1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA

Bogini jest w każdej z nas – rozmowa z Ewą Kassalą, autorką książki „Czas bogini”

Ewa Kassala (Fot. materiały partnera)
Ewa Kassala (Fot. materiały partnera)
„Ci, którzy byli przed nami, mówią do nas coraz silniejszym głosem. Wystarczy się wsłuchać. Zasłona czasu rozsuwa się powoli, ale coraz szerzej”. O książce „Czas bogini” mówi autorka powieści – Ewa Kassala.

Do rąk czytelników trafiła kolejna Pani powieść, tym razem poświęcona czasom słowiańskim. Czy historia naszych przodków może być równie intersująca jak ta o postaciach starożytnych, które poznaliśmy we wcześniejszych Pani książkach?
Oni się tego domagają!

Oni?
Ci, którzy byli przed nami. Mówią do nas coraz silniejszym głosem. Wystarczy się wsłuchać. Żyli tu, gdzie my teraz, na tych ziemiach, a tak niewiele o nich wiemy. Zasłona czasu rozsuwa się powoli, ale coraz szerzej. Przeszłość wciąż zazdrośnie strzeże swoich tajemnic, jednak coraz dogłębniej ją poznajemy. Archeolodzy natrafiają na kolejne ukryte pod ziemią skarby. Przodkowie chcą, żebyśmy dowiedzieli się, jak wyglądało ich życie przed tysiącem lat. Nasze korzenie sięgają głęboko. Skąd przyszliśmy (także w sensie dosłownym)? Czy takie pytanie, a tym bardziej poszukiwanie na nie odpowiedzi, nie jest intrygujące? Kiedy w Genius Loci – nowoczesnej części muzeum archeologicznego w Poznaniu – stanęłam przed zrekonstruowaną holograficznie czaszką kobiety ze sporym kamieniem w oczodole, wiedziałam, że nie tylko chcę, ale wręcz muszę o niej napisać. To czaszka Ragany, jednej z najsilniejszych bohaterek mojej powieści!

No właśnie. Pani bohaterki to kobiety mądre, wykształcone, waleczne i silne. Zdecydowanie promuje Pani pozytywne wzmacnianie kobiet. Czy w dzisiejszych czasach jest to nam jeszcze potrzebne?
To zawsze jest potrzebne. Ze względu na czasy i miejsce, w jakich żyjemy, mamy trudniej. Jesteśmy słabsze fizycznie od mężczyzn, często chronimy dzieci i inne osoby, które znajdują się pod naszą opieką. To nas ogranicza, ale też daje siłę i motywację do przetrwania nawet największych tragedii. Mamy 2022 rok, a kobiety na całym świecie, tak jak przed wiekami, wciąż są ofiarami gwałtów, przemocy, okrucieństw i bestialstwa oprawców nie tylko na wojnach czy w innych konfliktach zbrojnych, lecz także w pozornie bezpiecznych zaciszach domowych. Kobiety, dzieci, ludzie z różnych powodów słabsi i wymagający opieki i ochrony powinni otrzymywać pomoc systemową od państwa. Niestety, różnie to wygląda. Dlatego wzajemne wzmacnianie się kobiet jest tak ważne. Te, które mają siłę i możliwości, powinny czuć się zobowiązane do wspierania tych, które tego potrzebują. Zresztą, jak wiemy, większość z nas – jeśli nie wszyscy – ma takie momenty w życiu, gdy potrzebujemy pomocy, gestu serdeczności lub po prostu obecności kogoś życzliwego. Wspierajmy się, nieśmy dobre słowa i miłość. Właśnie tak.

Milena, jedna z bohaterek „Czasu Bogini”, pokonuje długą drogę, żeby odnaleźć kwiat paproci. W końcu go odnajduje, ale musi jeszcze zmierzyć się ze smokiem. Gdyby to Pani dane było znaleźć taki kwiat, jak wykorzystałaby Pani jego moc?
Słowiański kwiat paproci, który zakwita tylko raz w roku, ma moc spełniania życzeń. Milena mierzy się z wieloma przeciwnościami, by go odnaleźć. Braciom to się nie udało, a Milenie owszem, mimo że na jej drodze stanął Latawiec obiecujący wieczne szczęście u jego boku, pojawiały się rusałki zapraszające do beztroskiego życia, pełnego pięknych sukien i muzyki, a legendarny smok – zwierzę Welesa, pana podziemi – kusił nieograniczoną władzą. Dziewczyna znalazła kwiat. I co? Jak na tego typu opowieści przystało, dowiedziała się, że kwiat spełni każde z jej życzeń, ale pod jednym warunkiem. Domyślamy się go, prawda? Tym, co Milena otrzyma, nie może się z nikim podzielić. A jaki jest sens posiadania skarbów tego świata i wszystkiego, co dusza zapragnie, jeśli nie możemy się tym dzielić? W „Czasie Bogini” o kwiecie paproci opowiada gęślarz Draga. Słuchają go ludzie zgromadzeni przy ognisku w Noc Kupały. Gęślarz kończy opowieść pytaniem, stawia je swoim słuchaczom. A ja zadam je czytelniczkom i czytelnikom: Co Ty byś zrobiła? Co Ty byś zrobił?

A Pani?
W sytuacji, w jakiej jesteśmy, poprosiłabym o pokój.

Pisząc powieści, starannie opracowuje Pani tło historyczne. Czy trudno było zebrać materiały o czasach słowiańskich? Co było dla Pani najcenniejszym źródłem informacji?
Wiedziałam, że materiałów jest mało, jednak nie spodziewałam się, że poszukiwania będą aż tak skomplikowane. Dużo rozmawiam z ekspertami, koresponduję i spotykam się z profesorami, doktorami i znawcami tematu. Odwiedzam miejsca związane z przeszłością, godzinami przesiaduję w muzeach, spędzam czas tam, gdzie kiedyś wznosiły się grody, wpatruję się w wody jezior, wsłuchuję w szepty wiatru, dotykam kamieni. To mocno działa na moją wyobraźnię. Czasy Mieszka I i wcześniejsze – to, co na ten temat wiemy – to w zasadzie głównie domysły. Mnóstwo przeczytałam, ale im bardziej zagłębiałam się w ten świat, tym było mi trudniej. Niemal w każdej kwestii dotyczącej tego okresu historycy mają różne, często mocno odmienne czy momentami wręcz wykluczające się zdania. Gdzie i kiedy odbył się chrzest Mieszka? Nawet tu nie mamy pewności! Czy Dobrawa była wcześniej mężatką? Niby już wiemy, ale jednak wciąż nie na pewno. Ile rodzeństwa, ile żon miał Mieszko I, czy w ogóle je miał? Gdzie zamieszkała Dobrawa, gdy przyjechała do Polski? Przecież jeszcze niedawno, zanim odkryła je znakomita archeolog prof. Hanna Koćka-Krenz, nie wiedzieliśmy, gdzie stało w Poznaniu palatium Mieszka. Albo na przykład przez lata powszechnie uważano, że w poznańskiej katedrze znajduje się misa chrzcielna i że to tam ochrzczono władcę. Pewnie wielu z nas podziwiało to miejsce, może byliśmy tam z wycieczką szkolną. Okazało się jednak, że katedrę zbudowano później. Prof. Urbańczyk uważa, że ta chrzcielnica jest tak naprawdę misą na cement pozostawioną przez budowlańców. Gdzie w takim razie odbył się chrzest Mieszka? Mamy wielu wybitnych ekspertów, a materiałów źródłowych niestety mało. Jest kanon: niemiecki biskup Thietmar, Ibn Jakub, teksty arabskie (np. Ibn Rosteh), czeskie kroniki Kosmasa, oczywiście nasz, trochę późniejszy, Gall Anonim, Wincenty Kadłubek, materiały skandynawskie… Niewiele tego, a i z wiarygodnością tych tekstów można dyskutować. Skąd przywędrowali Piastowie? Z Dalekiego Wschodu, a może z Bliskiego? Byli wikingami? A jeśli wcale nie przywędrowali, bo byli tu od zawsze? Tak dużo jest teorii, a tak mało wiemy na pewno. Przecież nawet nie znamy imion słowiańskich bóstw! Nie wiemy, jak i do kogo modlili się nasi przodkowie. Mokosz czy jak na Śląsku – Makosza, bogini Nyja czy bóg Nyja? No właśnie, kto w ogóle słyszał o Nyi? Jan Długosz, chcąc dobrze, na swój sposób uporządkował mitologię. Zrobił to mniej więcej czterysta lat po Mieszku, wzorując się na starożytnych. Wybrał to, co mu pasowało. No tak, tak to chyba było. Albo na przykład, kto wie, że Piastami nazwano tę dynastię po raz pierwszy dopiero w XVI wieku? Piastowie raczej siebie tak nie nazywali, mimo że wywodzili swą genealogię od Piasta. I to kolejne, proszę zauważyć, tylko „raczej”. Dziś co rusz pojawiają się nowe odkrycia. Często coś, co wcześniej wydawało się niemal pewne, budzi wątpliwości, a nawet okazuje się całkowicie zmyślone. Tak to już jest z naszą dawną historią – królują teorie i domysły.

Czas Bogini” rozpoczyna cykl „Słowiański szlak”. O czym będzie Pani pisała w kolejnej książce?
Pozostanę w epoce. Jestem nią zafascynowana. Całkowicie mnie pochłonęła. Wędruję ścieżkami naszych przodków z nadzieją, że odkryją przede mną to, co dotychczas było zakryte i niepoznane. Bywam na wykopaliskach, z archeologami odsłaniam ślady odległej przeszłości. Tyle na razie powiem. Bo jak mawiają bohaterki moich powieści, gdy zdradzamy światu swoje plany, bogowie się śmieją…

Jest Pani bardzo aktywna w mediach społecznościowych. Co dla Pani znaczą reakcje czytelników? Woli Pani kontakty w sferze online czy może to spotkania na żywo mają większą wartość?
Ach! Lubię Facebooka. Instagrama dopiero się uczę. To pochłania sporo czasu, a wciąż mam go zbyt mało. Gdy zaczął się covid, media społecznościowe stały się nadzwyczaj potrzebne. Dla wielu osób było to, i wciąż jest, podstawowe źródło informacji. Ja dzięki mediom społecznościowym mam stały kontakt z czytelnikami, a raczej i przede wszystkim z czytelniczkami, bo wygląda na to, że ponad sześćdziesiąt procent osób, które czytają moje powieści, to kobiety. Wsłuchuję się w ich głosy. Dostaję sporo korespondencji. Czytam i słucham opowieści o miłości, snach, radosnych i smutnych wydarzeniach. Wiele osób podsuwa mi lektury, ciekawostki historyczne, poleca ciekawe miejsca, zaprasza do siebie. A papier? Cenię książki papierowe, chociaż znacząco wzrasta sprzedaż e-booków i audiobooków. Tygodniki i miesięczniki wciąż lepiej sprzedają się w wersji papierowej, ale kto z nas czyta jeszcze papierowe dzienniki? Chyba większość poszukuje bieżących wiadomości o świecie w mediach elektronicznych? Ja również. Dzień zaczynam od sprawdzenia, co słychać w kraju i na świecie. A spotkania na żywo? Tak, uwielbiam je! Nic przecież nie zastąpi bezpośredniego kontaktu, rozmowy twarzą w twarz, dotyku, spojrzenia, ciepłego uśmiechu.

(Fot. materiały partnera) (Fot. materiały partnera)

Książkę można znaleźć na stronie:

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze