Lubię dostawać rzeczy do kuchni. Ale tu jednak trzeba uważać. W naszej rodzinie krąży mit nietrafionego prezentu, który mój ojciec kupił mamie. Maszynka do mięsa. To przecież święta, powiew luksusu jest mile widziany.
Teraz w sklepach jest mnóstwo kuchenek i miniaturowych garnuszków do zabawy, ale z dzieciństwa czegoś takiego nie pamiętam. Najwyraźniej przemysł zabawkowy nie wpadł jeszcze wtedy na to, żeby masowo rozwijać ducha gastronomicznego. Nie zapomnę za to mojego pierwszego fantastycznego prezentu – małej poczty. Czegoś takiego nie byłam w stanie sobie nawet wymarzyć.
To dzieciństwo, a teraz? Z entuzjazmem przyjęłam odejście w naszej rodzinie od wręczania sobie gwiazdkowych prezentów. Zawsze jest nas na święta dosyć dużo, koło 20 osób przy stole wigilijnym, i ten model, że każdy każdemu kupuje jakiś drobiazg, był jednak obciążający. Z pięć lat temu podjęliśmy decyzję, że ciągniemy losy, kupujemy prezent tej jednej wylosowanej osobie i wiadomo, że to jest książka. Tylko nieletni są poza tą zasadą. Losy są rozlosowane już pod koniec listopada. Tak wcześnie, bo dla nas, restauratorów, grudzień to gorący czas. Jest bardzo intensywnie, ale tylko do 20 grudnia. Potem się to ucina i jest zupełna „plaża”, sprzątamy i mamy święta.
Z tych prezentów, których nie zapomnę, dostałam też od swoich dzieci kupony na sprzątanie. Pakiet kuponów podpisanych „Tonia i Kajetan”. Jak im daję ten bilet, mają sprzątać bez gadania. Pamiętam też, jak mój brat sprezentował kiedyś wszystkim kobietom w naszej rodzinie – swojej żonie, córkom, mnie, mamie i mojej córce – kurs krav magi. Wstęp do kursu. Żadna z nas nie poszła w to dalej, ale takie zajęcia zmieniają perspektywę, świadomość ciała, inaczej myśli się o własnym bezpieczeństwie.
Bardzo lubię dostawać różne rzeczy kuchenne, ale nie jestem gadżeciarą. Wolę te ponadczasowe, sprawdzone. Wychodzę z założenia, że tak naprawdę kucharzowi z rzeczy niezbędnych potrzebny jest tylko dobry nóż. I że nawet najlepiej wyposażona kuchnia, jeśli się w niej nie gotuje, jest do niczego.
Agnieszka Kręglicka, restauratorka, felietonistka, autorka książek i programu telewizyjnego o tematyce kulinarnej. Z bratem Marcinem prowadzi w Warszawie osiem restauracji, m.in.: Opasły Tom, Chianti, El Popo.