1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Olga Kozierowska: Kobiety walczcie o złoto!

</a>
Jak negocjować podwyżkę, właściwie wyceniać swoją pracę i uwierzyć, że to my jesteśmy wartością dla firmy, a nie na odwrót – radzi Olga Kozierowska, dziennikarka i trener biznesu.

</a>

Podobno kobiety nie lubią rozmawiać o pieniądzach…

Moim zdaniem kobiety nie tyle nie lubią, co nie umieją rozmawiać o pieniądzach. Nas ten temat krępuje. Wiąże się to pewnie z typowo polskim przekonaniem, że pieniądze są złe i brudne, a ktoś jest bogaty, bo ukradł. Jesteśmy wychowywane w kulcie ciężkiej pracy, ciągle słyszymy, że aby zarobić, trzeba się naharować. A to jest ogromna bariera. Nosimy w sobie kompleks niedowartościowania. Mogę o tym mówić na swoim przykładzie. Kiedyś na rozmowie kwalifikacyjnej najbardziej bałam się pytania o to, ile chcę zarabiać. Nie brało się to nawet z lęku: „jeśli powiem większą kwotę, to mnie nie zatrudnią” albo przekonania: „skoro mam dzieci, to powinnam powiedzieć mniej” (obydwa są oczywiście absurdalne). Ja po prostu nie potrafiłam wycenić swojej pracy. Poza tym my, kobiety, jesteśmy emocjonalne. Gdy wchodzimy do pięknego budynku i widzimy pięknych ludzi, to myślimy: „O Boże, żeby mnie tylko zatrudnili, powiem mniej, to się zgodzą”. Ja też tym się kierowałam. Niedawno rozmawiałam z Dorotą Warakomską z Kongresu Kobiet o tym, że dobrze by było, gdyby powstał portal, na którym będzie można sprawdzić, jakie są płace na danym stanowisku. To powinno być transparentne!

Żeby uniknąć dyskryminacji płacowej, o której pisała m.in. dziennikarka Mika Brzeziński w książce „Znaj swoją wartość”?

Nie uważam, żeby była płacowa dyskryminacja wobec kobiet. To nie tak, że przychodzi kobieta i menedżer myśli: „Dam jej mniej”. Sama byłam menedżerem, więc wiem, jak to wygląda. Problem tkwi w tym, że kobiety zawsze chcą mniej, i to mniej o minimum 30 proc., a czasami nawet o 50. Proszę sobie wyobrazić, że menedżer ma budżet w wysokości 15 tysięcy złotych na dane stanowisko i rozmawia z kandydatami. Mężczyźni chcą zarabiać od 15 do 20 tysięcy, a kobiety od 6 do 10 tysięcy. Jest więc logiczne, że jeśli menedżer zatrudni kobietę, to da jej 10 tysięcy a nie 15, i jeszcze się ucieszy, że zostało mu trochę pieniędzy. Ważne jest zatem, z jaką wizją pensji startujemy.

Czyli musimy się nauczyć wyceniać swoją pracę.

To nie jest grzech ani nieskromność powiedzieć: „moje zaangażowanie i moją pracę dla tej firmy wyceniam na tyle i tyle”. To my jesteśmy wartością dla firmy, nie na odwrót. Druga sprawa, to umiejętność odmawiania tzw. żebraczym prośbom. Przydaje się to zwłaszcza w pracy w branży szkoleniowej, eventowej, w mediach. Dzwoni ktoś i proponuje przygotowanie szkolenia, prowadzenie konferencji itp., dodając: „ale nie mamy budżetu” albo: „możemy zapłacić tylko…”. Nierzadko zaczynają grać na poczuciu winy: „ale nas nie stać, dopiero startujemy, nie mamy sponsora”. Wtedy trzeba umieć powiedzieć: „Bardzo mi przykro, ale tego rodzaju praca to koszt taki i taki”. Dbajmy o to, by nasz wysiłek został godziwie nagrodzony. Bo potem pojawia się frustracja: wykonujemy coś dla kogoś za darmo, a następnego dnia dowiadujemy się, że nie dość, że był sponsor całego wydarzenia, to jeszcze współprowadzący dostał wysokie honorarium. I jak tu nie czuć się oszukanym?

Kobiety często godzą się, by zaczynać pracę bez podpisania umowy. Mężczyźni potrafią zawalczyć o swoje.

Część formalna jest bardzo ważna, dlatego dbajmy o nią, choćby w celu uniknięcia późniejszych konfliktów. Z doświadczenia wiem, że jeśli dwóch mężczyzn zakłada spółkę, to prawdopodobieństwo tego, że się pokłócą, jest zdecydowanie mniejsze, niż gdy wspólną firmę zakładają dwie przyjaciółki. Przykładów na nietrwałość takich interesów znam zbyt wiele. Z czego to wynika? Z nieumiejętności podzielenia obowiązków, spisania ich i egzekwowania. Z nieumiejętności oddzielenia problemu od człowieka. Dlatego jeśli przychodzimy do pracy, żądajmy opisu stanowiska. Powinny się w nim znajdować nasze obowiązki, to, za co jesteśmy odpowiedzialne, a za co nie, z kim mamy się kontaktować w ważnych sprawach, a nawet to, kogo mamy umieszczać na kopii e-maili. I w żadnym wypadku nie możemy pracować bez podpisanej umowy.

Kolejny problem jest taki, że kobiety zbytnio ufają innym. Sama, prowadząc własną firmę, wielokrotnie ufałam różnym kontrahentom „na słowo”, a gdy dochodziło do wywiązywania się z tych ustaleń, oni przestawali odbierać telefony. Często słyszę: „Jesteś naiwna”, ale ja nie traktuję tego w taki sposób. Jeśli jest się słownym człowiekiem, tak też ocenia się innych. Nie przychodzi ci do głowy nawet, że ktoś może nie dotrzymać słowa. Niestety w Polsce gentleman’s agreement nie obowiązuje. Dlatego wszystko trzeba mieć na papierze. A gdy jesteś pasjonatką, widzisz projekt i od razu się do niego zapalasz, nie zważając na formalności, powinnaś zatrudnić kogoś, kto będzie takim twoim „cieniem formalnym”, kto będzie mówił: „Nie, nie, kochana, pójdziesz tam dopiero, gdy podpiszemy umowę”. Ilu nieprzyjemności można w ten sposób uniknąć!

Boimy się walczyć o pieniądze, bo nie chcemy, by ktoś pomyślał o nas: „pazerna”, „zimna materialistka”.

Rozpaczliwie chcemy, by wszyscy nas lubili. To pragnienie bierze się oczywiście z  braku poczucia własnej wartości i chęci budowania jej na zdaniu innych. Przeżywamy: „Czy mi się wydaje, czy ona unika mojego wzroku?”. Tracimy mnóstwo czasu i energii na coś, co jest bez sensu, bo nie mamy przecież wpływu na to, co czują i myślą inni. Poza tym pomagamy na siłę – po to, by nas lubili. A potem mamy pretensje, że oni nam nie pomagają. Ale gdy w tylu sprawach pomogliśmy jakiejś osobie, to potem ona wie, że znamy jej upadki i słabości, a takich ludzi zwykle nie chce się mieć w swoim otoczeniu. Ludzie wolą mieć świadków swoich sukcesów niż porażek. Chyba że zamierzają wykorzystywać innych do końca życia. Takie znajomości są głęboko toksyczne. Nauczyłam się, że w momencie, gdy znajomość nie jest twórcza, gdy druga osoba nas nie podbudowuje i nie sprawia, że chce nam się działać, zmieniać siebie na lepsze – lepiej zerwać kontakt.

A jak kobiety radzą sobie w finansowych negocjacjach? Na przykład podczas rozmowy o podwyżkę?

Na własny użytek przeprowadziłam pewne minibadanie na swoich koleżankach. Są ekspertkami w swoich dziedzinach, bardzo wartościowymi dla firm, w których pracują. Większość z nich albo dostaje awans, ale bez pieniędzy – na zasadzie: „jak będziemy mieli, to zapłacimy ci więcej”, albo pracują za taką samą kwotę, ale co chwila zwiększa im się zakres obowiązków. Spytałam więc każdą z nich: „Dlaczego nie pójdziesz poprosić o podwyżkę?”. Odpowiadały: „Nie pójdę, bo oni pomyślą, że mam coś na oku i szybko mnie zwolnią”, „Bo szef na pewno mi jej nie da”. Obie odpowiedzi są absurdalne. Przecież powinno to wyglądać tak: skoro szef mówi mi, że teraz nie ma pieniędzy, ale za pół roku będą, to idę za te pół roku i mówię: „Chciałabym wrócić do naszych ustaleń”. A my, nawet jeśli wybierzemy się do szefa, to już czujemy się winne, całe jesteśmy spięte, więc zamiast używać racjonalnych argumentów, zaczynamy bardzo emocjonalnie: „Bo ona zarabia więcej!”. Zupełnie jak w tym dowcipie o zajączku, który chce pożyczyć od lisicy patelnię, ale po drodze do niej wymyśla, na ile sposobów lisica mu odmówi. Wkręca się w to do tego stopnia, że gdy lisica otwiera drzwi, zajączek wykrzykuje: „A w nosie mam twoją patelnię!”. Nie mnóżmy negatywnych scenariuszy, trzymajmy się argumentów.

Przypuśćmy, że na słowa: „Chciałabym wrócić do naszych ustaleń”, szef odpowiada: „Nadal nie mamy pieniędzy”. „To może zaproponują mi państwo coś innego. Szkolenie, które sobie wybiorę, samochód służbowy i komórkę albo ryczałt na benzynę, a może pakiet zdrowotny dla rodziny. Albo luźny grafik, bo chcę więcej czasu spędzać z dziećmi”. Tak się powinno negocjować, ten ekwiwalent zwyczajnie nam się należy.

Ale czy to nie bierze się stąd, że uważamy za upokarzające dopominanie się o swoje pieniądze?

No i znowu wracamy do tych wpojonych nam prawd w dzieciństwie: „Dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają”. Ale akurat dżentelmeni rozmawiają, tylko damy nie. Duma nam nie pozwala mówić o pieniądzach, ale pozwala na pensję poniżej naszych umiejętności i wysiłku?! Trzeba myśleć o sobie nie pod koniec dnia, tylko na początku. Też musiałam się tego nauczyć. Powtarzać sobie, że nie ma nic złego w bogaceniu się. Bo im więcej mam, tym więcej mogę dać innym. Jeśli mam milion, to 10 proc. z tej sumy wynosi więcej niż z tysiąca.

W powszechnym przekonaniu, jak ktoś jest bogaty, to musi być nieszczęśliwy.

W ten prosty sposób próbujemy budować swoje poczucie wartości, ujmując jej innym. „Skoro mu się powodzi w interesach, to na pewno żona go zdradza”. Staram się walczyć z tą zawiścią. Mówię o tym na naszych spotkaniach Sukcesu Pisanego Szminką i pisałam o tym w swojej książce. Najgorsze jest to, że najbardziej zawistne jesteśmy w stosunku do innych kobiet. Mówimy takie przykre słowa: „udało jej się, bo ma bogatego kochanka” albo: „bo tatuś jej kupił”, zamiast pomyśleć: „udało jej się, bo jest dobra”. Dlaczego ktoś ma nam, kobietom, pomagać, skoro same nie chcemy sobie pomóc? Oceniamy innych – też będziemy oceniane. Zło wraca jak bumerang. Zawiść to tak naprawdę lęk przed zmianą.

Boimy się zmian, bo myślimy, że będą to raczej zmiany na gorsze. Na przykład zwolnienie z pracy albo samą jego wizję traktujemy jak koniec świata.

Kobiety panicznie boją się zwolnienia. Zupełnie niepotrzebnie. Bo skoro jestem dobrym i wartościowym pracownikiem, który pracuje długo w firmie, to koszt zamiany mnie na kogoś innego jest ogromny. Gdy byłam szefową, sama się obawiałam, że mogę stracić dobrego pracownika. Bo takich pracowników się sobie wychowuje, dba się o nich, inwestuje, posyła na szkolenia. Jeżeli taka osoba odejdzie, to jako menedżer będę musiała poświęcić czas na czytanie CV i rozmowy rekrutacyjne, potem wybraną osobę wdrażać przez trzy miesiące w realia rynku, bez żadnej pewności, że się sprawdzi. A jak się nie będzie nadawała? Jaki to jest stres dla organizacji! I jaki koszt! Pamiętajmy o tym! Powtórzę raz jeszcze: to my jesteśmy wartością dla firmy, nie na odwrót.

Doceńmy siebie, to inni nas docenią?

Jeśli miałabym dać Czytelniczkom SENS-u jedną radę dotyczącą zarówno życia osobistego, jak i zawodowego, to brzmiałaby ona następująco: nie warto chodzić ze sobą na kompromisy. Nie bierzcie pierwszego faceta, który będzie dla was dobry, bo jesteście przekonane, że nikt lepszy się nie trafi. Walczcie o złoto, nie o brąz, nie o czwarte miejsce. I w pracy, i w życiu. Jeżeli przechodzi do was brąz, to powiedzcie: „Jesteś bardzo fajny, ale ja czekam na złoto”.

Uważam, że każda z nas ma w sobie głęboką mądrość. Ufajmy naszej intuicji. Nasza wrodzona emocjonalność ma swoje złe, ale i dobre strony. Plusem jest to, że dzięki niej możemy żyć w zgodzie ze swoją duszą. Jeśli czujemy, że się do czegoś naginamy – nie zmuszamy, ale naginamy – to nie idźmy w to. Bo los jest taki przebiegły, że tuż przed czymś wspaniałym stawia nam wyzwanie. Najwięcej ludzi właśnie wtedy się poddaje. Dlatego tak mało osób jest na szczycie. Nie mówię tu nawet o szczycie finansowym, ale o szczycie życiowych marzeń. Dlatego traktujmy problemy jako wyzwania, dary od losu, które mają nas czegoś nauczyć.

Mówię to tak dobitnie, bo od 2008 roku moje życie zmieniło się diametralnie. Nie mam znajomości, bogatego kochanka czy tatusia, nikt mi drogi do mediów nie usłał różami. Wymyśliłam sobie, że stworzę Sukces Pisany Szminką, przygotowałam strategię i uwierzyłam w to. A ponieważ bardzo lubię ludzi, przyciągałam samych dobrych, niektórzy pojawiali się w moim życiu na chwilę, niczym anioły, podprowadzali mnie do pewnego miejsca i znikali. Teraz tę ich pomoc staram się oddawać innym. To, plus ciężka praca i zaciskanie zębów w obliczu porażek, to moim zdaniem gwarancja sukcesu.

Naprawdę, możemy spełnić wszystkie nasze marzenia. Nie ma limitów, szanowne panie i panowie, poza tymi, które tworzymy sobie sami.

Olga Kozierowska, bizneswoman, dziennikarka, trener biznesu. Pracowała m.in. w GeoPost Group, Unilever Polska, Welbilt UK i KLM.  W 2008 roku stworzyła markę Sukces Pisany Szminką, promującą przedsiębiorczość kobiet. Składają się na nią program „Sukces Pisany Szminką” (TVN24 i Radio PiN), konferencje, warsztaty, szkolenia, konkurs na bizneswoman roku, książka i www.sukcespisanyszminka.pl

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze