Sporo się w ostatnich 20 czy 30 latach zmieniło. Model: mama w domu, tata w pracy, powoli przestaje być zasadą. Coraz więcej ojców decyduje się wykorzystać urlop rodzicielski. I trzeba się z tego cieszyć.
Kiedy Ninka miała pięć miesięcy, Lena i Marek podjęli decyzję. Lena wraca do pracy, Marek bierze urlop rodzicielski. Dla obojga było jasne, że to w ich wypadku sensowny ruch. Lena była w pracy „na wznoszącej”, i nie chodzi jedynie o to, że dzielił ją krok od awansu, ale przede wszystkim o to, że to, co robi zawodowo, jest dla niej ważne i rozwojowe. Marek przyzwoicie zarabiał, ale nic poza tym. Właściwie myślał o zmianie.
Okazało się, że największy problem z tym rozwiązaniem mieli… dziadkowie. Bo jak to tak – tata ma chodzić do parku z wózeczkiem, zmieniać pieluchy i gotować zupki? Babcie rzuciły się z ofertami pomocy, żeby tylko było „normalnie”. Ani Lena, ani Marek nie chcieli o tym słyszeć. Pewnie dlatego, że dziś dla coraz większej grupy trzydziestolatków bycie z dzieckiem to nie ujma. Odwrotnie – to szansa. Na nawiązanie więzi, zbudowanie relacji z małym człowiekiem. Ale też oboje uważali, że dla ich związku najlepsze będzie, kiedy poradzą sobie we dwójkę. Nie wprowadzając dodatkowego elementu równania w postaci najczulszej nawet babci.
Co nie znaczy, że ta droga była prosta i usłana różami. Przede wszystkim sama Lena była zaskoczona tym, jak trudny był dla niej powrót do pracy. A właściwie rozstanie z córeczką, z którą przez pierwsze tygodnie życia małej była niemal zrośnięta. Brakowało jej dziecka na każdym kroku, trudno było skupić się na spotkaniach, zebraniach, nie potrafiła na sto procent zanurzyć się w pracy, którą kochała. I, choć przyznanie się do tego nawet przed sobą przychodziło jej z trudem, zastanawiała się, jak Marek sobie poradzi.
Spore znaczenie ma tu biologia. Matka, zwłaszcza jeśli karmi dziecko piersią, spędza z nim siłą rzeczy więcej czasu. Uczy się je „czytać”, rozpoznaje od razu wszystkie minki, grymasy, sygnały. Pytanie, czy ojciec rozpozna je równie dobrze i szybko, jest więc naturalne. Naturalne też są wątpliwości. Nawet jeśli racjonalnie wiemy, że decyzja jest słuszna, emocje mogą komunikować co innego.
Ważne też jest, by umieć odpuścić. I być gotową na to, że w domu przywita matkę uśmiechnięte dziecko i, na przykład, bałagan w kuchni. Albo niezrobione pranie. Albo zmęczony partner. Albo – że różne rzeczy będą robione inaczej, niż załatwiłaby je ona sama. Czasem może pojawiać się nawet… zazdrość. Że dziecko wyciąga rączki najpierw do taty, że płacze, kiedy ten znika z pola widzenia. Bywa trudno. Ale zyski, które płyną z tego rodzaju rozwiązania, są ogromne dla obu stron. Mama, po pierwszym – pewnie zawsze trudnym okresie – dostaje w bonusie spokój, że jej dziecko jest pod najlepszą opieką. A ojciec – więź z dzieckiem, o jaką trudno, kiedy widywałby je tylko rankami i wieczorami.
Co mówią badania? (MINDS&ROSES dla OLX, czerwiec 2024)
- 69% ankietowanych jest zdania, że współdzielenie opieki nad małym dzieckiem umożliwia matkom rozwój zawodowy.
- 73% badanych wskazuje, że ojciec na urlopie gwarantuje równiejszy podział obowiązków domowych.
- 71% badanych uważa, że największą korzyścią przebywania na urlopie przez ojca jest możliwość budowania trwałych relacji z dzieckiem.
- 81% badanych twierdzi, że dzięki temu, że ojciec przebywa na urlopie, dziecko lepiej poznaje ojca i buduje z nim bezpieczną więź.
- 76% badanych jest zdania, że najlepszy model związku to ten, w którym mąż (partner) i żona (partnerka) wykonują pracę zawodową i równo dzielą się obowiązkami domowymi.
Polskie prawo daje teraz rozmaite możliwości. Po urlopie macierzyńskim, trwającym 20 tygodni, może nastąpić 41-tygodniowy (przy jednym dziecku) lub 43-tygodniowy (jeśli urodzi się co najmniej dwójka dzieci) urlop rodzicielski. Czy wykorzysta go mama, czy tata, czy podzielą się między sobą tymczasem – zależy od nich. Od chwili wejścia w życie nowych regulacji liczba ojców, którzy skorzystali z urlopu rodzicielskiego, rośnie. Jak wynika z danych ZUS, w 2023 roku było to 19 tys. ojców, czyli 7% uprawnionych, a w okresie styczeń — maj 2014 już 16,2 tys., czyli ponad 15% uprawnionych. Widać zmiany. Na dobre.