1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia
  4. >
  5. Kopenhaga – miasto dla ludzi

Kopenhaga – miasto dla ludzi

(Fot. Sylwia Izabela Schab)
(Fot. Sylwia Izabela Schab)
„Wystarczy porównać sposób ustawiania ławek w polskich i duńskich przestrzeniach publicznych, żeby zobaczyć zasadnicze różnice w podejściu do myślenia o mieście. W Danii rozmieszcza się je tak, by zapraszały do spędzania czasu w towarzystwie innych” – pisze Sylwia Izabela Schab w książce „Dania. Tu mieszka spokój”. Publikujemy jej fragment.

Fragment książki „Dania. Tu mieszka spokój” Sylwii Izabeli Schab, Wydawnictwo Poznańskie

Każdy, kto wybiera się do Danii, na pewno ma w planach zwiedzanie Kopenhagi. I słusznie. Ta stolica zajmuje szczególne miejsce w moim sercu, a każda kolejna wizyta tutaj uczy mnie czegoś nowego. Czy jest miastem idealnym, szczęśliwym? Dla mnie z pewnością tak.

(Fot. Sylwia Izabela Schab) (Fot. Sylwia Izabela Schab)

Kopenhaga nosi widoczne ślady wielowiekowej historii, ale nie jest zeskorupiała; ciągle się zmienia i dostosowuje do mieszkańców. Próżno tu szukać nieproporcjonalnie przerośniętych, przytłaczających swoją bombastycznością budynków czy przecinających centrum szerokopasmowych dróg, jak w wielu innych europejskich metropoliach. Ostentacja i przesada nie mają tu prawa bytu. Kopenhaga jest miastem dla ludzi, przekonałam się o tym nie raz. Żeby tego doświadczyć, wystarczy wybrać się na spacer do nowszych dzielnic – Ørestaden czy Nordhavn – najlepiej z przewodnikiem, który opowie o filozofii stojącej za takim, a nie innym zorganizowaniem przestrzeni. Jakiś czas temu odpowiedzialny za rewitalizację miasta Øystein Leonardsen oprowadzał grupę studentów filologii duńskiej, której byłam opiekunką, po zupełnie nieturystycznych zakątkach Sydhavn. Pokazał nam miejsce spotkań i rekreacji dla osób bezdomnych, eksperymentalny ogród społeczny wykorzystujący kanał do zbierania wody opadowej, nad którym zbudowano mostki, przejścia i miejsca odpoczynku – połączenie przestrzeni rozdzielonych dotąd smętnym nieużytkiem. Zobaczyliśmy też powstający park – z terenów należących do różnych właścicieli. Wszystkie te punkty na mapie powstały we współpracy z lokalnymi mieszkańcami w ramach pięcioletniego programu konsultacji społecznych. Każda ze stron dała sobie czas na przemyślenia, planowanie i… zmianę planów. Wymagało to niezliczonych spotkań, dyskusji i negocjacji. Władze miasta pamiętają o partnerskim traktowaniu tych, którzy faktycznie będą użytkować dany obszar. Nic dziwnego, że studenci właśnie tę cześć naszego wyjazdu oceniali jako jedną z najbardziej intrygujących. Wystarczy porównać sposób ustawiania ławek w polskich i duńskich przestrzeniach publicznych, żeby zobaczyć zasadnicze różnice w podejściu do myślenia o mieście. W Danii rozmieszcza się je tak, by zapraszały do spędzania czasu w towarzystwie innych. A gdy podczas spaceru zobaczyliśmy ścianę wspinaczkową na wieży jednego z kościołów, zachwytom nie było końca. Jak dowiedzieliśmy się od przypadkowo spotkanej parafianki, z pomysłem montażu ścianki wyszła ówczesna pani pastor (która zresztą sama się wspinała). Był to dla niej sposób na zachęcenie większego grona lokalnych użytkowników do korzystania z kościelnych przestrzeni.

Nyhavn, czyli chyba najsłynniejsza ulica i kanał w Kopenhadze z widokiem na kolorowe fasady domów (Fot. Sylwia Izabela Schab) Nyhavn, czyli chyba najsłynniejsza ulica i kanał w Kopenhadze z widokiem na kolorowe fasady domów (Fot. Sylwia Izabela Schab)

Paulina Wilk w książce Pojutrze zalicza stolicę Danii do „miast przyszłości”, tytułując rozdział o niej Zaspokojenie. Pisze tak: „Kopenhaga jest uniwersalnym symbolem najlepszego miejsca do życia, zwyciężczynią rankingów, wzorem dla innych. Produkuje satysfakcjonującą realność”7. Według reportażystki duńska stolica oferuje swoim mieszkańcom cuda takie jak ciszę, zdrowe powietrze, wodę pitną w kranach, wodę w kanałach portowych tak czystą, że można się kąpać. Wydaje się nierealna, nie z tego porządku: „ma przestrzeń, która nie wymaga rozłąki i oddalenia, ale i nie zna ciasnoty. To taki dom, gdzie zaznaje się bliskości bez stłamszenia i gdzie miejsca jest w sam raz, by poczuć się i przytulnie, i odrębnie”. Podzielam te obserwacje; Kopenhaga wpuszcza mnie do swojego wnętrza, ale bez wchłaniania, zatracania, dominowania. Raczej zaprasza, otwiera się, zachęca. Symbolem duńskiej stolicy jest oczywiście kopenhaska syrenka dłuta Edvarda Eriksena – rzeźba, którą co roku na nabrzeżu portowym odwiedzają tysiące turystów. Kilkukrotnie padła ofiarą ataków wandali – została zdekapitowana, odcięto jej rękę, oblano farbą. Co ciekawe, nie jest jedynym pomnikiem syrenki w mieście. Jej siostry dostrzec można na nabrzeżu Langelinie wśród zespołu rzeźb pod tytułem Zmodyfikowany genetycznie Raj oraz przed budynkiem Biblioteki Królewskiej, znanym jako Czarny Diament. Dla mnie symbolem Kopenhagi pozostanie ikoniczny plakat z lat pięćdziesiątych – Wonderful Copenhagen autorstwa Viggo Vagnby’ego. Przedstawia ulicę, na której policjant wstrzymuje ruch, żeby przepuścić przechodzącą przez jezdnię kaczą mamę z maluchami. Prosta graficzna forma wyraża życzeniowy, ale i mający realne odniesienia przekaz: dla wszystkich jest miejsce w przestrzeni publicznej Kopenhagi i każdy może się tu czuć bezpiecznie (potwierdzają to zresztą dane z najnowszego raportu: bezpiecznie w swojej okolicy czuje się ponad osiemdziesiąt osiem procent Duńczyków, osiemdziesiąt sześć procent – w Kopenhadze*).

Ikoniczny plakat Wonderful Copenhagen Viggo Vagnby’ego (Fot. Sylwia Izabela Schab) Ikoniczny plakat Wonderful Copenhagen Viggo Vagnby’ego (Fot. Sylwia Izabela Schab)

Sposobów zwiedzania Kopenhagi jest niezliczenie dużo: szlakiem głównych atrakcji turystycznych, z obowiązkowym wesołym miasteczkiem Tivoli w centrum miasta, tropem zamków, pałaców i innych interesujących architektonicznie budynków, zaliczając ciekawe muzea (historii, sztuki, szczęścia, erotyki), odpoczywając wśród zieleni, na przykład w Ogrodzie Botanicznym, organizując sobie wycieczkę kanałami portu wewnętrznego łodzią (także w wersji kajakowej, z przewodnikiem), odwiedzając kontrkulturowe Wolne Miasto Christiania, smakując specjały przygotowane przez światowej sławy szefów kuchni, przesiadując w klubach jazzowych (latem odbywa się święto miłośników jazzu – Copenhagen Jazz Festival)… Mnie najbardziej ciekawi sama miejska przestrzeń, jej filozofia i historia, i dlatego nadal chętnie zapisuję się na tematyczne oprowadzania po mieście. Wiele interesujących tras proponuje Duńskie Centrum Architektury; można zresztą, włączając przygotowaną przez Centrum aplikację, wybrać się na taki spacer samodzielnie.

Miejscem, które mnie ostatnio oczarowało jest… spalarnia śmieci. Jej nazwa to Amager Bakke albo CopenHill. Chodzi o położony na wyspie Amager zakład utylizacji odpadów (i elektrociepłownię) – jest on jednocześnie stokiem narciarskim, punktem widokowym i najwyższą na świecie ścianką wspinaczkową. Na jego pokryty zielenią szczyt wjeżdża się przeszkloną windą – można zobaczyć toczące się w trzewiach budynku procesy, co jest ciekawe samo w sobie. Widok ze szczytu jest obłędny. Wzdłuż stromizny stoku ciągną się schody – obie przestrzenie wykorzystywane są przez biegaczy, których szczerze podziwiam. Przyglądam się panoramie Kopenhagi zalanej majowym słońcem, a dzięki dobrej pogodzie dostrzegam Szwecję po drugiej stronie Sundu. Wieje dość chłodny wiatr, więc rozgrzewam się lumumbą – kakao wzmocnionym rumem, napojem popularnym szczególnie w ostatnich dekadach dwudziestego wieku, przywodzącym mi na myśl moje pierwsze wizyty w Danii. Tutaj czuję, na czym polega projektowanie wizjonerskie, zagospodarowujące zazwyczaj nieciekawe przestrzenie i otwierające je na nowe funkcje – w najlepszym duńskim stylu. Nic dziwnego, że spalarnia, autorstwa uznanego duńskiego biura architektonicznego Bjarke Ingels Group, uznana została za najlepszy budynek świata 2021 roku.

CopenHill, czyli spalarnia śmieci, która zachwyca. (Fot. Sylwia Izabela Schab) CopenHill, czyli spalarnia śmieci, która zachwyca. (Fot. Sylwia Izabela Schab)
Widok ze szczytu spalarni śmieci (Fot. Sylwia Izabela Schab) Widok ze szczytu spalarni śmieci (Fot. Sylwia Izabela Schab)

Wędrując po Kopenhadze, dobrze jest czasem porzucić główny szlak turystyczny. Niespodziewanych przeżyć dostarczyła mi wizyta w kopenhaskiej dzielnicy Nørrebro, kojarzonej z różnorodnością etniczną. Znajduje się tu nietypowy, nowoczesny park – Superkilen (Wielki klin). To inny przykład udanej, zaplanowanej wspólnie z mieszkańcami rewitalizacji nieco podupadłej części miasta, a zarazem fuzja sztuki z architekturą miejską i krajobrazową. Składają się na niego trzy wyraziste przestrzenie: plac Czerwony, plac Czarny i plac Zielony, w które wkomponowane zostały symbole kultur z niemal sześćdziesięciu krajów świata. Superkilen, mający powierzchnię trzydziestu tysięcy metrów kwadratowych, wbija się w tkankę miejską i nie pozwala jej się rozrastać. Służy jako miejsce spotkań, zabawy, relaksu, spacerów i jazdy na rowerze. I swoją funkcję nader dobrze spełnia.

Plac zabaw w parku Superkilen – kolejny przykład duńskiej architektury miejskiej skrojonej na ludzki wymiar. (Fot. Sylwia Izabela Schab) Plac zabaw w parku Superkilen – kolejny przykład duńskiej architektury miejskiej skrojonej na ludzki wymiar. (Fot. Sylwia Izabela Schab)

Kopenhaga to miasto, które cały czas się przekształca, widać tu odważne, innowacyjne i inkluzywne myślenie. Jest dla mnie ciągłym wyzwaniem, dobrą znajomą, z którą spotykam się od lat, ale która nadal nie odkryła przede mną wszystkich kart. Kiedy kolejny raz ją odwiedzę, wiem już, dokąd się wybiorę – do CopenHot. To spa na świeżym powietrzu, z sauną, skąd – dzięki panoramicznemu oknu – można podziwiać kopenhaski port wewnętrzny. Bliskość wody i natury, dobrostan i relaks w centrum ulubionego miasta – nie można chcieć więcej.

Polecamy: Fragment książki „Dania. Tu mieszka spokój”, Sylwia Izabela Schab, Wydawnictwo Poznańskie. Polecamy: Fragment książki „Dania. Tu mieszka spokój”, Sylwia Izabela Schab, Wydawnictwo Poznańskie.
Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze