1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Listy do Psychologa

Odtrącam tych, co chcą być blisko

- Mając doświadczenia rodziny alkoholowej, jesteśmy niejako do niej zmuszani. „Przewodnicy stada”, czyli nasi rodzice, są pijani lub współuzależnieni, a zatem nieprzewidywalni w swoich reakcjach. To może znacząco upośledzać nasze postrzeganie siebie w relacji - mówi psychoterapeuta Tomasz Srebrnicki. (Ilustracja: iStock)
- Mając doświadczenia rodziny alkoholowej, jesteśmy niejako do niej zmuszani. „Przewodnicy stada”, czyli nasi rodzice, są pijani lub współuzależnieni, a zatem nieprzewidywalni w swoich reakcjach. To może znacząco upośledzać nasze postrzeganie siebie w relacji - mówi psychoterapeuta Tomasz Srebrnicki. (Ilustracja: iStock)

Byłem w związku, ale rozstaliśmy się w grudniu, głównie z mojej winy. Płakała, mówiąc, że ma dość. Potem ja zacząłem cierpieć, nagle stała się ważna i cudowna. Od tego czasu nie mamy kontaktu, a chciałbym go mieć. Bardzo. Ostatnio dopadła mnie jakaś taka ogromna pustka, nie mam na nic ochoty, mimo bycia aktywnym. Spotykałem się z kilkoma kobietami, z różnymi efektami. Ostatnio pojawiła się jedna, która się we mnie zakochała, chce związku i seksu. Ja nie mam na to kompletnie ochoty. Nie potrafię zainteresować się żadną kobietą. To taka trochę apatia. Utrzymuje się, mimo wizyt u psychologa. Niestety, w dzieciństwie nie ominęły mnie traumy, ojciec był alkoholikiem, a rodzice i dwójka rodzeństwa dawno nie żyją. Przez to mam duży problem z relacjami. Im bliżej w nie wchodzę, tym gorzej. Jestem zimny i zamknięty, ledwo przejdzie przez gardło coś w stylu „lubię cię”, a wyrażenie, co myślę, wydaje się mniej kuszącą perspektywą niż wspinaczka na Mount Everest. Nie mam pojęcia, co w takiej sytuacji zrobić.
Czytelnik

Tomasz Srebnicki: Bardzo dobrze, że zdecydowałeś się na spotkania z terapeutą. Oczywiście terapia nie będzie żyć za ciebie, ale prawdopodobnie pomoże zdefiniować przekonania, zachowania oraz strategie, które uruchamiasz w relacjach opartych na bliskości. Zauważ, że dążysz w nich głównie do sprawowania kontroli nad sobą. I to szeroko rozumianej kontroli. Mając doświadczenia rodziny alkoholowej, jesteśmy niejako do niej zmuszani. „Przewodnicy stada”, czyli nasi rodzice, są pijani lub współuzależnieni, a zatem nieprzewidywalni w swoich reakcjach. To może znacząco upośledzać nasze postrzeganie siebie w relacji – w dzieciństwie musimy ciągle uważać, być czujni, odkładać swoje potrzeby na „wieczne nigdy”, a emocje uznajemy za zagrażające. W życiu dorosłym uruchamiamy te wzorce, które są nam znane. Wiążąc się z kimś, nieustannie go prowokujemy – neutralne lub ciepłe gesty budzą wątpliwości, bo kojarzą się z niebezpieczeństwem i tymczasowością (z doświadczenia wiemy, że zwykle po nich następuje atak). Niepewni siebie i bojący się swojej nagości (w której nie ma nic, z czym trzeba by walczyć), uprzedzamy wyobrażone ciosy, krzywdząc drugą stronę. Pojawia się pustka, będąca tak naprawdę skutkiem wieloletniej kontroli smutku i lęku. Co zrobić? Pracować nad tym, żeby nie musieć nic robić w relacji. Bezpieczna relacja tego nie wymaga. Jak to zrobić? Proces zawsze jest długotrwały i dobrze go traktować jako zaleczenie, a nie wyleczenie. Drogę musisz wybrać sam – terapia, wartości, religia, grupa terapeutyczna – opcji jest wiele, ale każda musi być oparta na świadomym budowaniu precyzyjnego modelu swojego problemu.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze