W sobotę 14 września ulicami Warszawy przejdzie – już po raz szósty – Marsz Wyzwolenia Zwierząt. Jak rozumieć to hasło? Dosłownie. Organizatorzy chcą rozwiązań radykalnych. „Zwierzęta nie mają czasu!” – tłumaczą.
„Marsz poświęcony jest wszystkim zwierzętom: od tzw. towarzyszących, przez te uznawane za hodowlane, po dzikie; od ptaków, przez ssaki, po gady, płazy i ryby, ponieważ wszystkie one dotknięte są dziś jakąś formą krzywdzenia. Żadne zwierzę nie rodzi się „klatkowym”, „mlecznym”, „laboratoryjnym”, „wyścigowym”, „cyrkowym” – to człowiek zmusza je do bycia funkcją, a nie pełną istotą, która ma samoistną wartość” – czytamy. – Nasze założenia są wegańskie i abolicjonistyczne, dążymy do całkowitego zaprzestania wykorzystywania zwierząt – dodaje Zuza Kraszewska, jedna z organizatorek.
Na ulice wychodzą weganie, aktywiści. – I nie tylko oni – mówi Zuza – bo przecież nie musisz być aktywistą, żeby zależało ci na losie zwierząt. Marsz zrzesza tych ludzi, dla których zwierzęta są ważne. Z roku na rok przybywają nowe osoby. Chodzi też o to, żeby się zjednoczyć, poczuć siłę ludzi, których łączy wspólna sprawa. Pamiętam, kiedy byłam na marszu po raz pierwszy. W pewnym momencie złapałam się na tym, że idę w tłumie i zamiast skandować, mam łzy w oczach. To było piękne – tyle osób z całej Polski zjechało się, żeby razem przejść ulicami. Nie boimy się głośno mówić o prawach zwierząt, żądać zaprzestania przemocy. Pokazujemy, jak można wprowadzić zmianę w swoim życiu, mówimy o tym, że weganizm jest słusznym systemem wartości, że ma przełożenie nie tylko na los zwierząt, ale i na nasze zdrowie i klimat.
Hasło wyzwolenia zwierząt jest radykalne, ale organizatorzy tego radykalizmu się nie boją. Tak właśnie ma być. – Nie szukamy mniejszych kroków, nie namawiamy, żeby powiększać kurom klatki czy kupować jajka zerówki – mówi Zuza. – Domagamy się, by nie wykorzystywać zwierząt w żaden sposób. Aby ich nie zjadać, nie ubierać się w ich skóry, nie używać ich do naszej rozrywki czy rekreacji. Kto nam daje prawo do zabijania? Do decydowania, kiedy zwierzę się urodzi i kiedy zakończy życie? Nie chcemy takiego świata. Nie będziemy owijać w bawełnę i używać delikatnych słów, żeby kogoś nie urazić. Chcemy wyzwolenia zwierząt spod ludzkiej opresji.
W organizację marszu zaangażowana jest też adwokatka Karolina Kuszlewicz, przewodnicząca Komisji ds. Zwierząt w Polskim Towarzystwie Etycznym: „Jako prawniczce, pracującej od ponad dekady dla zwierząt, jest mi wstyd za obowiązujące prawo, które wciąż dopuszcza do szeregu rażąco niesprawiedliwych praktyk wobec większości zwierząt, a jednocześnie nie jest w stanie skutecznie ścigać sprawców nawet najbardziej oczywistej przemocy. W XXI wieku nie mamy wątpliwości, że główną funkcją prawa powinna być ochrona słabszych, wykluczonych, zależnych - dlaczego więc wciąż pozwalamy na to, by zwierzęta były pozbawione realnej i skutecznej pomocy? Każda moja sprawa jest piekielnie trudna, bo wymiar sprawiedliwości nie jest dziś dla zwierząt sprawiedliwy”.
Zuza Kraszewska namawia, by przyjść: – Zapraszamy wszystkich, nie trzeba nawet lubić czy kochać zwierząt. Bo my często nadużywamy tego słowa. Mówimy, że kochamy zwierzęta, a potem mamy je na talerzu. Trzeba szanować ich podstawowe prawo – do życia. Nie musimy przecież kogoś lubić, żeby to prawo mu przyznawać”.
A Monika Kohut, wegańska aktywistka, jedna z organizatorek marszu, dodaje: – Pamiętajcie: współczucie bez działania jest tylko obserwacją. Zwierzęta potrzebują naszej odwagi.
Marsz startuje o godz. 13:30 spod Pomnika Kopernika przy ul. Nowy Świat 69. W tym samym miejscu odbędą się także przemówienia (g. 15:00) i akcja uliczna „Jestem zwierzęciem. Myślę, czuję, chcę żyć” (g. 17:00). Organizatorzy zapraszają również na wystawę „Trudno odkrywać jacy jesteśmy” (Jazdów 3/18, g. 19:30).