1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Zamek Książ – historia perły Dolnego Śląska

Zamek Książ z lotu ptaka (Fot. proksaphotography.com)
Zamek Książ z lotu ptaka (Fot. proksaphotography.com)
Zamek Książ – jedna z ikon Dolnego Śląska. Podobnie jak Księżna Daisy – patronka roku 2023 i zespołu szkół nr 5 w Wałbrzychu. wraz z mężem, synami i 500 osobami służby mieszkała w Książu przez prawie 20 lat. Historia zamku Książ mogłaby być kanwą dla polskiego „Downton Abbey”. Może nawet przebiłaby oryginał.

Pierwotnie zamek Książ w Wałbrzychu był niewielkim zamkiem rycerskim – powstał w 1292 roku na zlecenie księcia z linii Piastów świdnicko-jaworskich Bolka I Surowego. Stopniowo podwyższano go i dobudowywano skrzydła. Zanim w 1941 roku został skonfiskowany przez nazistów i przeznaczony na kwaterę Hitlera, przez niemal pięć wieków zamek Książ służył jednemu z najbardziej znanych i szanowanych europejskich rodów. A także jednemu z najbogatszych. Na przełomie XIX i XX wieku Hochbergowie, bo to o nich mowa, wśród arystokracji europejskiej plasowali się na szóstym, siódmym miejscu pod względem majętności. To pozwalało im na wystawne życie, a także na spełnianie fanaberii. Na co dobrym przykładem jest choćby zamkowa kuchnia.

Zamek Książ od strony Kasztanowego Tarasu (Fot. proksaphotography.com) Zamek Książ od strony Kasztanowego Tarasu (Fot. proksaphotography.com)

Zamek Książ kto mieszkał w posiadłości?

W XX wieku przeniesiono ją z parteru do skrzydła zachodniego i umieszczono na najwyższym, piątym piętrze zamku Książ. – Wszystko za sprawą księżnej Daisy, która postanowiła, że w zamku będzie pachniało tylko fiołkami i różami, a nie sauerkrautem (kiszoną kapustą) i różnego rodzaju wurstami (kiełbasami) – wyjaśnia Magdalena Woch, kierowniczka działu muzealno-edukacyjnego Zamku Książ w Wałbrzychu, która będzie naszą przewodniczką.

Maria Teresa Oliwia Hochberg von Pless, księżna pszczyńska, hrabina von Hochberg, baronowa na Książu, zwana Daisy (Fot. proksaphotography.com) Maria Teresa Oliwia Hochberg von Pless, księżna pszczyńska, hrabina von Hochberg, baronowa na Książu, zwana Daisy (Fot. proksaphotography.com)

Miało być elegancko. W tym celu zaprojektowano nawet pierwsze w tej części Europy okna uchylne w dachu – wszelkie zapachy miały unosić się nimi do góry. Ekspediowaniu produktów spożywczych, gotowych potraw, zastawy, ale też personelu służyło aż osiem szybów windowych: cztery były osobowe, a cztery towarowe. Obecnie w zamku Książ w Wałbrzychu działają jedynie dwie windy, ale co ciekawe, naziści rozbudowali je aż do 16.

– Od 1892 roku mieszkają tu Daisy, jej małżonek, książę Jan Henryk XV von Pless, później trzej ich synowie, oczywiście bywają też goście, ale trzon tej rodziny to pięć osób – wylicza Magdalena Woch. – I dla tych pięciu osób pracowało tu codziennie aż 500 osób służby, z czego 300 to byli pracownicy zamkowi, a 200 mozoliło się na tarasach i w lasach. Samych kamerdynerów książę miał 21, księżna miała damę dworu, prywatną sekretarkę i oficjalną sekretarkę, do tego 20 pokojówek.

Kamerdynerów rekrutowano w szkole wojskowej w Breslau, czyli Wrocławiu. Musieli mieć co najmniej 1,8 metra wzrostu, być wysportowanymi blondynami o nienagannej postawie. (Fot. archiwum Zamek Książ) Kamerdynerów rekrutowano w szkole wojskowej w Breslau, czyli Wrocławiu. Musieli mieć co najmniej 1,8 metra wzrostu, być wysportowanymi blondynami o nienagannej postawie. (Fot. archiwum Zamek Książ)

W kuchni zamku w Wałbrzychu pracowało 40 osób: kucharzy i cukierników. Obowiązywała wtedy bardzo wąska specjalizacja, czyli jeśli ktoś się zajmował rybami, to już nie przygotowywał mięsa. Ktoś kręcił konfitury z płatków róży, ale już nie piekł ciast. Meble i całe wyposażenie zostały kupione w Wiedniu i Monachium.

Kuchnia, którą widać na zdjęciach ówczesnego jej szefa i zapalonego fotografa Louisa Hardouina, była bardzo nowoczesna i prawie całkowicie zmechanizowana. W takim stanie funkcjonowała do 1935 roku, czyli do wyprowadzki Hochbergów z zamku Książ, później nie była już używana. Hitlerowcy ją oszczędzili, a Rosjanie się nią nie interesowali, gdzie zatem podziały się sprzęty i zastawa? Jak mówi Magdalena Woch, podobno część z nich znajduje się w kazamatach Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Ściągnięto je w 1955 roku na zjazd młodzieży socjalistycznej.

Poziom higieny i bezpieczeństwa w zamkowej kuchni był na najwyższym poziomie. (Fot. archiwum Zamek Książ) Poziom higieny i bezpieczeństwa w zamkowej kuchni był na najwyższym poziomie. (Fot. archiwum Zamek Książ)

Dziś w miejscu, gdzie się znajdowała, są jedynie puste przestrzenie. Na ścianach można jeszcze znaleźć oryginalne kafelki, które na zlecenie zamku Książ zostały wyprodukowane w Miśni. Niebieska kalkomania, widoczna gdzieniegdzie, pojawiła się w 1968 roku, kiedy kręcono tu film „Hrabina Cosel”. Oryginalne są też marmurowe umywalki oraz lodówki, a raczej pokoje chłodnicze: Fischraum na ryby, Fleischraum na mięsa, Obstraum na owoce i Wildraum na dziczyznę – bo Hochbergowie namiętnie polowali, w Książu głównie na drobną zwierzynę, ale też na sprowadzone przez siebie w XVIII wieku muflony, które żyją tu do dzisiaj. Materiałem chłodzącym był lód, czerpany z trzech stawów znajdujących się w pobliżu zamku. Przywożono go na przełomie października i listopada, był mieszany z trocinami i wkładany w skrytki przy oknach oraz specjalne korytka. Do maja funkcjonowało to świetnie, ale kiedy nastawały upały, trzeba było zmienić system. Przenoszono więc lód do baszty prochowej – altanki, wysadzonej przez hitlerowców w 1944 roku.

Wbrew pozorom wewnątrz tak wielkiego budynku było całkiem ciepło. Do dziś zachowały się w zamku Książ 34 kominki, ale za Hochbergów działało aż 327, do tego sto pieców kaflowych. – Wszystkie były połączone wariacką siecią ogrzewania, która niekiedy dawała mieszkańcom ogrzewanie podłogowe – dodaje Magdalena Woch. Szacuje się, że aby ogrzać zamek, spalano dwa wagony węgla tygodniowo.

Sala Maksymiliana. Jest najpiękniejszą salą w zamku, dwukondygnacyjną. Typowy barok śląski, nazywany też wiedeńskim. Sufit namalowany przez czeskiego malarza bawarskiego pochodzenia Felixa Antona Schefflera przedstawia wizytę Ateny Pallas u 12 muz na Helikonie. Nieprzypadkowo – Hochbergowie chcieli bowiem zrobić z Książa śląski Helikon, czyli siedzibę artystów i literatów. To sala, gdzie Hochbergowie przyjmowali swoich największych gości. Uwagę zwraca 12 pilastrów, czyli płaskich kolumn, na których są scenki rodzajowe z amorkiem, przedstawiające 12 miesięcy. Wychodząc na widoczny tu balkonik, księżna Daisy – obdarzona pięknym głosem: sopranem koloraturowym – śpiewała koncerty charytatywne. (Fot. proksaphotography.com) Sala Maksymiliana. Jest najpiękniejszą salą w zamku, dwukondygnacyjną. Typowy barok śląski, nazywany też wiedeńskim. Sufit namalowany przez czeskiego malarza bawarskiego pochodzenia Felixa Antona Schefflera przedstawia wizytę Ateny Pallas u 12 muz na Helikonie. Nieprzypadkowo – Hochbergowie chcieli bowiem zrobić z Książa śląski Helikon, czyli siedzibę artystów i literatów. To sala, gdzie Hochbergowie przyjmowali swoich największych gości. Uwagę zwraca 12 pilastrów, czyli płaskich kolumn, na których są scenki rodzajowe z amorkiem, przedstawiające 12 miesięcy. Wychodząc na widoczny tu balkonik, księżna Daisy – obdarzona pięknym głosem: sopranem koloraturowym – śpiewała koncerty charytatywne. (Fot. proksaphotography.com)

Zamek Książ - ciekawostki. Mleko i złote zegarki

– Służba była tu bardzo szczęśliwa. To był zaszczyt pracować w Książu. Potomkowie dawnych pracowników zamkowych mówili, że ich przodkowie mieli nawet takie powiedzenie, że lepiej zarobić o feniga mniej, ale w służbie u księcia, niż gdzie indziej, a z większymi zarobkami – opowiada nasza przewodniczka. – Choćby taki szczegół, że wszyscy mieszkali na zamku i jadali w zamkowej kuchni. Nawet dzisiaj wrażenie robią pokoje, a właściwie apartamenty dla żonatych kucharzy i kuchcików – dwukondygnacyjne, z osobną sypialnią, spiżarnią i aneksem kuchennym. Księżna Daisy wprowadziła tu pełną demokrację, dzieci pracowników zamkowych bawiły się na salonach z jej synami.

Księżna Daisy z synami w grudniu 1908 roku. Zdjęcie to, wraz z życzeniami, księżna wysyłała jako kartkę bożonarodzeniową do swoich arystokratycznych przyjaciółek. (Fot. proksaphotography.com) Księżna Daisy z synami w grudniu 1908 roku. Zdjęcie to, wraz z życzeniami, księżna wysyłała jako kartkę bożonarodzeniową do swoich arystokratycznych przyjaciółek. (Fot. proksaphotography.com)

Część swojej ogromnej fortuny Hochbergowie przeznaczali na świadczenia socjalne dla pracowników, także tych w pobliskich kopalniach czy zakładach. Udogodnienia wprowadzone przez teścia Daisy, Jana Henryka XI, jak na tamte czasy były niespotykane. Mówi się, że w dużym stopniu zostały splagiatowane przez jego berlińskiego sąsiada (Hochbergowie mieli też pałac na Wilhelmstrasse w Berlinie) – Ottona von Bismarcka, zwanego żelaznym kanclerzem, w projekcie jego reform. Mówimy tu między innymi o prywatnych żłobkach i przedszkolach dla dzieci personelu zamkowego czy o kasach zapomogowych: rentowej, emerytalnej i wdowiej dla wszystkich pracowników Hochbergów. Do tego nagrody jubileuszowe, wypłacane albo w pieniądzach, albo w postaci złotego zegarka z grawerem na 25-lecie służby.

– W całej historii rodu było dwóch lub trzech wielkich Hochbergów i teść Daisy zdecydowanie się do tego grona zaliczał. Stał na czele rodziny najdłużej, bo przez 50 lat, i było to bardzo dobre pół wieku – mówi Magdalena Woch. – Miał nie tylko świadomość czasów, w których żył, ale i potrzeb swoich poddanych. Miał też pieniądze, i umiał je dobrze zainwestować. Może nie wszyscy wiedzą, ale to właśnie jego portret widnieje na etykietach piwa Książęce.

Salon złoty do 1909 roku był tarasem. Miała go użytkować Klotylda, druga żona Jana Henryka XV, następczyni Daisy. Poślubił ją dwa lata po rozwodzie. (Fot. proksaphotography.com) Salon złoty do 1909 roku był tarasem. Miała go użytkować Klotylda, druga żona Jana Henryka XV, następczyni Daisy. Poślubił ją dwa lata po rozwodzie. (Fot. proksaphotography.com)

Hochbergowie byli trochę jak król Midas – wszystko, czego się dotknęli, zmieniało się w złoto. A przynajmniej było tak do wybuchu pierwszej wojny światowej. Mieli ogromne wpływy z pracy swoich zakładów, kopalni, ale i transakcji handlowych. Do czasów Jana Henryka XV bardzo rozważnie inwestowali pieniądze; dopiero małżonek Daisy poszalał z inwestycjami, co ostatecznie doprowadziło ich do bankructwa. Na przykład w 1909 roku dawną zamkową kaplicę przerobił na teatr, a potem na salę kinową. Ktoś obliczył, że taniej będzie sprowadzać filmy na zamek niż jeździć na premiery do Drezna, Pragi czy Berlina. Najpierw stał tu duży projektor, potem jednak kupiono projektor walizkowy, niewyobrażalnie drogi – tylko po to, by wozić go ze sobą do zamku w Pszczynie. Księżna Daisy miała z kolei taką słabość, za którą akurat Magdalena Woch ją uwielbia, że nie znosiła spać w hotelach: w obcych łóżkach i obcej pościeli. – Jak jechała na Riwierę Francuską i wiedziała, że będzie w konkretnym apartamencie, to na cztery–sześć tygodni wcześniej dyrekcja hotelu dostawała polecenie uprzątnięcia go z wszelkich sprzętów. W tym czasie z Książa wyjeżdżał pociąg z sześcioma wagonami pełnymi książek, bibelotów, mebli, pościeli i ubrań, które do tego apartamentu zwożono – opowiada.

– Innym razem, kiedy księżna jechała na bal czy spotkanie do Breslau, czyli Wrocławia, żeby nie spać w hotelu, ustawiano jej na bocznym torze na dworcu salonkę, czyli prywatny wagon urządzony meblami z zamku. Spała tam, a rano wagon doczepiano do regularnego pociągu do Świebodzic.

Sala Grodźca powstała w XVIII wieku. Freski to dzieło nadwornego malarza Hochbergów – Christiana Wilhelma Tischbeina. Hochbergowie byli właścicielami zamku Grodziec na Pogórzu Kaczawskim, jeszcze zanim wybudowali Książ. Potem go sprzedali, ale kiedy rozpoczęła się moda na romantyczne ruiny, odkupili go, odbudowali, zrobili wieżę widokową, restaurację i dwa pokoje hotelowe – był to pierwszy w tej części Europy obiekt turystyczny, do którego wejście było biletowane. (Fot. proksaphotography.com) Sala Grodźca powstała w XVIII wieku. Freski to dzieło nadwornego malarza Hochbergów – Christiana Wilhelma Tischbeina. Hochbergowie byli właścicielami zamku Grodziec na Pogórzu Kaczawskim, jeszcze zanim wybudowali Książ. Potem go sprzedali, ale kiedy rozpoczęła się moda na romantyczne ruiny, odkupili go, odbudowali, zrobili wieżę widokową, restaurację i dwa pokoje hotelowe – był to pierwszy w tej części Europy obiekt turystyczny, do którego wejście było biletowane. (Fot. proksaphotography.com)

Trzeba podkreślić, że Daisy była też społecznicą, jak jej teść. Przejęła po nim pieczę nad szkołą dla niezamożnych dziewcząt w Wałbrzychu, domem dziecka dla potomków robotników i przychodnią dla pracujących matek. Wprowadziła też stacje mleczne. – Umieralność noworodków na początku XX wieku była okrutna. Szacuje się, że 75 proc. nie dożywało szóstego miesiąca życia – tłumaczy Magdalena Woch. – Wpływ na to miały głównie niedożywienie, choroby jak tyfus czy gruźlica oraz brak opieki, bo matki były zmuszone zostawiać dzieci ze starszym rodzeństwem i iść do pracy. Księżna zarządziła, że do trzeciego miesiąca po porodzie matki pracujące dla Hochbergów dostawały codziennie pojemnik pożywnej zupy i bezpłatne pasteryzowane mleko, co na owe czasy było niespotykanym udogodnieniem.

Sisi z zamku Książ - Smutna księżna

Wiedeń ma swoją Sisi, a Wałbrzych ma Daisy. Łączy je choćby to, że obie były piękne i nieszczęśliwe w małżeństwie. Zderzenie wolnościowego brytyjskiego domu zubożałych, ale wpływowych Cornwallis-Westów z pruskim drylem Hoch­bergów musiało być dla niej wyjątkowo bolesne, do tego tęskniła za ojczyzną.

Lustro zdobione kolorowym szkłem z Murano w jednym z przedpokoików, czyli antykamer (Fot. proksaphotography.com) Lustro zdobione kolorowym szkłem z Murano w jednym z przedpokoików, czyli antykamer (Fot. proksaphotography.com)

Poznali się w marcu, w lipcu Jan Henryk, zwany Hansem, się oświadczył, a w grudniu wzięli ślub. Podobno zalotnik został przyjęty dopiero za drugim razem. „Ja pana nie znam i pana nie kocham” – miała powiedzieć Daisy, na co on zripostował: „Miłość zostawmy poetom”. Jedyne zdjęcie ślubne, wiszące na ścianie obok jej dawnych apartamentów na zamku Książ, ukazuje piękną, ale bardzo smutną pannę młodą. – W pamiętnikach Daisy wyznaje, że rano w dniu swojego ślubu wyszła do ogrodu w domu rodziców, a że była wtedy opatulona w jakiś kaftan i, jak sama pisze, wyglądała jak strach na wróble, spacerowała po nim długo, bo chciała, by Hans ją zobaczył i zerwał zaręczyny – opowiada Magdalena Woch. „Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że właśnie zostałam kupiona” – czytamy w pamiętniku. To podobno jej mama parła do tego ślubu, miała w końcu dwie córki na wydaniu, a może też dlatego, że od momentu ślubu Hochbergowie mieli wypłacać rodzicom Daisy roczne apanaże w wysokości 2 tysięcy funtów.

Obraz ze zbiorów Muzeum Narodowego we Wrocławiu – przedstawia ulubionego psa hrabiego Konrada Ernesta Maksymiliana von Hochberga – Trotzta. (Fot. proksaphotography.com) Obraz ze zbiorów Muzeum Narodowego we Wrocławiu – przedstawia ulubionego psa hrabiego Konrada Ernesta Maksymiliana von Hochberga – Trotzta. (Fot. proksaphotography.com)

Hans obiecał żonie, że w Książu będzie miała wszystko, że będzie prawdziwą panią na zamku, i na początku rzeczywiście tak było. Pamiętajmy, że w dobrym tonie było wtedy, by panowie z arystokracji zdradzali swoje małżonki. Raz Daisy zastała męża z Shelagh, swoją młodszą siostrą, ponoć gładził ją nieobyczajnie po nodze powyżej kostki. Z czasem zdała sobie sprawę, że mąż jej nie tylko nie kocha, ale i specjalnie o nią nie dba. Że też w jakiś sposób został wmanewrowany w to małżeństwo. Sam Hans rozdmuchał tę kwestię po rozwodzie z Daisy w 1922 roku, kiedy już jako 60-latek zakochał się w 18-letniej księżniczce austriackiej, pochodzącej z ultrakatolickiej rodziny. Potrzebował nie być rozwodnikiem, wymyślił więc z prawnikami historię o tym, jak ojciec Daisy, pułkownik Cornwallis-West, pistoletem zmusił go do ślubu, bo ten przebywał sam na sam z jego córką w oranżerii. Rodzice księżniczki stwierdzili jednak, że nie chcą tak starego zalotnika. Hans spotkał wtedy Klotyldę i to ona została jego drugą żoną. To zresztą jedna z najbardziej tajemniczych i fascynujących postaci w historii zamku Książa. Młoda żona księcia, w której zakochuje się jego najmłodszy syn. Wybucha romans, rodzą się dzieci, książę rozwodzi się z Klotyldą i doprowadza do jej ślubu z Bolkiem. Niektórzy pamiętają tę historię z głośnego filmu Filipa Bajona „Magnat” oraz serialu „Biała wizytówka”, gdzie w rolę Klotyldy – a właściwie Mariski – wcieliła się Grażyna Szapołowska.

– Ale Daisy też spotkała swoją miłość w Książu – mówi Magdalena Woch. – Zakochała się już w trakcie małżeństwa w przyjacielu męża. Był gotowy poślubić ją jako rozwódkę, ale ona się nie odważyła. Hans zagroził, że jeśli ponownie wyjdzie za mąż, straci możliwość widywania dzieci oraz tytuł książęcy.

Apartamenty teścia Daisy, Jana Henryka XI. Rezydował tu, kiedy przyjeżdżał z pszczyńskiego zamku. (Fot. proksaphotography.com) Apartamenty teścia Daisy, Jana Henryka XI. Rezydował tu, kiedy przyjeżdżał z pszczyńskiego zamku. (Fot. proksaphotography.com)

Ciekawa historia z zamku Książ jest związana z innym obrazem przedstawiającym młodą Daisy, autorstwa Reginalda Arthura, którego oryginał jest w zamku w Pszczynie, a kopia w Książu. Został namalowany cztery lata po tym, jak pojawiła się w zamku, czyli w roku 1896. Niedawno prześwietlono go promieniami Roentgena. Okazało się, że na ręku, zamiast widocznych dziś kwiatów, Daisy trzymała małego pieska, co ponoć tak rozwścieczyło jej męża, jako nieprzystające księżnej, że kazał go zamalować.

Uwagę zwracają też inne szczegóły. Daisy nosi tu swoje ukochane kolory: biel, écru oraz błękit. Ma też perły, choć nie te legendarne, siedmiometrowe, które Jan Henryk XV kupił dla niej w Paryżu. Można je zobaczyć na innym zdjęciu w zamku – wykonanym przez feminizującą fotografkę Ritę Martin. Obraz Arthura ukazuje też, jak wysoka była Daisy – miała 178 centymetrów wzrostu w czasach, kiedy kobiety miewały przeważnie 150–153 centymetry – oraz jak szczupłą miała talię – po urodzeniu drugiego dziecka mierzyła 47 centymetrów w gorsecie, a bez gorsetu – 52.

Zamek Książ - historia w starych fotografiach

Zainteresowanym codziennością życia w zamku Książ w Wałbrzychu polecamy tutejszą wystawę „Książ od kuchni”. Prezentowane na niej niesamowite zdjęcia mieszkańców i pracowników zamku, ukazujące ponad 20 lat jego historii, to dzieło wspomnianego szefa kuchni Hochbergów – Louisa Hardouina. Urodził się we Francji, a po odbyciu służby wojskowej i opanowaniu sztuki kulinarnej rozpoczął pracę w arystokratycznych domach. Na Śląsku objawił się jego inny talent – fotograficzny. Całe szczęście, bo to dzięki niemu możemy dziś oglądać prywatne ujęcia służby, pełne radości kuligi, dziecięce zabawy, mniej oficjalne portrety książąt i samej Daisy, także jej ukochane zwierzęta. Louis najchętniej portretował jednak swoją żonę, madame Eugenie, która była prawdziwą duszą zamku Książ. Fotografował też życie obozowe w latach 1914–1918 w Holzminden, gdzie został internowany pod zarzutem szpiegostwa.

Louis Hardouin, szef kuchni i zapalony fotograf. To jemu zawdzięczamy unikalne zdjęcia ukazujące prywatne życie zamku. (Fot. archiwum Zamek Książ) Louis Hardouin, szef kuchni i zapalony fotograf. To jemu zawdzięczamy unikalne zdjęcia ukazujące prywatne życie zamku. (Fot. archiwum Zamek Książ)



Magdalena Woch lubi zwłaszcza zdjęcie średniego i ukochanego syna Daisy – Aleksandra, zwanego Lexelem – na którym pozuje, jak przystało na dandysa swojej epoki, w gustownym sweterku i pasku. Pierworodny syn Daisy i Hansa – Jan Henryk XVII, zwany Hanselem – od początku był wychowywany bardziej przez ojca niż przez mamę. Kiedy Daisy po siedmiu latach od nieszczęśliwego porodu i śmierci córeczki urodziła syna, dziedzica majątku i nazwiska, Hans uznał, że spełniła już swój obowiązek. Może dlatego tak przywiązała się do urodzonego pięć lat po Hanselu Aleksandra. Byli zresztą do siebie bardzo podobni – fizycznie i mentalnie. Lexel uwielbiał prowadzić życie towarzyskie, chodzić do teatru, bawić się, malować. – Kiedy zrobił coming out i wyjawił matce, że jest gejem, nie przyjęła tego jednak zbyt dobrze – opowiada przewodniczka. – Chciała myśleć, że to młodzieńczy wybryk i że jeszcze doczeka się wnuków. Kiedy Aleksander miał 23 lata, razem ze swoją przyjaciółką Marią Koburg, królową Rumunii, zainicjowała nawet jego związek z 18-letnią Ileaną, rumuńską księżniczką, niezwykłej urody kobietą. Ona się w nim zakochała, on w niej też, ale… jak w siostrze. Z relacji wnuków Daisy, a dzieci najmłodszego syna, Bolka, wynika, że o ile Hansel wzbudzał we wszystkich respekt i dystans, to Aleksander był bardzo bezpośrednim i ukochanym wujkiem.

Jedna z najstarszych sal zamku, XV-wieczna sala rycerska. Kominek został przywieziony w 1909 roku z Florencji, mógł być kominkiem ślubnym. (Fot. proksaphotography.com) Jedna z najstarszych sal zamku, XV-wieczna sala rycerska. Kominek został przywieziony w 1909 roku z Florencji, mógł być kominkiem ślubnym. (Fot. proksaphotography.com)

Warto dodać, że Hochbergowie z zamku Książ zawsze bardzo podkreślali swoje polskie korzenie – uważali się za potomków Piastów, stąd w każdym pokoleniu, oprócz imion Jan Henryk, musiał być też jakiś Bolko. Daisy, jej mąż oraz wszyscy synowie mieli obywatelstwo polskie, a po pierwszej wojnie światowej Hochbergowie mieli nawet pomysł, by zostać... królami Polski. W sierpniu tego roku zmarł ostatni dziedzic Książa i Pszczyny – książę Bolko von Pless, wnuk Daisy, syn Bolka i Klotyldy. Wielokrotnie odwiedzał Polskę, był też honorowym obywatelem Wałbrzycha. Ponieważ pozostawił po sobie jedynie córkę, tytuł księcia von Pless przejdzie na jego kuzyna Petera von Hochberg.

Hol myśliwski, zwany holem cisowym lub modrzewiowym. Sufit wykonany jest z modrzewia, a warkocze na belkach – z drzewa cisowego. (Fot. proksaphotography.com) Hol myśliwski, zwany holem cisowym lub modrzewiowym. Sufit wykonany jest z modrzewia, a warkocze na belkach – z drzewa cisowego. (Fot. proksaphotography.com)

Na Kasztanowym Tarasie zamku Książ

Kasztanowce to drzewa ważne dla historii tego zamku Książ. Na początku było ich pięć – tak jak pięcioro członków rodziny: Daisy, jej mąż i trzech synów. Teraz są tylko cztery. – Zamkowa opowieść mówi, że kiedy w 1936 roku Bolko, najmłodszy syn Daisy, został zamordowany przez Gestapo, jeden z kasztanowców zachorował i musiał zostać ścięty – opowiada Magdalena Woch. – Choć zamordowany to może za dużo powiedziane. Aresztowano go w Gliwicach, do dziś nie wiadomo z jakiego powodu, mówi się, że to był donos jego starszego brata, Hansela. Uznał, że Bolko zdefraudował pieniądze Hochbergów, które miały być wpłacane na składki NSDAP. Przewieziono go do więzienia w Berlinie, był tam przesłuchiwany. Wyszedł po dwóch miesiącach prawdopodobnie dzięki łapówce wręczonej przez Daisy i jej byłego męża i prosto z aresztu został przewieziony do Pszczyny. Mówiono, że miał sinobłękitne usta, co wtedy uznano za dowód na to, że był podtruwany cyjankiem i związkami ołowiu. Dziś wiemy, że urodził się z wadą serca i codziennie musiał przyjmować leki na rozrzedzenie krwi, których w więzieniu mu nie podawano. Mimo interwencji lekarza zmarł w wieku 26 lat. Jego żona Klotylda spodziewała się wtedy ich kolejnego dziecka. Żył krótko, ale tylko jemu spośród trzech braci udało się przedłużyć ród. Mimo że oficjalnie Jan Henryk XVI uznał dwójkę starszych dzieci Klotyldy za swoje, tak naprawdę Bolko był ojcem całej czwórki.

Na cześć kasztanowców nazwano jeden z tarasów zamku w Wałbrzychu, ogrodzony kamienną rzeźbioną balustradą. Na jego środku znajduje się fontanna, niestety zrujnowana, zwana Fontanną Donatella. Taras przylega do neorenesansowej części zamku, w którą wmurowano wierną kopię renesansowej elewacji dziedzińcowej domu Pellerów w Norymberdze, wykonaną z czerwonego piaskowca. Dziś mieści się tu kawiarnia Kasztanowy Taras, która zajmuje też niewielkie wnętrza winiarni oraz – od listopada tego roku – także salę przy wejściu do zamku. Można tu zjeść kawałek pysznego ciasta, wypić kawę, wino, a teraz także zjeść ciepły posiłek. Latem kawiarnia organizuje na tarasie koncerty i przyjęcia, a przez cały rok także wystawy, odczyty, nawet festiwal literacki.

Wizualizacja nowej części kawiarni Kasztanowy Taras, otwartej pod koniec listopada. Mieści się na dole, na lewo od wejścia do zamku. (Fot. proksaphotography.com) Wizualizacja nowej części kawiarni Kasztanowy Taras, otwartej pod koniec listopada. Mieści się na dole, na lewo od wejścia do zamku. (Fot. proksaphotography.com)

Janusz Ogrodnik, jej właściciel, wspomina, jak na początku lat 90., zwiedzając zamek Książ, wyszedł po raz pierwszy na kasztanowy taras. – Zakochałem się w nim absolutnie. Pomyślałem: „Kiedyś tu wrócę” – mówi. Nie przypuszczał jednak, że zrobi to już w zupełnie innych okolicznościach, czyli że razem z Oliwią – swoją partnerką w biznesie i życiu prywatnym – stworzy tu miejsce kulinarno-kulturalne z dobrą kawą, dobrym winem, dobrym jedzeniem i muzyką, ale przede wszystkim z dobrymi ludźmi. – Na przykład wszystkie ciasta to dzieło naszego wspaniałego cukiernika. Żadna masówka, tylko naprawdę ręczna robota. Wyjątkowa pod względem smakowym, ale i wizualnym. Z kolei piwa warzą nasi znajomi, którzy nauczyli się wszystkiego od zera i sami zbudowali linię produkcyjną. Może dlatego czuję się tu jak w domu – przyznaje.

Janusz Ogrodnik, właściciel kawiarni Kasztanowy Taras, artystyczna dusza tego miejsca (Fot. proksaphotography.com) Janusz Ogrodnik, właściciel kawiarni Kasztanowy Taras, artystyczna dusza tego miejsca (Fot. proksaphotography.com)

– Czuję też wsparcie prezydenta Wałbrzycha i prezeski Zamku Książ. Uważam, że wspólnie udało nam się zrobić coś cudownego. Tworzymy tu przestrzeń bez pośpiechu i bez ściemy. Nie na 400 miejsc, ale na 40 na tarasie, kilkanaście w winiarni, do tego 44 w kawiarni z przodu. Chcemy, by ludzie czuli się tu tak dobrze, by do nas wracali.

Magdalena, z którą zwiedzaliśmy zamek, świetnie rozumie, co Janusz ma na myśli. Kiedy odwiedziła Książ po raz pierwszy, miała sześć lat. Tak jej się spodobał, że kiedy pod koniec zwiedzania dotknęła – zgodnie ze zwyczajem – słynnej Skałki Szczęścia, wypowiedziała w myślach życzenie: „Chcę tu kiedyś pracować”.

Nasza przewodniczka i skarbnica wiedzy o rodzinie Hochbergów – Magdalena Woch (Fot. proksaphotography.com) Nasza przewodniczka i skarbnica wiedzy o rodzinie Hochbergów – Magdalena Woch (Fot. proksaphotography.com)

Dziś jest znawczynią historii zamku Książ, autorką wielu publikacji na jego temat, w tym bestsellerowej „Zamek Książ. Historia i tajemnica”. Właśnie pracuje nad kolejną – tym razem o kobietach Książa.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze