1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Zdrowie
  4. >
  5. Dieta w chorobach nowotworowych: Każdy kęs ma znaczenie

Dieta w chorobach nowotworowych: Każdy kęs ma znaczenie

Fot. iStock
Fot. iStock
Jak nie zachorować na nowotwory, jak dać sobie szansę na wyzdrowienie mimo złych rokowań i uniknąć wznowy? Medycyna konwencjonalna nie zna odpowiedzi. Medycyna komórkowa uważa, że liczy się jedzenie, a więc właściwe odżywianie komórek organizmu. Ich stan to warunek zdrowia lub przyczyna chorób. Dlaczego dieta leczy i bywa skuteczna w ponad 90 proc. przypadków – mówi dr GRAŻYNA PAJĄK, dietetyczka, naturoterapeutka, endoekolog.

Medycyna konwencjonalna w wypadku nowotworów często jest bezsilna. O diecie w szpitalu nie mówi się więcej niż: lekkostrawna. Słyszałam, jak choremu na raka jelit i wątroby lekarz poradził: „Niech pan idzie do KFC, nabierze sił przed chemią”.
Coraz więcej osób z problemami nowotworowymi przychodzi do mojego gabinetu totalnie zagubionych. W szpitalu najczęściej dowiadują się, że żywienie nie ma znaczenia lub że mogą jeść wszystko. Spotykają jednak osoby z podobnymi problemami w dobrej formie i dowiadują się, że jedzenie to dodatkowa szansa na wyzdrowienie. Przychodzą więc i pytają, co robić. Nie pamiętają z lekcji biologii, że odżywianie to zaopatrywanie organizmu w niezbędne składniki odżywcze, których potrzebuje każda komórka, aby mogła żyć, pracować i regenerować się. To podstawa zdrowia, bo zbudowani jesteśmy z 80–100 mld takich żywych cegiełek. To ich stan decyduje o stanie zdrowia. Już w 1990 roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uznała, że problemy ze zdrowiem zaczynają się na poziomie komórek. Tymczasem badania porównawcze żywności z roku 1908 i z 1978 pokazały, że ilość składników odżywczych zmniejszyła się w ciągu tych lat o 40–70 proc. Dlaczego? Używamy nawozów sztucznych, herbicydów, chemii na każdym etapie produkcji, przyspieszamy dojrzewanie owoców, konserwujemy je, prowadzimy ekstremalne hodowle. To wszystko sprawia, że jemy pokarmy, które nie zawierają niezbędnych składników w odpowiednich ilościach i proporcjach, zaburzają procesy metaboliczne oraz równowagę organizmu.

Aż tak źle się dzieje na naszym talerzu?
Och, dzieje się! Komórek jednak nie da się oszukać, nasze umysły tak, i dlatego najczęściej nie kupujemy dobrego pokarmu. Chleb, mleko, ser, mięso, słodycze itp. tylko z nazwy przypominają żywność z początku XX wieku. Bo czy prawdziwe mleko może stać pół roku na półce? Nie, ale dla współczesnego człowieka to norma. I tak razem z jedzeniem rocznie zjadamy 7–9 kg spulchniaczy, wypełniaczy, sztucznych barwników, substancji smakowych, zapachowych, konserwujących, słodzików itp. W UE do żywności dodaje się rocznie około 170 tys. ton aromatów. Efektem są alergie, stany zapalne żołądka i jelit, nadpobudliwość, bezsenność, zaburzenia ciśnienia itd. Niedobór składników odżywczych, nadmiar toksyn to też pierwszy krok do zaburzeń odporności prowadzących do problemów nowotworowych.

Medycyna konwencjonalna chce zapobiegać i leczyć nowotwory na poziomie narządów, a pani mówi o działaniu na poziomie komórki.
Każdy organizm jest zbudowany z komórek i to w nich zachodzą wszystkie procesy życiowe, dlatego to, jak one funkcjonują, decyduje o zdrowiu. Każda komórka musi otrzymać odpowiednią ilość składników odżywczych, bo wówczas ma szansę utworzyć energię na swojej błonie i funkcjonować właściwie. Zdrowa komórka ma średnio potencjał w granicach 120 miliwoltów, komórka reumatoidalna już tylko 40, a nowotworowa – zaledwie 20. Dlatego tak ważne jest wartościowe i niezatrute chemią jedzenie oraz naturalne suplementy uzupełniające niedobory np. kwasów omega-3.

Jeśli tak ważne jest odżywianie, to dlaczego w szpitalnym menu są wędliny z  puszek, ciastka, mleko itp.?
Wszystko stoi na głowie. Lekarze nie są uczeni dietetyki i nie mają na nią czasu. Medycyna akademicka wciąż nie traktuje żywienia jako elementu terapii, mimo że badania naukowe wykazały, że układ odpornościowy ulega wzmocnieniu, gdy zostanie odciążony przez świadome i właściwe odżywianie. Często pracuję z  ludźmi, którzy są w  trakcie chemii, i okazuje się, że przy właściwej diecie lepiej znoszą terapie i osiągają lepsze efekty, a po latach nie dotykają ich wznowy. Kiedy leczymy tylko chemią, naświetlaniami i innymi metodami akademickimi, a nie zwracamy uwagi na żywienie, środowisko, neutralizację stresu, nie doprowadzimy organizmu do stanu homeostazy (równowagi). Usuwamy tylko objawy, ale przyczyna pozostaje, dlatego tak trudno o pełne wyzdrowienie. Chemia niszczy bakterie, wirusy, grzyby, likwiduje przyczyny wielu zaburzeń, ale jeśli nie odżywiamy się właściwie, to osłabiony organizm trudno się regeneruje.

Przyczyną powstania wielu chorób, w  tym nowotworów, jest więc zatrucie i  niedożywienie komórek?
Tak, medycyna komórkowa jest znana od przeszło stu lat, tylko pomijana. Już na początku XX wieku Ilja Miecznikow, laureat Nagrody Nobla, uważał, że choroby przewlekłe są spowodowane zaburzeniem flory bakteryjnej przewodu pokarmowego, a zaburzenia trawienia prowadzą do nasilenia procesów gnilnych i wtórnego wchłaniania toksyn. Dlatego pierwszy krok, jaki zalecam osobom ze zdiagnozowanym nowotworem, to oczyszczenie organizmu ze złogów, czyli z tego, co pozostało po procesach metabolicznych, lekach i chemii ze środowiska. Na przestrzeni ostatnich 50 lat, za sprawą beztrosko stosowanych antybiotyków, sterydów, hormonów, konserwantów, tłuszczów roślinnych wielokrotnego tłoczenia, glutenu pszenicznego, doprowadziliśmy do rozpowszechnienia zespołu nieszczelnych jelit. Przyczyniła się do niego również plaga Candidy. Ten grzyb uszkadza błonę śluzową przewodu pokarmowego i  kosmki w jelicie cienkim, co zwiększa przepuszczalność ścian jelit, powodując przenikanie alergenów pokarmowych i metali ciężkich do krwiobiegu. Kiedy kończyłam studia, mówiło się, że kilka procent populacji ma problemy z grzybicą, dziś jest to średnio 65 proc. ludzi w  krajach wysoko rozwiniętych.

W  jaki sposób zespół nieszczelnego jelita odpowiada za rozwój m.in. nowotworów płuc?
Gdy ściany jelit są nieszczelne, strawione cząsteczki pożywienia przenikają  przez nie do krwiobiegu, zamiast trafić do wątroby. A jeśli w krwi pojawią się obce cząsteczki, na przykład białek mleka, organizm produkuje przeciwciała, które mają je zablokować. Tak powstają kompleksy immunologiczne, które odkładają się w  postaci złogów np. w stawach, górnych drogach oddechowych itd. Gdy organizm wbudowuje obce cząsteczki w komórki, często nie rozpoznaje ich jako własnych i  atakuje. Tak zaczyna się autoagresja, organizm niszczy komórki własnego ciała. To często początek chorób, takich jak stwardnienie rozsiane, hashimoto, wrzodziejące zapalenie jelit, łuszczyca, stany zapalne i  wiele innych. To też powoduje osłabienie odporności, więc otwiera drzwi dla nowotworów. By im zapobiec, potrzebna jest dieta, która doprowadzi organizm do stanu równowagi, zharmonizuje procesy metaboliczne komórek.

Od 1996 roku prowadzę warsztaty oczyszczająco-regenerujące i widzę, jak ich uczestnicy już po tygodniu funkcjonują inaczej. Zdrowie i dobre samopoczucie możliwe jest dzięki ciągłej odnowie organizmu. Codziennie  „wymieniamy” około 1,5–2 kg masy naszego ciała. To szybkie tempo odnowy uświadamia nam, że każdy organizm można skutecznie regenerować.

Od czego powinniśmy zacząć walkę o zdrowie?
Dietę dobieramy indywidualnie, ale każde oczyszczanie powinniśmy zacząć od wyeliminowania szkodliwych składników. Przede wszystkim musimy odstawić żywność przetworzoną zawierającą często: cukry, pszenicę, która ma bardzo szkodliwy gluten, oraz margarynę, wszelkie tłuszcze masłopodobne i  oleje uniwersalne. Musimy pamiętać, że wszystkie przetworzone i  utwardzone oleje roślinne przyspieszają zmiany degeneracyjne i  starzenie komórek. Odstawmy też oleje rafinowane wielokrotnego tłoczenia. Nie stosujmy olejów: słonecznikowych, sojowych, kukurydzianych i  z  pestek winogron, gdyż zawierają nadmiar kwasów omega-6 nasilających ryzyko stanów zapalnych, miażdżycy, nowotworów i  schorzeń neurologicznych. Z  kolei z  pozoru korzystny olej rzepakowy zawiera szkodliwy dla zdrowia kwas erukowy.

Jakie więc oleje i tłuszcze możemy jeść?
Nasze babcie otrzymywały olej, np. gniotąc nasiona lnu w moździerzu. I właśnie oleje wyciskanie na zimno są najcenniejsze dla organizmu, zwłaszcza że zawierają kwasy omega-3 o działaniu przeciwzapalnym, przeciwalergicznym i antynowotworowym. Te kwasy tłuszczowe nie tylko hamują rozwój choroby, ale również przyczyniają się do usuwania już istniejących zaburzeń, zwiększając tzw. odporność komórkową. Najnowsze badania naukowe dowodzą, że przy właściwie dobranych olejach z grupy omega-3 rośnie skuteczność środków chemoterapeutycznych przy jednoczesnej ochronie zdrowych komórek. Innym źródłem wielonienasyconych kwasów tłuszczowych omega-3 są ryby zimnowodne i ssaki morskie oraz oliwa, ale też tłoczona na zimno. Bardzo cenny w  regeneracji błon komórkowych jest również tłuszcz mleczny. Naturalne masło (choć ma zły PR, jest niezbędne do prawidłowej pracy mózgu) i  masło klarowane, które jest najłatwiej trawionym i  przyswajalnym tłuszczem zwierzęcym.

A  jajka?
Tylko od szczęśliwych kur – jajka wiejskie w  każdej postaci lub oznakowane numerami „0” lub „1”. Bardzo ważny w  diecie jest stosunek kwasów omega-3 do omega-6. Powinien wynosić 1:3  i w dawnej żywności natura we właściwy sposób te proporcje regulowała. Zwierzęta i rośliny żyjące w  naturalnym środowisku mają w  swoich tkankach znacznie mniej kwasów omega-6. Przykładowo jajka od szczęśliwych kur to proporcja 1:4, a klatkowych 1:19.

Został jeszcze nabiał. Medycyna chińska go nie poleca, oskarżając o stany zapalne.
Produkty nabiałowe z mlekiem w  proszku, mleko niskotłuszczowe, mleko chude, imitacje produktów mlecznych, topione, żółte, pleśniowe sery trzeba odstawić. Przy problemach nowotworowych powinniśmy stosować tylko organiczną żywność, nabiał, niestety, nie dla każdego jest wówczas korzystny. Ale jak go wybieramy, to proponuję produkty od małych producentów, najlepiej z mleka zwierząt wypasanych na pastwiskach. Czasem możemy sięgać po dobre naturalne zsiadłe mleko, kefir, maślankę z żywymi kulturami bakterii, ale zawsze bez dodatku mleka w proszku, cukru i owoców. Z czasem w  diecie może się pojawić domowy ser ze sfermentowanego mleka.

Co z mięsem, warzywami i zbożami?
Wysoko przetworzone mielonki mięsne, parówki, pasztety, wszystkie wędliny wysokowydajne, czerwone mięso – trzeba odstawić. Z produktów zwierzęcych można jeść świeże ryby (z wyjątkiem pangi, ryby maślanej, hodowlanych łososi). Z mięs: ekologiczne królik, kurczak, indyk, ewentualnie dobra dziczyzna. Niezbędne są świeże warzywa, rośliny strączkowe (z wyjątkiem soi), nie za kwaśne naturalne kiszonki, ale bez octu i cukru. Z wyrobów zbożowych dozwolone są produkty z pełnego przemiału, kasze (jaglana, gryczana, komosa ryżowa, amarantus oraz ciemny, czerwony i brązowy ryż). Pieczywo tylko żytnie (bez domieszek) lub gryczane na zakwasie, makarony z mąki gryczanej lub ryżowej. Dietę mogą wzbogacać niestęchłe orzechy włoskie, migdały, wiórki kokosowe, skiełkowany w domu słonecznik i rzodkiewka.

Dieta jak rewolucja! Wielu zapyta, co mają choroby płuc czy mózgu do jelit?
Wszystko, co dzieje się w  organizmie, zależy od pracy naszych jelit. To ich praca decyduje o naszej odporności i o tym, co dotrze do komórek. Z badań wynika, że najwięcej limfocytów znajduje się w przewodzie pokarmowym – zwłaszcza w jelicie cienkim. To właśnie tu układ odpornościowy na terytorium przekraczającym wielokrotnie powierzchnię naszego ciała aktywnie pełni swoje funkcje, broniąc nas przed różnymi szkodliwymi substancjami docierającymi z każdym posiłkiem. Gdy trawienie przebiega niewłaściwie, w jelicie gromadzą się duże ilości gazów i gnijących resztek pokarmowych, które systematycznie zaburzają proces wchłaniania, przeciążając i osłabiając układ odpornościowy. Dodatkowo z punktu widzenia fizyki kwantowej żadna część naszego ciała nie pozostaje bez wpływu na inne. To, co dzieje się w przewodzie pokarmowym, ma wpływ zarówno na płuca, jak i na pracę mózgu. Już Hipokrates powiedział: „Nie zrozumiemy, czym jest choroba, dopóki nie pojmiemy, czym jest pożywienie”. Ja wiem, że kiedy zmieniamy dietę, odzyskujemy zdrowie...

Pracowała pani przez kilkanaście lat w PAN jako biolog. Jak zaczęło się pani zainteresowanie dietą?
Przez prawie połowę życia miałam astmę. Od piątego roku życia nękały mnie wszelkie możliwe odmiany stanów zapalnych górnych dróg oddechowych, wieczny kaszel i narastające alergie. W wieku trzydziestu kilku lat groził mi namiot tlenowy i renta inwalidzka – klinika pulmonologiczna była bezsilna. I to wtedy, po 27 latach choroby, nareszcie zaczęłam walczyć, jako biolog postanowiłam doprowadzić organizm do stanu homeostazy. Po dwóch tygodniach, stosując naturalne terapie, czułam się coraz lepiej, po dwóch miesiącach intensywnej pracy wyeliminowałam astmę. Nie mogłam uwierzyć, przez rok na wszelki wypadek nosiłam leki w torebce. Wiele lat minęło od tego dnia i moja choroba nie wróciła… Duch naukowca nie dał jednak za wygraną, spędziłam kolejne lata na uzupełnianiu wiedzy. Po 25 latach wiem, że nie musimy chorować, zdrowie w dużej mierze zależy od nas samych.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze