Wynalezione w latach 60. były wybawieniem dla kobiet i uwolnieniem ich od pończoch, pasów do pończoch. Grube, nieprzezroczyste zapewniały więcej ciepła i pozwoliły skrócić spódniczki do długości ultramini.
Na początku do swoich kolekcji wprowadzili je: Pierre Cardin, Mary Quant (kolorowe), Emilio Pucci (charakterystyczne wzory). Do dziś znajdziemy zagorzałe przeciwniczki i przeciwników rajstop, wychwalających wyższość pończoch, jednak dla mnie są one niezastąpione w zimę.
Przez długi czas akceptowałam jedynie czarne, mocno kryjące rajstopy. Najczarniejsze i chyba najbardziej kryjące ma w swojej ofercie Wolford, ale czarne z oferty Veneziana też są bardzo dobre (no i tańsze). Nowością są też rajstopy push up z Calzedonia (naprawdę działają! i wyglądaja przy tym super). Dziś noszę też szare, melanżowe lub całkiem zwariowane, jak np. rajstopy Hold me tights.
Te ostatnie, to rajstopy dla indywidualistek, dla kobiet poszukujących, odważnych i lubiących intrygować. Wzory na rajstopach są wykonane ręcznie, w krótkich seriach (dzięki czemu są unikatowe). Dostępne w wersji mat lub satyna. Moje ulubione to wzory "lost in space"(znowu czerń), zabawne "hang on" (róż) i "the eyes of flowers" (biel).