1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Felieton Hanny Samson: Prawo wyboru

123rf.com
123rf.com
"Pokot" Agnieszki Holland to ważny głos w obronie bezsensownie zabijanych zwierząt. W kinie, wszyscy stoją po ich stronie. A jak jest w życiu?

Widziałyście "Pokot" Agnieszki Holland? To ważny głos w obronie zwierząt zabijanych bezsensownie przez myśliwych. Jestem pewna, że w kinie wszyscy stoją po stronie zwierząt. A w życiu? W życiu często wolimy nie wiedzieć, gdzie stoimy.

Od dawna nie pisałam o prawach zwierząt, bo miałam wrażenie, że napisałam już wszystko i wielu innych też o tym pisało, no ile można? Ale skoro już wszystko zostało napisane, to chyba czas najwyższy, żeby przestać udawać, że nic nie wiemy o losie zwierząt. Coś w końcu trzeba z tym zrobić!

Zacznę od typowej sytuacji, która zdarzyła się pewnie niejednej wegetariance na jakimś spotkaniu towarzyskim lub rodzinnym, a mnie samej zdarzyła się kilkakrotnie. – Nie, dziękuję – powiedziałam, gdy siedzący obok mnie pan podsunął mi półmisek pełen wędlin. Ale on, jak na dżentelmena przystało, podsuwał dalej. – Nie jem mięsa, jestem wegetarianką – przyznałam się nieopatrznie, chcąc skończyć te nagabywania, ale dopiero wtedy się zaczęło. – Wegetarianka – powtórzył pan, obracając to słowo w ustach jak smaczny kąsek, zaostrzający apetyt.

Już wiedziałam, co dalej nastąpi. To co zawsze. Niewinne pytania, którymi weźmie mnie w krzyżowy ogień, żeby wykazać, że błądzę. – A ryby pani je? – drąży. – Nie – odpowiadam.

Już inni podnoszą głowy znad talerza, już trwa swobodna dyskusja z tezą, jak u Pospieszalskiego. Warto rozmawiać, ale wynik rozmowy już znamy. Wyjdzie na to, że ten cały, pożal się, Boże, mój wegetarianizm nie ma sensu i na pewno prędzej czy później stracę zdrowie, a  tak naprawdę jestem hipokrytką, no bo proszę, jednym zgrabnym pytaniem mój rozmówca przygważdża mnie do ściany. Choćby takim:  Ale buty ze skóry to się nosi?

No i to ja się muszę tłumaczyć, że nie jem mięsa, a nie on, który się nim opycha. – Od jak dawna nie je pani mięsa? – chce jeszcze wiedzieć. – Od ponad dwudziestu lat – odpowiadam. – Ciekawe, kiedy się pani złamie – mówi z przekonaniem, jakbyśmy nie mieli wolnej woli, a powstrzymanie się od jedzenia mięsa przekraczało ludzkie siły.

Moja koleżanka, kiedy je przy mnie mięso w takiej czy innej postaci, zwykle chce się przede mną wytłumaczyć, choć nie oskarżam jej, nic nie mówię, po prostu nie jem mięsa. – Kocham zwierzęta – przekonuje mnie żarliwie, choć w to nie wątpię, znam jej stosunek do psów, które przygarnia, gdy są w potrzebie, i zajmuje się nimi z oddaniem. – Ale uwielbiam mięso i nie wyobrażam sobie życia bez niego! – kończy.

I co ja mam na to powiedzieć?

„Powiem otwarcie: wokół nas funkcjonuje olbrzymia fabryka upodlenia, okrucieństwa i mordowania, która dorównuje wszystkiemu, do czego zdolna była Trzecia Rzesza, a w gruncie rzeczy bije ją na głowę pod tym względem, że jest przedsięwzięciem bez końca, samoodradzającym się, produkującym w nieskończoność króliki, drób, bydło, po to, żeby je zabijać. I twierdzenie, że tu nie ma porównania, że Treblinka była, że się tak wyrażę, metafizycznym przedsiębiorstwem oddanym wyłącznie zabijaniu i unicestwianiu, podczas gdy przemysł mięsny służy w ostatecznym rozrachunku życiu (w końcu, gdy ofiary są już martwe, nie spala się ich na popiół ani się ich nie grzebie, ale przeciwnie, tnie się je na kawałki, zamraża i paczkuje, żebyśmy mogli je skonsumować w zaciszu naszych domów), a więc taka argumentacja jest słabą pociechą dla ofiar, bo to tak, jakby – z góry przepraszam za szokujące porównanie – jakby żądać od zabitych w Treblince, żeby wybaczyli swym oprawcom, bo ich tłuszcz był potrzebny do produkcji mydła, a ich włosy do wypychania materaców”.  To nie ja mówię, to Elizabeth Costello, tytułowa bohaterka wspaniałej książki Coetzeego.

„Pytacie mnie, dlaczego wzbraniam się przed jedzeniem mięsa. Ja ze swej strony dziwię się, że możecie brać do ust ścierwo zwierzęcia, przeżuwać bez odrazy poćwiartowane ciało i przełykać soki cieknące ze śmiertelnych ran”.  A to z „Moraliów” Plutarcha. Tego także nie mówię, by nie psuć nastroju, ale złości mnie ten brak wyobraźni koleżanki, który nie pozwala jej zwizualizować sobie życia bez mięsa. A może warto poćwiczyć wyobraźnię?

 123rf.com 123rf.com

Jonathan Safran Foer w słynnej książce „Zjadanie zwierząt“ proponuje, byśmy wyobrazili sobie sytuację kur. „Typowa klatka dla niosek ma powierzchnię 0,04 m² w przeliczeniu na jedną kurę – to trochę mniej niż kartka A4. Klatki stawia się jedna na drugiej. Zwykle układa się od trzech do dziewięciu warstw“. A teraz ćwiczenie: „Wyobraź sobie, że jesteś w windzie. Jest w niej tak dużo ludzi, że nie możesz się odwrócić, nie wpadając (i nie irytując) na swoich sąsiadów. Jest w niej tak dużo ludzi, że właściwie nie musisz stać na własnych nogach, bo przylegające do ciebie ciała utrzymują cię w pozycji pionowej. Całe szczęście, bo druciana podłoga wbijałaby ci się w stopy”.  No i jak? Ta winda stoi i stoi, ale nie łudź się, nikt nie przyjdzie jej naprawić. Otworzy się tylko raz i to już będzie twój koniec.

A może chcecie wiedzieć, jak manipuluje się genotypem kurcząt i zmienia sposób ich odżywiania, żeby pozyskać jak najwięcej jaj albo mięsa z piersi? „W okresie od 1935 do 1995 roku waga przeciętnego brojlera wzrosła o 65 procent, czas jego życia skrócił się o 60 procent, a wymagania żywieniowe spadły o 57 procent. To tak jakby dziecko osiagnęło wagę 300 kilogramów w wieku 10 lat, spożywając tylko batoniki zbożowe i preparaty witaminowe“.

To zaledwie kilka przykładów z „technologii żywności“, których w książce Foera znajdziecie wiele. Jak to możliwe, że się na to zgadzamy?

Foer stwierdza, że okrucieństwo to nie tylko celowe powodowanie cierpienia innej żywej istoty, ale też obojętność na to cierpienie. „Być okrutnym jest dużo łatwiej, niż się wydaje“ – rzuca nam pod rozwagę. I warto to w końcu rozważyć.

Wiele osób już nie je mięsa, ale ciągle jest nas za mało. A wystarczyłoby tylko uwierzyć, że człowiek ma wolną wolę i może wybierać. I że zwierzęta, do jasnej cholery, nie są rzeczą i nie mamy prawa skazywać ich na życie i śmierć w cierpieniu.

Film "Pokot" w reżyserii Agnieszki Holland został polskim kandydatem do Oscara w kategorii "Najlepszy Film Nieanglojęzyczny".

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze