1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Rita Miernik: „Od momentu, w którym zaczęłam mówić o synagogach, towarzyszą mi antysemickie uwagi”

Rita Miernik - pomysłodawczyni projektu „Smutne synagogi”. Z wykształcenia prawniczka. Obecnie studiuje bioetykę i socjologię. Na zdjęciu synagoga w Dąbrowie Tarnowskiej, która dziś służy jako Ośrodek Spotkania Kultur. (Fot. Radek Kaźmierczak)
Rita Miernik - pomysłodawczyni projektu „Smutne synagogi”. Z wykształcenia prawniczka. Obecnie studiuje bioetykę i socjologię. Na zdjęciu synagoga w Dąbrowie Tarnowskiej, która dziś służy jako Ośrodek Spotkania Kultur. (Fot. Radek Kaźmierczak)
Ludzi już nie ma, zostały budynki. Niemi świadkowie wielowiekowej obecności Żydów w Polsce. Współcześnie przeważnie pełnią funkcję sklepów czy domów. Często stoją puste lub popadają w ruinę. Przemierzając Polskę prowincjonalną, tropi je, fotografuje i opisuje Rita Miernik.

Spotykamy się przed jedną z niewielu działających synagog w Polsce. Zdecydowanie łatwiej byłoby nam umówić się przed taką, która przestała pełnić już funkcję sakralną i stała się sklepem czy domem…
Synagogi, o których zapomniano lub które zmieniły swoje przeznaczenie, trudno mi nawet zliczyć, bo jak to zrobić? Co nazwać synagogą, kiedy gros z nich zostało przebudowanych w stopniu na tyle znacznym, że ciężko uznać je za ten sam budynek, który przed wojną służył Żydom jako miejsce kultu. W samej tylko Warszawie i na Pradze przed wojną, w roku 1926, czynne były 442 synagogi. Dziś nie ma ich nawet dziesięciu.

Wielokrotnie podkreślałaś w swoich wypowiedziach, że twój projekt „Smutne synagogi” nie powstał, aby propagować wiedzę na temat judaizmu czy ideę przywracania funkcji sakralnych dawnym synagogom. Jaki jest więc jego cel?
Staram się nie wypowiadać na tematy związane z religią, ponieważ nie mam wystarczającej wiedzy na ten temat. Tu oddaję pole osobom dużo bardziej zorientowanym w tej kwestii. Wolę skupiać się na badaniu i omawianiu relacji polsko-żydowskich i zjawiska antysemityzmu. Synagogi, które odwiedzam, stają się przyczynkiem do opowieści historycznych i socjologicznych o społeczności żydowskiej, która z nich dawniej korzystała. Interesują mnie także kwestie prawa własności i jego etycznych granic w przypadku budynków pełniących niegdyś funkcje kultowe. Mam wątpliwość, czy budynki sakralne – bez znaczenia, czy to synagoga, kościół, czy meczet – powinny być zamieniane w dyskoteki czy targowiska.

Synagogi przez Żydów nie są jednak traktowane jak świątynie, ale miejsce modlitw. Można je porównać raczej do katolickich salek katechetycznych niż kościoła.
Synagogi nie pełnią funkcji świątynnych i można by je uznać za kupę kamieni oraz zaprawy. Uważam jednak, że pewne miejsca warto byłoby zachować chociażby z punktu widzenia pamięci. Dlaczego nikt nie wpadnie na to, aby remizę strażacką, hurtownię artykułów budowlanych czy sklep z bielizną otworzyć w niszczejącym zamku? Cynicznie można by stwierdzić, że przecież zamki nie pełniły szczególnie istotnych funkcji. Dlaczego więc uznajemy, że warto je zachować? Odpowiedzią jest wartość kulturowa i historyczna. Najczęściej takie budynki są pieczołowicie odnawiane i przystosowywane do pełnienia funkcji muzealnych czy hotelowych. Nikomu by nie przyszło do głowy, aby je adaptować do zupełnie innych, mniej wzniosłych celów. Możemy uznać, że synagoga, tak jak kościół, cerkiew czy właśnie zamek, są „tylko budynkami”, ale jako cywilizacja po to budujemy kulturę, aby nadawać pewnym rzeczom znaczenie.

Tak jak w przypadku Stonehenge?
No właśnie. Ktoś by powiedział: sterta kamieni. Miejsce to ma dla nas jednak pewien wymiar kulturowy. Nawet jeśli te synagogi są naszym zdaniem brzydkie, jeśli są zmieniane w domy mieszkalne, dobrze byłoby umieścić na fasadzie chociaż niewielką tabliczkę przypominającą o obecności Żydów w tym konkretnym miejscu.

Na zdjęciach: Klimontów. Synagoga powstała w XIX wieku. Na jej terenie znajdowały się dom rabina i mykwa. Za nią mieścił się cmentarz (teraz jest tam szkoła i boisko). Podczas wojny składowano tu odebrane Żydom kosztowności. (Fot. archiwum prywatne) Na zdjęciach: Klimontów. Synagoga powstała w XIX wieku. Na jej terenie znajdowały się dom rabina i mykwa. Za nią mieścił się cmentarz (teraz jest tam szkoła i boisko). Podczas wojny składowano tu odebrane Żydom kosztowności. (Fot. archiwum prywatne)
(Fot. archiwum prywatne) (Fot. archiwum prywatne)

Mówiłaś niedawno, że upodmiotowione relacje z przeszłości bolą bardziej niż ogólnikowe opowieści o Holokauście. Dlaczego więc pokazujesz budynki, a nie historie konkretnych ludzi?
Bo ludzi już nie ma. Budynki stoją dalej. Rozrzucone po wioskach i miasteczkach w całym kraju – są świadectwem tego, że Żydzi byli wśród nas i że było ich wielu. Synagogi służyły konkretnym osobom, które zniknęły z naszego życia, więc w takim sensie ta relacja jest upodmiotowiona. Najbardziej mnie porusza, gdy widzę, jak bardzo niczyje i zaniedbane mogą być synagogi. Tak jak w Tarłowie. Zza kępy traw i pokrzyw wystaje fragment ruin. Dojmujące wrażenie zrobił na mnie też Klimontów. Synagoga stoi tam w sercu miasteczka, obok szkoły, przystanku, budynków mieszkalnych, i jest… zupełnie pusta, martwa. A przecież to idealna przestrzeń na bibliotekę gminną, dom kultury czy nawet bank.

Nie wszędzie kondycja synagog jest jednak tak zła.
Zdarzają się społeczności, którym zależy na ochronie tego dziedzictwa i które podejmują działanie. Zazwyczaj najpierw pojawia się oddolny ruch mieszkańców, a potem próba wpłynięcia na decydentów w samorządowych strukturach. Pozytywne przykłady odnawiania synagog znaleźć można między innymi w Dąbrowie Tarnowskiej, gdzie popadającą w ruinę największą zachowaną małopolską synagogę doprowadzono do wspaniałego stanu dzięki dotacjom unijnym, samorządowym i ministerialnym. Dziś funkcjonuje tam Ośrodek Spotkania Kultur, ale miejsce udostępniane jest także do modlitw i uroczystości żydowskich. Lokalna społeczność dba także o synagogę w Nowym Korczynie. To co prawda ruiny, ale zabezpieczono je i odbudowano zadaszenie, a otoczenie ładnie zagospodarowano. Świetnie zachowane są synagogi w Łańcucie i Szydłowcu. W tych i innych nieczynnych już synagogach można próbować znaleźć typowe elementy architektoniczne, takie jak: mezuza, aron ha-kodesz [wnęka ołtarzowa na zwoje Tory – przyp. red.], namalowane na stropach i ścianach inskrypcje hebrajskie, znaki zodiaku czy polichromie.

Wykonane przez ciebie fotografie dawnych synagog, chociaż niezwykle ascetyczne, robią wrażenie i napawają niepokojem…
Uważam, że jeden obraz może przekazać więcej niż setki słów czy liczb. Przykład? Powiem, że druga wojna światowa pochłonęła 40 milionów żyć. Ile to jest? Jakie to robi na nas wrażenie? Liczba jak liczba. Jej ogromu nie potrafimy sobie wyobrazić. Liczby i słowa nie oddają rozmiaru tragedii. Nie pozwalają pokazać powszechności i wszechobecności śmierci. Synagogi natomiast są namacalnym dowodem na to, że oni tam naprawdę byli, że to nie bajka.

Patrząc na te budynki, przeważnie trudno odgadnąć ich dawną funkcję. Nieudolnie odnowione, użytkowane w inny niż oryginalnie sposób nie kojarzą się z miejscem modlitw Żydów.
Sama o istnieniu synagogi i szkoły Talmud-Tora w mojej okolicy dowiedziałam się kilka lat temu. Wcześniej nikt mi nie powiedział, że w Końskich przed wojną ponad 60 proc. społeczności lokalnej stanowili Żydzi. W Bieruniu synagogę przerobiono na remizę straży pożarnej, zupełnie gubiąc pierwotny wygląd budynku. Zwykle starsi mieszkańcy wiedzą, że konkretne budynki były synagogami czy bożnicami, ale o tym nie mówią niepytani. Młodzi natomiast często nie mają świadomości, więc nie pytają. Jest to dowód na skuteczne, trwające od dekad wymazywanie Żydów z naszej historii i świadomości społecznej.

Z czego ono wynika?
Myślę, że z nieprzepracowanej traumy. Przez dziesięciolecia nie mówiło się o Jedwabnem, o pogromie kieleckim i o innych antysemickich wydarzeniach, podobnie jak w Polsce Ludowej nie mówiło się o Katyniu. Sytuacji na pewno nie poprawia wszechobecna w polskiej polityce historycznej martyrologia. Bezsprzecznie Polska wielokrotnie była adresatką bestialskiej przemocy ze strony innych państw, a historia Polek i Polaków jest opowieścią o niesprawiedliwości i przelanej krwi. Niemniej jednak nie zawsze Polacy byli krystaliczni; trudno, żeby mieli być. Ludzie są różni i to, że łączy ich jakaś konkretna cecha czy wartość, nie oznacza, że z urzędu wyzbywają się ze swojego wnętrza zła. Do skutecznego usunięcia Żydów z naszej historii przyczyniła się też niechęć do nich z powodu absurdalnych oskarżeń o mordy rytualne, profanacje hostii czy porwania dzieci. To właśnie takie plotki, które nie miały pokrycia w rzeczywistości, były iskrami prowadzącymi do pogromów Żydów. Do niedawna myślałam, że twierdzenie, iż Polacy są wrogo nastawieni do Żydów, jest pewnego rodzaju uproszczeniem czy przerysowaniem. Okazuje się jednak, między innymi po lekturze komentarzy dotyczących mojego projektu, że się myliłam.

Na zdjęciach: Szydłowiec. Przed wojną istniały tu dwie synagogi. Ostała się tylko Garbarska wybudowana w latach 30. XVIII wieku. W miejscu synagogi Głównej i cmentarza postawiono szkołę. (Fot. archiwum prywatne) Na zdjęciach: Szydłowiec. Przed wojną istniały tu dwie synagogi. Ostała się tylko Garbarska wybudowana w latach 30. XVIII wieku. W miejscu synagogi Głównej i cmentarza postawiono szkołę. (Fot. archiwum prywatne)
(Fot. archiwum prywatne) (Fot. archiwum prywatne)

Zostałaś adresatką, użyjmy eufemizmu, nieprzychylnych komentarzy. Dla wielu osób rachunek był prosty: masz nietypowe imię, zajmujesz się opisywaniem synagog, a twoją urodę można by określić jako orientalną, więc jesteś Żydówką.
Od momentu, w którym zaczęłam mówić o synagogach, towarzyszą mi antysemickie uwagi, chociaż nie jestem Żydówką i nigdy tego nie sugerowałam. Podczas fotografowania mierzę się z agresją werbalną. Słyszę, głównie od mężczyzn, że powinnam zająć się tym, co kobiecie przystoi, a nie „wysługiwać się Żydom”. Pojawiają się też sugestie świadczące o strachu o własność prywatną, na przykład że zdjęcia są robione po to, by ktoś odebrał obecnemu właścicielowi dawną synagogę, a jego dom. W Książu Wielkim musiałam zmierzyć się z bezpośrednim atakiem fizycznym. Dwóch mężczyzn, na oko 50-letnich, gdy nie reagowałam na zaczepki, rzuciło we mnie butelką po piwie. Przeleciała kilka centymetrów od mojej głowy… Do tej pory podróżowałam w poszukiwaniu synagog samodzielnie, ale teraz zastanawiam się, czy nie znaleźć sobie towarzystwa.

Twój projekt bywa uznawany za kontrowersyjny. Szybko zainteresował media i społeczeństwo. Dlaczego tyle emocji nie wzbudza hobbystyczne fotografowanie zamków, kościołów czy cerkwi?
Rozmawiałam kiedyś na ten temat z bliską mi osobą. Zanim zaczęłam publikować zdjęcia synagog, przekonywała mnie, że w Polsce Żydzi stanowią nadal kontrowersyjny temat. Powtarzała, abym na siebie uważała. Wtedy odpowiedziałam, że opisuję po prostu historię, więc temat jest neutralny. Po czasie przyznaję jej jednak rację. Żaden inny temat nie budzi tak silnych i skrajnych emocji.

Z czego to wynika?
W naszej rzeczywistości nadal działa wobec Żydów mechanizm piętna. Napiętnowany traci swoją podmiotowość i osobowość. Nie jest człowiekiem, ponieważ staje się tylko wyobrażeniem, na przykład w przypadku Żydów – wyłącznie lichwiarzem lub ofiarą Holokaustu. Napiętnowane osoby lub grupy łatwiej jest dehumanizować, potępiać, choćby bezpodstawnie, czy po prostu czuć wobec nich agresję. Ten symboliczny „Żyd” w wyobrażeniu potocznym jest pełen sprzeczności. Jak pisała profesor Magdalena Środa, z jednej strony jest bogaty, a z drugiej – postrzega się go jako człowieka z marginesu. To kosmopolita, bo może zamieszkać gdziekolwiek zechce, ale jest też mocno przywiązany do swojej diaspory. Jest bezsilny i moralnie wątpliwy, a jednak przepotężny, ponieważ stoi za wielkimi spiskami i całym złem tego świata. Nie pozwalano mu zapuścić korzeni w danym miejscu, ale jednocześnie gardzono nim jako tym, który tych korzeni nie ma. Myślę, że właśnie to jest przyczyną niechęci – nikt nie wie, kim jest ten Żyd. Jest wszystkim i niczym, wrogiem i sąsiadem, bogaczem i pariasem. A boimy się tego, czego nie znamy.

Jak długo zamierzasz prowadzić projekt „Smutne synagogi”?
Chciałabym znaleźć i opisać wszystkie zapomniane synagogi. Czy się uda? Nie wiem. Nie wyznaczam sobie cezury czasowej, ponieważ zajęcie to, choć dla mnie istotne, jest pasją, dodatkiem do normalnego życia. Oprócz podróżowania po kraju i robienia zdjęć pracuję, studiuję, prowadzę badania. Prowadzenie profilu synagog na Instagramie jest tak bardzo satysfakcjonujące, bo pozwala mi spełnić się w dziedzinie, która od dawna mnie interesowała. Widzę, że inne osoby też to interesuje, dlatego trzymam się myśli, że muszę skończyć to, co zaczęłam.

Rita Miernik pomysłodawczyni projektu „Smutne synagogi”. Z wykształcenia prawniczka. Obecnie studiuje bioetykę i socjologię.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze