1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Moi rodzice się starzeją. Problem opieki nad seniorami

fot.123rf
fot.123rf
Stosunek do ludzi starych jest podobno miarą naszego człowieczeństwa. Jak wypadamy w tej próbie? Każdy z nas, ale także jako społeczeństwo? Nie najlepiej. Ale od tego problemu uciec się nie da. Wszyscy bowiem kiedyś musimy zmierzyć się z jesienią życia rodziców, a nasze dzieci – z naszą.

Joanna (48 lat, adwokat, samotna, mama dwóch dorosłych córek), od kiedy zamieszkała ze swoim tatą (82 lata), śpi czujnie jak zając. Słyszy każdy szelest dobiegający z pokoju obok. Rozróżnia doskonale, kiedy tata przewraca się z boku na bok, a kiedy zsuwa nogi z łóżka. Wtedy w mgnieniu oka jest przy nim. W zaawansowanym stadium choroby Alzheimera drzwi do łazienki mylą się z drzwiami do szafy albo na balkon. Joanna nie chce słyszeć o oddaniu taty do domu opieki ani o przywiązywaniu go na noc do łóżka. Dlatego zamieszkała z nim i żyje z zegarkiem w ręku. O siódmej szykuje mu śniadanie, potem karmi, podaje poranną dawkę leków. O dziewiątej, kiedy zjawia się opiekunka, wychodzi do pracy. Wraca o osiemnastej, po drodze robi zakupy. Chyba, że z tatą coś jest nie tak, wtedy wszystko rzuca i jedzie do domu. Telefonu nie wyłącza nawet w czasie ważnych spotkań. Wieczorem kolacja, kolejna dawka leków, mycie, czuwanie.

Wcześniej, kiedy tata był w lepszej formie, Joanna wpadała do niego codziennie po pracy (w dzień wynajmowała opiekunkę). Mieszkała niedaleko ze swoim przyjacielem, o którym mówiła: „mężczyzna życia”. Planowali ślub, kupno domu pod miastem. Ale od początku znajomości kością niezgody był ojciec. A ściślej – to, że Joanna poświęca mu za dużo czasu, że całe ich wspólne życie („ile nam go jeszcze zostało, no ile?”) podporządkowane jest staruszkowi („on już swoje przeżył”).

Joanna przyznaje: – Od kiedy tata zachorował, zawsze był na pierwszym planie. Wizyty u lekarzy, rehabilitacja, spacery, a dopiero potem wszystko inne. „Jemu i tak nie pomożesz, a zobaczysz, że zepsujesz to, co zbudowaliśmy” – krakał przyjaciel. I wykrakał. Dziś już nie są razem.

– Przez kilka lat żyłam w rozdarciu między ojcem a narzeczonym. Starałam się być dobrą córką i dobrą partnerką, robiłam wszystko, żeby pogodzić te role. Nie udało się. Więc wybrałam to, co w pewnym sensie wybrać musiałam, ale zrobiłam to z przymusu wewnętrznego. Po prostu nie potrafiłabym oddać ojca do domu opieki. Uważam, że opieka nad nim to mój święty obowiązek.

To nic nie kosztuje

Joanna nie jest wyjątkiem. Jak wynika z badań Millward Brown, przeprowadzonych na zlecenie firmy Promedica24 zajmującej się świadczeniem usług opiekuńczych w Polsce i w Europie, 88 procent Polaków uważa, że starszymi ludźmi powinna zajmować się rodzina. Mimo tych deklaracji aż 49 procent badanych nie pomaga seniorom w ogóle, a 39 procent poświęca na to mniej niż pięć godzin tygodniowo. Ci, którzy pomagają, przyznali, że robią to kosztem urlopu lub odpoczynku (24 procent), życia towarzyskiego (23 procent), a także partnera i dzieci (18 procent).

Według Marty Ziobro z firmy Promedica24 badania można uznać jednak za optymistyczne: – Bo jakby nie patrzeć, 51 procent pomaga starszym. Co więcej: większość deklaruje, że skłania ich do tego wewnętrzna potrzeba niesienia pomocy. Okazuje się, że zamiast iść na łatwiznę, czyli przekazywać rodzicom pieniądze, wolimy pomagać im w sposób bardziej praktyczny: 80 procent dorosłych dzieci wyręcza mamę i tatę w pracach domowych, zakupach, 76 procent – w wożeniu do lekarza. Jestem żywym przykładem tego, co wyszło w badaniach – wspieram rodziców głównie praktycznie: na zmianę z dwoma siostrami wożę ich do lekarzy, robię zakupy itp.

Badania pokazują, że docenianą formą opieki jest dotrzymywanie seniorom towarzystwa (73 procent). Dorosłe dzieci odwiedzają rodziców, a kiedy nie mają czasu, to przynajmniej do nich dzwonią. 39 procent ankietowanych zadeklarowało, że przeznacza na to pięć godzin tygodniowo.

Opieka nad seniorami to już teraz palący problem społeczny, a będzie coraz większy. Szacuje się, że na świecie żyje obecnie ponad 800 milionów ludzi po 60. roku życia, przy czym w 2050 roku będzie ich dwa miliardy. W Polsce osoby w wieku 65 lat stanowią 13,5 procent społeczeństwa, a według prognoz GUS do 2030 r. ich liczba podwoi się.

– Problem narasta, bo zanika model rodzin wielopokoleniowych, których członkowie wzajemnie sobie pomagali. Rodzice nie mogą już liczyć na dzieci tak jak kiedyś, bo dzieci emigrują za pracą często na drugą półkulę – zauważa geriatra dr Andrzej Jóźwiak, ordynator oddziału geriatrycznego w Wojewódzkim Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Gnieźnie.

Nie pora umierać

Niczego dobrego nie wróżą też tendencje demograficzne – rodzi się coraz mniej dzieci, a ludzie żyją coraz dłużej. Kiedyś niedomagającymi dziadkami opiekowało się kilkoro dzieci i kilkanaścioro wnucząt. Teraz nierzadko jeden wnuczek przypada na czworo starzejących się dziadków. Nic zatem dziwnego, że wielu schorowanych, niedołężnych starszych ludzi pozostawionych jest na łasce losu. – Niestety, nikt nie wie, jaka jest skala tego zjawiska – przyznaje dr Andrzej Jóźwiak. – A szkoda, bo orientacja w tym, ile osób wymaga opieki, pozwoliłaby dobrze ją zorganizować. Istnieją przecież w tym zakresie sprawdzone światowe wzorce. W Skandynawii już dzieci uczy się myślenia o swojej emeryturze, zadaje się im pytanie, jak wyobrażają sobie siebie jako seniorów. Na szczęście także w Polsce, głównie dzięki Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, która już drugi rok z rzędu zbiera pieniądze dla seniorów, ich potrzeby zaczynają przebijać się do społecznej świadomości. Owszem, w Polsce też istnieją programy rządowe skierowane do seniorów, gorzej jednak z ich realizacją. Powstaje coraz więcej domów spokojnej starości, co może zapełnić lukę w opiece nad seniorami, pytanie tylko, kto i w jakim stopniu będzie ją finansował. Bo z całą pewnością kierunek opieki instytucjonalnej musi być rozwijany. Wszystkiego nie można bowiem zrzucić na rodzinę, musi istnieć rozsądny podział obowiązków. 40-latek nie zostawi przecież pracy, żeby zająć się matką czy ojcem. Uważam, że już teraz trzeba mówić młodym ludziom, żeby sami pomyśleli o swojej przyszłości, żeby na ten cel oszczędzali, ubezpieczali się. Natomiast od państwa należy wymagać rozwiązań systemowych. Pewne działania już są podejmowane, choć zapewne jeszcze wiele lat upłynie, zanim przyniosą efekty.

A jest co zmieniać. W zleconym  przez ONZ badaniu Global AgeWatch Index Polska zajęła 87. miejsce na 91 krajów pod względem ochrony zdrowia seniorów, a 62. – pod względem ich poziomu życia. Nasza pozycja w rankingu jest podobna do ocen takich krajów, jak Białoruś, Ukraina, Grecja, Wenezuela i Meksyk. Natomiast pierwsze trzy miejsca zajmują Szwecja, Norwegia i Niemcy.

Marta Ziobro z firmy Promedica24 ocenia niemiecką opiekę nad seniorami jako wzorcową. Na tym tle wypadamy przygnębiająco słabo. – Różnice nie wynikają jednak tylko, jak by się wydawało, z sytuacji finansowej starszych osób w Niemczech i w Polsce – mówi. – Oczywiście, dysproporcje w świadczeniach dla seniorów są ogromne, ale największe różnice dotyczą przede wszystkim sfery mentalnej. Niemcy, nawet ci w wieku 55 lat, są otwarci na pomoc, chętnie przyjmują w swoim domu kogoś, kto posprząta, zawiezie do kina czy lekarza. Natomiast w Polsce zdecydowana większość ludzi w podeszłym wieku odbiera próbę pomocy jako dowód na to, że pora umierać. Pamiętam, jak moja znajoma opowiadała mi o swoim tacie, schorowanym starszym panu. Nie dawał rady o własnych siłach przemieścić się do toalety, ale do końca bronił się przed wynajęciem opiekunki. Wolał co noc się przewracać, co jakiś czas łamać nogi, niż zgodzić się na jej obecność.

Według Marty Ziobro ideałem jest sytuacja, kiedy po pomoc zgłaszają się sami potrzebujący. Wielu z nich stać na wynajęcie opiekunki, choć decydują się na to bardzo rzadko. Na razie klientami tego typu firm są ich dzieci.

– Podzieliłbym ich na dwie grupy – mówi Krzysztof Błażejczyk z firmy Promedica24. – Pierwsza szuka wsparcia w nagłych sytuacjach, gdy na przykład ojciec przeszedł zawał, matka złamała nogę i trzeba rodzicom zapewnić fachową opiekę, ale na jakiś czas. Druga grupa potrzebuje całościowego obsłużenia rodziców, bo ich stan jest poważny, a oni sami nie mają czasu albo mieszkają daleko, albo jedno i drugie. Kiedy rozmawiam z tymi ludźmi, widzę, jak są głęboko przejęci i zatroskani o rodziców. Tymczasem w Polsce pokutuje przekonanie, że jeżeli dzieci załatwiają dla ojca czy matki opiekę obcej osoby, to tak naprawdę zrzucają z siebie obowiązek. A prawda jest taka, że oni nie umywają rąk, tylko biorą za rodziców odpowiedzialność! A poza tym – nie każdy z nas jest przygotowany do wykonywania czynności pielęgnacyjnych wobec ojca czy matki. To na ogół kłopotliwa sytuacja i dla rodziców, i dla dziecka. Jeśli w obsłudze wyręczy ich profesjonalna opiekunka, będą mieli więcej sił na kontakt emocjonalny, na rozmowę.

Starość to nie choroba

Oferta profesjonalnych firm jest bogata: od opieki godzinowej, przez taką z zamieszkaniem opiekunki w domu seniora, po pomoc całodobową (opiekunki zmieniają się co 24 godziny).

Marta Ziobro: – Każdy może sobie zaprojektować kalendarz opieki według własnych potrzeb. Forma godzinowa to idealne rozwiązanie, by bliscy mogli na chwilę odetchnąć, pozostawiając seniora pod fachową opieką, by mogli wyjść z domu na fitness lub do koleżanki z poczuciem, że zostawiają mamę czy ojca w dobrych rękach. Opieka z zamieszkaniem jest możliwa, gdy spełnione są odpowiednie warunki lokalowe, czyli gdy opiekunka ma do dyspozycji osobny pokój.

Krzysztof Błażejczyk: – Potrzeby świadczenia opieki starszym ludziom są u nas gigantyczne. Z naszych kontaktów ze środowiskiem medycznym wynika, że średnia wieku pacjentów oddziałów internistycznych przekracza 70 lat, to są de facto oddziały geriatryczne, a pacjenci przebywają tam bardzo często tylko dlatego, że nie mają zapewnionej opieki poza szpitalem. Ale to nie oznacza, że rzeczywiste potrzeby przekładają się na nasze kontrakty. Powód? Uprzedzenia do obcych opiekunów, brak tradycji w tym zakresie, no i nasza polska mentalność, która każe postrzegać opiekę rodziny jako najlepszą. Dużą rolę odgrywają też ograniczenia finansowe i warunki mieszkaniowe.

Większość z nas nie umie radzić sobie ze starością swoich rodziców. Bo wszystko dzieje się nagle. Ojciec jeszcze wczoraj sadził drzewa na działce, a dzisiaj nie chce mu się wyjść z domu. Energiczna i samodzielna dotąd matka nagle ma trudności z wejściem po schodach albo nie umie włączyć pralki. Podstawowym odruchem dzieci w takich przypadkach jest wizyta u lekarza. Potwierdzają to badania „PolSenior”, największe jak dotąd w Polsce, którymi zostali objęci starsi ludzie. Wynika z nich, że zarówno seniorzy, jak i ich rodziny uważają, że starość musi wiązać się z chorobami.

Tymczasem profesor Tomasz Grodzicki, krajowy konsultant do spraw geriatrii i ordynator Kliniki Chorób Wewnętrznych i Geriatrii UJ, twierdzi, że starość to nie choroba, choć, oczywiście, pojawiają się w tym okresie różne problemy zdrowotne typowe dla tego wieku, jak nadciśnienie, choroby układu krążenia, depresja, a nawet alkoholizm. Podobnego zdania jest doktor Alicja Klich-Rączka, geriatra w Klinice Chorób Wewnętrznych i Geriatrii UJ, która zauważa, że starzejemy się od urodzenia.

„Dlatego ważne, żeby zawsze akceptować siebie – mówi w wywiadzie do książki „StrasiRodzice.pl”. – I to nie na zasadzie: »No trudno, nic się nie da zrobić«, ale żeby przezwyciężyć słabości, akceptować to, na co nie mamy wpływu, a w tych sferach, w których możemy cokolwiek zrobić – działać i zmieniać, co się da”.

Zmieniam swoje nastawienie do rodziców

Zadaniem nas, dorosłych dzieci, ale także państwa, jest przede wszystkim aktywizacja seniorów. Zachęcanie ich do aktywności fizycznej i umysłowej, rozwijania pasji, a zacząć trzeba od propozycji: wyłączamy telewizor i wychodzimy z domu. Bogaty program oferują okrzepłe już w Polsce Uniwersytety Trzeciego Wieku, ale powstają także nowe inicjatywy adresowane do starszych ludzi. We Wrocławiu na przykład uzdolnieni plastycznie seniorzy mogą studiować malarstwo, rysunek, rzeźbę, witraże, a nawet grafikę komputerową na Akademii Sztuki Trzeciego Wieku założonej przez twórcę i wieloletniego dyrektora Autorskich Liceów Artystycznych i Akademickich ALA Mariusza Budzyńskiego.

– Tak naprawdę przyświecał mi zamysł pedagogiczny, żeby na co dzień integrować ludzi starszych z młodzieżą. Dlatego akademia działa przy liceum. Nasi uczniowie razem z – jak oni to mówią – starszakami zostają po zajęciach, jeżdżą na plenery, wspólnie organizują wystawy. Świetnie się dogadują, choć, oczywiście, nie obywa się bez drobnych konfliktów dotyczących głównie zajmowania miejsc w pracowni. Akademia wzoruje się na UTW, niemniej jednak bardziej ukierunkowana jest na kształcenie niż na terapię zajęciową. Studiują u nas (w trzyletnim cyklu) ludzie różnych zawodów, którym nie udało się zrealizować wcześniej swoich pasji. Jeden z naszych słuchaczy, około 60-letni pan, po ukończeniu naszej akademii poszedł na ASP. Jesienią ubiegłego roku prace naszych „starszaków” znalazły się na wystawie w Sejmie. Widzę, jak te studia ich rozwijają i w sensie edukacyjnym, i przede wszystkim ludzkim.

Psychologowie podkreślają: Bardzo ważna jest nie tylko zmiana nastawienia ludzi starszych do ich własnego starzenia się, ale także zmiana nastawienia dorosłych dzieci i wnuków do starzenia się rodziców i dziadków.

Powinniśmy okazywać im więcej wyrozumiałości, cierpliwości i empatii. Wybaczyć krzywdy, schować urazy. Zrozumieć, że nie są w stanie jak dawniej chwytać wszystkiego w lot, szybko reagować. Znaleźć dla nich czas, ale taki naprawdę ukierunkowany tylko na nich, bez patrzenia na zegarek lub w telefon. Wiele badań pokazuje, że to liczy się dla starszych ludzi najbardziej. Musimy nauczyć się słuchać ich z anielską cierpliwością, uwagą, choć czasem słyszymy te same historie. Pytać, dociekać, upewniać się, czy dobrze rozumiemy ich niepokoje. Ośmielać, doceniać, chwalić, okazywać czułość.

Joanna porozumiewa się teraz z ojcem poza słowami. Nauczyła się czytać z wyrazu jego twarzy, drżenia rąk, grymasów, uśmiechów. – Nikogo już nie poznaje, ale jak tylko coś powiem, jak go przytulę, uśmiecha się. Lekarze dziwią się, że ma tak dobre wyniki badań, że jego stan nie pogarsza się w takim tempie, jak przewidywali. Przypomina mi bezradne, bezbronne dziecko, ale widzę w nim też siebie, jaką mogę stać się za jakiś czas. Traktuję go tak, jak chciałabym, żeby mnie traktowały kiedyś moje córki.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze