1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Na czym polega prawdziwy „corporate wellness”?

fot.123rf
fot.123rf
Idea „corporate wellness” jest coraz bardziej modna w świecie biznesu. Co tak naprawdę oznacza w codzienności pracowników? Karnet na siłownię, przerwę na masaż? A może więcej luzu, relaksu i zaufania? Próbujemy to ustalić wspólnie z coach i trenerką Małgorzatą Kniaź.

Słyszysz „corporate wellness” i oczami wyobraźni widzisz pokój do masażu usytuowany pomiędzy przestrzenią biurową a stołówką. Albo comiesięczny wyjazd do SPA dla całego zespołu. I jeszcze patio z fontanną i zielonymi krzewami, po którym pracownicy mogą się przechadzać podczas porannej kawy. Otóż „coporate wellness” może być tym wszystkim, ale nie musi, jego idea jest bowiem znacznie szersza. W skrócie chodzi o większe zadbanie o zdrowie pracowników, które przekłada się na ich lepsze samopoczucie i wydajność. Czyli: korzystają obie strony. Dlaczego więc nie robią tego wszyscy?

Według raportu na temat corporate wellness w polskich firmach z 2015 roku, jedynie 3 proc. pracodawców wdraża strategie zdrowia w swoich organizacjach. Dla porównania – na świecie robi to niemal 30 proc. firm. W Polsce aż 70 proc. akcji wellnessowych organizowanych w miejscach pracy to jednorazowe lub sporadyczne wydarzenia. Najczęściej pracownicy są zapraszani na dni zdrowia, podczas których można zmierzyć poziom cukru, ciśnienie czy zasięgnąć porady specjalisty. Bywa, że pracownicze stołówki wprowadzają zdrowsze menu, a w firmie pojawiają się świeże owoce. Organizowane są pojedyncze warsztaty na temat tego, jak radzić sobie ze stresem, albo oferuje się karnety na basen czy do klubów fitness. – Tyle tylko, że to kompletny brak zrozumienia dla hasła „wellness” – zauważa Małgorzata Kniaź, coach i trener biznesu. I wyjaśnia, że wellness powinien dotyczyć czterech wymiarów życia człowieka: fizycznego, mentalnego, emocjonalnego i duchowego. Tylko jak to przełożyć na życie zawodowe?

Wymiar fizyczny: zdrowe proporcje

Niewiele warte są karnety na aerobik, jeśli w pracy oczekuje się notorycznego siedzenia w firmie po godzinach. Osoba, która pracuje przez 10–12 godzin, na drugi dzień będzie zmęczona i to, co zrobiłaby w 8 godzin, wykona w 10. Długofalowo prowadzi to do zaniedbania formy fizycznej i mentalnej oraz wypalenia zawodowego. – Miałam kiedyś szefa Szwajcara, dla którego częste zostawanie pracownika po godzinach było sygnałem, że dzieje się coś złego – że pracownik nie radzi sobie z pracą, źle oceniono jego kompetencje lub istnieją jakieś błędy w organizacji pracy. Zaczynał wtedy szukać rozwiązań. U nas wydłużony dzień pracy jest niemal normą – mówi Małgorzata Kniaź. Poza tym sale fitness w firmach, z których można korzystać po pracy, sprawiają, że osoby, które chcą zadbać o formę, do domu wracają jeszcze później i mają wrażenie, że w biurze są niemal non stop. Zaburza się równowaga między życiem zawodowym a osobistym. To nie jest dobre rozwiązanie, bo najzdrowszy jest balans. Małgorzata Kniaź przytacza przykład austriackiej firmy, w której pracowała w latach 90. i która oferowała swoim pracownikom w trakcie przerw w pracy masaż. W firmie był pokój, w którym przyjmował masażysta, i każdy miał prawo do skorzystania dwa razy w tygodniu po 20 minut z jego usług. Dla porównania – podczas warsztatów antystresowych, które swoim pracownikom zorganizowała pewna polska firma, pracownicy żalili się, że zlikwidowano im pracowniczą stołówkę, ponieważ jej przestrzeń potrzebna była na biura. Teraz jedzą przy biurkach, a pomieszczenia socjalne są tak małe, że mieści się w nich tylko ekspres na kawę, kuchenka mikrofalowa i lodówka. – Firma wysłała pracowników na szkolenie antystresowe, a nie dba o to, żeby mogli jeść w komfortowych warunkach. Nie zapewnia im dobrej jakości przerw w pracy – komentuje Małgorzata Kniaź.

Tymczasem psychologowie i lekarze zalecają, żeby po 90 minutach intensywnej koncentracji zrobić przerwę. Nie możemy być efektywni, skoncentrowani i skupieni przez 8 godzin, w przerwach powinniśmy robić coś odwrotnego niż podczas pracy. Potrzebujemy wyłączyć się na chwilę, żeby później nasza wydajność i koncentracja były jeszcze większe. – W niektórych miejscach pracy są już tak zwane pokoje relaksu, w których można odpocząć, ale co z tego, skoro ludzie obawiają się tam przebywać – dodaje trenerka biznesu. – Bo jeszcze szef ich zobaczy i zleci dodatkowe zadania.

Z czego wynika złe zrozumienie hasła „wellness”? – Zwykle inicjatywy te organizowane są przez działy HR, bo jest na nie przeznaczony budżet albo są wytyczne z centrali, a mało jest modelowania tych zachowań przez kadrę menedżerską – zauważa Małgorzata Kniaź. – Gdyby takiego menedżera można było spotkać medytującego w pokoju relaksu albo gdyby sam jeździł do pracy rowerem, pracownicy chętniej wysiedliby ze swoich samochodów i zażywali więcej zdrowego codziennego ruchu. U nas to nadal rzadkie zjawisko. Dominuje potrzeba kontroli i brak zaufania.

Wymiar mentalny: więcej luzu

Realizacja idei „corporate wellness” w obszarze mentalnym to na przykład zapewnienie pracownikom elastycznych godzin pracy czy prawa do jednego dnia w tygodniu na pracę w domu. Kolejny przykład z zagranicy godny naśladowania: pewna firma australijska co jakiś czas organizuje akcję „24 godziny tylko dla ciebie i twoich pomysłów”. Później wszyscy w zespołach prezentują, jakie idee zaświtały im wtedy w głowie. Okazuje się, że z tych pomysłów mogą czerpać wszyscy. Firma Google wykazała, że większość najbardziej innowacyjnych pomysłów w jej firmie powstała w czasie luźnych rozmów w pomieszczeniach socjalnych. – Ważna jest wolność mentalna – mówi Małgorzata Kniaź. – Praca zaprojektowana tylko na osiągnięcie wyniku powoduje torowe myślenie, zawęża się perspektywa. To właśnie w momencie relaksu niejednokrotnie wpadamy na kreatywne pomysły. I tu słyszę często od kadry menedżerskiej argument: „Moi pracownicy nie muszą być kreatywni, mają wykonać zadania”. Tymczasem kreatywność potrzebna jest w każdym obszarze, i może dotyczyć chociażby zmiany procesów czy procedur. Nie jest zarezerwowana jedynie dla działów kreatywnych agencji reklamowych.

Wymiar emocjonalny: twój wkład jest ważny

Wyjazd integracyjny dwa razy do roku, podczas którego można pójść do SPA i wybrać sobie masaż lub wizytę u kosmetyczki, nie daje ludziom poczucia, że są naprawdę ważni. Bo jedna osoba, żeby się zrelaksować, bardziej potrzebuje pobiegać na bieżni, a inna poleżeć w saunie. Działania wellness nie mogą być masowe i pozbawione uważności na drugiego człowieka, jeśli mają przynosić dobre efekty. Chodzi o to, żeby ludzie czuli się ważni i wartościowi. – Ale jeśli na przykład styl komunikacji w firmie jest taki, że pracownicy nie mają poczucia, że się liczą, nic nie dadzą świeże jabłka w koszykach lub karnet na siłownię – mówi Małgorzata Kniaź. Wtedy ludzie sobie myślą: „Szefom chodzi jedynie o to, żeby jeszcze bardziej podnieść produktywność i efektywność pracy, żeby zmniejszyć absencję, ale tak naprawdę im nie zależy na nas”. Tymczasem to pozytywne emocje podwładnych aż w 70 proc. wpływają na jakość pracy. Duchowy wymiar corporate wellness to poczucie, że to, co robimy, ma głębszy sens, mamy zdefiniowane wartości i cele biznesowe, które rozumiemy i z którymi się identyfikujemy.

Ekspert Małgorzata Kniaź certyfikowany trener biznesu, coach, menedżer. Wspiera organizacje w budowaniu kultury coachingowej.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze