1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Izraelczycy – jacy są naprawdę? Poznaj obyczaje i mentalność mieszkańców Izreala

Podstawowa dewiza jaką wyznają mieszkańcy Izraela brzmi: „Nie ma czasu do stracenia”. (Fot. iStock)
Podstawowa dewiza jaką wyznają mieszkańcy Izraela brzmi: „Nie ma czasu do stracenia”. (Fot. iStock)
Izrael to bogata kultura i często nieznane nam obyczaje… Jutra nigdy nie możemy być pewni, mamy tylko chwilę obecną, z której należy korzystać. Najlepiej robić to w sposób spontaniczny – plany mają bowiem to do siebie, że mogą spalić na panewce... Jacy są mieszkańcy Izraela? Co warto o nich wiedzieć? – Mentalność Izraelczyków przybliża dziennikarka Julia Wollner.

Mieszkańcy Izraela cieszą się życiem

Turyści wybierający się na Bliski Wschód zwykle obawiają się o swoje bezpieczeństwo – rejon ten kojarzy się bowiem z widmem ciągłej wojny. Po przybyciu do Izraela stwierdzają jednak z zaskoczeniem, że mimo napiętej sytuacji politycznej i związanych z tym elementów codzienności (jak na przykład kontrole przed wejściem do każdego większego sklepu) trudno o miejsce bardziej radosne i kipiące pozytywną energią. Gdy kilkanaście lat temu poznałam mojego obecnego męża – także Izraelczyka, byłam tym ogromnie zaskoczona; co więcej, wydawało mi się, że jego niezwykle optymistyczne podejście do życia jest zupełnie nie do pogodzenia nie tylko z izraelską, ale także polską, a więc jednak dużo spokojniejszą rzeczywistością. Podczas gdy ja denerwowałam się wiecznie swoimi obowiązkami, on studiował niełatwy kierunek, jakim jest medycyna, jednocześnie pracował i oddawał się z pasją wolontariatowi, a z każdego dnia potrafił uczynić małe święto, powtarzając, że życie – krótkie i nieprzewidywalne – jest po to, by dobrze się bawić. Z czasem, obserwując także jego krewnych i znajomych, zrozumiałam z grubsza, z czego takie nastawienie wynika.

Inny znaczy swój – Izraelczycy są otwarci na wszelką odmienność

Mieszkańcy Izraela dźwigają podwójny bagaż: ich rodzice i dziadkowie mają za sobą dramatyczne doświadczenie Holokaustu, a teraźniejszość toczy się w cieniu zamachów i konfliktów zbrojnych. Decyzje podejmuje się więc w Izraelu szybko, bo nie ma czasu do stracenia – lepiej poświęcić go na cieszenie się życiem. To zaś można robić na setki różnych sposobów, zgodnie z własnymi preferencjami, zwyczajami, kulturą i tradycjami. W obrębie jednej rodziny miesza się ich często bardzo wiele, bowiem w tym młodym państwie prawie każdy wywodzi się z innej części globu. Przykładowo, większość krewnych mojego męża pochodzi z Europy (z Polski od strony mamy, z Węgier i Rumunii od strony taty), jednak wśród bliskich nam osób sporo jest także Irakijczyków, Egipcjan, Libijczyków i Tunezyjczyków, a także Francuzów, Portugalczyków, Włochów i Rosjan. Co kraj to obyczaj, a wszystkie łączą się pod jednym dachem, dosłownie i w przenośni. Mieszkańcy Izraela to niezwykle barwna mozaika: na jednym niewielkim skrawku ziemi żyją razem Włosi i Grecy, Afrykańczycy i Azjaci, Arabowie i Rosjanie. Przyzwyczajeni do tego faktu sabres, czyli obywatele urodzeni już w Izraelu, są niezwykle tolerancyjni, otwarci na wszelką odmienność: etniczną, kulturową czy związaną z orientacją seksualną.

Na zdj. jedna z kafejek w dzielnicy Nahalat Shiv'a w Jerozolimie. (Fot. iStock) Na zdj. jedna z kafejek w dzielnicy Nahalat Shiv'a w Jerozolimie. (Fot. iStock)

Izrael – rodzinna kultura i obyczaje

Rodzina – nierzadko wielokulturowa – ma dla Izraelczyka wartość najwyższą. Wolny czas najchętniej spędza się tu w dużym gronie, nie tylko z przyjaciółmi, ale także z bliższymi i dalszymi krewnymi. W piątkowy wieczór w każdym w zasadzie domu zasiada się do wspólnej szabatowej kolacji, na której spotyka się kilka pokoleń. Ulice pustoszeją, telefony milkną – wszyscy mieszkańcy Izraela spędzają czas z najbliższymi. W pozostałe dni tygodnia uzależnieni od technologii Izraelczycy – działa tu największe zagłębie technologiczne na świecie, ustępujące jedynie kalifornijskiej Dolinie Krzemowej – nieustannie dzwonią i esemesują do rodziców i rodzeństwa. Tego ostatniego mają zwykle sporo, bo większość społeczeństwa stanowią rodziny wielodzietne. Żydzi religijni mają zwykle bardzo liczne potomstwo i choć większość mieszkańców kraju nie jest praktykująca, to par niewychowujących dzieci w ogóle lub posiadających tylko jedno dziecko – zdecydowanie mniej tu niż w Polsce.

W opiekę nad maluchami ojcowie zaangażowani są w równym stopniu, co matki. Na turystach przybywających do Izraela samolotem spore wrażenie robi zwykle wizyta w lotniskowej męskiej toalecie – wyposażonej, tak samo jak damska, w przewijak dla niemowląt. W samolotach izraelskich linii najmłodszych jest zawsze sporo, co nikogo nie dziwi, bo małe i starsze dzieci zabiera się w Izraelu dosłownie wszędzie: do restauracji, kina, teatru i na nocne imprezy. Nie znaczy to, że mali Izraelczycy mają dopasować się do rytmu i stylu życia rodziców – wręcz przeciwnie. W tych wszystkich okolicznościach dzieciom pozwala się być dziećmi. Mali Izraelczycy są niesforni, hałaśliwi i zwykle nieprzeciętnie umorusani – czyli szczęśliwi. Rodzice zaś zdają się – z doskonałym efektem! – uczyć od nich skupienia na chwili obecnej, spontaniczności, otwartości i nieformalnego stylu bycia.

Spacer brzegiem Morza Martwego. (Fot. iStock) Spacer brzegiem Morza Martwego. (Fot. iStock)

Izraelczycy i biznesy w japonkach – mentalność i kultura „luzaków”

Dla kogoś z naszego kręgu kulturowego izraelska nieformalność bywa szokująca. Do moich ulubionych domowych anegdot należy opowieść o jednym z polskich gości zaproszonych na nasze przyjęcie ślubne w Tel Awiwie, który postanowił wykorzystać swój krótki pobyt w Izraelu na odwiedzenie tamtejszej siedziby korporacji, w oddziale której pracował w Warszawie. Był sierpień, z nieba lał się żar, ale nasz kolega, zgodnie z polskimi nawykami, spakował do walizki elegancki biurowy garnitur i wykrochmaloną koszulę. Mój mąż dokuczał mu dobrodusznie, próbując przekonać, że w Tel Awiwie nikt, nawet prezesi największych firm, nie chodzi do pracy w takim stroju. Znajomemu nie mieściło się to jednak w głowie. Dwa dni później przyznawał już mojemu ślubnemu rację, a poznani wówczas Izraelczycy do dziś wytykają mu nieznajomość różnic kulturowych. Sami często nie mają w szafie ani jednego garnituru, a na ważne okazje, tak samo jak na poranny spacer z psem, zakładają klapki i krótkie spodenki. Izraelskie kobiety rzadko kiedy decydują się na noszenie szpilek – obuwie, podobnie jak cały strój, ma być przede wszystkim wygodne. Pod koniec dnia mieszkańcy Izraela, niczym opisane wcześniej przedszkolaki, nie przejmują się zagnieceniami czy plamami na koszulce. Kto by tracił czas na takie drobnostki?

Nie warto trwonić go także na towarzyskie ceremoniały. W języku hebrajskim praktycznie nie używa się form grzecznościowych – do każdego, także szefa i wysokiego rangą ministra, mówi się po imieniu. Opinie wyraża się zwykle otwarcie i bezpośrednio, a nawet bardzo przykrą prawdę prezentuje bez owijania w bawełnę. Mało kto zajmuje sobie głowę konwenansami; znajomość zachodniego savoir-vivre'u wielu Europejczykom może wydać się niezadowalająca. Jest to jednak raczej kwestia wyboru niż rzeczywistego braku ogłady. Ma ona zresztą swoje odzwierciedlenie także w zwyczajowym określeniu urodzonego w swoim kraju Izraelczyka. Cytowany już wcześniej rzeczownik sabres (liczba mnoga od sabra) oznacza kolczaste, ale bardzo słodkie owoce opuncji figowej, powszechnie rosnącej w Ziemi Świętej – symbolizują one Żydów szorstkich w obyciu, ale wewnątrz miękkich i o dobrym sercu.

Grupka chasydów spacerująca uliczką w Jerozolimie. (Fot. iStock) Grupka chasydów spacerująca uliczką w Jerozolimie. (Fot. iStock)

Izrael – kultura podróżowania i aktywności sportowej

Mieszkańcy Izraela, tego małego blisko-wschodniego państwa, jako naród niezwykle pragmatyczny, żałują czasu na pozory, formy i teorie, zdecydowanie przedkładając nad nie praktykę. Być może stąd bierze się ich wielkie zamiłowanie do podróżowania – życie i ludzi najlepiej poznawać przez doświadczenie, nie zaś z książek czy w dusznych aulach uniwersytetu, choć według rozmaitych zestawień statystycznych Izraelczycy należą do najlepiej wykształconych nacji na świecie. Znakomita większość każdą wolną chwilę najchętniej poświęciłaby na dłuższe i krótsze wyprawy.

Zaraz po ukończeniu służby wojskowej, obowiązkowej zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet, zwykle wyjeżdża się na rok za granicę – często do Azji lub Afryki – na intensywne zwiedzanie z plecakiem. Podróże kontynuuje się też w starszym wieku, szczególnie na emeryturze. Nie muszą zresztą być odległe i egzotyczne – sobotnie poranki i przedpołudnia zwyczajowo spędza się na wycieczkach po kraju, często szlakiem lokalnych cudów natury. Niedospane po przeciągającym się do nocy piątkowym biesiadowaniu rodziny pielgrzymują przez pustynię, szukając kwitnących kwiatów, pachnących ziół i barwnych motyli. Razem, w zachwycie nad własną ziemią, i w ruchu. Ten bardzo wysportowany naród zmotywuje – lub wpędzi w kompleksy! – niejednego leniwego turystę. Szczególnie prawdopodobne jest to w Tel Awiwie – mieście położonym nad brzegiem morza, gdzie każdą wolną chwilę spędza się na plaży, ciągnącej się praktycznie przez całą metropolię. Poranny jogging po piasku, wieczorne marszobiegi po promenadzie, lekcje jogi o wschodzie słońca lub siłownia z widokiem na fale – to wszystko sportowe pomysły, których, wzorem tubylców, aż żal nie wypróbować.

Grupa wędrująca po pustyni Negew, będącej labiryntem gór i kanionów. (Fot. iStock) Grupa wędrująca po pustyni Negew, będącej labiryntem gór i kanionów. (Fot. iStock)

Uwierz mi, ja wiem najlepiej – izraelska mentalność opiera się na pewności siebie

Do swojego stylu życia każdy prawie Izraelczyk będzie nas zresztą gorąco przekonywał. Bardzo możliwe, że skutecznie, jest to bowiem naród cechujący się ogromną asertywnością, przebojowością i pewnością siebie, wynikającą zarówno z uwarunkowań społeczno-politycznych, jak i z wychowania. Nahon lo nahon, tomar be bitahon (prawda czy nieprawda, trzeba mówić z przekonaniem) – to rymowane hebrajskie porzekadło doskonale podsumowuje izraelski styl bycia. Nierzadko kojarzony z hucpą, a więc bezczelnością i arogancją, dla osób z naszego kręgu kulturowego bywa rzeczywiście denerwujący, jednak często okazuje się skuteczny. Dzieje się tak w myśl chętnie wyznawanej tu angielskojęzycznej zasady fake it till you make it. Co ciekawe, ma ona swoje uzasadnienie psychologiczne – używane przez nas słowa, język ciała i zachowanie wpływają na to, jak odbierają nas inni, ale mogą również zmieniać to, jak widzimy sami siebie. O ile nie wszyscy musimy być przebojowi, nieustępliwi i bezkompromisowi, o tyle warto naśladować Izraelczyków w przekonaniu, że czasu nie warto tracić na drobnostki. Zamiast tego naprawdę lepiej cieszyć się życiem.

Ściana Płaczu w Jerozolimie, najświętsze miejsce Judaizmu. (Fot. iStock) Ściana Płaczu w Jerozolimie, najświętsze miejsce Judaizmu. (Fot. iStock)

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze