1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Rolnictwo miejskie – co to jest?

Lokalna produkcja żywności przybliża miejsce produkcji do miejsca konsumpcji. Czyli ogranicza trasę, jaką musi przemierzyć żywność, mniej samochodów wjeżdża do miasta, mniej jest spalin. (Fot. iStock)
Lokalna produkcja żywności przybliża miejsce produkcji do miejsca konsumpcji. Czyli ogranicza trasę, jaką musi przemierzyć żywność, mniej samochodów wjeżdża do miasta, mniej jest spalin. (Fot. iStock)
Na bazarku pod domem można kupić warzywa i owoce – po co więc jest rolnictwo miejskie? „Lokalna produkcja żywności przybliża miejsce produkcji do miejsca konsumpcji. Skraca łańcuch dostaw. Mniej samochodów wjeżdża do miasta, mniej jest więc spalin, to jeden z powodów”, mówi Ada Górna, geografka z Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego.

Co to jest rolnictwo miejskie?
To wszelka działalność, która prowadzi do produkcji żywności – mowa o roślinach, a także o hodowli zwierząt – w obrębie i na obrzeżach miast.

Czy jeśli będę hodować pomidory na balkonie, to znaczy, że jestem miejską rolniczką? Jakie są formy rolnictwa miejskiego?
Trwa dyskusja. Niektórzy uważają, że powierzchnia upraw musi być większa. Ale w miastach kubańskich rolnictwo miejskie rozwinęło się w latach 90. – ludziom brakowało jedzenia, więc produkcja żywności w ogródkach i na balkonach stała się powszechna. Mała skala – ludzie robili to na własny użytek – ale i duża – bo robili to powszechnie. W przypadku Kuby również uprawy na balkonach czy patiach uznawane są zatem za rolnictwo miejskie.

Każda zieleń w mieście jest cenna, ale czy marchewka albo truskawki, które urosły w ziemi zatrutej metalami ciężkimi i w powietrzu nasyconym spalinami, są na pewno zdrowe?
To problem, który właśnie jest badany. Jeśli chodzi o glebę, to można stosować uprawy bezglebowe, jak hydroponika czy akwaponika – korzenie roślin nie tkwią w ziemi, ale w wodzie z pożywkami. Jednak powietrze to poważny kłopot. Choć czasem wystarczy posadzenie wokół uprawy roślin, które pochłaniają zanieczyszczenia pochodzące na przykład ze spalin.

Na Kubie był głód, ludzie się tak ratowali. Ale dziś w dużych polskich miastach raczej głodu nie ma, a na bazarku kupimy świeże warzywa. Po co więc nam rolnictwo miejskie?
Nie mamy problemu z brakiem żywności, ale jest problem z brakiem samowystarczalności żywnościowej miast. Lokalna produkcja żywności przybliża miejsce produkcji do miejsca konsumpcji. Czyli ogranicza trasę, jaką musi przemierzyć żywność, mniej samochodów wjeżdża do miasta, mniej jest spalin. No i każde zwiększenie powierzchni zielonej w miastach jest korzystne. W ogrodach miejskich mamy różnorodność gatunkową, wiele kwiatów, co sprzyja ochronie populacji pszczół. Widać wzrost liczby ogrodów społecznościowych – grupa ludzi zajmuje się wspólnie ogrodami i nie sama produkcja żywności jest tu kluczowa, a przyjemność z kontaktu z naturą. Dzieci uczą się, że pomidory nie rosną w sklepie, aktywizują się seniorzy. W Berlinie, Paryżu czy Londynie takich inicjatyw jest coraz więcej. Często wykorzystuje się każdą możliwą przestrzeń, na przykład dachy budynków. Rolnictwo miejskie przynosi też korzyści dla środowiska przyrodniczego – zieleń to większa wilgotność, obniżenie temperatury w budynku podczas gorącego lata, co pozwala też zmniejszyć koszty klimatyzacji. W Paryżu na dachu jednego z budynków powstała jedna z największych farm dachowych na świecie. Podzielono powierzchnię na działki, ludzie mogą te działki dzierżawić. Poszły jak świeże bułeczki.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze