1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA

Mała Kawka

Pogoda nie sprzyja podróżom, wyjście do sklepu jest nie lada wyzwaniem, a co dopiero wyprawić się gdzieś dalej. Starecka zebrała się jednak w sobie i brawurowo ruszyła z domu. Ba! Przekroczyła granice Warszawy, bo zajechała „aż” do Milanówka.|Pogoda nie sprzyja podróżom, wyjście do sklepu jest nie lada wyzwaniem, a co dopiero wyprawić się gdzieś dalej. Starecka zebrała się jednak w sobie i brawurowo ruszyła z domu. Ba! Przekroczyła granice Warszawy, bo zajechała „aż” do Milanówka.

Powód był nader kuszący. to klubokawiarnia, która ma ambicje stać się milanowskim Czułym Barbarzyńcą – miejscem, gdzie przy książce spotykają się pokolenia. Poza tym do Milanówka mam wielki sentyment wyssany z mlekiem matki, która tu się urodziła i spędziła młodość. Mały Londyn w jej opowiadaniach to arkadyjska kraina, pełna pięknych willi wybudowanych w dwudziestoleciu międzywojennym, jedna z nielicznych realizacji założenia miasta-ogrodu, gdzie podśpiewuje się piosenkę „Truskawki z Milanówka” Wojciecha Młynarskiego.Na miejscu okazało się, że Małej Kawki jest więcej – różnokolorowe ptaszyska rozsiadły się w całej kawiarni (projekt wnętrza – Anna Bąk-Grzelak, logo – Tadeusz Kuczyński, oboje po warszawskiej ASP) Wnętrze Małej Kawki jest przestronne – maluchy mają swoją strefę zabawy, a starsi – miejsce przy stołach i książki do poczytania na półkach. Wypijemy tu oczywiście kawę, ale też koktajle owocowe, soki wyciskane ze świeżych owoców, a i zjeść, co Nakarmioną Starecką najbardziej interesuje, także można. Do wyboru są przekąski słone: tosty, kanapki, tarty, i słodkie: muffinki, kapkejki, ciasta. Za pokarm w Małej Kawce odpowiadają Gary Barbary. W kawiarni wciąż coś się dzieje – a to czytanie bajek przez autorów najciekawszych książek dla dzieci, a to warsztaty dla rodziców, spotkania z artystami czy rozgrywki szachowe. W Małej Kawce trafiam właśnie na spotkanie z , firmą zajmującą się dystrybucją ekoproduktów „prosto z pola”. Kolektyw tworzą dwie dziewczyny: Aneta i Patrycja, które podobnie jak ja miały dosyć dylematów przed sklepową półką – gdzie znaleźć lokalne produkty, zdrowe i smaczne, by nie kupować sztucznie wyhodowanych pomidorów przywiezionych aż z Hiszpanii, ale też nie wydawać fortuny w sklepach z ekologiczną żywnością? Z myślą nie tylko o sobie, ale głównie o swoich dzieciach postanowiły skrócić drogę produktów z ekocertyfikatem na nasze stoły. Nawiązały kontakt z gospodarstwami ekologicznymi z Mazowsza i zaczęły samodzielnie rozwozić ich produkty.Jedna z założycielek Food Connect Mazowsze - Aneta Piwińska Dzisiaj towar można zamówić przez ich i odebrać w najbliższym punkcie dystrybucji, a także osobiście poznać producentów. Aneta i Patrycja organizują wyjazdy, podczas których można zobaczyć, gdzie rosła zamówiona przez nas marchewka, porozmawiać z rolnikami czy wziąć udział w warsztatach kulinarnych i nauczyć się np. pieczenia chleba z ekologicznej mąki w piecu opalanym węglem.  Sławomir Serwach, jeden z eko rolników współpracujących z Food Connect. Uprawia m.in.: pokrzywę, szpinak, bietolę, jarmuż, dynię hokkaido i robi z niej przetwory.  Food Connect to nowa jakość zakupów: zdrowszych i tańszych niż w ekosieciówkach, a do tego sprawiedliwych dla producentów rolnych – rolnicy dostają pieniądze na prowadzenie uprawy bez dodatkowych zobowiązań i pośredników. Wystarczą trzy osoby zamawiające, by raz w tygodniu mieć w kuchni zapas ultraświeżych ekologicznych produktów (warzywa z najmodniejszym jarmużem i topinamburem na czele, nabiał, pieczywo, przetwory, mąki i makarony) i nie płacić za ich dostawę. Aneta i Patrycja dobrze wiedzą, że tak radykalnej rewolucji w odżywianiu nie da się przeprowadzić bez zmiany sposobu dystrybucji jedzenia, dlatego zachęcają do wspólnego zakładania lokalnych punktów odbioru, w których sąsiedzi mogą odbierać ekologiczne produkty od okolicznych rolników. Chętnie dzielą się własnym doświadczeniem w tej materii i ułatwiają start. Wychodzę z Małej Kawki rozgrzana zupą z dyni, którą serwowały dziewczyny z FC. Gęsta, aromatyczna i lekko pikantna, jak się okazuje nie przez imbir, ale chrzan. Kolejne zaskoczenie, które umacnia mnie w przekonaniu, że dystans warto skracać nie tylko pomiędzy Warszawą a Milanówkiem, ale i między miejskim stołem a wiejskim polem. Sporo na nim smacznych niespodzianek. , Przeskok 9, Milanówek  fot.: mat. promocyjne

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze