1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Przestrzeń z duszą - mieszkanie projektantki i kostiumografki Agaty Koschmieder

Kryształowy żyrandol to serce salonu, a nawet całego domu. Pochodzi z czeskiej fabryki kryształów. To spełnienie dziecięcych marzeń właścicielki. „Od dziecka uwielbiam  wnętrze Teatru Wielkiego, ten pałacowy charakter i oświetlenie”. (Fot. Kuba Pajewski)
Kryształowy żyrandol to serce salonu, a nawet całego domu. Pochodzi z czeskiej fabryki kryształów. To spełnienie dziecięcych marzeń właścicielki. „Od dziecka uwielbiam  wnętrze Teatru Wielkiego, ten pałacowy charakter i oświetlenie”. (Fot. Kuba Pajewski)
Zobacz galerię 7 Zdjęć
Styl wnętrza nazwałabym pomieszaniem z poplątaniem, jest tu bardzo eklektycznie, ale właśnie to mi się podoba – mówi Agata Koschmieder, projektantka i kostiumografka.

Przez osiem lat mieszkałam pod Warszawą, w Puszczy Kampinoskiej, ale zatęskniłam za miastem. Jestem warszawianką z dziada pradziada i do tej żywej miejskiej tkanki bardzo mnie ciągnęło. Szukałam czegoś w starej kamienicy, ale miałam mało czasu na przeprowadzkę i nie udało się znaleźć niczego, co by mi odpowiadało. Kupiłam więc mieszkanie w apartamentowcu, do którego jednak nie byłam przekonana, więc miało być przejściowe. I… ta „tymczasowość” trwa już 12 lat! W urządzenie wnętrza zdecydowanie włożyłam całe serce, tak jakby intuicja podpowiadała mi, że ta chwila może się przedłużyć. Przedłużyła się tak znacząco chyba dlatego, że dobrze się tu czuję. Poza tym jestem osobą, która przywiązuje się do miejsc, przedmiotów. Osiadłam. Przez ostatnie lata byłam bardzo aktywna zawodowo, ale to nie przeszkadzało mi w tym, by wciąż oddawać temu miejscu po trochu siebie.

 Agata Koschmieder, projektantka i kostiumografka. (Fot. Kuba Pajewski) Agata Koschmieder, projektantka i kostiumografka. (Fot. Kuba Pajewski)

Barokowe inklinacje

Mieszkanie ma wiele zalet, a główną jest jego wysokość – aż 3,5 metra! Taka przestrzeń daje wiele możliwości. Jestem osobą, która nie podąża za modą. Znam aktualne trendy, one mi się mogą nawet podobać, ale to nie oznacza, że chcę mieć je we własnym domu. Zresztą ta sama zasada przyświeca mi w pracy zawodowej. Jestem projektantką, kostiumografem – bacznie śledzę, co dzieje się w mojej branży na całym świecie, ale idę własną ścieżką. Coco Chanel mawiała: „Moda przemija, styl pozostaje”. To jest bardzo moje. Mam wypracowany swój styl i zawsze się go trzymam, we własnym ubiorze, w swoich kolekcjach, we wnętrzach również. Na przykład trendbooki pokazują, że w danym sezonie modny jest pomarańczowy, ale ja czuję, że teraz bliższy jest mi akurat fiolet, tajemniczy, trochę magiczny, a ja mam w sobie coś z wróżki, więc wybieram fiolet, choć nikomu się on nie podoba.

 W sypialni nad łóżkiem wisi instalacja autorstwa właścicielki – na tle złotego podobrazia umieściła żakardowy żakiet uszyty wiele lat temu dla Edyty Górniak do sesji zdjęciowej. (Fot. Kuba Pajewski) W sypialni nad łóżkiem wisi instalacja autorstwa właścicielki – na tle złotego podobrazia umieściła żakardowy żakiet uszyty wiele lat temu dla Edyty Górniak do sesji zdjęciowej. (Fot. Kuba Pajewski)

Nie muszę szukać potwierdzenia ani u innych ludzi, ani w modzie. Ale muszę czuć swój wybór. Tak samo nie potrafiłabym pozbyć się tego, co w estetyce mnie zbudowało, ukształtowało. Zawsze miałam barokowe inklinacje – stąd na przykład w moim domu wygięte nogi od stołu czy stylizowane krzesła. Innym może się to nie podobać, barok kojarzy się z kiczem, nie wiem dlaczego.

 Funkcjonalna i modernistyczna kuchnia, w tym samym duchu wykonane są wszystkie drzwi z palisandrowego drewna. (Fot.Kuba Pajewski) Funkcjonalna i modernistyczna kuchnia, w tym samym duchu wykonane są wszystkie drzwi z palisandrowego drewna. (Fot.Kuba Pajewski)

Jednak nie oznacza to, że moje mieszkanie całe jest barokowe – bardzo nie lubię, kiedy wszystko pochodzi z jednego stylu, wolę odważny miks. I myślę, że takie właśnie jest moje wnętrze; wszystkiego po trochu, bo są tu – choć nieliczne – także nowoczesne elementy, jak na przykład kubistyczna półka na książki. Prosta i czarna.

 Fragment salonu – jego część „artystyczna”. (Fot. Kuba Pajewski) Fragment salonu – jego część „artystyczna”. (Fot. Kuba Pajewski)

Stare i solidne

Styl mojego wnętrza nazwałabym pomieszaniem z poplątaniem. Jest tu bardzo eklektycznie, ale właśnie to mi się podoba. Nudzą mnie jednorodne mieszkania, bardzo nie lubię stylu hotelowego, taka sterylność to nie moja bajka. We wszystkim, co mnie otacza, musi być dusza. Moja dusza. Podoba mi się to, że kiedy ktoś wchodzi do mojego mieszkania i rozgląda się po nim, może coś o mnie powiedzieć, poznać mnie. Szukam tego także w innych wnętrzach. Uwielbiam, kiedy czyjeś mieszkanie jest jak legenda, która „oprowadza” mnie po człowieku, jego pasjach, zainteresowaniach – pokaż mi swój dom, a powiem ci, kim jesteś! Dlatego właśnie nigdy nie zdecydowałam się wpuścić do mojego wnętrza architektów, choć jest wielu, których zdolności i prace podziwiam. Ale tak jak potrafię zaprojektować i uszyć sukienkę dla siebie, i to w niej czuję się najlepiej, podobnie muszę sama stworzyć miejsce, w którym żyję. Bo moja przestrzeń musi być częścią mnie. Świat wokół siebie tworzę sama, tym bardziej że potrafię wbić gwóźdź, wziąć do ręki wiertarkę i działać.

 Łazienka to „gabinet luster”. Jest ich kilkanaście: duże, małe, stare, nowsze. (Fot. Jakub Pajewski) Łazienka to „gabinet luster”. Jest ich kilkanaście: duże, małe, stare, nowsze. (Fot. Jakub Pajewski)

Lubię kontrasty, ale im dojrzalsza jestem, tym silniej zauważam w sobie oddanie temu, co stare, solidne, rzemieślnicze. Zatem raczej nie płyta MDF, raczej nie plastik-fantastik, nie „taśma”, czyli jeden element identycznej i masowej produkcji, ale kawałek drewna, wyrzeźbiony przez artystę rzemieślnika. W pracy zawodowej też opieram się na tej zasadzie – że trzeba samemu coś „wyrzeźbić”, czyli w moim przypadku zaprojektować i uszyć, żeby się móc z tym utożsamiać. 

 Pracownia właścicielki. Na manekinach wiszą kimona, które sama projektuje i szyje z jedwabiu. Amarantowa kreacja z nadrukiem została uszyta do opery „Don Giovanni” w reżyserii Mariusza Trelińskiego. (Fot. Kuba Pajewski) Pracownia właścicielki. Na manekinach wiszą kimona, które sama projektuje i szyje z jedwabiu. Amarantowa kreacja z nadrukiem została uszyta do opery „Don Giovanni” w reżyserii Mariusza Trelińskiego. (Fot. Kuba Pajewski)

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze