1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA
  4. >
  5. Siła niebieskiej koszulki. Rozmawiamy z Łukaszem Nowickim, ambasadorem dobrej woli UNICEF

Siła niebieskiej koszulki. Rozmawiamy z Łukaszem Nowickim, ambasadorem dobrej woli UNICEF

fot. materiały prasowe UNICEF
fot. materiały prasowe UNICEF
Patrzę na moją córeczkę, która ma szczęśliwe, piękne życie. I narasta we mnie niezgoda na to, by dzieci w jej wieku w Nigrze umierały. Nie możemy na to pozwolić – mówi Łukasz Nowicki, ambasador dobrej woli UNICEF.

Fajnie być jak Orlando Bloom, który też jest ambasadorem dobrej woli UNICEF?
Raczej jak Liam Neeson, jeżeli miałbym wybierać. Ale zdecydowanie wolę być sobą. Zresztą dla dzieciaków w Nigrze nie ma znaczenia, czy odwiedza je aktor z Polski, czy z Hollywood – ważne, że ma na sobie niebieską koszulkę UNICEF, której siła jest niesamowita. Wjeżdżasz do wioski i w sekundę wiesz, że jesteś mile widziany, widzisz szczerość i radość na twarzach. To znak, że UNICEF robi tam świetną robotę.

Jak taka wioska w Nigrze wygląda?
Jakby cofnąć się w czasie do średniowiecza. Większość domów jest z gliny, więc w porze deszczowej, gdy pada wyjątkowo obficie, po prostu się rozpływa. Jedynym łącznikiem z cywilizacją jest stara komórka w rękach szefa wioski, czasem rozklekotany motor. Jeżdżąc po tym kraju, miałem wrażenie, że wszystko w nim jest bez sensu. 98 proc. powierzchni to pustynia, stolica wygląda jak prowincjonalne miasteczko, rzeka stała jest tylko jedna – Niger, na dodatek niewyobrażalnie zanieczyszczona. Studnie są pełne robaków, ale i tak wszyscy się cieszą, że jest w nich woda. Każda plastikowa butelka ma wartość, natychmiast przejmują ją dzieciaki – może stać się zabawką, zbiornikiem, dosłownie wszystkim. Niger to ultrabiedny kraj – wedle wskaźników ekonomicznych jeden z najbiedniejszych na świecie, zdaniem niektórych najbiedniejszy.

Czułeś się tam bezpiecznie?
Wręcz przeciwnie. Byłem już z UNICEF w Bułgarii, Turcji czy Jordanii, ale w Nigrze po raz pierwszy miałem świadomość zagrożenia. Odkąd moja córeczka Józefina przyszła na świat – dziś ma półtora roku – moja przestrzeń na ryzyko bardzo się zmniejszyła. Chodzę w niższe góry, zakładam kask na rower, a przed wyjazdem do Nigru głęboko zastanawiałem się, czy w ogóle jechać. Wszystko się dobrze skończyło, ale też podróżowałem w „cieplarnianych” warunkach, z ochroną, wszystko było starannie zaplanowane. W regionie Maradi, który odwiedziłem, na pograniczu z Nigerią, jest względnie bezpiecznie, choć pojęcie bezpieczeństwa w Afryce to iluzja. Dzień przed naszym przyjazdem przy granicy z Czadem terroryści z Boko Haram w jednej z wiosek zabili ponad 30 osób. Miałem więc powody, żeby czuć niepokój, ale napędzało mnie myślenie, że jeżeli uda się pomóc chociaż jednemu dziecku, na które ktoś wyśle pieniądze, bo usłyszał o tym ode mnie, to ryzyko ma sens. Bo w Nigrze aż 380 tys. dzieci jest bezpośrednio zagrożonych śmiercią na skutek ciężkiego, ostrego niedożywienia.

Co to dokładnie znaczy?
Że mogą umrzeć w ciągu dnia, tygodnia, miesiąca. UNICEF stara się pomagać jak może, ale wciąż brakuje pieniędzy – rok temu 60 proc. dzieciaków nie otrzymało pomocy. Nie rozmawiamy o hulajnodze czy klockach, ale o życiu i śmierci – strasznej śmierci na dodatek. Byłaś kiedyś głodna?

Wiele razy burczało mi w brzuchu, ale nigdy nie głodowałam…
Ja byłem, więc wiem, że to boli. Te dzieci nie tylko umierają, ale i potwornie cierpią. To ból, jakby ci ktoś gwóźdź w żołądek wbijał. Coś okropnego – może podkreślmy, że nie mówimy o głodzie, ale o skrajnym niedożywieniu.

Na ulotce UNICEF widnieje przejmujące zdjęcie, na którym trzymasz wychudzoną dziewczynkę na rękach. Poznałeś jej historię?
To Omara. Była tak słaba, że powieki jej co chwilę opadały. Te dzieci nie znają innego życia niż to pełne bólu. Omara, choć nigdy nie czuła się dobrze, a jej organizm jest wycieńczony, była bardzo spokojna. Zresztą cierpieniu często towarzyszy cisza. Po prostu nie ma sił na krzyk. To spotkanie mną wstrząsnęło.

Myślałeś wtedy o swojej córce?
Józia, kiedy się urodziła, ważyła 3,5 kg i była mocnym bobasem. Omara, roczne dziecko, ważyła zaledwie 3 kilo. Była w tak złym stanie, że zwykłe pożywienie, nawet jeżeli jej matka jakimś cudem by je zdobyła, mogło ją zabić. Jedynym ratunkiem była kroplówka, a potem pasta bądź mleko terapeutyczne.

Czym jest pasta terapeutyczna?
To istny cud, i to przepyszny! Jej porcja wygląda jak spłaszczony batonik, jest miękka, wystarczy oderwać róg opakowania, by móc „ciumkać” zawartość, czyli mus z orzeszków, słodki jak jasna cholera, ale dzięki temu dzieci, które są nim leczone, chcą go jeść. Jeżeli dzieciak będzie dostawał trzy porcje tej pasty dziennie przez siedem dni, to utyje kilogram, czyli w ciągu miesiąca wyjdzie ze skrajnego niedożywienia. Cud, który dzieje się w tak zwykły sposób! W tym wypadku życie kosztuje 122 zł. Zaledwie 30 zł tygodniowo. Niecałe 5 zł dziennie.

Gdzie spotkałeś Omarę?
Na sali intensywnej terapii w szpitalu – choć „szpital” to słowo na wyrost: wokół zagrzybione ściany, upał, tłum, a tymczasem to miejsce jest szczytem marzeń w Nigrze. Ojciec Omary musiał pożyczyć pieniądze – uwaga, kosmiczną tam kwotę 30 zł! – żeby żona ze skrajnie niedożywioną córką dotarła do szpitala. Chodziło o pokonanie zaledwie 15 km, ale ta wycieńczona kobieta, zresztą zapewne w kolejnej ciąży, nie dałaby rady przejść tego dystansu z umierającą córką na rękach. W takich momentach myślisz sobie, jak wielkim jesteś szczęściarzem, mając dostęp do cywilizacji i edukacji.

Kiedy narzekamy na dziurawe jezdnie, korki czy spóźniający się pociąg, zapominamy, że dla niektórych to szczyt marzeń.
Tam ludzie umierają na biegunkę, na zapalenie oskrzeli! Rodzeństwo mojego ojca zmarło przed wojną na szkarlatynę. A dziś? Kto umiera w Europie na szkarlatynę? Dzieci nawet nie zauważają, że ją miały. W Afryce, równolegle z naszym światem, padają na nią jak muchy. Zwykły lek z ibuprofenem by pomógł, ale tam go po prostu nie ma. Kolejnym problemem Nigru jest to, że dzieci rodzą dzieci. Matki nie mają pokarmu, same głodują. A mimo to rodzą, by miał kto się nimi zająć na starość. Ratowanie życia jest najważniejsze, ale za nim – i UNICEF to daje – powinna iść edukacja. Bez niej nie ma szans, by wyrwać się z biedy i beznadziei, zrozumieć, że lepiej wykarmić dwójkę zdrowych dzieci niż siódemkę chorych, że dziecko nie może w wieku pięciu lat nieść przez trzy godziny kanistra z wodą ze studni, bo skończy jako kaleka... Trudno w to uwierzyć, ale widziałem, jak wolontariuszka uczyła nigeryjską kobietę, czym jest jajko. Zapytałem, jakim cudem ona tego nie wie, przecież w Nigrze są kury! Okazało się, że w wiosce tej kobiety kur nie było, a że ona nigdy jej nie opuściła, więc jajka nie widziała. To pokazuje, jak trudno Niger mierzyć naszą europejską miarą.

W codziennej bieganinie, wśród trosk łatwo zapomnieć, że jesteśmy uprzywilejowani.
Patrzę na moją córeczkę, która ma szczęśliwe, piękne życie. I narasta we mnie niezgoda na to, by dzieci w jej wieku w Nigrze umierały. Wiem, że każdego zajmują tysiące spraw, znajdźmy jednak chwilę, by choć odrobinkę dać innym. Każdy w miarę możliwości: jeżeli możesz dać 5 zł, daj 5, możesz sto, daj sto, ktoś może dać tysiaka, niech da, warto.

Co mówisz tym, którzy pytają, dlaczego nie pomagasz w Polsce, tylko w Nigrze, kraju, który trudno nawet wskazać na mapie?
Wiem, że w Polsce żyje się różnie. Są dzieci zaniedbane, z rodzin patologicznych, ale nie istnieje skrajne niedożywienie. Na szczęście mamy też masę świetnie działających organizacji pomocowych. Doskonale pamiętam, co robiły inne kraje dla nas, gdy w Polsce za komuny panowała bieda. Pamiętam pierwszą pomarańczę, jaką zjadłem w życiu, z paczki z zagranicy. Pamiętam, jak podczas stanu wojennego USA przyjmowały tych, którym groziło więzienie. Wiele państw nam pomogło. A teraz nagle znaleźliśmy się w pierwszej trzydziestce najbogatszych krajów świata i trzeba troszeczkę pomóc innym. Szczególnie że mówimy o dzieciach, które umierają z głodu. Piękne jest to, że UNICEF można podarować każdą kwotę. Liczy się efekt skali. Jeżeli 25 osób wpłaci 5 zł, to mamy 125 zł. Chodzi o gest. Nie możemy pozwolić, by w XXI wieku dzieci umierały z głodu i piły wodę z robakami. Po prostu nie wypada się na to godzić.

Dzięki Twojej wpłacie pracownicy UNICEF dostarczą pomoc najmłodszym.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze