1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Kanada – kraj na luzie

Nie ma przesady w stwierdzeniu, że życia zabrakłoby na obejrzenie wszystkich gór, lodowców i innych cudów natury w Kanadzie, ale mieszkańcy korzystają z nich ile mogą. (Fot. iStock)
Nie ma przesady w stwierdzeniu, że życia zabrakłoby na obejrzenie wszystkich gór, lodowców i innych cudów natury w Kanadzie, ale mieszkańcy korzystają z nich ile mogą. (Fot. iStock)
Ostatnie dwa lata przyniosły Kanadzie zwycięstwo w rankingu krajów o najlepszej jakości życia. Co składa się na tę ocenę i ile zależy w niej od postawy samych mieszkańców?

W kraju, w którym jest sześć stref czasowych, trudno znaleźć punkty wspólne. Syrop klonowy i bóbr to głównie symbole turystyczne, ale niechęć do Toronto potrafi zbliżyć do siebie ludzi rozproszonych na tak wielkim terenie” – pisze Monika Grzelak w książce „Kanadiana”. Przywołana niechęć do Toronto to odmiana globalnej niechęci do centralnych regionów, które w opinii mieszkańców inych części kraju rozwijają się, zawłaszczając państwowe pieniądze ze szkodą dla wszystkich innych. Wrogość najczęściej skierowana jest ku stolicom, lecz Kanadzie to nie Ottawa stanowi ekonomiczne i biznesowe centrum.

Statystyki wskazują jednak, że Kanadyjczyków łączy jeszcze co najmniej jedno – wysoka ocena jakości życia. W rankingu przygotowywanym wspólnie przez amerykańską agencję analiz US News & World Report i Warton School na Uniwersytecie Pensylwanii – Kanada ponownie zajęła pierwszą lokatę w kategorii najlepszych miejsc do życia, wyprzedzając Skandynawię i Szwajcarię. Zawdzięcza to dobremu w oczach obywateli rynkowi pracy i publicznej edukacji oraz stabilności politycznej.

Co ciekawe, wśród decydujących czynników nie było satysfakcji materialnej. Wszystko wskazuje na to, że ten finansowy dystans to fragment wszechobecnej atmosfery luzu, jaka panuje wśród Kanadyjczyków.

Widok z promu na biznesowe centrum Toronto. (Fot. iStock) Widok z promu na biznesowe centrum Toronto. (Fot. iStock)

Z dystansem do wizerunku

„Dzięki kanadyjskiemu stylowi, który Europejczykom może wydawać się nieco niechlujny, nabrałam więcej dystansu do siebie i innych. Nie stresuję się już wyglądem i nie spinam się, by w każdej sytuacji wyglądać tak, jakbym miała spotkać swojego byłego. Nie oceniam też ludzi po tym, co mają na sobie w danej chwili. Nie wiem, jak wyglądał ich dzień, jakie mają problemy, więc czemu miałabym oczekiwać, że będą wyglądać jak milion dolarów? Kanadyjska różnorodność nauczyła mnie znacznie większej otwartości. Wiem już, że nie każdy musi wyglądać tak samo. Dzięki tym doświadczeniom bardziej polubiłam też siebie. Dalej dbam o to, jak wyglądam, nie jestem już jednak zakładniczką swojego wizerunku i naprawdę nie zależy mi na tym, co o moim stroju powiedzą inni” – czytamy w książce Moniki, Polki, która po 10 latach pobytu w Kanadzie przyzwyczaiła się już do widoku osób w piżamach na spacerze z psami czy w lokalnej kafejce. I przestała zarzekać się, że ona nigdy „czegoś takiego” by na siebie nie włożyła, bo przyzwyczaiła się, że to, co praktyczne i wygodne, ma swoją wartość.

Dlatego zimą w Kanadzie królują płaszcze puchowe, zapinane raczej na suwak niż guziki czy kołki, i buty na grubej podeszwie, długie co najmniej za kostkę. Przy niskiej temperaturze (nawet w miastach schodzi ona zwykle do kilkunastu stopni poniżej zera) bezpieczniej jest okryć jak najwięcej powierzchni skóry, zatem rękawiczki, szalik i czapka, a na niej szczelnie zapięty kaptur to normalny tutaj strój. Taka szata faktycznie nieczęsto zdobi, ale że wszyscy wyglądają podobnie, więc nikogo to nie dziwi.

Za przykład luzu biorę też to, że Kanada należy do tych państw, w których stolicą nie jest ani największe, ani centralnie położone miasto. Ottawa leży bowiem w południowo-wschodniej części kraju, pomiędzy dwoma największymi miastami: Toronto i Montrealem. Stołeczność zapewniła tutejszym mieszkańcom stabilną pracę i dobre zarobki, ale samemu miastu nie odebrała kameralności.

Stołeczność zapewniła mieszkańcom Ottawy stabilną pracę i dobre zarobki, ale miastu nie odebrała kameralności i bycia na luzie. Na zdjęciu: joga na trawie przed parlementem federalnym w Ottawie. (Fot. iStock) Stołeczność zapewniła mieszkańcom Ottawy stabilną pracę i dobre zarobki, ale miastu nie odebrała kameralności i bycia na luzie. Na zdjęciu: joga na trawie przed parlementem federalnym w Ottawie. (Fot. iStock)

Uprzejmie przepraszam

Kiedy pytam Monikę, za co lubi Kanadyjczyków, wspomina m.in. o ich uprzejmości (a także o zamiłowaniu do przyrody i aktywności plenerowych, ale o tym za chwilę). Choć w książce przytoczyła lokalną anegdotę, że aby nie stracić obywatelstwa, trzeba wypowiedzieć sorry co najmniej 99 razy dziennie, to przyznaje, że taka postawa ułatwia życie. O życzliwości mieszkańców Kanady mówi zresztą wielu turystów i imigrantów, na przykład wystarczy stanąć na rogu ulicy z mapą, by szybko znalazł się ktoś, kto wskaże zagubionemu drogę. Nie ma też mowy o tym, żeby kierowca zatrąbił na innego kierowcę ani w jakikolwiek sposób utrudnił życie pieszemu. To zresztą działa w dwie strony i źle widziane jest przechodzenie na czerwonym świetle lub w niedozwolnym miejscu. Poza tym nie wypada przepychać się w kolejce, awanturować z byle powodu czy gestykulować na ulicy. Uprzejmość przejawia się także w ostrożnym zadawaniu pytań osobom, z którymi widzimy się po raz pierwszy, co owszem, z jednej strony stwarza ryzyko small talków, z drugiej – chroni zwłaszcza nowo przybyłych od nużącego „spowiadania się”, skąd i dlaczego się tu wzięli. I nie są to tylko subiektywne odczucia jednego czy drugiego komentatora, a głęboko zakorzeniony obyczaj. Badania dowodzą nawet, że anglojęzyczni Kanadyjczycy są bardziej uprzejmi i skłonni do pozytywnych wypowiedzi w Internecie niż Amerykanie, a francuskojęzyczni – używają częściej trybu warunkowego niż Francuzi.

Można przypuszczać, że na głębszym poziomie wynika to z niechęci, jaką Kanadyjczycy żywią wobec konfliktów – żeby ich uniknąć, są gotowi uciec się do wszelkich sposobów. Prawdopodobnie jednak wszystkie one okażą się nieużyteczne wobec czekającego Kanadę rozliczenia z bardzo dawnych i całkiem świeżych przewinień wobec Pierwszych Narodów (plemion indiańskich), Inuitów (mieszkańców okolic koła podbiegunowego) i Metysów, które może stać się ogólnonarodową konfrontacją.

Latarnia morska w Covehead na Wyspie Księcia Edwarda. (Fot. iStock) Latarnia morska w Covehead na Wyspie Księcia Edwarda. (Fot. iStock)

Cuda natury

Nie ma piękniejszego miejsca na świecie niż Wyspa Księcia Edwarda – twierdziła Ania z Avonlea, która w czasach mojego dzieciństwa pozostawała – poza „Kanadą pachnącą żywicą” Arkadego Fiedlera – podstawowym źródłem wyobrażeń o Kanadzie (mocno zdezaktualizowanym co prawda, ale Naomi Klein była wtedy małą dziewczynką, a proza Margaret Atwood czy Alice Munro docierała tylko do nielicznych). Dla wielu osób najpiękniej jest właśnie tam, gdzie czuły się szczęśliwe i pewnie Ania z równym przekonaniem wypowiadałaby się na temat wielu innych miejsc w kraju. Bo faktycznie Kanada naturą stoi. Mieści się tu ponad 40 parków narodowych i rezerwatów (o powierzchni odpowiadającej prawie całemu terytorium Polski) oraz 25 proc. ekosystemów wilgotnych gleb i 15 proc. terenów leśnych w skali globu.

Nie ma przesady w stwierdzeniu, że życia zabrakłoby na obejrzenie wszystkich gór, lodowców, wybrzeży i innych tutejszych cudów natury, ale Kanadyjczy korzystają z nich ile mogą. Zimą jeżdżą, biegają i wędrują na nartach, w innych porach roku wspinają się, uprawiają kolarstwo i trekkingi. Na potwierdzenie tych słów – w rankingu miast najlepszych do aktywności w plenerze opracowanym przez BBC wygrało Vancouver.

Dla Kanadyjczyków, którzy nie znają ustawowego wymiaru urlopu, a każdorazowo negocjują jego długość z pracodawcą, nie ma wolnego dnia do stracenia. Weekendy zwyczajowo spędzają więc poza miastem, w letnich domkach albo po prostu na kempingach. A że lubią czuć się wygodnie, do samochodów i przyczep pakują cały potrzebny ekwipunek. Zagranicznego turystę lub świeżego imigranta jego ilość może wpędzić w kompleksy, a kiedy dostają standardową listę rzeczy „do zabrania” na kemping, wpadają w popłoch. Tymczasem Kanadyjczycy gromadzą sprzęt od dziecka, bo najpierw wyjeżdżają z rodzicami, potem ze szkołą, przyjaciółmi ze studiów, aż wreszcie z własnymi rodzinami. W efekcie muszą tylko co jakiś czas coś uzupełnić lub wymienić.

Kanadyjczycy najczęściej spędzają weekendy poza miastem. (Fot. iStock) Kanadyjczycy najczęściej spędzają weekendy poza miastem. (Fot. iStock)

Różnorodność w DNA

Pod względem zróżnicowania etnicznego i kulturowego Kanada plasuje się daleko przed Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią. Statystyki wskazują, że 20 proc. stałych mieszkańców urodziło się za granicą. Najwięcej imigrantów jest w Toronto i w Montrealu, gdzie blisko połowa populacji mówi w innych językach niż oficjalne angielski i francuski. W Toronto jest ich w użyciu ponad 140! Ostatnie sondaże przekonują, że społeczeństwo nadal pozostaje otwarte na emigrację. W ankiecie przeprowadzonej we wrześniu 2020 roku przez instytut badawczy Environics we współpracy z Uniwersytetem Ottawy ponad 80 proc. Kanadyjczyków uznało, że imigranci przyczyniają się do rozwoju ekonomicznego kraju. Po raz pierwszy w 40-letniej historii badania opinię: „jest zbyt dużo imigrantów, którzy nie adoptują wartości kanadyjskich” – wyraziło mniej niż 50 proc. respondentów.

Pozostaje pytanie, na ile deklaracje pokrywają się z przekonaniami, bo atak na muzułmańską rodzinę, do którego doszło na początku czerwca, czy niedawne podpalenia kościołów wskazują, że społeczeństwo kanadyjskie może być mniej spójne, niż chciałoby o sobie myśleć.

Polecamy książkę: „Kanadiana”, Monika Grzelak, wyd. Burda Media Polecamy książkę: „Kanadiana”, Monika Grzelak, wyd. Burda Media

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze