Coś starego, coś nowego. Ceglany dom z duszą Karoliny i Bena Mearsów
Kilkuletni dom w Mińsku Mazowieckim chcieli zamienić na wiekowy cottage house w Wielkiej Brytanii, ale pandemia i brexit pokrzyżowały te plany. – Nie zamierzaliśmy jednak rezygnować ze zmiany, na którą byliśmy gotowi – mówi Karolina. – Tym bardziej że praca zdalna uwolniła nas od Warszawy. Teraz możemy mieszkać wszędzie, gdzie tylko jest zasięg.
Szybko znaleźli więc nowy cel. Wybór padł na Dolny Śląsk, tajemniczy jak angielska prowincja i tak jak ona pełen klimatycznych starych domów z cegły. Zainspirował ich znajomy, który sprzedał pensjonat na Mazurach i zaczął wszystko od zera u podnóża Gór Izerskich. Karolina i Ben „pożyczyli” więc ten pomysł i w ciągu dwóch miesięcy obejrzeli ponad 30 domów. Były piękne, ale w większości opuszczone, zapomniane i zniszczone. A Karolina nie lubi adrenaliny. Wszystko musi być zaplanowane i wyliczone. Remont tak, ale nie totalny. Konstrukcja domu koniecznie solidna. Rozmiary? Duży, rozwojowy, ale nie przytłaczający. Z widokiem na góry i historią w środku. A do tego z czerwonej cegły. Znaleźli go w malutkiej wsi Krzewie Wielkie, w okolicach Gryfowa Śląskiego i Świeradowa-Zdroju. Decyzję o kupnie podjęli w dziesięć minut. I z pomocą rodziców Karoliny urządzili się w pięć dni, żeby zdążyć na święta Bożego Narodzenia.
Kopalnia skarbów
– W starych domach jest piękno, tylko ukryte pod kolorową farbą i gumoleum – mówi Karolina. – Ściągnęliśmy więc wykładziny i odsłoniliśmy deski, które pomalowaliśmy na biało. Zeskrobaliśmy kolorową farbę ze ścian i je także wybieliliśmy. Pojaśniało. W salonie przykleiłam angielską boazerię i tapetę z subtelnym wzorem.
Główną dekoracją jest świetnie zachowany kaflowy piec w kolorze butelkowej zieleni, który dyktuje tonację wszystkim dodatkom. Meble to pamiątki po przednich właścicielach, wystarczyła niewielka metamorfoza. Obklejona naklejkami z bananów lakierowana witryna z czasów wczesnego Gierka po wyczyszczeniu i dokręceniu czarnych, metalowych nóżek, kupionych na Allegro, wygląda jak designerski, nowoczesny mebel. Stara wersalka przykryta miękką, puchatą narzutą zmieniła się w stylowe i przytulne miejsce relaksu. Krzesła, które stały w parniku, teraz czekają na gości w jadalni. Oprócz kopii słynnych thonetów znaleźli polski klasyk – krzesło projektu Rajmunda Hałasa, którego prace przeżywają teraz renesans. Na piętrze w stodole stał stylowy stół. Blat był mocno porysowany, ale Karolina nie jest zwolenniczką odnawiania starych mebli na błysk, więc zostało tak, jak było, nieidealnie, za to z historią, którą podczas posiłku każdy może sobie dopowiedzieć sam.
Wiadomość z przeszłości
Bibeloty i skarby gromadzone latami przez poprzednich mieszkańców zawisły na ścianach jako dzieła sztuki użytkowej. Ktoś jeździł na łyżwach, które teraz – oprawione w pozłacaną ramę – są ozdobą przedpokoju. Dawne drewniane narty dekorują hol. A z tapetą w jadalni doskonale komponuje się obrazek – prawdopodobnie pamiątka z komunii. Niestety, tusz wyblakł i trudno rozszyfrować niemieckie napisy. Wciąż jeszcze wyraźnie widać je jednak na wieszakach znalezionych w przedwojennej szafie. To nazwy konfekcji, domów handlowych i adresy sklepów. – Nie jestem romantyczką, ale takie znaleziska uruchamiają moją wyobraźnię. Tych miejsc już nie ma, ludzi też, a przedmioty pozostają i są teraz częścią historii naszej rodziny – mówi Karolina.
Choć po mieszkańcach domu pozostało wiele, nikt nie znał przeszłości samego budynku. Kiedy powstał? W dokumentach nie zachowała się żadna data. Karolina szukała jej więc uparcie na ścianach i belkach domu. Na początku września zdecydowali się na wymianę drewnianej podłogi w dużym pokoju. Pod nią odkryli skład rzeczy różnych, czyli warstwę izolacyjną, którą tworzył piach pomieszany z żużlem, kawałkami cegieł i innych odpadów budowlanych. W tym bałaganie Ben znalazł deskę, na której pięknym stylem zapisano coś po niemiecku. Okazało się, że na tym kawałku drewna sprzed stu lat przetrwała historia domu. Data jego wybudowania, czyli 1 maja 1931 roku, imiona i nazwisko właścicieli, a także daty urodzenia obojga i śmierci jednego z nich. Na swoim instagramowym profilu @pani_z_wilka Karolina umieściła zdjęcie pamiątkowej deski.
Nowy rozdział
Dolnośląski stulatek dostał nowe, stylizowane drewniane okna w kolorze szałwii i nowoczesną instalację elektryczną. Węglowy piec, do którego trzeba było wstawać w nocy, zastąpiono nowoczesnym, bezobsługowym. – To wszystko, co widać na zdjęciach, jest etapem przejściowym – tym, co udało nam się zrobić w pięć dni.
Remont jednak wciąż trwa. Stare domy potrzebują czasu, uwagi i dużo cierpliwości – mówi Karolina. Napędza ją to jednak tak bardzo, że nawet pakowanie i koordynowanie przeprowadzki ze złamaną nogą oraz powiększającym się z miesiąca na miesiąc brzuchem nie było żadnym problemem. – Na razie mamy bajkowy obraz tego miejsca – przyznaje. – Normalne życie nas tu jeszcze nie dopadło.
Na początku października w ich bajce pojawiła się kolejna księżniczka, a stary dom zyskał nową mieszkankę.