1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Moda
  4. >
  5. Look jak z filmu

Look jak z filmu

Marlena Dietrich nosiła garnitury jak nikt. (Fot. Getty Images)
Marlena Dietrich nosiła garnitury jak nikt. (Fot. Getty Images)
Kino ma niezwykłą moc. Wpływa na wyobraźnię, inspiruje do zmian i wyznacza modowe trendy. Dobry kostium, tak jak i dobre ubranie, zostaje z nami na lata. W przenośni, ale i dosłownie.

Związek kina i mody to jedna z najbardziej fascynujących relacji w nowoczesnej kulturze. Trudno znaleźć klasyki światowej kinematografii, w których moda nie odegrałaby ważnej roli. Można śmiało powiedzieć, że moda w filmie jest wręcz niezbędna. Kostium stanowi integralną część portretu psychologicznego bohatera: tworzy jego tożsamość, a czasem jest świadectwem jego przemiany. Tam, gdzie bohater milczy, jego kostium staje się narratorem opowiadanej historii. Tak było między innymi w wielokrotnie nagradzanym melodramacie hongkońskiego reżysera Wong Kar-Waia „Spragnieni miłości” z 2000 roku. Od pierwszej sceny filmu kostiumy głównych bohaterów są ważnym elementem narracji. Wyrażają ich nastrój i emocje tam, gdzie sami nie mają odwagi tego zrobić. Wynajmujący mieszkania w tej samej kamienicy Su Li-zhen (Maggie Cheung) i Chow Mo-Wan (Tony Chiu-Wai Leung) podejrzewają swoich małżonków o zdradę. Potwierdzać to mają akcesoria, które noszą ich życiowi partnerzy. Mąż Su nosi krawat zakupiony w tym samym sklepie, w którym krawaty dla Chow kupuje jego żona. Ta z kolei nosi torebkę identyczną z tą, którą mąż przywiózł Su w prezencie z jednej z zagranicznych podróży. Bohaterowie nie muszą potwierdzać romansu swoich współmałżonków, robią to za nich modowe zbiegi okoliczności.

Dziś „Spragnieni miłości” uznawani są za jeden z najważniejszych filmów modowych, a jego fragmenty były pokazywane podczas wystawy „Chiny przez szkło powiększające”, odbywającej się w Costume Institute Metropolitan Museum of Art w 2015 roku.

Gdzieś już to widziałam…

Katarzyna Lewińska, kostiumografka, która współpracowała między innymi z Andrzejem Wajdą i Agnieszką Holland, uważa, że nawet najbardziej współczesne kostiumy filmowe powinny być malarskie. Aby przyciągnąć uwagę i zdobyć serce widza, bohater musi być ciekawy wizualnie, nawet jeśli jest nieatrakcyjny czy z jakiegoś powodu odpychający.

– Ekscentryczne czy despotyczne postaci najlepiej buduje się w oparciu o modę haute couture, która słynie z oryginalnych, czasem ekstrawaganckich fasonów. Wyraźnie podkreślają albo deformują sylwetkę, a to zawsze jest ciekawe dla kamery. Z drugiej strony język filmowy jest językiem uniwersalnym. Pewne kostiumy sprawdzą się przed kamerą zawsze, bez względu na to, w jakim momencie historii toczy się akcja filmu. Klasyczny beżowy trencz typu Burberry wykorzystałam zarówno w „Powidokach” Andrzeja Wajdy (2016), których akcja rozgrywa się w latach 40. XX wieku, jak i w „Twarzy” Małgorzaty Szumowskiej (2018), która jest filmem współczesnym. Pewna żółta sukienka zagrała u Wojtka Smarzowskiego w „Pod Mocnym Aniołem” (2014), potem zmieniłam jej kolor na nieco ciemniejszy i pojawiła się na planie „Powidoków”. Krótka kurtka wiatrówka z lat 60. XX wieku – taka sama, jaką nosił James Dean – zagrała najpierw w „Nieulotne” Jacka Borcucha (2013), a potem w „W imię...” Szumowskiej (2013). W moich zbiorach od lat stałe miejsce zajmują: ponadczasowe minimalistyczne płaszcze, peleryny, małe czarne dżinsy Levi’s 501, amerykańskie trzewiki robotnicze. Wędrują one przez życie naszych filmowych idoli, a dzięki ich sile rażenia – także przez historię mody – wyjaśnia.

Polskie kino zna wiele przykładów kostiumów, które pojawiły się na dużym ekranie kilkukrotnie. Jednym z nich jest męski garnitur z „Wielkiego Szu” Sylwestra Chęcińskiego z 1982 roku, który mogliśmy zobaczyć na wystawie „Dobre kreacje cieszą dłużej”, zorganizowanej przez markę Electrolux podczas tegorocznej edycji Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Wystawa Electrolux „Dobre kreacje cieszą dłużej”: kostium z filmu „Wielki Szu” (kolekcja CeTA); Jan Nowicki jako „Wielki Szu” (1983) (Fot. Tadeusz Ciechanowski/materiały prasowe, East News) Wystawa Electrolux „Dobre kreacje cieszą dłużej”: kostium z filmu „Wielki Szu” (kolekcja CeTA); Jan Nowicki jako „Wielki Szu” (1983) (Fot. Tadeusz Ciechanowski/materiały prasowe, East News)

– Przez dekady obowiązywała w kinie tradycja pokazywania zarówno detektywów, jak i przestępców – mafiosów, oszustów – w idealnie skrojonych garniturach. Tak było w przypadku „Ojca chrzestnego”, czarnych charakterów w kolejnych częściach przygód Jamesa Bonda czy właśnie Wielkiego Szu granego przez Jana Nowickiego. Jego elegancki trzyczęściowy garnitur grał później w wielu produkcjach lat 80. i 90., a dzięki wysokiej jakości wykonania zachował się w niemal idealnym stanie. Był modny 40 lat temu i nadal jest – wyjaśnia doktor Aleksandra Jatczak-Repeć, kuratorka wystawy, historyczka mody i sztuki, wykładowczyni na Wydziale Wzornictwa ASP w Warszawie. Jak podkreśla w materiałach dotyczących wystawy, w PRL-u praktyka „drugiego życia kostiumów filmowych” wynikała w dużej mierze z ograniczeń, nie tyle budżetowych, ile dotyczących dostępnych w kraju surowców. Dziś jest kluczowa z uwagi na nadprodukcję we wszelkich obszarach życia. Branża kinematograficzna zaleca stosowanie „zielonych praktyk”, czyli wypożyczanie kostiumów i przekazywanie tych, które zostały kupione bądź wyprodukowane, do magazynów, by dać im drugą szansę.
Electrolux, marka od lat promująca ideę mody cyrkularnej, podczas festiwalu w Gdyni w tym roku po raz pierwszy wręczył nagrodę „Klimatyczny film” dla najbardziej ekologicznej produkcji. Otrzymały ją „Matecznik” w reżyserii Grzegorza Mołdy oraz „Alkibiades” Roberta Kwilmana.

Beata Tyszkiewicz w filmie „Lalka” (1968); wystawa Electrolux „Dobre kreacje cieszą dłużej”: kostium z filmu „Lalka” (1968) po przeróbkach i przefarbowaniu (kolekcja CeTA) (Fot. (Fot. Tadeusz Ciechanowski/materiały prasowe, East News) Beata Tyszkiewicz w filmie „Lalka” (1968); wystawa Electrolux „Dobre kreacje cieszą dłużej”: kostium z filmu „Lalka” (1968) po przeróbkach i przefarbowaniu (kolekcja CeTA) (Fot. (Fot. Tadeusz Ciechanowski/materiały prasowe, East News)

To, co masz ty!

Kino ma ogromną siłę lansowania nowych wzorców. Trendy, które do tej pory były udziałem niewielkiej grupy osób, dzięki pojawieniu się na srebrnym ekranie przemawiają do masowej świadomości. Wystarczy przywołać przykład spodni w kobiecej garderobie. Ten typowo męski element ubioru zaproponowała kobietom w pierwszej połowie XX wieku Coco Chanel, ale gdyby nie gwiazdy kina, takie jak Marlena Dietrich, kobiety nie ośmieliłyby się włączyć spodni na stałe do swoich codziennych stylizacji. Dietrich, która nosiła garnitury na planie filmowym i poza nim, do dziś uznawana jest za jedną z najbardziej szykownych aktorek epoki.

Marlena Dietrich nosiła garnitury jak nikt; Greta Garbo w słynnym looku z filmu „Jaką mnie pragniesz” (Fot. Getty Images) Marlena Dietrich nosiła garnitury jak nikt; Greta Garbo w słynnym looku z filmu „Jaką mnie pragniesz” (Fot. Getty Images)

Również bikini musiało poczekać na swój filmowy moment, aby stać się popularne wśród kobiet na całym świecie. Chociaż zostało zaprezentowane po raz pierwszy na pokazach w Paryżu w 1946 roku, społeczną aprobatę zdobyło dopiero w latach 60. za sprawą filmu „Doktor No”(1962). Scena, w której Honey Ryder, grana przez Ursulę Andress, wychodzi z wody w białym bikini, przeszła do historii kina. Okazała się kultowa do tego stopnia, że w 2002 roku została odtworzona przez Halle Berry w kolejnej części przygód agenta 007 „Śmierć nadejdzie jutro”. – Hollywoodzkie wytwórnie doskonale zdawały sobie sprawę z tego, jaką siłę mają gwiazdy kina, i bywało, że przy okazji kolejnych filmowych premier współpracowały z amerykańskimi domami towarowymi. Kiedy Greta Garbo w filmie „Jaką mnie pragniesz” z 1932 roku pojawiła się w charakterystycznie ułożonym berecie, był on już zakontraktowany w jednej z sieci sklepów. Z drugiej strony przykład polskich filmów z czasów PRL-u pokazuje, że dla fanów chcących wyglądać jak ich filmowi idole nie było rzeczy niemożliwych. Kiedy Zbigniew Cybulski pojawił się w wojskowej kurtce w filmie Andrzeja Wajdy „Popiół i diament” z 1958 roku, wszyscy zapragnęli mieć takie kurtki, i to w kraju, gdzie nie było niczego. Młodzi ludzie znajdowali je na targowiskach, w paczkach ze Stanów Zjednoczonych. Wielu z nich potrafiło wydać duże kwoty, by tylko wyglądać jak Cybulski, który, co ciekawe, w filmie zagrał w prywatnej garderobie – wyjaśnia Aleksandra Jatczak-Repeć.

James Dean, „Buntownik bez powodu” (1955) (Fot. Forum); Zbigniew Cybulski, „Popiół i diament” (1958) (Fot. East News); Jakub Gierszał w filmie „Nieulotne” (2013) (Fot. materiały prasowe) James Dean, „Buntownik bez powodu” (1955) (Fot. Forum); Zbigniew Cybulski, „Popiół i diament” (1958) (Fot. East News); Jakub Gierszał w filmie „Nieulotne” (2013) (Fot. materiały prasowe)

„Buntownik bez powodu” (1955) i niepokorny James Dean ubrany w dżinsy i biały T-shirt, „Śniadanie u Tiffany’ego” (1961) i mała czarna, w której Audrey Hepburn popijała kawą rogalika przed witryną legendarnego sklepu jubilerskiego, „Annie Hall” (1977) i nonszalancka Diane Keaton ubrana w męskie spodnie, białą koszulę, kamizelkę i krawat – każdy z tych filmów zapisał się w historii kinematografii, a kostiumy noszone przez głównych bohaterów powędrowały ze szklanego ekranu wprost na ulice. Wielkie kino nieustannie zachwyca projektantów.

Kadr z filmu „Kim jesteś, Polly Maggoo?” (1966). Stroje z tego filmu nadal inspirują projektantów mody – pokazy Jacobs i Prada. (Fot. Forum, Spotlight. Launchmetrics/Agencja FREE) Kadr z filmu „Kim jesteś, Polly Maggoo?” (1966). Stroje z tego filmu nadal inspirują projektantów mody – pokazy Jacobs i Prada. (Fot. Forum, Spotlight. Launchmetrics/Agencja FREE)

Marc Jacobs, zainspirowany garderobą bohaterek jednej ze scen filmu „Kim jesteś, Polly Maggoo?” (1966), na wiosnę–lato 2013 zaproponował suknie w opartowe czarno-białe wzory i tym samym film Williama Kleina wyznaczył najważniejszy trend tamtego sezonu. Do tego stopnia, że Miuccia Prada, która na ten sam sezon lansowała garderobę oprawioną kwiatami, przygotowała dodatkową minikolekcję w biało-czarne pasy.

Margot Robbie jako tytułowa „Barbie”. Modelka podczas prezentacji kolekcji Valentino (Fot. materiały prasowe, Spotlight. Launchmetrics/Agencja FREE) Margot Robbie jako tytułowa „Barbie”. Modelka podczas prezentacji kolekcji Valentino (Fot. materiały prasowe, Spotlight. Launchmetrics/Agencja FREE)

Oglądając pokaz Valentino na jesień–zimę 2022, gdzie na wybiegu ponad połowa sylwetek została odszyta w kolorze intensywnego różu, a modelki kroczyły po różowym wybiegu, aż chce się zaśpiewać „Think pink!”. Ta piosenka pojawiła się w „Zabawnej buzi” (1957), jednym z najważniejszych filmów z modą w tle. Kiedy wreszcie do kin trafią trzecia część „Legalnej blondynki” i filmowa wersja przygód „Barbie” z Margot Robbie (premiery obu filmów zaplanowane są na 2023 rok), zachęcone przykładem głównych bohaterek zapewne śmielej pomyślimy o noszeniu różu od stóp do głów, od rana do wieczora.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze