1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kuchnia

„Życie na przekąskę” Moniki Małkowskiej

„Jednak nie samym octem się żyło, jak zapewniają ci, którzy mają pamięć słabą albo powód, żeby się przy occie upierać", pisze Monika Małkowska w swojej książce „Życie na przekąskę", która 20 maja 2015 ukazuje się nakładem Świata Książki.|„Jednak nie samym octem się żyło, jak zapewniają ci, którzy mają pamięć słabą albo powód, żeby się przy occie upierać", pisze Monika Małkowska w swojej książce „Życie na przekąskę", która 20 maja 2015 ukazuje się nakładem Świata Książki.|„Jednak nie samym octem się żyło, jak zapewniają ci, którzy mają pamięć słabą albo powód, żeby się przy occie upierać", pisze Monika Małkowska w swojej książce „Życie na przekąskę", która 20 maja 2015 ukazuje się nakładem Świata Książki.|„Jednak nie samym octem się żyło, jak zapewniają ci, którzy mają pamięć słabą albo powód, żeby się przy occie upierać", pisze Monika Małkowska w swojej książce „Życie na przekąskę", która 20 maja 2015 ukazuje się nakładem Świata Książki.|„Jednak nie samym octem się żyło, jak zapewniają ci, którzy mają pamięć słabą albo powód, żeby się przy occie upierać", pisze Monika Małkowska w swojej książce „Życie na przekąskę", która 20 maja 2015 ukazuje się nakładem Świata Książki.|„Jednak nie samym octem się żyło, jak zapewniają ci, którzy mają pamięć słabą albo powód, żeby się przy occie upierać", pisze Monika Małkowska w swojej książce „Życie na przekąskę", która 20 maja 2015 ukazuje się nakładem Świata Książki.

„Gdyby nie ten pamiętnik, chyba bym nie uwierzyła, jakich cudów na kiju dokonywałam w małej, ślepej kuchni” – pisze Monika Małkowska, znawczyni i popularyzatorka sztuki, jedna z najbarwniejszych postaci warszawskiego życia artystycznego kilku ostatnich dekad. Osoba, która zna wszystkich i którą wszyscy znają, od dzieciństwa żyjąca wśród sław. „Dość powiedzieć - przypomina nieśmiało - że wiklinowe łóżeczko przyniosła mi pani Irena Kwiatkowska; że pani Irena Santor kojarzy mnie jako wnuczkę babci; że Aleksander Bardini kupił volkswagena garbusa od mojego ojca i dobrze wspominał zakup – bez ściemy". Małkowska kocha życie i zawsze z niczego umiała zrobić coś, szpetne upiększyć, a nie nadające się do jedzenia uczynić smakowitym i niezapomnianym. W latach 1988-91 notowała swoje i cudze pomysłowe przepisy kulinarne, które tym różnią się od setek innych, że równie ważny co ich składniki i sposób przygotowania – a dziś nawet ważniejszy - jest k o n t e k s t: sytuacja towarzyska, w jakiej smakowite cudeńka zostały zjedzone. Przygotowywana wówczas książka nigdy nie ujrzała światła dziennego, bo splajtowało wydawnictwo. I… nie ma tego złego, co by nie wyszło na dobre. Po latach te opowieści, opatrzone teraz wstępnymi komentarzami z dystansu ćwierćwiecza, nabrały jeszcze innej, większej wartości i jakości. „W tamtych latach – pisze Małkowska - nikt nie myślał o sylwetce ani o tym, co przyspiesza jej deformacje. Większości Polaków marzyło się tylko wielkie żarcie”. Że było na kartki, to wiemy, że podłego gatunku – też. Lecz gdy się było panią Moniką lub jednym z gigantycznego grona jej przyjaciół i znajomych artystów, także i owo żarcie było artystyczne! Pośród uroczych anegdot, sytuacji, kolejnych wystaw i mód na sztukę, Małkowska wkleja owe niezwykłe przepisy. Selerowe „kotlety” w sosie imitujacym beszamel, pomysł na kostki rybne, „na domowy użytek zwane fizdetami”, szynka, w której może świecił się… Czarnobyl, ziemniaki w sosie rokpolowym, zjedzone z Magdą Jethon, dziś szefową Trójki, omlet a la pizza dla szwagra, który wrócił z saksów – to tylko pierwsze z brzegu przykłady. Małkowska przygotowuje wyżerki, zaprasza gości i sama (a raczej z mężem) chodzi z wizytami. Pisze o obrazach Tarasina i Dobkowskiego, o rzeźbach Myjaka (którego żona upiekła „postrajkowy keks” z drożdzowego ciasta), Kōji Kamoji, japoński artysta mieszkający w Polsce, tłumaczy jak rozpoznawać najlepsze gatunki ryżu, a po jego wernisażu oczekiwano „na golonkę jak na Mesjasza”. Opowiada o pysznych „gniotach z kawą”, prezentujących się jak kozie bobki – jadła je u pary innych znakomitych artystów, Emilii i Wojciecha Freudenreichów… I w ogóle należałoby spytać: kogo tu nie ma? Bo są i Osiecka i Jerzy Maksymiuk, Tadeusz Dominik i Jan Płócienniczak, legenda radia Anna Retmaniak i… duch Tadeusza Kantora, który wcielił się w sama autorkę, a także całe mnóstwo wyjątkowych postaci, wydobywanych przez Małkowską z niesłusznego zapomnienia… „Życie na przekąskę”  to jedyna w swoim rodzaju, błyskotliwa, nostagiczna i pełna humoru kronika towarzysko-kulturalna, a zarazem smakowita – dosłownie! – panorama tamtych lat, niedawnych, a jakże odległych, pełnych nadziei na zmiany i pełnych artystycznych wydarzeń. „Bo co jest fajniejsze od artystycznych wydarzeń? Wspomnienia o nich podsycane doznaniami smakowymi”. „Życie na przekąskę”, Monika Małkowska, Świat Książki, 2015, s. 352

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze