1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Z wizytą w krainie czarów. Dom Oli i Jarka Włodarczyków

Ola i Jarek kochają kolory. Towarzyszą im w każdej chwili i w każdym miejscu. Mają arbuzowe drzwi, kolorowego konia, wielobarwne tatuaże, różowe koszule, czerwone trampki, jaskrawe broszki, multikolorowe dekoracje, tęczowe Maryjki, ale też kolorowe myśli, barwną rodzinę i firmę zarządzaną turkusowo, w której dominującym kolorem jest pomarańczowy. (Fot. Robby Cyron)
Ola i Jarek kochają kolory. Towarzyszą im w każdej chwili i w każdym miejscu. Mają arbuzowe drzwi, kolorowego konia, wielobarwne tatuaże, różowe koszule, czerwone trampki, jaskrawe broszki, multikolorowe dekoracje, tęczowe Maryjki, ale też kolorowe myśli, barwną rodzinę i firmę zarządzaną turkusowo, w której dominującym kolorem jest pomarańczowy. (Fot. Robby Cyron)
„Dom z krowami i kolorami” – tak Ola i Jarek Włodarczykowie nazwali profil na Instagramie, na którym pokazują swoje klimatyczne mieszkanie w Toruniu. Wprowadzili się tu w pierwszych dniach pandemii. Mieli więc dużo czasu, by dopieścić je w najdrobniejszych szczegółach.

Bardzo łatwo do nich trafić. Stara, zabytkowa kamienica nieopodal toruńskiej Starówki. Na balustradzie tarasu siedzi kamienna flecistka z chopinowskimi włosami i czerwonym szalikiem powiewającym na wietrze. Wita gości i zwraca uwagę przechodniów, którzy zatrzymują się, robią zdjęcia. Kamienica ma piękną historię, bo przez lata mieściła się w niej publiczna szkoła muzyczna. Flecistka ma być symbolem, upamiętnieniem jej dawnego życia.

Pod okiem konserwatora

Oboje urodzili się w Toruniu i przez 20 lat mieszkali w kamienicach oddalonych o dziesięć minut spaceru od Starówki, bulwaru, parku, szkoły. Na kolejne 20 lat przenieśli się na przedmieścia, ale nie lubili tamtejszych komarów, ciszy i bezczynności, w którą zapadali po wielogodzinnych powrotach z pracy. W końcu wrócili do miasta. Z miejsca zakochali się w 200-metrowym mieszkaniu na parterze, choć było w stanie surowym. – Od razu wiedziałam, że to jest miejsce, o którym marzyłam całe życie – mówi Ola. Okazało się jednak, że wszystkie zmiany muszą być prowadzone pod okiem konserwatora zabytków. – Zażyczył sobie na przykład, żeby mieszkanie nie było dzielone, miało zostać w takim stanie jak przed wojną – wyjaśnia. – Trzeba było nawet zachować wejście z tyłu i wejście z przodu. Pozwolił nam na zburzenie tylko dwóch ścian. Reszta została zachowana w oryginale.

Przy wejściu z jadalni do salonu stoi tęczowy drewniany koń naturalnej wielkości. Kwintesencja stanu umysłu Oli i Jarka. (Fot. Robby Cyron) Przy wejściu z jadalni do salonu stoi tęczowy drewniany koń naturalnej wielkości. Kwintesencja stanu umysłu Oli i Jarka. (Fot. Robby Cyron)

Ola śmieje się, że nawet ogródek jest pod nadzorem konserwatorskim, nie ma samowolki. – Dostałam listę roślin, które mogę sadzić, i tych, które są zakazane – opowiada. – I tak na przykład mogłam posadzić róże, lawendę i hortensje, ale tuje były na czarnej liście.

Wędrujące przedmioty

Otwieramy przeszklone drzwi wejściowe i znajdujemy się w turkusowym holu. Na ścianach mnóstwo obrazów. Uwagę zwracają krzesła, na których namalowane są portrety Oli i Jarka – to dzieło przyjaciółki artystki. – Długo stały nieużywane, postanowiłam więc dać im drugie życie, a przy okazji zrobić prezent Jarkowi na naszą 30. rocznicę – mówi Ola. Jest jeszcze lampa, właściwie manekin z lampą zamiast głowy. – Pomalowanego na soczystą błyszczącą czerwień manekina znalazłam w Internecie. Zamiast głowy ma abażur i daje piękne światło, a w rękach trzyma kwiaty – opowiada. – Manekin najpierw siedział przy stole, potem na parapecie, a teraz usadowił się na szafie. U nas przedmioty migrują, w zależności od naszego nastroju.

Duża chabrowa biblioteka, która przeplata książki z popiersiami tęgich głów z różnych epok, w różnych stylach i kolorach, zaspokaja potrzeby czytelnicze rodziny. Druga chabrowa biblioteczka znajduje się w jadalni przy oknie, zaraz przy ławeczce, ulubionym miejscu w domu. Ławeczka jest wysoka, zintegrowana z parapetem. (Fot. Robby Cyron) Duża chabrowa biblioteka, która przeplata książki z popiersiami tęgich głów z różnych epok, w różnych stylach i kolorach, zaspokaja potrzeby czytelnicze rodziny. Druga chabrowa biblioteczka znajduje się w jadalni przy oknie, zaraz przy ławeczce, ulubionym miejscu w domu. Ławeczka jest wysoka, zintegrowana z parapetem. (Fot. Robby Cyron)

(Fot. Robby Cyron) (Fot. Robby Cyron)

Chopin i… krowy

Ponieważ dom ma muzyczną tradycję, Ola i Jarek postanowili ją zachować. Muzycznych elementów w ich mieszkaniu jest zresztą kilka. Na przykład w salonie znajduje się mural przedstawiający rysunek patentowy fortepianu oraz kontrabas pomalowany w motywy folkowe. Obok na parapecie stoi popiersie Fryderyka Chopina. Ale to nic w porównaniu z obecnymi wszędzie… krowami. Pojawiają się w różnych miejscach i postaciach, a ich historia sięga dzieciństwa Niny, córki Oli i Jarka. – Od dziecka mówimy na nią Mucia. Wzięło się to stąd, że w bardzo wdzięczny sposób piła mleczko. „Jak mucia”, powiedział dziadek, i tak zostało. Dziś, choć jest już dorosła, nikt inaczej na nią nie mówi. Nawet tak się podpisuje – wyjaśnia Ola. – Krowie motywy zaczęły się pojawiać już w naszym pierwszym domu. Mucia to nasza patronka.

Krowy są tu na obrazach, jako stojące kolorowe figury, głównie naturalnej wielkości. W holu wisi aluminiowy łeb muci, w jadalni mucia folkowa, a obok niej stara, zardzewiała. Niedawno kupili kolejną mucię w Gdańsku, od artysty Jacka Opały. – Uwielbiamy nieoczywistą symbolikę i zestawienia – mówi Ola. – Często kupujemy przedmioty z historią lub przesłaniem.

(Fot. Robby Cyron) (Fot. Robby Cyron)

(Fot. Robby Cyron) (Fot. Robby Cyron)

W labiryncie obrazów

W domu są trzy korytarze. Każdy z nich to prawdziwa galeria obrazów. „Dziewczyna z perłą”, „Mona Lisa” i „Dama z łasiczką”, ale przerobione z przymrużeniem oka – pierwsza obejmuje snopek siana, druga jest w stroju krakowianki, zaś trzecia zamiast łasiczki trzyma barwnego koguta. Mocnym akcentem na suficie jest tapeta w kwiaty. Drugi hol zaprasza do przestrzeni prywatnych: sypialni gospodarzy i dzieci, garderób oraz łazienek.

W sypialni znajdują się rzeźby Adama i Ewy. Ktoś mógłby zarzucić, że to betonowy ogrodowy kicz, szczególnie w zestawieniu z antyczną ścianą-muralem, ale wygnani z raju kochankowie pasują tu idealnie. Łazienki są w różnych stylach. Ale w obu jest górnopłuk, który wygląda na zabytkowy, z epoki. To pomysł Jarka, znalazł firmę, która je produkuje, i zamówił. (Fot. Robby Cyron) W sypialni znajdują się rzeźby Adama i Ewy. Ktoś mógłby zarzucić, że to betonowy ogrodowy kicz, szczególnie w zestawieniu z antyczną ścianą-muralem, ale wygnani z raju kochankowie pasują tu idealnie. Łazienki są w różnych stylach. Ale w obu jest górnopłuk, który wygląda na zabytkowy, z epoki. To pomysł Jarka, znalazł firmę, która je produkuje, i zamówił. (Fot. Robby Cyron)

(Fot. Robby Cyron) (Fot. Robby Cyron)

Pokój Muci jest trochę retro. Na środku stoi wielkie łóżko z podestem, a za wezgłowiem znajduje się mural. – Kiedyś natknęłam się na portrety hiszpańskiej artystki Lity Cabellut – opowiada Ola. – Jeden dziewczyny do złudzenia przypominał naszą Mucię. Niestety, był niedostępny.

Ola zamówiła więc replikę u toruńskiej artystki, która na muralu dopisała od siebie: „Muciu, zawsze chodź z podniesioną głową”.

Pokój Antka pełen jest pamiątek, które chłopak przywoził z podróży, na przykład masek z różnych krajów. Sypialnia Oli i Jarka jest szaro-złota z akcentami złamanego koloru morskiego. Za wezgłowiem łóżka na antycznej ścianie widnieje napis: Qui amant, ipsi somnia fingunt („Ci, którzy kochają, sami sobie tworzą sny”).

Zakochani w kolorach

Gości w łazience wita uśmiechnięta (już druga) „Dziewczyna z perłą”. Olbrzymi obraz Jana Vermeera wydrukowany na szkle przełamuje czerń kafelków. – Ktoś kiedyś skomentował, że to chyba nie przystoi, by dzieło Vermeera znajdowało się w toalecie, a ja sobie myślę: czemu nie? To jest właśnie kwintesencja eklektyzmu – mówi Ola. Do tego wanna w kolorze głębokiej zieleni na stylowych złotych nogach. Druga łazienka miała być „kamieniczna”, neutralna w kolorze. Kafle są klasyczne, w barwie stłumionej zieleni, wielkie retroumywalki ze złotymi kranami, podstarzałe lustra w ramach, które przypominają wzornictwo marki Gucci, pełne insektów. Są też stary nocnik, prezent, i stara figura chłopca, również prezent, którego nazywają „chłopiec wylany z kąpielą”.

Kuchnia jest zielona. – Chciałam, by wyglądała inaczej niż w naszym poprzednim domu, w którym postawiłam na prowansalski styl i klimat folkowy – opowiada Ola. – Wiedziałam, że musi to być mocna barwa. Wybór padł na zieleń.

(Fot. Robby Cyron) (Fot. Robby Cyron)
(Fot. Robby Cyron) (Fot. Robby Cyron)

Ola i Jarek kochają kolory. Towarzyszą im w każdej chwili i w każdym miejscu. Mają arbuzowe drzwi, kolorowego konia, wielobarwne tatuaże, różowe koszule, czerwone trampki, jaskrawe broszki, multikolorowe dekoracje, tęczowe Maryjki, ale też kolorowe myśli, barwną rodzinę i firmę zarządzaną turkusowo, w której dominującym kolorem jest pomarańczowy. – Dla nas dom to ludzie, kolory, książki, zapachy, zwierzęta, błogostan, miłość – mówi Ola. – Czyli lustrzane odbicie tego, co gra nam w sercu i w duszy.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze