Wirtualny świat, na który od lat składał się strumień zdjęć, aktualizacji i relacji z życia powoli odchodzi w zapomnienie. Jego miejsce zajmuje „posting zero”, najnowszy trend w mediach społecznościowych. Nie polega on na likwidowaniu kont ani deklaracjach o porzuceniu Internetu. Jest bardziej subtelny – miliony użytkowników wciąż przewijają swoje feedy, lecz przestają cokolwiek publikować. I nie wygląda to na chwilowe zmęczenie, ale jedną z najbardziej zaskakujących przemian, jakie dokonały się w cyfrowym ekosystemie ostatniej dekady.
Jeszcze niedawno social media przypominały niekończący się spektakl, w którym każdy był jednocześnie aktorem, scenarzystą i operatorem własnego życia. Codzienne rytuały stawały się materiałem na posty, a algorytmy nagradzały tych, którzy nieustannie nadawali. Dziś obserwujemy zjawisko odwrotne. Ludzie nie opuszczają platform, ale wycofują się z roli nadawców. Nadal obserwują, analizują i śledzą trendy, jednak coraz częściej wybierają... ciszę. W social mediowym świecie rozumianą jako brak potrzeby częstego postowania aktualizacjami ze swojego życia.
Powodem zmiany są najprawdopodobniej emocje, o których użytkownicy mediów społecznościowych od kilku lat mówią coraz głośniej. Wielu z nich czuje zmęczenie nadmiarem treści i presją ciągłej autoprezentacji, inni coraz bardziej frustrują się dominacją komercyjnych kont i influencerów. Rosną też obawy związane z prywatnością, a także nieufność wobec technologii, które potrafią manipulować wizerunkiem, za czym głównie stoi rosnąca w siłę sztuczna inteligencja. „Posting zero” staje się zatem formą samoobrony, sposobem na odzyskanie poczucia kontroli nad swoim życiem.
I choć najbardziej oczywistym rozwiązaniem tych problemów wydaje się po prostu ucieczka od świata online, każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, że w dzisiejszym świecie jest to niemal niemożliwe. „Posting zero” jest zatem jej nową interpretacją. Życie cyfrowe w jego ramach zaczyna na powrót składać się z prywatnych wiadomości, zamkniętych list odbiorców i kameralnych społeczności, gdzie komunikacja pozostaje bardziej autentyczna, a mniej podatna na algorytmiczną presję. To także odzyskiwanie prawa do tajemnicy, prywatności i nieobecności. Paradoks polega na tym, że to właśnie rezygnacja z widoczności daje wielu osobom większe poczucie autentyczności niż najbardziej dopracowany post.
Czytaj także: Ludzie potrzebują ludzi! O samotności w dobie Internetu pisze dr Bill Howatt w książce „Pułapki samotności”
Trend ten odzwierciedla głęboką potrzebę równowagi i autonomii w świecie, który przyzwyczaił się do ciągłego nadawania. To nowy sposób bycia w Internecie – spokojniejszy, bardziej uważny, wolny od presji i nadmiaru. I choć nie zobaczymy go w statystykach, bo opiera się na braku aktywności, to właśnie ta cisza zaczyna definiować, jak dziś żyjemy w sieci. I jakiego wirtualnego świata chcemy w przyszłości.