1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Trudności, których każde dziecko ma prawo doświadczać

Trudności, których każde dziecko ma prawo doświadczać

Trudne zachowania dzieci są niezbędne dla ich prawidłowego rozwoju – czy nam rodzicom się to podoba, czy nie. (Fot. iStock)
Trudne zachowania dzieci są niezbędne dla ich prawidłowego rozwoju – czy nam rodzicom się to podoba, czy nie. (Fot. iStock)
Jak powiedział francuski powieściopisarz i filozof Jean-Paul Sartre: „dzieci i zegarków nie można stale nakręcać, trzeba im dać też czas do chodzenia”. Co to właściwie znaczy?

Powiedzmy po raz kolejny: nie ma dzieci idealnych. Nie ma też uniwersalnych recept na „naprawę” dziecka. Wszelkie poradniki typu „101 sposobów na trudne dziecko” lub „Sprawdzone sztuczki, które sprawią, że twoja pociecha będzie grzeczna” może i dostarczają dodatkowej wiedzy na temat różnych modeli wychowywania dzieci, lecz niestety często nijak mają się do rzeczywistości. Uniwersalne rady mają bowiem do siebie to, że - po pierwsze – nie uwzględniają indywidualnych cech osobowości dziecka, jego temperamentu, właściwości otoczenia, sposobu funkcjonowania rodziny i rodzaju więzi między rodzicami a dziećmi. Po drugie zaś, wszelkie metody i sztuczki dyscyplinujące mają na celu zmianę lub wyeliminowanie pewnych zachowań dziecka, które my, osoby dorosłe, zwykliśmy określać jako niepożądane, trudne, niegrzeczne. A przecież trudne zachowania dzieci są niezbędne dla ich prawidłowego rozwoju – czy nam rodzicom się to podoba, czy nie. Oczywiście nie chodzi o silne objawy chorobowe oraz zaburzenia, które należy diagnozować i leczyć. Mowa tu o zachowaniach, które pojawiają się praktycznie u każdego dziecka i stanowią naturalną część procesu dorastania.

Jakich więc trudności ma prawo doświadczyć każde dziecko? Poniżej przedstawiam subiektywną listę, którą każdy rodzic zapewne uzupełniłby o kolejne pozycje.

Lęki dziecięce

Dziecko ma prawo się bać. Lęk jest stanem emocjonalnym, który często towarzyszy maluchom. Zdarza się, że dla rodziców powody strachu i lęku są zupełnie nieracjonalne, co powoduje u nich frustracje: „Jak możesz się tego bać?! Przecież jesteś już dużym chłopcem!” Często odczucie lęku jest tak intensywne, że mały człowiek zupełnie nie jest w stanie zapanować nad swoimi reakcjami: krzyczy, płacze, ucieka, zamyka oczy, nieruchomieje. Dzieci mogą bać się praktycznie wszystkiego: psów, kotów, pajęczyn, samolotów, ciepłej wody, odkurzacza, ciemności, dźwięku miksera, wysokiego wujka, sąsiadki o krzykliwym głosie, nieznajomych dzieci na placu zabaw. Jest to zupełnie naturalne i zazwyczaj z czasem zanika.

Rytuały dziecięce

Każdy z nas czuje się dobrze, gdy wie co go czeka: co zje na obiad, gdzie pójdzie do pracy jutro, jaką kwotę dostanie na konto pod koniec miesiąca. Ta wiedza sprawia, że czujemy się bezpieczni, spokojni, wierzymy w porządek i przewidywalność. Mamy poczucie kontroli nad otaczającym nas światem. Dla dzieci taką rolę mają ich małe rytuały. Odpowiednie ułożenie kołdry przed spaniem, zabranie konkretnej przytulanki do samochodu, sposób krojenia kanapki, kolejność smarowania kremem i wycierania się po kąpieli, stała trasa podczas spacerów – to tylko kilka przykładów ustalonych czynności, które dla dziecka mogą być niezwykle istotne. Rytuały sprawiają bowiem, że dziecko czuje się bezpieczne i ma wrażenie, iż choć troszkę, na swój sposób, wywiera wpływ na świat, co czyni go bardziej przyjaznym i przewidywalnym.

Potrzeba bliskości fizycznej

Czasami rodzice mają dość przytulającego się małego dziecka. Męczy ich ciągłe domaganie się wzięcia na ręce. Frustruje ich to, że dziecko zasypiając każdego wieczora musi trzymać mamę lub tatę za rękę. Denerwuje ich, że maluch musi się nagle przytulić – nawet wtedy, gdy rodzic jest w toalecie i próbuje w spokoju zadbać o swoje potrzeby fizjologiczne. Warto więc podkreślić, że potrzeba bliskości i ciepła jest dla dziecka potrzebą absolutnie podstawową. Dotyk, przytulenie, całus, głaskanie, masowanie – wszelkie przejawy bliskości fizycznej dają dziecku poczucie bezpieczeństwa, spokoju, bezwarunkowej miłości i akceptacji. Mały człowiek zawsze zasługuje na bliskość i czułość ze strony rodziców: ona nigdy nie jest niepotrzebna, szkodliwa czy w nadmiarze, niezależnie od tego, czy dziecko ma trzy dni czy trzy lata. Bliskość nie może być nagrodą, ona powinna być zawsze dostępna. Pamiętać należy też o tym, że okazywanie bliskości dzieciom uczy je tego samego. Osoby które w dzieciństwie zaznały bezwarunkowej miłości, troski i akceptacji w życiu dorosłym będą łatwiej potrafiły tworzyć wartościowe i długotrwałe relacje z przyjaciółmi, partnerami życiowymi i dziećmi. Podobną prawidłowość wśród szympansów zaobserwowała światowej sławy angielska prymatolożka i antropolożka Jane Goodall: jeżeli matka małego szympansa jest opiekuńcza, wrażliwa, współczująca i wspierająca, to gdy dorośnie staje się on równie dobrym rodzicem, a dodatkowo ma lepsze stosunku z innymi osobnikami oraz odnosi większe sukcesy w grupie.

Płacz, krzyk, tupanie nogą

Zna to chyba każdy rodzic. Nazywamy te zachowania uporem, stawianiem się, buntem (dwulatka, trzylatka, sześciolatka – do wyboru). Mówimy do dziecka, że jest złośliwe, niegrzeczne, krnąbrne. A tymczasem te zachowania są zupełnie typowe dla procesu dojrzewania dziecka. Nie sprawia to, że bunt staje się dla rodziców łatwiejszy do zniesienia, ale chociaż można pocieszyć się świadomością, że jest oznaką prawidłowego rozwoju. Poprzez te zachowania dziecko testuje otoczenie, sprawdza granice, bada stałość reguł i zasad, stawianych przez dorosłych. Ale co najważniejsze: mały człowiek bacznie obserwuje jak najbliżsi reagują na jego krzyk, bunt, płacz i uczy się tych samych reakcji. Mniej lub bardziej świadomie rodzice modelują przyszłe zachowania dziecka. Dobrze jest więc swoim przykładem pokazać, że można być akceptującym wszystkie emocje, cierpliwym, empatycznym dorosłym.

Mówienie „nie”

W pewnym momencie wyraz „nie” staje się dla dorastającego dziecka słowem-kluczem. Odpowiada z uśmiechem „nie” na wszelkie propozycje rodziców, często doprowadzając ich do białej gorączki. Przyczyny i skutki tego są identyczne, jak wymienione w punkcie wyżej. Mały człowiek szybko bowiem zauważa, że ten krótki wyraz działa na dorosłych błyskawicznie i niezawodnie, więc nieświadomie zaczyna sprawdzać różne jego możliwości.

Niechęć do zabiegów pielęgnacyjnych

Spora część dzieci nie przepada za czynnościami związanymi z codzienną higieną. Rodzice zapewne napotykają na różnych etapach rozwoju swojej pociechy trudności przy obcinaniu paznokci i włosów, czesaniu, kąpaniu (szczególnie gdy nadchodzi chwila mycia włosów), smarowaniu kremem, ubieraniu i rozbieraniu. Dziecko może płakać, wyrywać się, uciekać, mówić, że odczuwa ból lub że woda jest zbyt zimna/zbyt ciepła. Są to reakcje zupełnie typowe i wiążą się zazwyczaj z pojawiającą się świadomością własnego ciała oraz z pewną nadwrażliwością sensoryczną (tj. odczuwaniem bodźców jako silniejszych, niż są w rzeczywistości). Warto pamiętać o dwóch sprawach: po pierwsze, te trudności zazwyczaj stopniowo się zmniejszają, a nawet czasem zupełnie znikają. Po drugie, jak niektórzy twierdzą, brudne dziecko to dziecko szczęśliwe. Może to pocieszy choć jednego rodzica główkującego dziś nad kolejnymi kreatywnymi metodami zachęcenia dziecka do wejścia do wanny i pozostania tam na dłużej niż cztery minuty.

Trudności z jedzeniem

Dość często zdarza się, że małe dzieci nie chcą jeść tego, co dorośli. Wybrzydzają, grzebią widelcem w potrawie na talerzu z wisielczą miną. Twierdzą, że akurat mają ochotę na coś zupełnie innego. To zupełnie normalne, że kucharz, którego danie zostało potraktowane jako „niejadalne”, lub co gorsza, „obrzydliwe”, może być po kolejnym takim określeniu u kresu wytrzymałości. Lecz normalne jest też to, że dzieci przechodzą przez różne etapy związane z wyborem potraw. Są dzieci, które w wieku kilkunastu miesięcy jadły z uśmiechem każde danie proponowane przez rodzica (włącznie z jarmużem), a w okolicach trzeciego roku życia – wybierają z talerza tylko ziemniaki lub proszą o kromkę chleba. Są też dzieci, u których dynamika karmienia wygląda zupełnie odwrotnie: od zajadania się jednym produktem do chęci próbowania wszelkich dań. Czasami na preferencje żywieniowe wpływa uczęszczanie do przedszkola lub upodobania rówieśników, ale nie jest to regułą. Nie ma jednej stuprocentowej metody nauczenia dziecka spożywania różnorodnych posiłków z przyjemnością. Najlepiej jest po prostu systematycznie proponować dziecku różne smaki czy składniki dań oraz samemu odżywiać się w sposób różnorodny i zbilansowany.

Dziecko nie mówi „dzień dobry”, „przepraszam”, „dziękuję”, „do widzenia”

Fakt, że kilkulatek nie używa powyższych wyrazów, dla wielu rodziców jest niezrozumiały i nie do zaakceptowania. Sami dają przykład, zachęcają dziecko, tłumaczą jakie to ważne. A wciąż dziecko wchodząc do sklepu milczy jak zaklęte, nie odpowiada na uprzejme słowa skierowane do niego, przyjmuje prezent bez słowa. Rzeczywiście, może to być dla rodzica frustrujące. Ale nie jest niczym dziwnym i nie oznacza, że maluch jest „niewychowany”. Dużo dzieci potrzebuje czasu, żeby zaakceptować normy społeczne – obserwują, słuchają, myślą. Jest to proces uwewnętrzniania zasad (inaczej interioryzacja), który może trwać dość długo i polega między innymi na biernym uczestniczeniu w sytuacjach społecznych.

Trudności w sytuacjach społecznych

Wielu rodziców martwi się, gdy dziecko w sytuacji kontaktu z rówieśnikami lub dorosłymi wstydzi się i długo oswaja. Nie rozpoczyna samo rozmowy, nie podchodzi do innych dzieci, nie bawi się z nimi. Nie reaguje na prośbę i zachęty dorosłych, np. „zaśpiewaj piosenkę, powiedz fajny wierszyk z przedszkola, zatańcz”. Otóż mały człowiek ma do tego pełne prawo. My dorośli również nie czujemy się świetnie w każdej sytuacji społecznej i nie zawsze mamy ochotę brylować w grupie. A do tego nie każda osoba – mała czy duża – jest fantastycznie czującym się w towarzystwie ekstrawertykiem. Tłum ludzi, gwar, zgiełk może zmęczyć i przestraszyć każdego. Dlatego nie należy się dziwić, jeżeli dziecko podczas spotkania rodzinnego woli trzymać się blisko rodziców oraz nie ma ochoty na witanie się ze wszystkimi ciociami i wujkami.

Opieszałość

Tak, dzieci często są powolne. Wykonują nasze polecenia bez pośpiechu. Guzdrają się, nie potrafią skupić się na tym, co mówimy. Zapominają co miały zrobić, trzeba im powtarzać po kilka razy. Bywają trochę ciapowate, potykają się na równej drodze, rozlewają sok na siebie, mażą pół twarzy jogurtem. Gubią zabawki i ubrania. Często myślą o niebieskich migdałach. I znów: dzieci mają do tego pełne prawo. Należy im się z naszej strony cierpliwość, wyrozumiałość, uważność. Czas dzieciństwa powinien być okresem błogiej powolności, badania świata i siebie, popełniania błędów. Unikajmy więc popędzania dzieci, zmuszania ich do ciągłej koncentracji, narzucania szaleńczego tempa wykonywania czynności. I starajmy się uczyć od nich wspaniałej sztuki nicnierobienia – czasami warto pogapić się z dzieckiem na mrówki i chmury, tak po prostu.

Nieprzestrzeganie ustalonych zasad

Często martwimy się tym, że małe dzieci nie słuchają nas, dorosłych. My mówimy, żeby czegoś nie robiły, powtarzamy setki razy – i nic. Maluch nagina reguły, nie reaguje, czasem nawet narażając siebie na niebezpieczeństwo. A przecież rodzic chce dobrze, ostrzega i informuje po to, żeby dziecku zaoszczędzić bólu i rozczarowania. To wszystko oczywiście jest prawdą. Ale prawdą również jest to, że każdy człowiek od samego początku ma w sobie ogromną ciekawość świata i głód wiedzy. Dziecko nieraz łamie reguły i nie słucha rodziców właśnie z tego powodu: pragnie doświadczyć rzeczywistości na własnej skórze. Jest małym naukowcem, a jego laboratorium to najbliższe otoczenie. Rodzice mają niełatwe, ale jakże fantastyczne zadanie – towarzyszyć małemu odkrywcy, stwarzając mu warunki do rozwoju i badania świata, jednocześnie wyznaczając odpowiednie granice.

Przeżywanie lęków, silne uczucia, płacz, upór – to wszystko jest niezbędne, aby dzieci dojrzewały emocjonalnie i społecznie. Aby odkrywały swoją tożsamość i uczyły się reguł funkcjonowania w świecie. Rola rodzica w tym niezwykłym doświadczeniu polega przede wszystkim na wspieraniu, dawaniu nieograniczonej miłości, bliskości, zrozumienia oraz na gotowości do ciągłego tłumaczenia zdarzeń i emocji, które mały człowiek dopiero zaczyna poznawać.

Wiktoria Jaciubek psycholożka rodzinna i psychoterapeutka, pracująca w nurcie systemowym. 

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze