1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA

Kozak i tajemnica słodkiej róży w krakowskich pączkach: ranking pączków 2013

Kiedy mieszkałam w Krakowie, ranking pączków należał do największych highlightów miejscowego życia: konkretna tradycja tego miasta, umiłowanie jedzenia i poczucie, że „u nas najlepiej” mieszało się wtedy ze wspaniałym poczuciem humoru oraz pięknym, jadowitym acz wyrafinowanym krytycyzmem. Ale też ze słodkim pragmatyzmem: skąd kupić? |Kiedy mieszkałam w Krakowie, ranking pączków należał do największych highlightów miejscowego życia: konkretna tradycja tego miasta, umiłowanie jedzenia i poczucie, że „u nas najlepiej” mieszało się wtedy ze wspaniałym poczuciem humoru oraz pięknym, jadowitym acz wyrafinowanym krytycyzmem. Ale też ze słodkim pragmatyzmem: skąd kupić?

Pączki w rankingu krakowskiego oddziału Gazety Wyborczej recenzowali najlepsi: nie tylko Mancewicz, Makłowicz czy Nowicki, lecz także królowa Doda, która (cytuję z pamięci) wybrała pączek „bo dobrze jej do buzi wchodził” i na oko od razu wskazała zwycięzcę. W zeszłym roku do artystki odniósł się jeden z jurorów, który na widok jednego z recenzowanych ciastek wykrzyknął ponoć „Po prostu biust Dody! A ja potrafię rozpoznać sztuczność od naturalności”. W tym roku Dody nie było, a parytetowe „normy" wyrabiałam - ciągle mieszkająca między Warszawą a Krakowem - ja. Przy tym samym stole zasiedli wręcz etatowi krakusi: obdarzony niezwykle seksownym głosem Krzysztof Jakubowski, publicysta, działacz samorządowy, miłośnik i popularyzator historii miasta, autor między innymi opracowania „Przy stoliku - czyli o najstarszych krakowskich kawiarniach” oraz Michał Niezabitowski, Dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, z fantazyjnie zarzuconym na garnitur szaliku. Już wiadomo było, ze będzie gorąco, że pojawi się duch Galicji. Oprócz nich pojawił się w biegu jeden z najlepszych polskich szefów kuchni – Rafał Targosz, który na Tłusty Czwartek wymyślił sobie otwarcie swojej restauracji, czyli Zakładki na Podgórzu.  No i last, but not least pan Antoni Madej, biegły piekarniczy i piekarz – niezwykła postać, autorytet, jedna z tych osób, którą darzy się od pierwszego spojrzenia szacunkiem, kocha i boi jednocześnie…. Sprawdzaliśmy pączki z jedenastu poleconych przez czytelników cukierni. Na okoliczność smaku, konsystencji oraz wyglądu, ale też na obecność nadzienia z róży (w Krakowie róża musi być!) lub oszukanego olejku różanego („Do wieczora będzie pani tym pachnieć” – kpił pan Antoni), no i odpowiednio przyrządzonego lub poskąpionego, błyszczącego lub nie – lukru. Była jeszcze kwestia skórki pomarańczowej. „W Krakowie skórka musi być” dowodził nasz mistrz, z niedowierzaniem przyglądając się mikroskopijnym pomarańczowym pryszczykom pojawiającym się na niektórych…  Oglądaliśmy: pączki w kolorze kamelowym, tajemnicze większe i mniejsze otwory do szprycowania pączka (co na to Freud? Bo Antoni Madej zgadzał się niechętnie, ze jak już, to z boku…), plaskate wykwity symulujące ciastko, pudrowe naloty. Kosztowaliśmy wielu spulchniaczy i marmolad, kartaczy i podłych bułek.  Wykształcona przez pączkowe mistrzynie – swoją babcię i ukochaną panią sąsiadkę, które w okolicach Tłustego Czwartku (lub gdy „nadeszła je dziwna ochota”) przekształcały swoje domy w małe manufaktury krągłych bułeczek, produkując po sto dwadzieścia sztuk – wiedziałam czego szukać w blind teście. Obrączka, odpowiedni, nieprzepalony kolor, kształt. Potem ściśnięcie pączuszka i pełne napięcia czekanie, czy wróci do swego pierwotnego rozmiaru. Zapach dobrego, ucieranego lukru, smalcu, na którym winno się pączki smażyć, drożdżowego ciasta, a po rozerwaniu – marmolady z róży… I choć całe życie ceniłam charakterystyczną goryczkę i szorstkie uczucie na języku, pan Antoni poinformował mnie, że jest ono spowodowane nieobciętymi białymi końcówkami płatków dzikiej róży… „Moja matka obcinała końcówki, a potem wszystko zasypane cukrem wędrowało do makutry, do utarcia” – oświadczył biegły, wprawiając mnie w osłupienie. Na szczęście przypomniałam sobie, że moja babcia (co to chyba nie obcinała, ale może się mylę) drylowała igłą porzeczki do konfitury i już mogłam spokojnie, bez zawiści patrzeć na emanację tradycji i wiedzy, jaką jest pan Antoni… Gdzie dziś ustawiać się w wieloosobowym ogonku zwanym kolejką, z których słyną krakowskie Tłuste Czwartki? Nie u Michałka, a na Kazimierzu. Na Starowiślnej u Cichowskich oraz u pana Sargi od lodów. Mnie szczególnie smakowały te z Krakowskiej, spod arkad, które nie grzeszyły co prawda urodą, ale przypominały te z dzieciństwa. „Czyżby złożone z dwóch kawałków ciasta jak to robiły nasze babcie?” odkrył pan Antoni patrząc na przypominającą warstwę łupków kreskę z nadzienia. Moja babcia takich nie robiła, ale każdy ma swoją magdalenkę. Nawet, jeśli jest ona pączkiem.

Zobacz również kozaki damskie ażurowe

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze