1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Moda i uroda

„Dzierganie znów jest cool”

Najnowsza kolekcja Bereniki Czarnoty (Fot. materiały prasowe)
Najnowsza kolekcja Bereniki Czarnoty (Fot. materiały prasowe)
Tak donosi BBC. „The Guardian” oznajmia, że to „zajęcie nowej, młodej generacji, która zamienia dzierganie w sztukę”. Na drutach w wolnym czasie robią gwiazdy filmowe i topowi sportowcy. Skąd gigantyczna popularność dziewiarstwa? Czy dzierganie stało się modne? I dlaczego przez laty kojarzone było wyłącznie z kobietami i starszym pokoleniem?

Ponad 21 milionów – tyle obrazów znajdziemy, wyszukując na Instagramie zdjęcia i filmy oznaczone hashtagiem #knitting (ang. dziewiarstwo). Dzianiny coraz powszechniej wykorzystywane są w modzie nie tylko przy tworzeniu klasycznie kojarzonych z nią elementów garderoby, jak swetry, czapki czy kamizelki, lecz także spódnic, spodni, sukienek czy torebek. Jedynie na jesienno-zimowych wybiegach w 2021 roku pojawiło się ponad 2 tysiące sylwetek z wykorzystaniem tego materiału. Na popularności rosną udostępniane w sieci filmy tłumaczące, jak samemu robić na drutach, a sprzedaż włóczki i narzędzi dziewiarskich rośnie w szalonym tempie. Madrycka firma We Are Knitters zdradziła, że zamiast stałego dziesięcioprocentowego wzrostu sprzedaży tego typu akcesoriów (z roku na rok) w marcu 2020 roku odnotowała wzrost o 235 proc. Ryan Gosling w jednym z wywiadów podkreślił, że jego idealny dzień składałby się z tego typu robótek ręcznych. A cały świat przygląda się, gdy Tom Daley, mistrz olimpijski z Tokio w skokach do wody z wieży, w przerwach między zawodami tworzy na drutach swetry i czapki (zyski z ich sprzedaży przekazuje później na fundacje wspierające środowiska LGBT).

Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że to do niedawna obciążone stereotypami zajęcie – kojarzone raczej ze starszymi paniami – nabiera dziś zupełnie nowego znaczenia.

Dziewiarstwo śródziemnomorskimi szlakami

Dzierganie to jedna z najstarszych form tradycyjnego rzemiosła. Najdawniejsze jego przykłady, które przetrwały do dzisiaj, sięgają starożytnego Egiptu. Choć konstrukcja znalezionej przez archeologów pary skarpet z tego czasu jest na tyle złożona, że sugeruje, że technika ta jest znacznie starsza. Do Europy dziewiarstwo przyszło z Bliskiego Wschodu w XIV wieku poprzez śródziemnomorskie szlaki handlowe. Po raz pierwszy w dziele sztuki pokazano je w 1410 roku na obrazie Mistrza Bertrama z Minden, na którym na drutach robi sama Maryja.

Zarówno kobiety, jak i mężczyźni zajmowali się tym zawodowo od wieków. Dopiero od połowy wieku XIX zaczęto kojarzyć dzierganie na drutach z robótkami domowymi. – Dla klasy średniej dziewiarstwo stało się salonowym hobby wpisanym w część życia w przestrzeni domowej. Było postrzegane jako strata czasu, zajęcie typowe dla kobiet, które zamknięte były w klatce domowego ogniska. W przeciwieństwie do mężczyzn, którzy wiedli życie bardziej publiczne – wyjaśnia w wywiadzie dla BBC historyczka Penelope Hemingway. Dzierganie na drutach stało się też przydatną umiejętnością dla osób z ograniczonymi zasobami lub z niepełnosprawnościami. Dzięki niej mogły zarobić na życie. Według Hemingway właśnie to przyczyniło się do konotowania dziergania ze starszym pokoleniem. – W czasach sprzed idei państwa opiekuńczego i emerytur był to jeden ze sposobów, w jaki osoby starsze mogły pozostać aktywne zawodowo – dodaje. Uznanie dziergania za zajęcie kobiece przypieczętowały też dwie wojny światowe i Wielki Kryzys, kiedy jeszcze mocniej, z konieczności, zachęcano kobiety do tego zajęcia.

Zdjęcia z nowej kampanii marki Roboty Ręczne (Fot. Jan Kochański) Zdjęcia z nowej kampanii marki Roboty Ręczne (Fot. Jan Kochański)

Od Chanel po McQueena – modne dzierganie

Na to, by dzierganie powróciło do łask i mogło być kojarzone z modą wysoką, potrzeba było jednak trochę czasu. W drugiej dekadzie XX wieku Coco Chanel zaczęła wykorzystywać dzianinę w swoich kolekcjach, twierdząc, że jest idealna do strojów odpowiednich do zajęć rekreacyjnych i uprawiania sportu. Prawdziwy boom nastąpił w latach 50. i 60., kiedy zaczęły ją lansować takie marki jak Emilio Pucci czy Missoni. Druga marka oparła zresztą na niej swój dom mody. Z dzianiny zaczęli też korzystać: Yves Saint Laurent, Sonia Rykiel, Calvin Klein czy Diane von Furstenberg. Robili to jednak w sposób konwencjonalny. Pod koniec XX wieku w nowoczesny i nowatorski sposób zaczęli ją pokazywać tacy projektanci, jak Vivienne Westwood czy Alexander McQueen. Dzisiaj nie ma projektanta, który nie eksperymentowałby z dzianinami.

(Fot. ImaxxTree) (Fot. ImaxxTree)
(Fot. ImaxxTree) (Fot. ImaxxTree)
(Fot. ImaxxTree) (Fot. ImaxxTree)
(Fot. ImaxxTree) (Fot. ImaxxTree)

Wszystko zaczyna się od koloru

– To moja wielka miłość, która zaczęła się, gdy byłam nastolatką. Wynikała z wielkiej potrzeby tworzenia ubrań samodzielnie i tego, że nie mogłam w sklepach znaleźć takich rzeczy, o jakich marzyłam, lub były dla mnie niedostępne cenowo. Zaczęłam się szkolić z szycia na maszynie i dziewiarstwa. Zamęczałam babcię, by mnie tego nauczyła. Dzisiaj to ja sprzedaję jej rady i tipy – mówi Paula Kozłowska, właścicielka i projektantka polskiej marki Kai Kotto z ręcznie dzierganymi swetrami i kamizelkami. Świat poznał ją, gdy jej projekty zaczął nosić Harry Styles. – Nie byłam pewna, dla kogo jest to zamówienie, choć miałam pewne podejrzenia. Od wielu lat śledzę i szanuję pracę stylisty Harry’ego Lamberta i wiem, kogo ubiera. Gdy wybrał konkretne wzory i podał dokładny rozmiar, domyśliłam się, o kogo może chodzić. To dla mnie olbrzymia satysfakcja. Ta sytuacja pokazuje też potęgę Internetu. Gdyby nie Instagram, Harry Styles pewnie nigdy nie poznałby moich projektów – dodaje. Kai Kotto słynie z niezwykle fantazyjnych i kolorowych projektów, które możliwe do wykonania są głównie ręcznie. – W każdym projekcie łączę ze sobą różne włókna, uwielbiam to robić. W jednym swetrze mam więc przędze moherowe, jedwabne i z alpaki. Maszyna przemysłowa nie jest w stanie ich połączyć i odzwierciedlić wszystkich pomysłów, jakie przyjdą mi do głowy. Musiałabym mocno uprościć swoje wzory i zrezygnować z czegoś, co jest dla mnie najważniejsze, czyli z kolorów. A to jest dla mnie podstawa. Kolory są punktem wyjścia do wszystkich projektów. Najpierw je dobieram, tworzę gamy i dopiero na ich podstawie projektuję wzory – opowiada Paula.

Największy propagator mody na dzierganie – Harry Styles w projekcie J.W. Andersona (Fot. Getty Images) Największy propagator mody na dzierganie – Harry Styles w projekcie J.W. Andersona (Fot. Getty Images)
Słynna kamizelka Kai Kotto z bliska (Fot. materiały prasowe) Słynna kamizelka Kai Kotto z bliska (Fot. materiały prasowe)

Włóczkę sprowadza za pośrednictwem francuskiego producenta, z Peru – z miejsca, z którego wełna pozyskiwana jest z małych rodzinnych manufaktur w sposób etyczny. Sama jest wegetarianką, więc to dla niej bardzo ważne. Jeśli nie ma koloru, którego akurat potrzebuje, zamawia włóczkę w naturalnym odcieniu i farbuje ją w Polsce. Współpracuje z koleżanką, która zajmuje się farbowaniem naturalnym, z wykorzystaniem roślinnych barwników i ziół. – Przemysłowa dziewiarnia i przędze z hurtowni nie byłyby w stanie sprostać moim potrzebom – wyjaśnia, dodając, że przez to jej produkty zawsze będą dostępne w ograniczonej liczbie. Najprostszy sweter wykonuje przez 20 godzin, najtrudniejszy – przez 50. – Z trudem przychodzi mi powielanie i kopiowanie, więc każdy projekt delikatnie zmieniam. Chcę, żeby był niepowtarzalny. Pracuję ręcznie, ale w domu mam też domową maszynę dziewiarską z lat 80., której nie ma już w produkcji – tłumaczy Paula. W swojej pracy miesza różne techniki, bazując na intarsji pozwalającej na dzierganie rozległych i rozbudowanych wzorów.

Jak farba dla malarza

Dziewiarstwo oczarowało też polską projektantkę Berenikę Czarnotę, słynącą z fantazyjnych, gruboplecionych swetrów i czapek. – Nauczyłam się robić na szydełku w liceum. Zawsze podobały mi się plecione torby i berety, więc koleżanka nauczyła mnie podstawowych chwytów. Byłam tak uzależniona od robienia na drutach, że zabierałam włóczkę nawet na lekcje. Raz kłębek potoczył się prosto pod nogi polonistki, wyjątkowo surowej nauczycielki. Jak zaczniesz robić na szydełku, trudno przestać – mówi Berenika, która już na ostatnim roku studiów, podczas projektowania kolekcji dyplomowej, postanowiła wykorzystać dzianiny. – Przędza jest niesamowitym materiałem, z którego można wyczarować wszystko. Tkaniny wymagają trzymania się sztywnych zasad, dzianina jest jak farba dla malarza. Tylko od ciebie zależy, jak połączysz kolory i faktury i jaki będzie finalny efekt obrazu. Jej plastyka mnie fascynuje. Może dużo znieść i jest bardzo cierpliwa. Jeśli coś nie wychodzi, zawsze można taki sweter czy czapkę rozpruć i wykorzystać ten materiał na realizację nowego projektu – mówi.

Najnowsza kolekcja Bereniki Czarnoty (Fot. materiały prasowe) Najnowsza kolekcja Bereniki Czarnoty (Fot. materiały prasowe)
Berenika Czarnota (Fot. materiały prasowe) Berenika Czarnota (Fot. materiały prasowe)

Dzierganie – odprężenie i ukojenie

Wśród generacji Z prawdziwe szaleństwo związane z robieniem na drutach rozpoczął wspomniany Harry Styles. Wyjątkowy, kolorowy kardigan, który miał na sobie w lutym 2021 roku podczas próby do występu w „The Today Show”, zrobił furorę. Sweter marki Loewe oryginalnie kosztował blisko 7 tysięcy złotych. Obserwujący muzyka fani zaczęli więc próby odtwarzania konstrukcji we własnym zakresie. Miesiąc później dyrektor kreatywny marki Loewe – J.W. Anderson – podzielił się jego wzorem za darmo w sieci.

– Bardzo mi się ten ruch spodobał. To było rewelacyjne. Myślę, że drzemie w nas potrzeba powrotu do przytulności. Dzierganie nie jest już kojarzone z obciachem, ale z czymś, co może napawać dumą. Z przyjemnością obserwuję, jak dumni są moi znajomi, kiedy noszą wykonane przez siebie ubrania. Na pewno to jakaś forma nostalgii, ale też odpowiedź na potrzebę samorozwoju. Myślę, że nauka dziergania jest jedną z form dbania o siebie, nauczenia się nowych umiejętności – mówi Paula Kozłowska. Zdaniem Bereniki Czarnoty na popularyzację dziergania bezdyskusyjnie wpłynął lockdown. Spędzaliśmy więcej czasu w domu i naturalna była chęć nauczenia się czegoś nowego. W dodatku robienie na drutach jest niesamowicie odprężające i odstresowujące. Sama zauważyła rosnące zainteresowanie klientów tego typu projektami. – Myślę, że świadomość klientów w ostatnich latach wzrosła. Zaczynamy rozumieć, dlaczego lepiej jest kupić sweter, który jest robiony ręcznie, na drutach, niż ten, który wyprodukowano w chińskiej fabryce. Fast fashion ma destrukcyjny wpływ na nasze środowisko. Warto zainwestować w produkt lepszej jakości, który pozostanie z nami na lata. Moje klientki podkreślają, że swetry, które kupiły u mnie pięć lat temu, wciąż wyglądają jak nowe – dodaje.

Ewa Kowalewska-Kondrat, znana jako Harel, w swetrze, który sama wykonała na drutach. (Fot. archiwum prywatne) Ewa Kowalewska-Kondrat, znana jako Harel, w swetrze, który sama wykonała na drutach. (Fot. archiwum prywatne)

W podobnym tonie wypowiada się Ewa Kowalewska-Kondrat, dziennikarka, autorka bloga o modzie, znana w sieci jako Harel. – Fascynacja robótkami ręcznymi wróciła chyba wraz z naszą ciekawością, jak dana rzecz jest zrobiona. Od czytania metek po poznawanie technik. Dziewiarstwo było dość skostniałą dziedziną, choć w modzie mamy od wielu lat bardzo udane próby jego unowocześnienia. Z pewnością fakt, że elementy robione na drutach czy szydełku pojawiają się u największych, wpływa na zainteresowanie również na niższych szczeblach. Spójrz, jak dziś wyglądają kolekcje Bottega Veneta, co robią Gabriela Hearst albo J.W. Anderson. Młodzi ludzie odkrywają, że to wcale nie takie trudne. A satysfakcja ze stworzenia własnej rzeczy jest nieoceniona. No i wreszcie można zająć ręce czymś innym niż telefonem. Naprawdę potrzebujemy alternatywy, a robótki ręczne są fantastyczną odskocznią – mówi Harel, zwracając uwagę na to, że dzięki takim profilom na Instagramie jak choćby @konturek Ali Szyntor w łatwy sposób można zacząć swoją przygodę z dzierganiem.

Sama uwielbia tę formę spędzania czasu. – Robieniem na drutach zajęłam się w dzieciństwie. Nauczyła mnie tego babcia. Miałam też z tego zaliczenie na ZPT, czyli zajęciach praktyczno-technicznych. Niestety, to przedmiot już dawno wycofany ze szkół. Musiałam więc opanować podstawowe wzory. Potem bywało różnie, bo nie jestem szczególną specjalistką w tym fachu. Raczej ufam intuicji i nigdy do końca nie wiem, jaki będzie efekt końcowy. Kiedy miałam 12 lat, zrobiłam na przykład sweter mogący pomieścić dwie osoby. Niezamierzenie. Przy okazji robienia sobie nowych rzeczy uczę się nowych wzorów, technik, ćwiczę cierpliwość. Uwielbiam obserwować, jak powoli ukazuje się efekt mojej pracy. Nawet jeśli niedoskonały, cieszy znacznie bardziej niż gotowy zakup. Nawet ostatnio zamiast szukać wymarzonego swetra w sklepach, postanowiłam go sobie po prostu zrobić. Nie wiem, co wyjdzie, ale na razie idzie nieźle – uśmiecha się Harel.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze