Jeśli wyjazdowi towarzyszy jakiś wewnętrzny proces, zmiana w nowym miejscu może być spektakularna. Można powiedzieć, że relokując horoskop urodzeniowy, tworzymy warunki brzegowe, pewną przestrzeń, którą jeszcze trzeba wypełnić treścią. U nikogo nie działa to automatycznie – mówi astrolog Piotr Gibaszewski.
Czy jeśli wpadnie mi do głowy, żeby wynieść się na Alaskę, dobrym pomysłem będzie zapoznanie się z opinią astrologa na ten temat? Czy jeśli zmienię miejsce zamieszkania, zmienię się ja i moje życie?
Tak jak Chińczycy mają pochodzącą z tradycji taoistycznej geomancję, czyli filozofię zakładającą, że przestrzeń, w której żyjemy, ma dla nas określony wpływ i nie bez znaczenia jest, w jakich kierunkach się przemieszczamy, astrologia też dysponuje podobnymi narzędziami. Najbardziej znaną z tych technik jest astrokartografia, czyli rzutowanie horoskopu na mapę świata. Czasy, w których horoskop traktowano stacjonarnie, bo większość ludzi rodziła się, całe życie przebywała i umierała w jednym miejscu, dawno już za nami. Zostało po nich pojęcie domów upadających, czyli takich stref horoskopu, które skłaniają ku wędrówkom. Dawniej podróżowania bowiem nie uważano za korzystne, bo było po prostu niebezpieczne. Kiedy ludzie zaczęli mieć więcej swobody w zmienianiu miejsca pobytu, astrologia musiała na to odpowiedzieć. Zaobserwowano wówczas, że – będący stałą strukturą horoskop urodzeniowy, który odtwarza obraz nieba w miejscu i czasie naszego przyjścia na świat – zmienia się właśnie wtedy, kiedy wyjeżdżamy. Kiedy w programie astrologicznym jako nasze miejsce urodzenia wpiszemy Nowy Jork zamiast przykładowo Warszawy, okaże się, że niebo w tym mieście było inne, a więc wpływ planet na nas również. Nie trzeba jednak od razu wyjeżdżać do USA, żeby doświadczyć zmiany, bo jeśli ktoś się – dajmy na to – urodził w Białymstoku, we Wrocławiu może mieć znacząco inny horoskop.
Jeśli jednak w Warszawie urodziłam się jako solarna Panna, to w Toronto nadal nią będę, prawda?
Pozycja planet się nie zmienia, czyli niezależnie od tego, jakie miejsce wybierzemy sobie do życia, nadal Słońce, Księżyc, Wenus, Mars, Merkury, Jowisz, Saturn, Pluton, Neptun i Uran oraz węzły księżycowe pozostaną w swoich znakach urodzeniowych oraz aspektach wobec siebie. Jeśli ktoś w swoim horoskopie ma ograniczającą kwadraturę Słońca i Saturna albo szczęśliwy trygon Jowisza i Wenus – będą one z nim zawsze i wszędzie, ale podczas podróży mogą „wskoczyć” do innych domów astrologicznych. Wraz z wyjazdem zmienia się otoczenie, środowisko planet. Relokacje horoskopu dotyczą domów astrologicznych wskazujących na pewne obszary życia a także osi horoskopu – Medium Coeli, Immum Coeli, Ascendentu i Descendentu.
Co to oznacza w praktyce?
Przykładowo ktoś w swoim horoskopie ma Jowisza – planetę pomyślności, która ułatwia życie – w miejscu na tyle neutralnym lub ukrytym, że nie odczuwa jej dobroczynnych skutków. Wystarczy jednak, że przejedzie tysiąc kilometrów na zachód od miejsca urodzenia, żeby ten Jowisz znalazł się na Ascendencie lub Medium Coeli, i jego życie robi zwrot o 180 stopni. Oczywiście nie będzie potykał się tam o sztaby złota, ale zmieni swoją percepcję na bardziej otwartą, myślenie na bardziej optymistyczne przez co inaczej będzie postrzegany przez innych i korzystniejsze możliwości staną na jego drodze. Relokacja horoskopu, jeśli jest połączona z osobistą zmianą, niejednokrotnie daje szansę na uwolnienie się od wielu obciążeń i może spowodować spektakularny efekt. Można powiedzieć, że te techniki przynależą do magii astrologicznej, jeśli magię zdefiniujemy jako świadome kreowanie swojego życia, wpływanie na pewne procesy zachodzących zjawisk. Podobnie działa astrologia elekcyjna, czyli planowanie różnych zdarzeń przez wybór daty i miejsca ich rozpoczęcia.
Znałam kiedyś kobietę, która dostała propozycję zawodową w Maroko, gdzie miała poprowadzić kilkuletni projekt. Z relokacji jej horoskopu urodzeniowego wynikało, że tam zniknie blokada przeszkadzająca jej wejść w trwałą relację, ale może mieć problemy ze zdrowiem. I rzeczywiście: źle się tam czuła, co mogło wynikać z klimatu, ale od razu związała się z mężczyzną. Po skończeniu projektu wróciła do Polski – problemy zdrowotne się skończyły, ale wróciła samotność. Czy za pomocą astrokartografii możemy oszukać „przeznaczenie zapisane w gwiazdach”? Nie jest możliwe, żebyśmy znaleźli idealne miejsce, w którym w każdym obszarze życia sprawy będą się układać w wymarzony sposób. Nie ma raju na ziemi. Nawet gdy Jowisz wejdzie nam na oś horoskopu, reszta planet może tak zmienić swoje położenie, że odczujemy to jako pogorszenie pewnych aspektów życia. Historie są różne – ktoś tu miał wspaniałe życie, pojechał na wczasy do Egiptu i utopił się w basenie, albo inaczej – ktoś klepał biedę na Podkarpaciu, a w Chicago zrobił milionowy biznes, zakładając firmę budowlaną. Wszystko zależy od dokładnej analizy, co zmienia się w horoskopie wraz ze zmianą miejsca pobytu. Z perspektywy moich klientów, obserwuję że trwała poprawa sytuacji zawodowej za granicą, to nie jest jakiś niezwykły fenomen, to często się zdarza. Możemy też pewne doświadczenia zdobyte za granicą wykorzystać potem w miejscu urodzenia. Dzięki wiedzy astrologicznej mamy możliwość pewne tendencje wzmacniać lub osłabiać.
Znam przypadek biznesmena, który chciał się z Warszawy przenieść się w swój ulubiony Beskid Żywiecki, żeby stamtąd przez 6 miesięcy w roku zdalnie pracować. Czuł jednak, że tam się świetnie regeneruje, ale z koncentracją na pracy jest znacznie gorzej. Okazało się, że w górach urodzeniowe Słońce przechodzi mu z jedenastego do dwunastego domu – a jak wiadomo – to strefa bardziej sprzyjająca nicnierobieniu, niż podejmowaniu wysiłku. Zwłaszcza w czasach upowszechnienia pracy zdalnej, kiedy możemy pracować z dowolnego miejsca na świecie, chyba warto przed podjęciem takiej decyzji sięgnąć do astrokartografii? Teraz rzeczywiście może nam przyjść do głowy, żeby zamieszkać w Tokio, Delhi czy Szczecinie, i jest to o wiele łatwiejsze do wprowadzenia w życie, niż dawniej. Jeśli chcemy przy podejmowaniu tej decyzji skorzystać z astrologii, mamy do wyboru dwie techniki astrokartograficzne. Podczas relokacji horoskopu miejsce naszego urodzenia zastępujemy tym, do którego chcemy się wybrać i sprawdzamy jak po tej zmianie wygląda układ domów astrologicznych. Drugim sposobem jest popatrzenie na mapy astrokartograficzne – tam zobaczymy linie południkowe, które pokazują jak przesuwają się planety na osiach Medium Coeli i Immum Coeli oraz linie wykorzystujące funkcje matematyczne, ukazujące zmiany Ascendentu i Descendentu. Jeśli przemieszczamy się na zachód, Ascendent nam się cofa, jak jedziemy na wschód, idzie do przodu. Istotne też jest, jaki mamy Ascendent – w naszej szerokości geograficznej czasy wschodzenia gwiazdozbiorów nie są równe, najdłuższej trwają Lew, Panna i Waga, a najkrócej – Baran, Ryby i Wodnik.
Z czym to się wiąże podczas podróży?
Jeśli ktoś mieszka w Polsce z Ascendentem w Koziorożcu i ma poczucie, że wszystko mu w życiu ciężko przychodzi, to jeśli wyprowadzi się do Niemiec, Francji czy Belgii, jest duże prawdopodobieństwo, że Ascendent w Strzelcu wniesie do jego życia dużo więcej radości i lekkości. Należy jednak wziąć pod uwagę, że w przypadku tych wolniejszych Ascendentów będziemy je mieć w całej Europie. Krócej wschodzące Ascendenty dają nam więcej możliwości – jeżdżąc w ramach Unii Europejskiej możemy zaliczyć trzy Ascendenty. Sam mam Ascendent w Wodniku i kiedy wyjeżdżam do Trójmiasta w Gdańsku mam jeszcze Wodnika, a w Sopocie już Koziorożca. Na Cyprze natomiast, gdzie uwielbiam odpoczywać dwa, trzy razy do roku – Ryby, czyli znak sprzyjający resetowi. Zmieniając swój horoskop podczas podróży po świecie, możemy poeksperymentować ze swoją tożsamością, zyskując dużo wrażeń i zbierając wiele doświadczeń, które nie stałyby się naszym udziałem, gdybyśmy siedzieli w domu. Dobrze mieć jednak świadomość, że decydując się na relokację, nie do końca wiemy, czym manipulujemy i na co wpływamy. Jeśli zmienia nam się Ascendent, zmienia się również władca całego horoskopu, co rozstraja jego konstrukcję energetyczną i nie wszystkie czynnki jesteśmy w stanie przewidzieć. Astrokartografia to wyrafinowana sztuka.
Przeczytałam kiedyś wypowiedź mężczyzny jeżdżącego kamperem po całym świecie – powiedział, że największym jego odkryciem było to, że wszędzie wozi ze sobą swoje neurozy, tylko okoliczności są ciekawsze, czasem piękniejesze. Analizując astromapy, możemy się pomylić, ulec jakiejś iluzji? W kontekście astrokartografii stawia się odwieczne pytanie – na ile w nowym miejscu działa nasz horoskop urodzeniowy, a na ile ten relokowany. Jeśli w tym pierwszym mamy trudne uwarunkowania – traumy z dzieciństwa, trudne do przekroczenia progi psychiczne, zaburzenie osobowości, poważne choroby – trudno, żeby one zupełnie zniknęły w nowym miejscu. Relokacja jest czymś w rodzaju nakładki na horoskop urodzeniowy. Dlatego nie wszyscy zmianę miejsca odczują w znaczący czy rewolucyjny sposób. Obserwuję, że – żeby tak się stało – przed wyjazdem musi się coś w życiu człowieka zmienić, najczęściej chodzi o jakiś impuls w postaci silnego tranztytu. Ludzie często decydują się na emigrację lub długie, dalekie wyjazdy, kiedy kończy im się jakiś etap życia. Wyruszają w świat po rozwodzie, podziale majątku, zakończeniu wieloletniej kariery, po wyjściu z kryzysu. Jeśli wyjazdowi towarzyszy jakiś wewnętrzny proces, zmiana w nowym miejscu może być spektakularna. Można powiedzieć, że relokując horoskop urodzeniowy, tworzymy warunki brzegowe, pewną przestrzeń, którą jeszcze trzeba wypełnić treścią. U nikogo nie działa to automatycznie.
Co powiesz na wyjazd, żeby uniknąć skutków trudnego solariusza, czyli indywidualnego horoskopu rocznego? Mam tu na myśli na przykład poważną chorobę czy wizję bankructwa.
To kolejna sztuczka i próby manipulacji czasoprzestrzenią. Złowieszczym solariuszom najczęściej towarzyszą trudne tranzyty i zdarza się, że ludzie podejmują próby, by je przechytrzyć. Na przykład mój kolega spędził rok koniunkcji Plutona przez Immum Coeli, który może zwiastować śmierć w rodzinie, na podróży po Indiach. W tym czasie jego mama poważnie zachorowała, ale wyzdrowiała. Tak naprawdę jednak nie wiemy, co by się stało, gdyby był na miejscu. Nie znajdziemy odpowiedzi na takie pytania. Możemy podyskutować o interpretacji solariuszy czy tranzytów – w oczach jednego astrologa mogą się jawić jako tragiczne, a innego być szansą na przepracowanie ograniczeń i osiągnięcie sukcesu. Nie jest to takie proste i oczywiste. Trudne aspekty urodzeniowe czy tranzyty, za pomocą których progozujemy, mogą być motorem niesamowitego postępu w naszym życiu. Kiedy klient pyta mnie, co się wydarzy, kiedy wyjedzie, odpowiadam pytaniem, jakie są jego cele. Dzięki astrokatrografii możemy znaleźć okoliczności ułatwiające ich osiągnięcie.
Czasem mamy różne fascynacje jakimiś miejscami na świecie. Kiedy obejrzałam serial o tym, jak ludzie budują domy w Szwecji, zapragnęłam tam zamieszkać. Ujął mnie minimalistyczny design i szacunek dla każdego drzewa. Czy astrokatrografia odpowie mi na pytanie, dlaczego mnie tam ciągnie?
Na pewno są powody, dlaczego pewne miejsca nas magnetyzują. To energia poprzedzająca zmianę, której potrzebujemy, a której jeszcze nie rozumiemy. Dzięki astrokatrografii możemy się temu bliżej przyjrzeć – sprawdzić relokowany horoskop zanim postawimy tam stopę i odkryć rąbek tajemnicy. To jest fascynujące. Jest jeszcze jedna ważna spawa – kiedy wyjeżdżamy w świat, zmieniają się nam prognozy. Tranzyty, progresje czy dyrekcje przez osie horoskopu będą inne. Niejedna podróż czy przeprowadzka zmienia cały system – może właśnie dzięki temu tam nas ciągnie, bo tam coś ma się wydarzyć? Zmiana miejsca – moim zdaniem – jest zawsze szansą. Jak mówi łacińska sentencja – „Navigare necesse est, vivere nonest necesse”, czyli „Podróżowanie jest koniecznością, życie nie jest koniecznością”.
Piotr Gibaszewski: astrolog, autor corocznych prognoz dla Polski i świata, prowadzący kursy astrologiczne, wykładowca w Studium Psychologii Psychotronicznej. www.solarius.pl