1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Co to jest freeganizm i jak praktykować go w Polsce?

Patrycja Jerzykowska, freeganka. Jej największa śmietnikowa zdobycz? Cały karton masła, około stu kostek całkowicie nadających się do spożycia, również według daty ważności na opakowaniu. Sama nie byłaby w stanie go wykorzystać, więc rozdała je znajomym i sąsiadom. Bo freeganizm to nie tylko ratowanie żywności ze śmietnika, ale też dzielenie się z innymi. (Fot. archiwum prywatne)
Patrycja Jerzykowska, freeganka. Jej największa śmietnikowa zdobycz? Cały karton masła, około stu kostek całkowicie nadających się do spożycia, również według daty ważności na opakowaniu. Sama nie byłaby w stanie go wykorzystać, więc rozdała je znajomym i sąsiadom. Bo freeganizm to nie tylko ratowanie żywności ze śmietnika, ale też dzielenie się z innymi. (Fot. archiwum prywatne)
Freeganizm w Polsce zaczyna się rozwijać. Freeganie znajdują w śmietnikach setki kilogramów jedzenia, czasem w próżniowych opakowaniach, którym nawet nie minęła data ważności. I nie zawsze kieruje nimi chęć oszczędzania, a jeśli już, to nie pieniędzy, lecz planety.

Freeganizm – od free – darmowy, i vegan – weganin, (choć nie każdy freeganin jest weganinem) – powstał ok. 30 lat temu w Stanach Zjednoczonych. Cechuje go brak jakichkolwiek ograniczeń: wiekowych, społecznych czy światopoglądowych.

Freeganizm – jak zacząć?

– Jeszcze półtora roku temu szukanie żywności na śmietniku, jak pewnie większości z nas, kojarzyło mi się z bezdomnymi, ludźmi na skraju ubóstwa lub po prostu szaleńcami. W praktyce okazało się, że takich ludzi na śmietniku można spotkać najrzadziej – mówi Patrycja Jerzykowska, mama dwóch małych chłopców i twórczyni internetowa. Jak zaczął się u niej freeganizm?

Jej pierwszy skip, bo takiego określenia używają freeganie na swoje wyprawy, był spontaniczny. W niedzielny wieczór postanowiła zanurkować w śmietniku przy pobliskim sklepie. – Zobaczyłam pełny kontener dobrych winogron, zabrałam dosłownie dwie kiści z wierzchu i uciekłam do samochodu. W domu popłakałam się z emocji, byłam wstrząśnięta. Wydawało mi się zupełnie niemożliwe, że znalazłam w śmietniku po prostu dobre jedzenie – wspomina Patrycja.

Następnego dnia wróciła w to samo miejsce. Przypuszczała, że po dniu, w którym sklepy są zamknięte, może znaleźć jeszcze więcej żywności. Jednak to, co zobaczyła, przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Owoce i warzywa były poukładane w skrzynkach, jedna na drugiej, niewiele było zgniłych lub spleśniałych. Ogromną niebieską torbę wypełniła po brzegi. Po powrocie zrelacjonowała wszystko przyjaciółkom, zadzwoniła do mamy, choć trochę bała się przyznać do tego, co zrobiła. Wtedy śmietnikowe wyprawy były mało popularne, dziś o freeganizmie mówi się głośno.

Freeganizm w Polsce – wszyscy jemy to samo

Obecnie Patrycja jest już doświadczoną freeganką, choć nie skipuje regularnie, ma swoje ulubione miejscówki i towarzyszki zawsze gotowe na freeganizm. Jedzeniem ze śmietnika żywi się cała jej rodzina. Mąż początkowo próbował zgadywać, który ze składników obiadu Patrycja znalazła, a który kupiła, jednak szybko się poddał. Z kolei dzieci zupełnie nie obchodzi pochodzenie jedzenia, a to one bywają źródłem największych kontrowersji. Bo czy karmienie małych dzieci wyrzuconym jedzeniem jest bezpieczne?

– Przecież sama nie zjadłabym czegoś, co się do tego nie nadaje, a co dopiero nakarmiła tym swoje dzieci. Wybieram tylko te produkty, co do których jakości jestem w stu procentach pewna. Dla mnie dziecko nie jest człowiekiem lepszej kategorii niż ja czy mój mąż.

Freeganie w Polsce to społeczność, która z miesiąca na miesiąc się rozrasta. I choć w śmietnikach buszują pod osłoną nocy, w sieci istnieją miejsca, gdzie nie chcą pozostać niezauważeni. Ich ogólnopolska fejsbukowa grupa zrzesza ponad 35 tys. członków, istnieje też wiele grup lokalnych. Do czego służą im media społecznościowe? Przede wszystkim do dzielenia się: informacjami, doświadczeniami, radami, ale też śmietnikowymi zdobyczami. Czasem znajdują tam tak wiele produktów, że sami nie są w stanie ich wykorzystać. By więc nie wpaść w błędne koło, dodają zdjęcie tego, co im zostało, z informacją, skąd chętni mogą to odebrać. Jedzenie zawożą też do jadłodzielni lub innych społecznych instytucji.

Skarby nocnych nurków (Fot. archiwum prywatne Patrycji Jerzykowskiej) Skarby nocnych nurków (Fot. archiwum prywatne Patrycji Jerzykowskiej)

Freeganizm – porady

Grupy w mediach społecznościowych to też kopalnia wiedzy dla początkujących. Do buszowania w śmietnikach niezbędne jest bowiem odpowiednie przygotowanie – od ubrania, poprzez potrzebny gadżet, jakim jest latarka na czoło, aż po znajomość prawa, bo wiele osób nie wie, czy skipowanie jest legalne. Tymczasem policja nie ma podstaw do ukarania nikogo, kto zanurkował w ogólnodostępnym śmietniku, nie niszcząc nic wokół niego. To zresztą jedna ze złotych zasad skipowania.

– Po pierwsze i najważniejsze, nie włamujemy się do śmietników, które są zamknięte lub stoją na terenie ogrodzonym, bo to jest nielegalne. Po drugie, zawsze zostawiamy po sobie porządek. I po trzecie, nie zabieramy więcej, niż jesteśmy w stanie przerobić – wylicza Patrycja.

Freeganizm i emocjonalny haj

Różne są powody, dla których freeganie wieczorami penetrują pobliskie śmietniki. Można je podzielić na trzy grupy. Pierwsza to powody ideologiczne: niezgoda na zaśmiecanie Ziemi, szczególnie jeżeli śmieci nadają się do zjedzenia. Druga grupa to wrażliwcy, przerażeni ilością wyrzucanego jedzenia, którzy pragną je ratować. Ostatnia praktykuje freeganizm z najbardziej przyziemnego powodu – oszczędności.

Patrycja utożsamia się po trosze z każdą z tych grup. Dodaje jednak jeszcze jeden ważny dla niej aspekt: emocje. – Adrenalina, satysfakcja i ogromna radość z tego, że ratujesz jedzenie. Taki emocjonalny haj pośród szarej codzienności – mówi.

Kto by pomyślał, że ze śmieci można wynieść tak wiele dobrego?

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze