sobie stanowić. Gdy spoglądały w lustro po zmianie, mówiły, że widzą namiastkę siebie sprzed lat. Kto wie, może też siebie w przyszłości?

Oprócz ładnych ubrań, nowej fryzury czy pomalowanych paznokci te kobiety dostały coś więcej – poczucie, że są ważne i widoczne. Sesja odbyła się w znanym im dobrze miejscu, w gronie niemal wyłącznie kobiecym, uzupełnionym o dwóch fotografów, których kojarzyły już z naszych regularnych działań pomocowych.(Fot. Wojtek Ciszkiewicz) Oprócz ładnych ubrań, nowej fryzury czy pomalowanych paznokci te kobiety dostały coś więcej – poczucie, że są ważne i widoczne. Sesja odbyła się w znanym im dobrze miejscu, w gronie niemal wyłącznie kobiecym, uzupełnionym o dwóch fotografów, których kojarzyły już z naszych regularnych działań pomocowych.(Fot. Wojtek Ciszkiewicz)

Powrót do siebie

– Nie pamiętam, kiedy ostatnio czułam się kobieco… – mówiła tuż po swojej metamorfozie Ewa, dla której sypialnią już od dłuższego czasu jest noclegownia. – Dla nas, kobiet bezdomnych, największym wyzwaniem jest utrzymać się bezpiecznie z dala od mężczyzn – tłumaczy. – Luźne ubrania stają się kamuflażem, dzięki któremu stajemy się niezauważalne. Wyglądać inaczej, jak ludzie, którzy normalnie funkcjonują, jest czymś niesamowitym!

– Nie pamiętam, kiedy ostatnio czułam się kobieco… – mówiła tuż po swojej metamorfozie Ewa, dla której sypialnią już od dłuższego czasu jest noclegownia. (Fot. Wojtek Ciszkiewicz) – Nie pamiętam, kiedy ostatnio czułam się kobieco… – mówiła tuż po swojej metamorfozie Ewa, dla której sypialnią już od dłuższego czasu jest noclegownia. (Fot. Wojtek Ciszkiewicz)



O powrocie do siebie mówiła też Sabina, która zmaga się z bezdomnością od pół roku: – Najtrudniejsza jest dla mnie świadomość, że prawdziwą siebie mogę pokazywać tylko w odpowiednich, wyjątkowych momentach. Takich jak dziś. Zwykle ubieram się jak mężczyzna, bo wiem, że podkreślona ubraniem czy makijażem kobiecość grozi ryzykiem wykorzystania seksualnego nie tylko przez innych bezdomnych, lecz także przez służby. Jak się dziś czuję? Jak kiedyś, czyli wtedy, zanim weszłam w bezdomność. Co najważniejsze, ta chwila normalności zaprocentowała na przyszłość. Część kobiet dobrą energię otrzymaną od innych wykorzystała do zmiany własnego życia. Bez gwałtownych ruchów i małymi krokami, ale jednak podążają naprzód.

Od lewej: Sabina, Małgosia (Fot. Karol Grygoruk) Od lewej: Sabina, Małgosia (Fot. Karol Grygoruk)

Sabinie udało się znaleźć pracę i rozpocząć terapię. Iwona – pod opieką Serca Miasta – wprowadziła się do mieszkania treningowego, w którym będzie próbowała wyjść z kryzysu bezdomności. Małgosia przeniosła się do rodzinnego Lublina i planuje operację oczu. Ewa postanowiła nawiązać kontakt z córką i wnuczką. – Każda z nich, gdy przyszły do nas już po tym szczególnym dniu, miała w sobie więcej siły i wiary, że coś może zmienić. Czuć było ich większą gotowość do pracy i motywację – opowiada Katarzyna.

Udział w akcji nie pozostał bez wpływu na wolontariuszy – w tym profesjonalne wizażystki, brafitterki, stylistki fryzur, manikiurzystki czy stylistki. – Atmosfera była taka, że wszyscy płakaliśmy ze wzruszenia przez osiem godzin. Czuć było przyjaźń, siostrzeństwo i życzliwość z każdej strony – mówi Magdalena.

W Polsce schroniska dla osób bezdomnych, noclegownie, ośrodki detoksykacji, a nawet łaźnie są przeważnie albo koedukacyjne, albo przeznaczone wyłącznie dla mężczyzn. W praktyce oznacza to, że kobiety zmagające się z bezdomnością mają utrudniony dostęp do pomocy. (Fot. Wojtek Ciszkiewicz) W Polsce schroniska dla osób bezdomnych, noclegownie, ośrodki detoksykacji, a nawet łaźnie są przeważnie albo koedukacyjne, albo przeznaczone wyłącznie dla mężczyzn. W praktyce oznacza to, że kobiety zmagające się z bezdomnością mają utrudniony dostęp do pomocy. (Fot. Wojtek Ciszkiewicz)



Co będzie dalej? – Los kobiet, i w życiu „domnym”, i bezdomnym, jest przeważnie trudniejszy niż w przypadku mężczyzn. Zależy nam, aby temat kobiecej bezdomności nagłaśniać i zwiększać świadomość społeczną, również wśród kobiet, które z nią się zmagają – wyjaśnia Magdalena.

– One nie proszą wprost o pomoc, zarówno materialną, jak i terapeutyczną, prawną czy lekarską. Bardzo rzadko pojawiają się w miejscach takich jak nasze, często udają, że wcale nie potrzebują wsparcia. Dlatego chcemy do nich docierać poprzez takie akcje – mówi Katarzyna.

Jeśli chcesz pomóc osobom w kryzysie bezdomności, możesz zgłosić je do zajmujących się tym problemem organizacji pozarządowych z okolicy. A na co dzień zauważyć, powiedzieć „dzień dobry”, zimą podarować ciepłą herbatę, latem – butelkę z wodą.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze