1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kuchnia

Minta: porzeczki, czyli o sztuce zbierania

Moi rodzice, od kiedy pamiętam, mieli wielki ogród. Kwiaty, zioła, warzywa i oczywiście drzewa i krzewy owocowe. Uwielbiałam zrywać kwiaty na bukiety, siedzieć na gałęzi i zajadać czereśnie, wciągałam się nawet w plewienie. Zgrozą napawało mnie jedynie zrywanie porzeczek. Od zawsze uwielbiałam czarne porzeczki, zjedzenie garści prosto z krzaka było czystą przyjemnościa, natomiast mozolne zapełnianie łubianek już nie. Miałam poczucie, ze zrywam miliony kuleczek i czas płynie niesamowicie wolno. Nawet perspektywa jedzenia zimą ucieranej przez tatę galaretki nie dodawała sił. Nuda zabijała! |Moi rodzice, od kiedy pamiętam, mieli wielki ogród. Kwiaty, zioła, warzywa i oczywiście drzewa i krzewy owocowe. Uwielbiałam zrywać kwiaty na bukiety, siedzieć na gałęzi i zajadać czereśnie, wciągałam się nawet w plewienie. Zgrozą napawało mnie jedynie zrywanie porzeczek. Od zawsze uwielbiałam czarne porzeczki, zjedzenie garści prosto z krzaka było czystą przyjemnościa, natomiast mozolne zapełnianie łubianek już nie. Miałam poczucie, ze zrywam miliony kuleczek i czas płynie niesamowicie wolno. Nawet perspektywa jedzenia zimą ucieranej przez tatę galaretki nie dodawała sił. Nuda zabijała! |Moi rodzice, od kiedy pamiętam, mieli wielki ogród. Kwiaty, zioła, warzywa i oczywiście drzewa i krzewy owocowe. Uwielbiałam zrywać kwiaty na bukiety, siedzieć na gałęzi i zajadać czereśnie, wciągałam się nawet w plewienie. Zgrozą napawało mnie jedynie zrywanie porzeczek. Od zawsze uwielbiałam czarne porzeczki, zjedzenie garści prosto z krzaka było czystą przyjemnościa, natomiast mozolne zapełnianie łubianek już nie. Miałam poczucie, ze zrywam miliony kuleczek i czas płynie niesamowicie wolno. Nawet perspektywa jedzenia zimą ucieranej przez tatę galaretki nie dodawała sił. Nuda zabijała!

Minęło wiele lat, dalej uwielbiam i smak i zapach czarnych porzeczek. Czekam każdego roku, aż pojawią się czarne aromatyczne kuleczki. Odkryłam jednak, że  zbieranie ma swoje zalety (na szczęśćie nie mają agrestowych kolców). Teraz spokojnie stoję sobie przy krzaku, zrywam dojrzałe owoce i nie jęczę z nudów. Ba! Lubię to. Cisza, nikt nie przeszkadza (może inni boją się podejść, bo zostają poproszeni o pomoc?). Zrywam pojedyńcze owoce, żeby potem nie mieć problemu w domu i zapełniam koszyczek. Oczywiście co jakiś czas porcja ląduje w ustach ;). Zbieram i myślę, myślę i zbieram. Porządkuję to co mam w głowie, układam plany na kolejne dni, analizuję problemy, które trzeba rozwiązać. Wracam zmęczona, z lekko obolałymi plecami, ale z owocami i jasnością umysłu.

Być może takie zrywanie porzeczek jest jak przesuwanie paciorków różańca. Uspakaja, zmusza do spowolnienia i koncentracji. Tutaj dodatkową nagrodą są namacalne efekty mozolnej pracy. Oczywiście można w innych okolicznościach zająć się przemyśleniami, czy zastanowieniem nad ważnymi sprawami. Ale czy często to robimy? Biegniemy ciągle do przodu, w tym zabieganiu odkładamy na potem rozstrzyganie ważnych spraw i najróżniejsze przemyślenia. Tymczasem przyroda wymusza na nas tą chwilę. Owoce nie mogą poczekać! Trzeba być w ogrodzie w określonym czasie, nic się nei odwlecze. Jestem przekonana, nie raz już o tym pisałam, że obserwacja zmian otaczającego nas świata, docenianie wpływu zmienności pór roku i poddawanie się ich rytmowi pozwla nam na zwiększanie komfortu życia, swojego i bliskich.

Dlatego każdego roku daję się ponieść zbieractwu warzyw i owoców. Oczywiście nie każdy z nas ma własny albo zaprzyjaźniony ogród. Łatwiej jest też  pobiec na straganek i kupić owoce, zamiast się męczyć zbieraniem. Ale spróbujcie. Zaryzykujcie taką chwilę na porządkowanie myśli pośród gałęzi porzeczek, agrestu, malin czy co tam jeszcze wybierzecie. Są plantatorzy, którzy tak sprzedają owoce, że samodzielnie się je zbiera (są wtedy zdecydowanie tańsze). A może ktoś znajomy ma w tym roku za duże plony i się podzieli?

A później, wieczorem stajecie w kuchni i zaczynacie zamykać wspomnienia w słoiczkach. Znowu nie można działać bez zastanowienia i planu. Precyzyjne odmierzanie składników, przecieranie, smażenie, zamykanie, wekowanie. Rytuały, które pomagają nam w odzyskaniu zagubionego w codzienności spokoju i poczucia bezpieczeństwa. To są prawdziwe plony ogrodu.

Jednak człowiek nie żyje samą kontemplacja i zadumą. Nie można zapominać o bieżących przyjemnościach i odkładać wszystkiego na później. Dlatego odsypuję zawsze część porzeczek i robię coś pysznie nieprzetworowego. Tym razem padło koktajl dla całkiem dorosłych dzieci.

Składniki
  • czarne porzeczki 1 szklanka
  • cukier kryształ 1/4 szklanki
  • mleko 1 szklanka
  • amaretto 1/4 szklanki
Sposób przygotowania

1.     zmiksować porzeczki z cukrem

2.     wlać mleko, amaretto i dokładnie wymieszać

3.     schłodzić w lodówce

4.     podawać w ulubionych naczyniach (ja lubię w kieliszkach do martini)

Taki koktajl najlepiej pić w dobrym towarzystwie, leżąc na leżaku lub kanapie. Sączyć powoli i rozmawiać. Cieszyć się porządkiem w skołatanych myślach. Celebrujcie letnie wieczory, cieszcie się chwilami spokoju i latem.

Podsumowanie przepisu
   

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze