1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Kanada – wszystkie jej oblicza

Park Narodowy Waterton Lakes położony w prowincji Alberta. Na zdjęciu widać też hotel Prince of Wales, który działa od 1927 roku. (Fot. Getty Images)
Park Narodowy Waterton Lakes położony w prowincji Alberta. Na zdjęciu widać też hotel Prince of Wales, który działa od 1927 roku. (Fot. Getty Images)
Zobacz galerię 10 Zdjęć
Kanada jest małomiasteczkowa. Ale też: ogromna, różnorodna, tolerancyjna, dzika, wolna… Taki obraz utrwalił się w głowach tych, którzy o niej marzą, ale i w sercach tych, którzy ją dobrze znają. Monika Grzelak, polska fotografka, w Kanadzie znalazła swój drugi dom. Właśnie ukazała się książka „Kanadiana”, w której wyjaśnia fenomen tego kraju i jego mieszkańców.

Miała tu spędzić jedynie rok, została jak na razie na dziewięć lat. Choć na początku nic na to nie wskazywało. Jako 27-latka mieszkająca i pracująca w Warszawie sądziła, że Edmonton, od którego zaczęła, miasto z 600 tys. mieszkańców, będzie przypominało polski Wrocław. Tymczasem po godzinie 16, czyli po pracy, jego ulice pustoszały. Edmontończycy wsiadali do swoich wielkich samochodów i uciekali do domów pod miastem.

 Ukochane zajęcie Kanadyjczyków – kempingowanie. (Fot. Monika Grzelak) Ukochane zajęcie Kanadyjczyków – kempingowanie. (Fot. Monika Grzelak)

– Myślę, że gdybym nie wyjechała wtedy do Toronto, które tętni życiem i ma wiele do zaoferowania nowo przybyłym, nie odnalazłabym się tutaj tak szybko – tłumaczy Monika Grzelak. Bo choć Kanada to ogromny kraj, jest on złożony głównie z niewielkich miejscowości oddalonych od siebie o kilka godzin jazdy. Do tego jedynie trzy spośród sześciu dużych miast: Montreal, Vancouver i Toronto, można uznać za centra kulturalne i biznesowe.

 Widok na centrum Vancouver. Miasto leży nad zatoką i jest otoczone grzbietami górskimi. To najbardziej hipisowska część Kanady. (Fot. Monika Grzelak) Widok na centrum Vancouver. Miasto leży nad zatoką i jest otoczone grzbietami górskimi. To najbardziej hipisowska część Kanady. (Fot. Monika Grzelak)

Ta małomiasteczkowość odbija się na mentalności Kanadyjczyków. – Na przykład niezbyt lubią Toronto. Ich zdaniem to miasto zadziera nosa, uważa się za drugi Nowy Jork, nie bez powodu zresztą – w wielu filmach Toronto z powodzeniem go udaje – mówi Monika. – Torontończycy też nie mają dobrej prasy, wszędzie słyszałam, że są niemili i utrzymują dystans, choć ja byłam raczej zauroczona ich uprzejmością. Oczywiście, dopóki nie wyjechałam poza miasto i nie zrozumiałam, że w tej kwestii mogliby się jeszcze wiele nauczyć, choćby od mieszkańców Nowej Szkocji.

Miło cię widzieć

Uprzejmość Kanadyjczyków jest legendarna. Powszechnie są uznawani za jeden z najbardziej sympatycznych narodów na świecie. Ale ich największa zaleta potrafi być też wadą. –  Kanadyjczycy mają grzeczność wyuczoną, niemalże narzuconą urzędowo, często stanowi ona niewidzialną barierę, przez którą trudno do nich dotrzeć – wyjaśnia Monika. – Trzeba spędzić z nimi dużo czasu, żeby ich naprawdę poznać. No i przyzwyczaić do wszechobecnego small talku, który sprawia, że potrafią rozmawiać z tobą godzinami, nie poruszając takich kwestii, jak: religia, wartości czy przekonania polityczne. Dlaczego? Bo to bardzo grząski teren, na którym łatwo o konflikt, a tego Kanadyjczycy unikają za wszelką cenę. Za to interesują się kuchnią, zwyczajami czy kulturą innych krajów.

 Strzelista CN Tower, górująca nad Toronto, służy jako kompas, dzięki któremu mieszkańcy określają swoje położenie na mapie miasta. (Fot. Monika Grzelak) Strzelista CN Tower, górująca nad Toronto, służy jako kompas, dzięki któremu mieszkańcy określają swoje położenie na mapie miasta. (Fot. Monika Grzelak)

Poprawność polityczna jest zrozumiała ze względu na multikulturowość Kanady, od zawsze otwartej na emigrantów. Krąg najbliższych znajomych Moniki to prawdziwa mieszanka różnych narodowości, a jej najlepsza przyjaciółka jest Meksykanką. – Brakuje mi tu czasem naszej polskiej bezpośredniości – wyznaje. – Choć szanuję ich dystans i fakt, że nie oceniają drugiego człowieka na podstawie tego, w co wierzy czy na kogo głosuje. Ani też na podstawie tego, jak się ubiera. Kanadyjczycy nie zwracają uwagi na marki. Dzięki temu i ja przestałam traktować siebie zbyt poważnie. Czasem wychodzę w dresach na spacer z psem lub w piżamie po kawę. I nie czuję na sobie spojrzeń przechodniów. Z drugiej strony – łatwiej tu zachować anonimowość lub zostać życiowym outsiderem zamkniętym w swojej bańce.

 Kanada słynie z otwartości na imigrantów. (Fot. Monika Grzelak) Kanada słynie z otwartości na imigrantów. (Fot. Monika Grzelak)

Natura niczym religia

Kanadyjczycy są narodem pokornym, a jednocześnie dumnym. Cieszy ich to, jaką mają opinię: pokojowych, spokojnych i miłych, i… jakże tym samym różnych od Amerykanów, ich najbliższych sąsiadów, do których bywają porównywani. – To ostatnie bardzo ich denerwuje – tłumaczy Monika. – Można powiedzieć, że najbardziej łączy ich (oprócz niechęci do Toronto) niechęć do USA. Co, oczywiście, nie przeszkadza im wyjeżdżać tam podczas zimowych miesięcy, żeby się trochę ogrzać. Kanadyjskie zimy są bowiem wyjątkowo mroźne i długie.

 Klimat w Kanadzie zmienia się w zależności od tego, w jakiej jej prowincji się znajdujemy. <br />Na przykład Nowa Szkocja, otoczona wodami Atlantyku, jest dość deszczowa. (Fot. Monika Grzelak) Klimat w Kanadzie zmienia się w zależności od tego, w jakiej jej prowincji się znajdujemy.
Na przykład Nowa Szkocja, otoczona wodami Atlantyku, jest dość deszczowa. (Fot. Monika Grzelak)

Z pewnymi siebie sąsiadami mają jednak coś wspólnego: miłość do flagi. Wieszanie jej przed domami i budynkami użytku publicznego jest normą przez cały rok. – Jednak podczas gdy u Amerykanów miłość do ojczyzny jest silnie związana z miłością do Boga, to dla Kanadyjczyków główną religią jest natura – zaznacza Monika. Nie może być inaczej w kraju z 48 parkami narodowymi, porośniętym lasami i preriami, które ciągną się przez 2 tys. km.

 Kiedy robi się ciepło, wielu torontończyków przesiada się na rowery, by uniknąć miejskich korków. To także najbardziej wielokulturowe miasto na świecie. (Fot. Monika Grzelak) Kiedy robi się ciepło, wielu torontończyków przesiada się na rowery, by uniknąć miejskich korków. To także najbardziej wielokulturowe miasto na świecie. (Fot. Monika Grzelak)

Warto pamiętać, że te urzekająco piękne tereny zostały odebrane rdzennym mieszkańcom: Indianom i Innuitom, przez brytyjskie i francuskie ekspedycje. Stosunek władz do kwestii tych najstarszych historycznie grup etnicznych jest ciemną plamą na w przeważającej części jasnych kartach historii kraju. – Kanada ma ogromny problem z wysokim odsetkiem samobójstw, bezrobocia oraz przemocy domowej wśród rdzennej ludności przesiedlonej do rezerwatów. Panujące tam warunki życia nadal, pomimo wysiłków rządu, bardzo odbiegają od tych, jakie ma reszta Kanadyjczyków. Pojawiają się głosy, że nawet uchodźcy z Syrii są lepiej traktowani – podkreśla Monika. – Temat jest zamiatany pod dywan od lat, choć ostatnio pisze się o nim częściej, także w prasie europejskiej, a wątek przymusowych przesiedleń Indian został poruszony nawet w nowej wersji „Ani z Zielonego Wzgórza” Netflixa.

Trzy tygodnie to minimum

Wyspa Księcia Edwarda, ojczyzna tytułowej Ani z serii książek Lucy Maud Montgomery, to miejsce, od którego Monika poleca zacząć zwiedzanie Kanady. Nie tylko ze względu na muzeum jej poświęcone, lecz także z powodu sielskich krajobrazów. Całą wyspę można zwiedzić na rowerze, jest tu też pyszne lokalne jedzenie. A jeżeli ktoś szuka czegoś jeszcze bardziej dzikiego – poleca wyspy Nową Fundlandię i Labrador. Z miast – kanadyjski Paryż, czyli Montreal, z najpiękniejszych miejsc w naturze – Góry Skaliste, z najbardziej urokliwych – wioskę windsurferów Tofino.

 Tofino na wyspie Vancouver, kanadyjska mekka surferów. (Fot. Monika Grzelak) Tofino na wyspie Vancouver, kanadyjska mekka surferów. (Fot. Monika Grzelak)

Najlepiej mieć przynajmniej trzy tygodnie, żeby móc odwiedzić różne miejsca. – Dużo osób zaczyna od Toronto i są rozczarowane i dziwią się, gdzie jest ta natura. Lepiej przylecieć do Vancouver. Albo Calgary, skąd blisko w Góry Skaliste. Stamtąd warto udać się na północ do Jasper słynną trasą Icefields Parkway. Trzeba zarezerwować sobie na nią pięć dni, bo choć to tylko 400 km, chce się zatrzymywać na każdym kroku. Zdjęcia tego nie oddają. Jest jeszcze Kolumbia Brytyjska, wyjątkowa ze względu na połączenie oceanu i gór, nie tak wysokich jak Skaliste, ale równie pięknych – wylicza Monika i dodaje: – Trudno jest poznać Kanadę podczas jednego wyjazdu. Idealnie byłoby przyjeżdżać do różnych jej części, każda jest jak osobny kraj.

 Sielski krajobraz Wyspy Księcia Edwarda. Prawie połowa jej powierzchni jest przeznaczona <br />na uprawy rolne. (Fot. Monika Grzelak) Sielski krajobraz Wyspy Księcia Edwarda. Prawie połowa jej powierzchni jest przeznaczona
na uprawy rolne. (Fot. Monika Grzelak)

Sama ogromną część Kanady poznała dzięki projektowi Love Across Canada, podczas którego fotografowała pary opowiadające o miłości do siebie i do kraju. Twierdzi, że ta podróż pozwoliła jej poczuć się prawdziwą Kanadyjką. – Nauczyłam się życia i odczuwania w zgodzie z naturą, jeżdżenia na kempingi, road tripy – mówi. – Stałam się też milszą i pogodniejszą osobą, zrozumiałam, że small talk też nakręca – jak masz zły dzień, kilka minut serdecznej rozmowy może poprawić ci humor. Kanada dodała mi też wiary we własne siły. Dziś wiem, że zawsze dam sobie radę.

Monika Grzelak, fotografka specjalizująca się w fotografii ślubnej, autorka bloga  6757km.com i książki „Kanadiana” (wyd. Burda).

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze