Gorący piasek, szum morskich fal i obietnica relaksu. Słowem: wakacje. Trudno jednak mówić o odpoczynku i cieszeniu się chwilą, kiedy twoje myśli zajmuje jedno: jak ja pokażę się w kostiumie? Skąd się bierze dzisiejsza obsesja na punkcie bycia sexy, fit i koniecznie w niewielkim rozmiarze? Dlaczego frustrujemy się, kiedy tak nie wyglądamy, docieka Katarzyna Troszczyńska.
fot. Getty Images/ Gallo Images
Jest lipiec 2017 roku. Stoję w przebieralni jednej ze znanych sieciówek i przymierzam kolejny kostium kąpielowy. W każdym wyglądam koszmarnie. „Przynieść pani jeszcze jakiś?” – pyta ekspedientka, a złość we mnie narasta. Nie chcę, żeby ktokolwiek był świadkiem mojego upokorzenia – opowiada 35-letnia Magdalena, mama dwójki dzieci, od kilkunastu lat pracująca w mediach. – W przebieralni widzę swoje rozstępy, wiszący brzuch, nieidealne uda. W końcu biorę byle jaki kostium, płacę, a w domu myślę: „nienawidzę lata”. Nienawidzę tego publicznego rozbierania się.
Magda nie jest wyjątkiem. Bardzo wiele kobiet na samą myśl o lecie przechodzą dreszcze. Nie jest to dla nich czas relaksu, tylko bolesnego konfrontowania się z rzeczywistością.
Wiecej w Sensie 08/2017, dostępnym także w wersji elektronicznej