1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia
  4. >
  5. Co nam grozi, gdy wyschną nasze rzeki? Rozmowa z autorem kryminału o katastrofie klimatycznej

Co nam grozi, gdy wyschną nasze rzeki? Rozmowa z autorem kryminału o katastrofie klimatycznej

„Kiedy pracowałem nad książką i konsultowałem się z MPWiK (to właśnie warszawskie wodociągi) usłyszałem, że problem, który opisuję jest realny i jest kwestią przyszłości” – przyznaje Emil Szweda (Fot. iStock)
„Kiedy pracowałem nad książką i konsultowałem się z MPWiK (to właśnie warszawskie wodociągi) usłyszałem, że problem, który opisuję jest realny i jest kwestią przyszłości” – przyznaje Emil Szweda (Fot. iStock)
Co by się stało, gdyby w naszych kranach zabrakło wody? Jak wpłynęłoby to na naszą codzienność? Na to pytanie postanowił odpowiedzieć Emil Szweda, pisząc kryminał „Prawda nie krzywdzi”. Jego akcja toczy się w niedalekiej przyszłości w Warszawie ogarniętej kryzysem ekologicznym. Główny bohater Kornel Kraus musi nie tylko odnaleźć sprawcę morderstw, ale też zmagać się z konsekwencjami braku wody. Powieść wciąga, a jej przesłanie zostaje z nami na dłużej i skłania do refleksji nad tym, co nas nieuchronnie czeka. Czy możemy to zatrzymać? Rozmawiamy z autorem.

Emil Szweda, dziennikarz ekonomiczny, pisarz, autor osadzonego w niedalekiej przyszłości kryminału „Prawda nie krzywdzi” (Fot. Marek Wiśniewski) Emil Szweda, dziennikarz ekonomiczny, pisarz, autor osadzonego w niedalekiej przyszłości kryminału „Prawda nie krzywdzi” (Fot. Marek Wiśniewski)

Twoja książka dzieje się w niedalekiej przyszłości. Dlaczego zdecydowałeś się poruszyć w niej problem braku wody?
Cóż. Mam wrażenie, że choć konsekwencje zmian klimatu stają się coraz bardziej widoczne, a ich skutki są coraz bardziej dramatyczne, wciąż jeszcze obserwujemy je trochę z pozycji kinowego widza. Popijając prosecco i zajadając się sushi, oglądamy zdjęcia katastrof, które dzieją się gdzieś daleko. W Australii, Zatoce Meksykańskiej, ewentualnie na południu Europy, natomiast nie odbieramy tego jako osobiste zagrożenie, nawet wówczas, kiedy skutki zaczynają dotykać nas bezpośrednio. Obecne wysokie ceny warzyw w sklepach to przecież właśnie efekt zmian klimatu, które dotknęły rolników z południa Europy i północnej Afryki.

Z zawodu jestem dziennikarzem, zajmuję się ekonomią i przez dwadzieścia pięć lat nauczyłem się, że głosy rozsądku, nauki i doświadczenia nie docierają zbyt daleko. Wielu ludzi „wie swoje” i woli wyciągać własne, wygodne dla siebie wnioski, nawet wbrew faktom czy – zdawałoby się – dość oczywistemu łączeniu przyczyn ze skutkami. Żeby wpłynąć na czyjąś świadomość trzeba odwołać się nie do rozumu, lecz do emocji. Uznałem więc, że wywołując obraz kryzysu, do którego wcześniej czy później dojdziemy, uda mi się wzbudzić w czytelnikach więcej refleksji niż pisząc kolejny artykuł na temat przyszłej inflacji, która jest i będzie jednym z nieuniknionych skutków zmian klimatu.

Utrata dostępu do wody jest jednym z wielu zagrożeń, które stoją za hasłem „zmiany klimatu”, ale wydaje mi się, że najgroźniejszym, bo w razie wystąpienia, problem odczuwany jest natychmiast. Stąd taki właśnie pomysł. Chciałem w czytelniku obudzić świadomość, że zmiany klimatu, o których tyle się trąbi, nadchodzą i dotkną także jego, i on też musi coś z tym szybko zrobić.

W jakich okolicznościach przychodzi pracować Kornelowi? Czy możesz w skrócie opisać, co dzieje się w Warszawie w Twojej powieści?
W całej Europie trwa susza, taka w naprawdę ostrym wydaniu, jakiego doświadczyli Amerykanie w latach 30. ubiegłego wieku. Część historyków uważa, że to właśnie ta susza była jedną z przyczyn Wielkiego Kryzysu, a z kolei jego konsekwencją była późniejsza wojna światowa. W każdym razie w tej mojej przyszłości susza utrzymuje się trzeci rok, ale tak naprawdę susza nie jest zjawiskiem, lecz procesem i w rzeczywistości ten proces trwa co najmniej od 2015 r. To jest element, w którym przeplatam fikcję i rzeczywistość, bo susza w Europie rzeczywiście trwa od lat, choć z różnym natężeniem.

W mojej powieści w Warszawie, która większość wody czerpie ze stosunkowo płytkich ujęć powierzchniowych (to także jest prawdą), cena wody dla mieszkańców jest bardzo wysoka, co ma ograniczyć jej zużycie, lecz to i tak tylko odracza wyrok. W październiku, po kolejnym upalnym lecie, Wisła zmienia się błotnistą breję i mieszkańcy są coraz bardziej świadomi nadchodzącej katastrofy.

Wymyśliłem więc, że aby jej zapobiec warszawskie wodociągi zmuszone są do ogromnych inwestycji – dwa kilometry pod ziemią znajdują się znaczące pokłady wody (to także jest prawda), ale trzeba ją stamtąd wydobyć i odsolić, co jest bardzo kosztowne. Niestety, ze względu na wysokie stopy procentowe i fatalną sytuację budżetu, inwestycja musi być finansowana przez emisję akcji i prywatyzację. W przeddzień prywatyzacji dochodzi w Warszawie do awarii i woda przestaje płynąć w centralnych i południowych dzielnicach. Miasto błyskawicznie ogarnia chaos, a główny bohater – Kornel Kraus – w tych warunkach pracuje nad sprawami dwóch, niezależnych morderstw, które zresztą łączą się w pewien sposób z całym tym wodnym kryzysem.

Na ile jest to prawdopodobny scenariusz? Jakie są prognozy jeśli chodzi o wodę w Polsce?
Latem gminy z różnych regionach Polski coraz bardziej regularnie wprowadzają zakazy np. podlewania ogródków czy mycia samochodów, itd. Ten problem już występuje i jest jak najbardziej realny, z tym, że bierze się nie tyle z niedoborów wody, ile raczej z tego, że wielu użytkowników jednocześnie chce włączyć podlewanie i następuje spadek ciśnienia. Większość ujęć wody w Polsce to ujęcia głębinowe i choć oznacza to, że zużywamy więcej wody, niż jej w tych ujęciach przybywa, to na ogół jesteśmy dość bezpieczni, a wody w kranach jeszcze przez jakiś czas nie zabraknie. Wysychać mogą ujęcia powierzchniowe, tak zwane przydomowe ujęcia „własnej wody”. Ale na przykład Warszawa zależna jest od stanu wody w Wiśle (czerpiemy wodę z sześciu metrów pod jej dnem).

Kiedy pracowałem nad książką i konsultowałem się z MPWiK (to właśnie warszawskie wodociągi) usłyszałem, że problem, który opisuję jest realny i jest kwestią przyszłości. Może nie najbliższych paru lat, ale trzydziestu, czterdziestu. Ponieważ trudno jest wstrząsnąć czytelnikiem tworząc wizję, która wydarzy się pod koniec jego życia, skróciłem nieco tę perspektywę. Ale ona jest realna. I to nie jest kwestia wyobraźni. To zwykła fizyka. Klimat to po prostu fizyka atmosfery. Więc konsekwencje zmian klimatu nie są kwestią wiary czy wyobraźni, lecz wynikiem równania. Czymś, co trudno podważyć.

Aktualne przewidywania zakładają, że sumy rocznych opadów nad Polską nie zmienią się istotnie, ale zmieni się ich struktura. Zamiast śniegu zimą i deszczu od czasu do czasu w pozostałych miesiącach, będziemy mieli okresy długotrwałej suszy, całych tygodni i miesięcy bez opadów. Wystąpią wtedy tylko deszcze nawalne, które przynoszą duże opady, ale tę wodę błyskawicznie tracimy, co oczywiście nie jest korzystne ani dla naszej przyrody, ani dla dostępności wody w przyszłości. Polska stopniowo stepowieje i sami w tym pomagamy. Coraz więcej budujemy i wycinamy, regulujemy, osuszamy – robimy wszystko, żeby się jak najszybciej usmażyć.

Co Twoim zdaniem możemy zrobić, by go uniknąć?
Nic. To znaczy jako ludzkość możemy bardzo dużo, ale ponieważ problem katastrofalnych konsekwencji zmian klimatu jest znany nauce i politykom od dekad, a przez ten czas zrobiono bardzo niewiele, żeby tym zmianom zapobiec, jestem bardzo sceptyczny, jeśli chodzi o wiarę w zbiorowy wysiłek ludzkości, którego celem jest zastopowanie zmian klimatu. Bo to oznacza rezygnację z egoistycznych celów, z wygodnego stylu życia. To koniec podróży samolotem, koniec prywatnego transportu samochodowego, koniec z regularnymi dostawami energii w nieskończonych ilościach, koniec z żywnością pochodzenia zwierzęcego przy każdym posiłku itd. To są ograniczenia, na które – jako społeczeństwa – nie jesteśmy gotowi. Idziemy w przeciwnym kierunku. Wszystkiego chcemy coraz więcej i więcej, egoizm i konsumpcja są promowane. I w reklamach, i przez nas samych w mediach społecznościowych. Więc moim zdaniem nie unikniemy katastrofy. Nie przy takiej postawie. Potrzeba nam czegoś przeciwnego. Skromności, altruizmu, pracy dla wspólnego i własnego pożytku. Takie postawy dopiero zaczynają się przebijać i są doceniane. Ale czy naśladowane? Nie wiem. Niech każdy odpowie sobie sam, ile dziś czy wczoraj zrobił z myślą o innych, o ochronie klimatu.

Wydaje się, że mamy teraz inne zmartwienia. Wojna, inflacja, kryzys gospodarczy. To są problemy na tu i teraz, a klimat to niewidzialna przyszłość. Brakuje w nas myślenia przyczynowo-skutkowego, tej elementarnej logiki i myślenia o innych. Wiesz, że jeśli palisz papierosy, skrócisz swoje życie, ale palacze wypierają tę myśl. Podobnie jest ze zmianą klimatu. Wiesz, że jeśli polecisz samolotem na wakacje, literalnie zabijesz kogoś. Małe dzieci, całe rodziny, które ucierpią na skutek zmian klimatu. Ale wolisz myśleć o czekających cię przyjemnościach, zamykasz oczy na cierpienie, do którego się dokładasz. Wolimy je relatywizować i rozkładać. W końcu nie tylko twój samolot wzbił się dziś w powietrze, są ich setki tysięcy. A tych czynników jest naprawdę dużo, jeden kotlet czy jedna sukienka więcej nie robią w tej masie emisji gazów cieplarnianych żadnej różnicy. Więc uznajesz, że tobie wolno, skoro innym też. Ba. Byłoby frajerstwem ograniczać się, kiedy inni tego nie robią. To jest nasza, ludzka solidarność i sposób myślenia o świecie.

W tym sensie kryzys gospodarczy jest w moich oczach zjawiskiem pozytywnym, bo wymusza ograniczenia, których inaczej byśmy sobie nie nałożyli. Kryzys ekonomiczny jest najlepszym sposobem, który może odroczyć katastrofę klimatu, ale już jej nie zapobiegnie.

Jedyne, co możemy zrobić, to próbować przygotować się do niej. Co to oznacza? Na to pytanie spróbuję odpowiedzieć w kolejnej książce o przygodach Kornela, w której trafia on do osady założonej przez ludzi, którzy postanowili ratować siebie i swoje rodziny przed tym, co wydało im się nieuniknione. Czyli oni przeprowadzili swoje równania i doszli do oczywistych, choć trudnych do zaakceptowania wniosków. I zwyczajnie uciekli, żeby zacząć od nowa w innym miejscu, na innych zasadach. To wydaje mi się znacznie realniejszym podejściem niż wiara w ludzką solidarność i zbiorowy wysiłek ośmiu miliardów ludzi, w tym miliarderów, którzy mieliby zrezygnować ze swoich przywilejów. To się nie wydarzy.

Polecamy książkę „Prawda nie krzywdzi” Emila Szwedy (Fot. materiały prasowe, okładka: Tomasz Pisarek) Polecamy książkę „Prawda nie krzywdzi” Emila Szwedy (Fot. materiały prasowe, okładka: Tomasz Pisarek)

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze