1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Petycje w obronie przyrody – jaki mają sens? Czy podpisując przyczyniamy się do zmian?

Chociaż świadomość społeczna dotycząca ratowania środowiska naturalnego jest coraz większa, w dalszym ciągu towarzyszy nam wiele wątpliwości - czy pewne działania mają sens: czy podpisane petycje nie trafią do kosza na śmieci? (fot. iStock)
Chociaż świadomość społeczna dotycząca ratowania środowiska naturalnego jest coraz większa, w dalszym ciągu towarzyszy nam wiele wątpliwości - czy pewne działania mają sens: czy podpisane petycje nie trafią do kosza na śmieci? (fot. iStock)
Stale docierają do nas informacje o gatunkach roślin i zwierząt skrajnie zagrożonych wyginięciem na skutek działalności człowieka. Słyszymy i czytamy o wycinkach lasów, starodrzewów, patrzymy na zdjęcia martwych orangutanów z wyniszczanej Puszczy Amazońskiej, czując bezsilność. Niejednokrotnie chcielibyśmy podjąć jakieś działania na rzecz ochrony środowiska, przyczynić się do zmian, które pomogą ratować przyrodę. I możemy to zrobić, choćby w małej skali, poprzez świadomą konsumpcję, zmianę stylu życia, czy też… podpisując petycje. O tym, jakie rezultaty daje podpisywanie petycji mówi Marek Józefiak z Greenpeace Polska.

Wiele osób do kwestii podpisywania petycji podchodzi bardzo nieufnie. Obawiają się o swoje dane, wątpią w to, że tego typu akcje rzeczywiście mogą coś zmienić. Czy podpisywanie petycji naprawdę przynosi skutki?
Na pewno. To naprawdę działa. Petycje mogą być jednym z narzędzi, które dokładają się do zmian. Przez lata to robiliśmy. Jeśli w danej sprawie przychodzi do polityka lista z 50. tysiącami podpisów - robi to na nim wrażenie. Dla polityków, którzy chcą rzeczywiście coś zmienić, petycja jest silnym argumentem.

Nieraz też mierzymy się z tak zwanym wypaleniem w ekologii. Sprawy idą zbyt wolno, nie widać pożądanych rezultatów. Jednak petycje popychają zmiany do przodu. Pokazanie, że za nami stoją ludzie i nie jesteśmy w tej walce sami, ma ogromną moc.

Nie każdej organizacji można zaufać…
Nie wiem, czy nie można ufać, ale  na pewno warto wspierać inicjatywy, które potrafią zrobić z takich inicjatyw społecznych maksymalny użytek. Wierzę, że najskuteczniej to działa, gdy dana organizacja nie zajmuje się tylko tworzeniem petycji. Musi tutaj zaistnieć cała paleta działań. My np. w Greenpeace współpracujemy z naukowcami, tworzymy biuletyny informacji, spotykamy się z decydentami, podejmujemy debaty w mediach, walczymy w sądach. Ta praca dla ochrony środowiska odbywa się na różnych płaszczyznach. Samymi petycjami nie zmienimy świata. To jest jedno z narzędzi, które może nam pomóc.

Im więcej podpisów, tym lepiej?
Co do zasady - tak. Zachęcamy ludzi nie tylko do podpisywania petycji, ale żeby rozmawiali o tym z bliskimi, udostępniali na swoich profilach. Ludzie często ograniczają się do samego podpisu, podczas gdy udostępnienie petycji może naszą siłę działania zwielokrotnić. Mam wrażenie, że wiele osób ma obawy przed tym, aby nie narazić się na ostracyzm. Obawiają się pokazać, że są w coś zaangażowani i popierają jakąś inicjatywę. Z moich doświadczeń takie udostępnianie przynosi wiele dobrych efektów i ma wpływ na opinię publiczną.

Nie chodzi o to, żeby miliony ludzi podpisało petycję, ale żeby wybrzmiała ona w debacie publicznej, a media społecznościowe znacznie się do tego przyczyniają.

Jak taką petycję „wypromować”?
Jeśli chcemy dobrze komunikować takie działania samo wysłanie linku nie wystarczy. Ludzie często nie klikają w linki. Dlatego ważne, aby petycję obudować: napisać 2-3 zdania, wyjaśnić dlaczego ją podpisaliśmy. Wtedy niesie to inny przekaz dla odbiorców, bo pokazuje nasze stanowisko.

Co dzieje się dalej z podpisaną przez nas petycją?
Najczęściej zebrane petycje przedstawiamy adresatowi. W przypadku kampanii antysmogowej, gdzie chodziło o wprowadzenie norm jakości węgla, przekazano te petycje na ręce Ministra Energii.

Dla nas duże znaczenie ma kwestia publicznego wybrzmienia danego problemu – to zwiększa presje na rządzących. Często jest tak, że wielu polityków unika odpowiedzialności za trudny, niewygodny temat i nie chce się wypowiadać. Petycja może być więc sposobem do zmuszenia polityków do zajęcia jakiegoś stanowiska.

Czasem zachęcamy też ludzi do udziału w tzw. konsultacji społecznej w sprawach środowiskowych. Takie konsultacje są konieczne w przypadku dużych inwestycji, jak budowa elektrowni węglowej. Jeśli wiele tysięcy ludzi opowie się za ochroną środowiska, i tym samym zdrowia, bo te sprawy często łączą się ze sobą, wtedy siła takiej reakcji jest dużo większa.

Co, oprócz samego podpisania petycji, jeszcze można zrobić?
Jeśli zależy nam na przykład na ochronie alei drzew w danej okolicy - warto angażować lokalną społeczność. Petycję dobrze obudowywać wiedzą merytoryczną, komunikacją w mediach, spotkaniami z decydentami…

Czy służycie pomocą w takich sytuacjach?
Tak. Służymy przede wszystkim poradami, gdy jakaś grupa chce podjąć lokalne działania. Ludzie często dzwonią z pytaniem, co można zrobić w konkretnej sprawie. Udzielamy im przede wszystkim informacji, jakie są prawa i procedury. W wystawianiu samych petycji nie pomagamy. Są specjalne strony, które standardowo tworzą petycje, ale w Greenpeace Polska takiej strony nie posiadamy.

Jakie ma Pan przykłady, że zebrane petycje przyczyniły się do realnych zmian?
Takich przykładów znam wiele. W ostatnim czasie sukces odniosła petycja w sprawie walki ze smogiem (36 tys. podpisów) - przyczyniając się do wprowadzenia przez rząd norm jakości węgla, a petycja przeciwko zabijaniu żubrów (80 tys. podpisów) - przyczyniła się do zaprzestania komercyjnych odstrzałów tych majestatycznych i rzadkich ssaków. Obecnie - zbieramy podpisy w ramach kampanii „Chrońmy lasy”. Nasz apel do ministrów klimatu i środowiska o wyłączenie min. 15% polskich lasów - starych i cennych przyrodniczo - spod wycinek podpisało już ponad 30 tysięcy osób. Poparcie tysięcy ludzi powoduje, że nasze działania mają inną wagę dla rządzących. Widzimy, że w ostatnim czasie coraz popularniejsze są też petycje w sprawach ochrony klimatu i sprawy odchodzenia od węgla. Jeszcze kilka lat temu ten temat nie mobilizował tak opinii publicznej.

</a> Aktywiści Greenpeace domagają się ochrony starych lasów przed wycinkami. Zbierają podpisy pod petycją w tej sprawie na chronmylasy.pl. Zdjęcia wykonane tego lata w Puszczy Piskiej na terenie, gdzie miał powstać Mazurski Park Narodowy (fot. Max Zieliński) Aktywiści Greenpeace domagają się ochrony starych lasów przed wycinkami. Zbierają podpisy pod petycją w tej sprawie na chronmylasy.pl. Zdjęcia wykonane tego lata w Puszczy Piskiej na terenie, gdzie miał powstać Mazurski Park Narodowy (fot. Max Zieliński)

Czy zawsze, podpisując petycje, możemy mieć pewność ochrony naszych danych osobowych?
Tutaj wchodzi RODO. Te wymagania są teraz dużo bardziej restrykcyjne, więc dbamy o to. Wszelkie naruszenia wiążą się z dużymi konsekwencjami finansowymi. Nie znam sytuacji, gdzie doszłoby do nieprawidłowości.

Czasem podpisy zbierane są na ulicach. Po czym poznać działacza Greenpeace? Jak mieć pewność, że ktoś się nie podszywa?
My akurat raczej nie prowadzimy na ulicach działań związanych ze zbieraniem podpisów. Petycje zbieramy w Internecie. Bardzo rzadko zdarza się akcja w terenie. Na ulicach dużych miast można spotkać naszych fundraiserów, czyli osoby poszukujące darczyńców. Dzięki wpłatom od indywidualnych darczyńców jesteśmy w stanie działać.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze