Kilka tygodni temu na rynku książki pojawiła się pozycja gwiazdki kulinarnej, jurorki polskiej edycji MasterChefa, Ani Starmach. "Pyszne 25", bo o tej książce mowa, to niewielka pozycja, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.|Kilka tygodni temu na rynku książki pojawiła się pozycja gwiazdki kulinarnej, jurorki polskiej edycji MasterChefa, Ani Starmach. "Pyszne 25", bo o tej książce mowa, to niewielka pozycja, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.|Kilka tygodni temu na rynku książki pojawiła się pozycja gwiazdki kulinarnej, jurorki polskiej edycji MasterChefa, Ani Starmach. "Pyszne 25", bo o tej książce mowa, to niewielka pozycja, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.|Kilka tygodni temu na rynku książki pojawiła się pozycja gwiazdki kulinarnej, jurorki polskiej edycji MasterChefa, Ani Starmach. "Pyszne 25", bo o tej książce mowa, to niewielka pozycja, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.
Pierwszy szok pojawił się, gdy tylko wzięłam książkę do ręki. Jest niewielka, mało zachęcająca, ze zdjęciem autorki, sprawiającym bardzo nienaturalne wrażenie. Ze wstępu wynika, że autorka wiele razy przetestowała wszystkie przepisy. Receptury, które znalazły się w książce znane są z programu o tym tytule. Są przyzwoite, chociaż w żadnym razie nie odkrywcze, dziwnie znajome, szczególnie jeśli miało się w rękach setki innych książek. Przepisy nie są skomplikowane, nie są specjalnie wybitne, ale są poprawne. Nie brakuje żadnych składników, czynności się zgadzają. I o ile przepisy są ok to zdjęcia to zupełnie inna bajka. Wrażenie przeniesienia się do połowy lat 90 ubiegłego wieku mnie nie opuszcza. Do tej książki nie będę wracać. Wydałam na nią 25zł (cena okładkowa to 34,9), ale za tę kwotę mogłam zjeść pizzę i zdecydowanie byłby to lepszy wydatek.