Chcę, żeby dom był miejscem, w którym można odpocząć. Ten komfort dają mi neutralne, bazowe barwy ziemi – mówi Ania Kruk, projektantka biżuterii i mama dwójki dzieci. W jej mieszkaniu znajdziemy tylko to, co proste, niezbędne i praktyczne. Nielimitowane jest za to światło, które wpada przez duże okna z widokiem na miasteczko El Masnou.
Mieszkanie w nowym budownictwie ma 75 metrów kwadratowych, do tego taras większy niż w niejednej willi. – Te proporcje doskonale wpisują się w nasz sposób życia – mówi Ania. – Dużo czasu spędzamy na zewnątrz i często podróżujemy, szukaliśmy więc miejsca, które nie będzie nas blokować i przytłaczać. Takiego, w którym będę mogła ładować baterie, zamiast trwonić energię na ogarnianie przestrzeni.
Obszerny taras pełni funkcję salonu. Tu najczęściej toczy się życie rodzinne. Narożnik, stolik i dodatki Ania znalazła na Westwing.pl. Naturalne kolory i materiały w idealnych proporcjach przeplatają się z industrialnymi akcentami podkreślającymi charakter nowoczesnego budownictwa. (Fot. materiały prasowe, sesja odbyła się dzięki firmie Westwing)
Jako projektantka po poznańskim Uniwersytecie Artystycznym mogłaby się swobodnie bawić różnymi stylami we wnętrzu, ale ona, zamiast gromadzić, konsekwentnie redukuje ilość przedmiotów, którymi się otacza. – Mam świadomość, jak trudno zgrać dużą ilość małych, różnobarwnych dodatków – mówi. – Przez nadmiar przypadkowych elementów wnętrza tracą spójność, powstaje chaos, którego w życiu codziennym i tak mamy nadto.
Zainspirowana poradami Marie Kondo, japońskiej specjalistki od sprzątania i organizacji przestrzeni, regularnie robi więc selekcję tego, co ma. Do niedawna pomagały jej w tym liczne przeprowadzki, bo zanim osiadła w El Masnou, kilkakrotnie zmieniała nie tylko mieszkania, lecz nawet kraje. A to zawsze dobra okazja, by pozbyć się zbędnego bagażu.
Choć uwielbia podróżować, nigdy nie marzyła o tym, by mieszkać za granicą. Podczas studenckiej wyprawy do Meksyku Ania spotkała jednak swojego przyszłego męża, który pochodzi z Hiszpanii. Najpierw zamieszkali w Polsce, ale po pięciu latach przenieśli się do jego rodzinnej miejscowości pod Barceloną. – Korzenie są dla mnie bardzo ważne, dlatego nie wyobrażałam sobie, by osiąść w miejscu, które nie jest ani częścią mnie, ani mojego męża – mówi Ania. – Tu już na starcie mieliśmy utkaną sieć rodziny i przyjaciół, nie czuliśmy się obco.
Zamieszkali ze starymi znajomymi, bo meble, które pojawiły się jako pierwsze, przejechały razem z nimi tysiące kilometrów. Większość z nich to pamiątki przypominające przyjaciół lub wspólne podróże. Stół, który stoi w jadalni, zaprojektowała przyjaciółka z Meksyku. Masywne nogi z drewna tropikalnego wykonała własnoręcznie, zgodnie z lokalną sztuką i rzemiosłem. Opiera się na nich szklany blat, który podczas przeprowadzek sprawiał sporo problemów. Funkcję szafki nocnej pełni skrzyneczka, która też przyjechała tu z Polski. Jest po babci i ma małe skośne nóżki, charakterystyczne dla mebli z lat 50, które teraz są na czasie. Do babci należały także kryształowe kieliszki. Każdy jest w innym kształcie, co zachwyca tutejszych znajomych Ani. Z kolei stół na tarasie, choć ma rustykalny, słowiański sznyt, jest prezentem od przyjaciela z Hiszpanii. – Wymagał naprawy, ale lubimy takie chropowate rzeczy – mówi Ania. – Na przykład stara skrzynia, którą kupiliśmy na targu staroci w Berlinie, jest ulubionym drapakiem naszego kota. Jedna rysa więcej i tak już niczego nie zmieni w jej niedoskonałym wyglądzie.
Prosta kompaktowa sofa oraz stoliki kawowe z drewna Dan, które można schować jeden pod drugim, to elementy praktyczne. Klimat tworzą precyzyjnie odmierzone dodatki: złota lampa, dębowy fotel Sissi z wiedeńską plecionką z Westwing Collection oraz obraz lokalnej hiszpańskiej malarki. (Fot. materiały prasowe, sesja odbyła się dzięki firmie Westwing)
Ania Kruk w swoim mieszkaniu (Fot. materiały prasowe, sesja odbyła się dzięki firmie Westwing)
W mieszkaniu Ani nic nie lśni, nie jest wypolerowane ani glamour. – Bliżej mi do stylu wabi-sabi, czyli japońskiej sztuki odnajdywania piękna w nieperfekcyjnych przedmiotach – przyznaje.
Tę niedoskonałość widać tu w pęknięciach blatów, nierówności ceramiki i chropowatości drewnianych tac czy szorstkości tkanin. Widoczna tekstura tworzy unikatowy charakter wnętrza. Nie ma dwóch takich samych splotów na jutowym dywanie. Tkane są także etniczne poduszki, które zdobią sofę. A po zapaleniu świateł na tarasie pięknie widać strukturę surowego lnu, którym osnute są klosze lamp. Naturalne materiały przeplatają się z neutralnymi kolorami: beżem, brązem, bielą. – Jestem na bardzo intensywnym etapie życia – mówi Ania. – Dużo pracuję, wychowuję dwójkę małych dzieci, nie potrzebuję dodatkowych bodźców.
Spójność kolorystyczna nie oznacza nudy, bo można ją przełamać zestawieniem kontrastowych materiałów. Przy drewnianym rustykalnym stole na tarasie zamiast krzeseł w takim samym klimacie stoją czarne, plecione, w stylu lat 50. – Nie lubię kompletów, są zbyt grzeczne – przyznaje Ania.
Prezent od przyjaciela – drewniany stół na tarasie. Daleko mu do doskonałości, ale to właśnie ten klimat Ania lubi najbardziej. Nawiązują do niego także lampy Clouds z kloszami z surowego lnu, chropowate drewniane tace i ręcznie robiona ceramika. Tę rustykalną sielankę przełamują czarne krzesła Costa z polirattanu, w stylu lat 50. (Fot. materiały prasowe, sesja odbyła się dzięki firmie Westwing)
Klimatyczny dębowy fotel z podłokietnikami i plecionką wiedeńską Ania wypatrzyła na Westwing.pl. – Może mogłabym się bez tego obyć, ale kiedy na niego patrzę, czuję się jak na wakacjach – mówi. Funkcję estetyczną realizuje też stylowa złota lampa, która ociepla salon, a także kolekcja obrazów malowanych przez lokalnych artystów z El Masnou oraz grafiki, które Ania co roku kupowała na targach organizowanych przez studentów ASP w Poznaniu. Niedawno, już po sesji zdjęciowej, w oknach pojawiły się zasłony, dzięki którym zrobiło się przytulniej. – To jedna z moich nielicznych fanaberii – przyznaje. – Mieszkamy wysoko i nie mamy potrzeby zasłaniania okien. Tym bardziej że roztacza się z nich piękny widok na morze. Nie mogę się nim nasycić. To było jedno z głównych kryteriów wyboru miejsca do życia.
Morze przysłoniły na zdjęciach mocne promienie hiszpańskiego słońca. Za to na jednym z nich widać basen, który znajduje się na dachu. Podczas naszej rozmowy Ania od razu zaznacza, że nie należy on tylko do niej. To byłaby przesada, zupełnie nie w jej stylu. – W Hiszpanii wiele nowych domów ma odkryty basen wspólny dla mieszkańców – wyjaśnia. – To świetne rozwiązanie, bo nasz budynek jest na tyle kameralny, że na co dzień rzadko trafiamy na sąsiadów, a dla dzieciaków nawet najmniejszy basen latem to duża atrakcja.
Fotel ogrodowy Palina wprowadza wakacyjny nastrój. Na co dzień stoi na tarasie, ale jest tak kompaktowy i lekki, że Ania czasami zabiera go na dach, gdzie mieści się wspólny dla wszystkich mieszkańców budynku basen. (Fot. materiały prasowe, sesja odbyła się dzięki firmie Westwing)
– Choć mieszkamy tu już trzy lata, ciągle dobieramy przedmioty pod kątem ewentualnych przeprowadzek – przyznaje Ania. – Wygrywają więc meble, które można łatwo przenieść, przewieźć, ustawić w każdym wnętrzu lub zmienić ich zastosowanie.
Dlatego sofa w salonie jest kompaktowa i prosta, narożną trudniej byłoby wkomponować w inny układ przestrzeni. – To mieszkanie żyje, zmienia się razem z nami. Nie wprowadziliśmy się do gotowej bombonierki. Stopniowo dokładamy cegiełkę po cegiełce. A ponieważ w wiciu wspólnych gniazd mamy już doświadczenie, świetnie wiemy, czego nam trzeba – zapewnia Ania.