Po raz drugi Iga Światek wygrała Rolanda Garrosa. „Presja była ogromna” – wyznała mistrzyni po turnieju. Iga jest pierwszą Polką w historii, która znalazła się na szczycie rankingu światowego tenisa. Jak radzi sobie z ciężarem bycia liderką i jaka jest jej tajemnica bycia sobą? Przypominamy tekst, który powstał, kiedy turniej w Paryżu się zaczynał.
„Hello Paris! I’ve missed you”, napisała schodząc z kortu na obiektywie telewizyjnej kamery Iga Świątek. Chwilę później w rozmowie z dziennikarzem powiedziała: „Nie znam Paryża aż tak bardzo, w poprzednich latach brakowało mi czasu, zwiedziłam tylko Luwr i przeszłam się naokoło Wieży Eiffla. Chciałabym pojechać do Wersalu.”, tak polska tenisistka postanowiła spędzić popołudnie po pierwszym wygranym meczu na kortach Rolanda Garossa, a tym samym swoim 29 wygranym meczu z rzędu!
Pierwsze spotkanie trwało zaledwie 56 minut. Bo pokonywanie rywalek od pewnego czasu nie sprawia Idze większych trudności.
„Zdaję sobie sprawę, że moja passa może się wkrótce skończyć, więc nie chcę mieć złamanego serca, gdy to się stanie. Myślę, że świadomość tego jest całkiem zdrowa”, powiedziała Iga Świątek i dodała: „Zamierzam koncentrować się na każdym kolejnym meczu, jak na poprzednich turniejach i zobaczymy. Nie „napalam się”, bo już zdobyłam tyle punktów, że ten sezon jest dla mnie sukcesem”.
Bez wątpienia jest sukcesem. Ostatnie miesiące to pasmo gigantycznych sukcesów. Polska tenisistka idzie jak burza i zachwyca kibiców tenisa na całym świecie. Dwa lata temu 19-letnia Iga Świątek wygrała paryski turniej. Potem było tylko lepiej. Wygrała turnieje w Adelajdzie, Rzymie, Dosze, Indian Wells, Miami, Stuttgarcie, i znowu w Rzymie. Nic więc dziwnego, że także w Paryżu jest dla wszystkich faworytką. Jej własny dystans nie przeszkadza fanom tenisa wierzyć, że zwyciężczyni na paryskich kortach może być tylko jedna. Polką zachwycają się „zwykli” kibice, ale także znawcy tej dyscypliny jak na przykład Amelie Mauresmo.
„Kobiecy tenis od kilku lat jest krytykowany za stereotypowy styl gry. Myślę, że zaczyna się nowa era”, mówiła w rozmowie z brytyjskim Eurosportem Mauresmo, wielkoszlemowa mistrzyni i dyrektora French Open, a Igę Świątek określiła mianem „szefowej”.
Od kwietnia tego roku Polka jest liderką rankingu singlowego WTA, stało się to, kiedy Ashleigh Barty, poprzednia pierwsza rakieta świata, zakończyła karierę. Jednak Iga Świątek nie wskoczyła na tę pozycję fartem!
„Iga od kilku miesięcy wyraźnie pokazuje nam, że to ona rządzi. To prawda, że stało się to w tym samy czasie, gdy na tenisową emeryturę przeszła Ashleigh Barty. Czuję, że to wręcz logiczne, ona zasłużyła na tę pozycję. Nie stała się numerem jeden, tylko dlatego że Australijka przestała nim być”, mówiła Mauresmo.
„You did not wake up to be ordinary” („Nie obudziłeś się, by być zwyczajnym”), to cytat, który – jak mówi Iga Świątek – jest jej bliski od zawsze. I trzeba powiedzieć, że wcieliła tę myśl w życie z pełną mocą!
Kibicują jej wszyscy, nie tylko ci, którzy kochają tennis. Trudno się dziwić, bo ta niespełna dwudziestojednoletnia dziewczyna, przynajmniej od kilku lat, dostarcza nam radości i wzruszeń jakich polski tennis nie przynosił nigdy wcześniej.
Jej droga na szczyt bywała kręta, ale z pewnością nie można odebrać Idze konsekwencji.
„Z roku na rok byłam coraz bardziej świadoma i przełomowym momentem był wyjazd na pierwszego, juniorskiego Wielkiego Szlema w 2016", opowiadała Iga Świątek Monice Olejnik w programie „Kropka nad i”. To właśnie wtedy podjęła ostatecznie decyzję o ty, by swoje życie podporządkować grze w tenisa, choć – jak sama mówi – to życie pełne wyrzeczeń.
Jednak Iga sportową dyscyplinę ma we krwi. Jej tata, Tomasz Świątek, to były wioślarz, olimpijczyk z Seulu 1988. To właśnie dzięki niemu córka zaprzyjaźniła się z rakietą. Jako pierwsza grać zaczęła jej o trzy lata starsza siostra. Jak wspomina Iga na początku raczej biegała po korcie i podawała siostrze piłki, a konkretniej przeszkadzała jej w grze! Iga wielokrotnie opowiadała w wywiadach, że to tata motywował ją w chwilach zwątpienia, wtedy gdy nie szło i – co zrozumiałe – nie chciało jej się grać. Podkreśla także, że to ojciec poprowadził jej karierę w tak mądry sposób, w pewnym momencie potrafił złapać odpowiedni dystans i oddać córkę w dobre ręce, w ręce trenerów.
Pytana o to, co traci spędzając życie na korcie Iga Świątek odpowiada, że cieszy się, że znalazła pasję, co nie zawsze udaje się ludziom w jej wieku.
Na początku grudnia 2021 roku zmieniła trenera. Po kilku latach Piotra Sierzputowskiego na tym stanowisku zastąpił Tomasz Wiktorowski. „Przez tydzień miałam poważne wątpliwości. Zdałam sobie sprawę, że pracowałam z Piotrem przez pięć lat albo nawet dłużej — mówiła Iga o swojej decyzji. „Dużo się wydarzyło od kiedy zaczęliśmy. Poczułam, że to jest dobry czas na następny krok i zmianę. By jakby nieco się zresetować”, dodała. „Cieszę się, że Tomasz był wolny, bo chciałam pracować z kimś z Polski. Sądzę, że będę gotowa na trenerów z innych krajów może za rok lub dwa. Teraz chciałam pracować z kimś, kto rozumie moją sytuację i z kim mogę porozumiewać się w tym samym języku, przez co jest trochę łatwiej — opowiadała na jednej z konferencji.
Iga od dłuższego czasu pracuje też z psychologiem. I to się genialnie sprawdza. „W przypadku Igi nic nie stało się samo. Istotnym elementem jej pracy, przez wiele miesięcy, był trening mentalny, który wciąż trwa, a jego celem jest wykorzystywanie przez Igę swoich zasobów w danym momencie – czy to podczas treningu, czy meczu.”, mówiła półtora roku temu Daria Abramowicz, psycholożka pracująca z Igą Świątek.
Iga Świątek zachwyca nie tylko na korcie. Budująca i imponująca jest jej postawa wobec dramatycznej sytuacji Ukraińców. Od początku wojny w Ukrainie Iga Świątek nieprzerwanie ma przyczepioną do swojej czapki wstążkę w niebiesko żółtych barwach. Wielu tenisistów zdecydowało się na podobne wyrazy solidarności, ale z czasem z ich koszulek i czapek zniknęły ukraińskie flagi. Iga nie zapomniała. – Wiem, że wielu tenisistów na początku wojny, kiedy było o tym głośno, nosiło podobne wstążki. Teraz zauważyłam, że wielu z nich już ich nie ma, co jest dla mnie bardzo dziwne, ponieważ wojna ciągle trwa, a ludzie cierpią. Będę nosiła moją wstążkę dopóki sytuacja się nie poprawi – powiedziała liderka światowego rankingu po finale w Rzymie.
– Wiem, że Polacy mocno wspierają swoich sąsiadów. Ja również niedługo zrobię coś, co może pomóc. To mój cel. Mówiłam o tym bardzo długo, ale teraz informuję o tym oficjalnie. Chcę pokazać moje wsparcie dla Ukraińców tak, jak to już robi wielu moich rodaków – zapowiedziała Świątek.
Ostatnio głośno jest o decyzji zarządzających rozgrywkami ATP i WTA dotyczącej nieprzyznania punktów tenisistom biorącym udział w Wimbledonie.
Organizatorzy Wimbledonu pod koniec kwietnia zapowiedzieli bowiem, że z powodu rosyjskiej inwzji w Ukrainie, wspieranej z terytorium Białorusi, zawodnicy z Rosji i Białorusi nie będą mogli wystąpić w Londynie.
Organizacja zarządzająca rozgrywkami ATP i WTA od razu skrytykowała tę decyzję, według jej przedstawicieli nadanie statusu „neutralnych sportowców” jest wystarczającą karą. W Paryżu niemal każdy tenisista pytany jest o stosunek wobec tej sprawy. Kiedy zapytano o to Igę, polska tenisistka odpowiedziała w bardzo zdecydowany sposób: „W tym roku zdobyłam już tyle punktów, że mi to nie zaszkodzi. Bardziej na mnie wpływa polityczny aspekt tej decyzji. Polska wspiera Ukrainę, wojna toczy się tuż za granicą mojego kraju. Moje punkty rankingowe nie mają w takiej sytuacji znaczenia. Martwi mnie wojna, a nie punkty”, powiedziała stanowczo Świątek.
Oczywiście, w Paryżu na czapce naszej tenisistki powiewa ukraińska wstążka!
„Wiecie, że raczej nie skupiam się na liczbach i na miejscu w rankingu, ale ten moment bardzo dużo dla mnie znaczy. Zostałam pierwszą Polką w historii, która znalazła się na szczycie rankingu światowego tenisa. Mam nadzieję, że pierwszą i nie ostatnią i że w przyszłości będzie nas więcej. Jestem wdzięczna, że moja praca może być dla kogoś inspiracją”, napisała niedawno na swoim Instagramie Iga. Ten krótki wpis pokazuje wszystko.
Pomimo tego, że Iga Świątek zarabia dziś miliony, mówi o niej cały świat, ona się nie zmieniła. Pozostaje sobą.
Kocha koty, lubi czytać powieści Kena Folletta i słuchać muzyki. Przed meczami rockowej – głównie legendarnych zespołów, takich jak Pearl Jam, Pink Floyd, Red Hot Chilli Peppers oraz AC/DC, a w wolnym czasie muzyki alternatywnej, jazzu, soulu, czasami popu.
Zwykła dziewczyna? Chyba jednak nie do końca…