Ona mówi, on mówi, potem ona… Ale czy to na pewno jest rozmowa, skoro jej uczestnicy nie nawiązują ze sobą kontaktu? Czasem chcemy się porozumieć, a każdym słowem budujemy mur lub pomagamy go budować drugiej stronie.
Agnieszka prowadzi własną firmę, ale, niestety, nie sama. Ma wspólnika. To przez niego ponosi straty.
– Gdyby nie jego pomyłki, już dawno byśmy wyszli na prostą, a mamy coraz większe długi! Ten niezguła nie jest w stanie dopilnować żadnego zamówienia!
Gdy Agnieszka opowiada o wspólniku, gestykuluje gwałtownie, podnosi głos, choć na ogół jest spokojna i kulturalna.
– Nie znoszę tego idioty. Prowadzi firmę od 20 lat, najwyższy czas, żeby poszedł na emeryturę.
– A on nie chce?
– Skąd mam to wiedzieć?! Wiele razy próbowałam o tym rozmawiać. Niech mi sprzeda swoje udziały albo kupi moje, bo razem nie możemy pracować.
– I co?
– Z nim nie można się porozumieć! Ja do niego mówię, a on gra sobie na komputerze. A potem nagle wstaje i wychodzi!
– Kiedyś było lepiej?
– Kiedyś to nie wiem, jak było, bo ja przejęłam udziały po cioci. Oni razem pracowali przez wiele lat, ciocia nie narzekała, bo firma jakoś prosperowała. A teraz co chwila reklamacje, wycofane zamówienia, bo ten idiota zapomniał albo coś pomylił.
Pytam Agnieszkę, czy chce z nim porozmawiać na forum grupy, bo rzecz dzieje się na warsztatach komunikacji. Chce. Wybiera spośród uczestników osobę, która będzie reprezentować wspólnika. Udziela jej instrukcji: „Siedzisz sobie i grasz w jakąś grę”. Po czym wchodzi do pokoju wspólnika, siada po drugiej stronie biurka i zaczyna rozmowę.
– Dzień dobry – mówi na dobry początek.
– Dzień dobry – odpowiada wspólnik.
– Słuchaj, tak dłużej być nie może. Co to jest?! – Podtyka mu pod nos jakieś kartki.
– Co ma być? – pyta wspólnik, niechętnie odrywając wzrok od komputera.
– Zamówienie! Miało być zrealizowane w zeszłym tygodniu, ale ty oczywiście zapomniałeś! – krzyczy Agnieszka. – Czy ty rozumiesz, że narażasz nas na straty? Wszystko robisz źle! To cud, że ta firma jeszcze istnieje! – Agnieszka wali ręką w biurko. – Dosyć tego! – wrzeszczy.
I dalej w tym samym stylu. Wspólnik najpierw wraca do gry, a potem nagle wstaje i wychodzi.
– Widzicie! – krzyczy Agnieszka triumfalnie. – Zawsze tak jest! Ten idiota wstaje i wychodzi. Z nim nie da się rozmawiać!
Grupa wybucha śmiechem. Chyba wszyscy widzimy to, czego Agnieszka nie dostrzega, ale zaraz będzie miała szansę zobaczyć.
– Dlaczego wyszedłeś? – pytam Antka, który odgrywał rolę wspólnika.
– Bo tego dłużej nie dało się znieść! Próbowałem grać i nie słuchać, ale ona była taka napastliwa!
– A jak mam nie być?!
– Agnieszko, a jaki jest twój cel? Chcesz udowodnić wspólnikowi, że jest beznadziejny, czy porozmawiać z nim o przyszłości firmy?
Agnieszka chce porozmawiać. Udaje jej się to przy trzeciej próbie. Czy uda jej się w życiu? Nie wiadomo. Ale ma już przynajmniej świadomość, że jej sposób rozmowy nie służył porozumieniu.
Po Agnieszce zgłasza się Mariola, która chce ustalić z mężem kilka rzeczy, ale każda rozmowa prowadzi do awantury.
Mariola wybiera osobę, która odgrywa jej męża. Mąż siedzi przed telewizorem.
– Musimy porozmawiać – mówi Mariola. – W ogóle nie zajmujesz się dziećmi, wszystko jest na mojej głowie. Wczoraj, jak mnie nie było, nawet ich nie wykąpałeś.
– Nie widzisz, że oglądam mecz?
– Całymi dniami cię nie ma, a jak jesteś, to i tak nic nie robisz!
Mariola prowadzi monolog przerywany wypowiedziami męża, których treść nie ma wpływu na jej wypowiedzi. Jeszcze chwila i awantura gotowa.
W następnym podejściu Mariola najpierw pyta, kiedy będą mogli porozmawiać. Nie przyszło jej to łatwo, bo przecież on nic nie robi i dlaczego ona ma czekać? W końcu zapytała. Mąż stwierdził, że mogą porozmawiać za 40 minut.
– Za 40 minut?! – Mariola chce protestować, ale w porę gryzie się w język. W końcu udało im się coś ustalić. Pierwszy krok na drodze do porozumienia.
Ania z kolei nie daje sobie rady z mamą. Zawsze, jak z nią rozmawia, to się złości, a chciałaby być ciepła i miła.
– Bo mama wymusza na mnie, żebym dzwoniła codziennie. Jak nie zadzwonię, to następnego dnia jest urażona, a ja czuję się winna. Czasem chciałabym z nią porozmawiać, ale jak wiem, że muszę, to mi się odechciewa. Już jak wykręcam numer, jestem zła i nie chce mi się mówić, co u mnie, ani jej okazywać zainteresowania…
– A gdybyś tak powiedziała mamie, że będziesz dzwonić wtedy, kiedy będziesz miała ochotę porozmawiać?
– I zaraz się zacznie, że skoro jest mi za ciężko, to mogę w ogóle nie dzwonić…
– Ale ty chcesz dzwonić.
– Jasne, że tak. Kocham moją mamę, wiem, że się czuje samotna, tylko złości mnie to, że muszę.
– Może powiedz jej o tym?
Ania decyduje się na rozmowę.
– Mamo, nie będę do ciebie codziennie dzwonić, bo czasem nie mam na to ochoty i wtedy nasza rozmowa nie jest przyjemna.
– Skoro to jest dla ciebie taki ciężar, to możesz wcale nie dzwonić – mówi Kasia, która odgrywa rolę matki.
– O właśnie! Jak ona mówi coś takiego, to natychmiast czuję się winna i ją przepraszam.
Ania nosi w sobie przekonanie, że spełnianie oczekiwań mamy jest jej zadaniem. Reaguje poczuciem winy, gdy ich nie realizuje. Tym samym utwierdza siebie i mamę w przekonaniu, że te oczekiwania są jak najbardziej zasadne.
– A gdybyś uznała, że dobra relacja z mamą nie polega na spełnianiu jej oczekiwań wbrew sobie, to co byś jej powiedziała?
Ania znów zwraca się do mamy.
– Mamo, kocham cię i chcę do ciebie dzwonić, ale nie codziennie. Zadzwonię wtedy, kiedy będę chciała z tobą porozmawiać. A jak ty będziesz chciała pogadać ze mną, to też możesz zadzwonić.
Co na to mama? Nie wiadomo. Ale Ania jest zadowolona, bo czuje, że jest w porządku. Nie mamy wpływu na to, co mówi nasz rozmówca, ale od nas zależy, co my mówimy. Warto sprawdzić, co wnosimy do rozmowy, zanim uznamy, że nie ma szans na porozumienie.