Chi-Chi Ude jest kobietą o podwójnych korzeniach: nigeryjskich i polskich, odważną i utalentowaną. Wczoraj projektowała kostiumy, dziś maluje obrazy. Co będzie robić jutro? Tego nie wie nikt.
W mieszkaniu-pracowni Chi-Chi Ude wszystko zaskakuje. Panuje tu całkowita wolność stylistyczna. Spotkamy tu czerwone ceglane ściany, delikatną porcelanę, barwne krzesła i poduchy oraz laboratoryjną kuchnię.
Chi-Chi Ude jest pełna pomysłów i odwagi. Łączy się w niej Afryka i Europa, skupienie i fantazja, zwątpienie i odwaga. Urodziła się we Wrocławiu w nigeryjskiej ze strony ojca i polskiej ze strony mamy rodzinie. Dzieciństwo spędziła w Nigerii, młodość w Opolu, studiowała biznes w Nowym Sączu, Londynie i Paryżu. Wszędzie szukała siebie, rywalizowały w niej dwie natury: pełna wyobraźni artystka z kompetentną i odnoszącą sukcesy menedżerką. W końcu pomimo wątpliwości ta pierwsza zwyciężyła, także dzięki dającej jej wolność i wsparcie matce. Chi-Chi Ude, kobieta, jak sama o sobie mówi, „z głową w Polsce, a sercem w Afryce”, poświęciła się sztuce. Podwójna tożsamość, odmienność najpierw były dla niej ograniczeniem, a później stały się źródłem wolności. Porzuciła korporacyjne bezpieczeństwo, zaczęła szyć oryginalne stroje dla artystów. Ich siłą były egzotyczne tkaniny sprowadzane z Afryki i Azji w połączeniu z doskonałym krojem i wykończeniem.
Dziś Chi-Chi Ude nie porzuca krawiectwa, ale szuka dalej, tworzy wielkoformatowe obrazy i rzeźbiarskie, pełne fantazji kostiumy, ucieleśnienie operowych postaci. „Kocham operę za magię – mówi. – Wierzę, że kiedyś uda mi się stać jej częścią”.
Wydaje się, że kiedy już postanowiła zaufać swoim zdolnościom, zaczęła wokół siebie wprowadzać kolor, improwizację, wolność. Animuje wydarzenia, wypełnia życiem przestrzeń, odważnie łączy kolory, wzory, ludzi. Nie przypadkiem logo jej firmy to Nkyinkyim – jeden z zachodnioafrykańskich symboli oznaczający dynamikę i różnorodność.