1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Listy do Psychologa

Mam problem ze spełnianiem marzeń

„Od trzech miesięcy mieszkam z rodziną w wymarzonym domu pod miastem i stałam się niewolnikiem dowożenia” – pisze nasza czytelniczka. (Ilustracja: iStock)
„Od trzech miesięcy mieszkam z rodziną w wymarzonym domu pod miastem i stałam się niewolnikiem dowożenia” – pisze nasza czytelniczka. (Ilustracja: iStock)

Pani psycholog, moim problemem stało się spełnienie marzeń. Brzmi to absurdalnie, ale właśnie tak się stało. Od trzech miesięcy mieszkam z rodziną w wymarzonym domu pod miastem i stałam się niewolnikiem dowożenia. Do tej pory dojazd do szkoły i na zajęcia dodatkowe dzieci trwał kilka minut, a teraz jest to pół godziny. I jak wiadomo, po szkole nie opłaca się wracać do domu, więc czekamy. Te dwa czasowniki opisują mnie najbardziej: wożę i czekam. A że zajęcia są tak fatalnie rozplanowane, czasem jesteśmy w domu o 20. Niby to wcześniej wiedzieliśmy, że taka będzie sytuacja, ale mąż zawsze mówił: spokojnie, to tylko 18 kilometrów, 15 minut drogi, w wielkich miastach stoją w korkach pół dnia. I co z tego, że to ja nie mam kiedy ugotować dzieciom obiadu, co zawsze było moim priorytetem... Mąż tymczasem twierdzi, że on zajmuje się wykończeniem domu, a wożenie jest po mojej stronie. Chyba że chcę się zamienić. Tylko co w tym momencie jest dla nas ważniejsze? Wykończony dom czy to, aby w nim w ogóle przebywać? Chyba już się w tym pogubiłam.
Czytelniczka

Ewa Klepacka-Gryz: Droga Czytelniczko, zdarza się, że marzenia nie wytrzymują zderzenia z rzeczywistością. Być może tak się właśnie stało w Twoim przypadku. Rozumiem, że czekanie i wożenie to mało atrakcyjne czynności i że pewnie nie bardzo masz czas i przestrzeń, żeby cieszyć się i korzystać z uroków domu pod miastem. Rozumiem, że czujesz się rozczarowana, a może nawet oszukana, bo mąż zapewniał, że to tylko 18 km od miasta. Znam to z własnego doświadczenia; wszystkim tak się wydaje, kiedy marzenia o domu z dala od zgiełku miasta przysłaniają realną ocenę rzeczywistości. Pojawia się pytanie: czy razem ze zmianą miejsca zamieszkania nie warto zmienić szkoły dzieci i adresu zajęć dodatkowych? Amerykanie przeprowadzają się wiele razy, podążając za zmianami szkół dzieci i swoich miejsc pracy. My, Polacy, jakoś bardziej boimy się zmian: owszem, miejsce zamieszkania zmienię, ale szkoły, pracy i pediatry – nie.

Z drugiej połowy Twojego listu rozumiem, że chodzi jeszcze o coś więcej, a mianowicie podział obowiązków: Twoim jest wożenie i czekania, mąż wykańcza dom. Na ugotowanie obiadu nie starcza już czasu. No cóż, pewnie pora usiąść razem (ty i mąż) w spokoju, najpierw opowiedzieć sobie nawzajem o swoich uczuciach (bez obwiniania jedno drugiego). Kiedy emocje opadną, być może dopiero podczas kolejnej rozmowy, warto zrobić bilans zysków i strat obecnego stanu rzeczy. Musicie wspólnie zastanowić się, jakie są aktualnie Wasze priorytety. To naturalne, że się w tym wszystkim pogubiłaś, ale pamiętaj, że to ludzie (a nie budynki czy miejsca) tworzą kochający dom.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze