1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Wytańczyć siebie – na czym polega terapia tańcem?

Wytańczyć siebie – na czym polega terapia tańcem?

(Fot. iStock)
(Fot. iStock)
Taniec jest w stanie sprawić, że będziemy bardziej twórczy, świadomi siebie i zrównoważeni. Może nas wspierać w zmianie pracy, nowym przedsięwzięciu, akceptacji kobiecości i męskości. Jak? Tłumaczy terapeutka dr Izabela Dominko, certyfikowana terapeutka tańcem i ruchem, coach, inicjatorka tańców Freedance w Polsce.

Na czym polega terapia tańcem i ruchem?
Dance Movement Therapy powstała w Stanach Zjednoczonych w 1944 roku, a za jej prekursorkę uznaje się Marian Chace, tancerkę, która rozpoczęła swoją praktykę pracy poprzez ruch w szpitalu psychiatrycznym w Waszyngtonie. Wchodziła z gramofonem na zamknięte oddziały, gdzie przebywali pozbawieni kontaktu ze światem weterani II wojny światowej, i zaczynała się z nimi komunikować gestem, rytmem, ruchem, muzyką. W efekcie tej pracy zauważono znaczną poprawę ich stanu i w kilku przypadkach w porozumieniu z psychiatrą doszło do odstawienia leków, które blokowały możliwość pracy na połączeniu umysł – ciało. Marian nawiązała z nimi głęboką więź terapeutyczną, mogła ich sama wspierać w procesie leczenia.

Podobnie robi terapeuta DMT – nawiązuje kontakt każdym dostępnym kanałem osoby, która przychodzi na zajęcia, i pracuje na połączeniu fizyczności i emocji – zarówno ruchowo, jak i werbalnie. Każdym ruchem osoba na zajęciach i terapeuta przedstawiają się sobie, otwierają się, opowiadają swoją historię.

Dla kogo jest ta terapia?
Pracuję zarówno z osobami zaburzonymi, jak i z tzw. zdrowymi neurotykami, którymi w jakimś stopniu wszyscy jesteśmy. Oprócz terapii pracuję też coachingowo, wspierając procesy rozwojowe, zarówno osobiste, jak i twórcze, włącznie z tworzeniem biznesu. Przychodzą do mnie ludzie, którzy przymierzają się do nowych przedsięwzięć, chcą rozpocząć nową pracę czy jakiś etap w życiu. I ja pracuję z nimi właśnie coachingowo, wykorzystując proces twórczy.

Jak wygląda taka praca?
Każdy proces terapeutyczny obejmuje cztery fazy procesu twórczego i polega na przeprowadzeniu klienta przez blokady w każdej z nich. W pierwszej fazie, podczas której trwa przygotowanie, pracuje lewa półkula – męska, racjonalna. Za jej pomocą ustalamy czas, miejsce, zadania.

Druga faza procesu twórczego, faza „nie wiem”, związana jest z prawą półkulą, potrzebną do tworzenia nowych jakości w życiu. W tej fazie czas i przestrzeń nie istnieją, nie ma żadnych ograniczeń. Jest ona całkowicie nieracjonalna. Trzeba pozwolić sobie być w „nie wiem”, co jest trudne i frustrujące. Ten czas bezcelowego łażenia po mieszkaniu czy składania ubrań to faza, którą zna każdy artysta. Jeśli ludziom wyjaśnimy to racjonalnie, to „nie wiem” stanie się oswojone. Gdy odważą się wejść w tę przestrzeń i trochę w niej pobędą, pojawią się u nich powtarzalne ruchy i natrętne myśli. Prawa i lewa półkula zaczną ze sobą „gadać”, pojawią się przepływy na poziomie neurologicznym. I wtedy nagle nadchodzi trzecia faza – olśnienie.

To nasz wewnętrzny mężczyzna kocha się z naszą wewnętrzną kobietą i z tego rodzi się dziecko – metafora. Tak ludzie tworzą obrazy, przedstawienia, artykuły, koncepcje biznesowe.

A czwarta faza?
Czwarta faza to przekładanie metafory, która się pojawia w olśnieniu, na działanie. Olśnienie to wybuch energetyczny i ta energia umożliwia proces rozumienia, porządkowania i przekładania metafory na język świata. Kobieca część wytycza kierunek, prowadzi w nieznane, do czegoś, co jest intuicyjne – nowy biznes, nowy dom, nowa podróż. Ale to, jak tam dojść, wymyśla lewa półkula, męska. To jest faza wdrażania w życie – nawiązywania kontaktów, szukania funduszy, ludzi.

Możemy wytańczyć jakiś pomysł?
Tu chodzi o rozpoczęcie procesu twórczego. Praca z ciałem w terapii tańcem i ruchem nie jest zadaniowym poruszeniem ciała, nie ma nic wspólnego z choreografią, która pokazuje ładne ciało, nie ma nic wspólnego ze sztuką, która ocenia. To może być brzydkie, zaskakujące, może być bezruchem.

Prowadzi też pani grupy procesu twórczego.
Mogą mieć różne tematy. Na przykład zrobiłam warsztat, w którym przechodziliśmy przez wszystkie kolejne miejsca energetyczne w ciele i w każdym z nich przywracaliśmy równowagę pomiędzy kobiecością i męskością. W indywidualnej pracy umawiamy się na pół roku czy rok. Ale jeżeli ktoś przychodzi z celem „zmienić pracę” i okazuje się, że tak naprawdę musi uleczyć swoją kobiecość, bo nowa praca bez tej jakości nie będzie się różnić od poprzedniej, to może trwać dłużej. I zmiana pracy może okazać się niepotrzebna.

Jak wygląda taka sesja?
Rozgrzewamy ciało i szukamy intencji przez ruch. Ja tylko wspieram w tym procesie i towarzyszę z dużą uważnością i akceptacją. Daję przestrzeń. Wiem, że na wierzchu widać potwory, ale pod spodem jest skarb. Widziałam to wiele razy. Ludzie, którzy „umierają z nerwów” w czasie wystąpień publicznych, po przepracowaniu tego, okazują się porywającymi mówcami. Tam, gdzie jest nasza słabość, jest też nasz dar.

Przychodzę teraz do pani na sesję i…
Na początku opowiem pani o strukturze – o prawej i lewej półkuli. Po to, żeby ta lewa półkula pozwoliła wziąć pani w tym udział. Od tego zależy, czy w ogóle wejdzie pani do fazy „nie wiem”. Niektóre osoby nie są w stanie tego zrobić na pierwszej, drugiej czy trzeciej sesji. To wymaga rozluźnienia i „puszczenia” głowy oraz szyi. Wielu biznesmenów zarządza napięciem mięśniowym, walczą i nadużywają siebie i innych. Taka osoba bardzo długo nie jest w stanie się rozluźnić fizycznie i mentalnie. A odpuszczenie lęku i napięcia jest konieczne do dalszej pracy. Potem następuje rozgrzewka – od stóp do głów, w możliwie najbardziej uważny sposób. Prowadzę ją ruchem, ale też opowiadam o kościach, stawach, mięśniach, płynach, oddechu, punktach energetycznych. Tam jest całe nasze życie – doświadczenia, związki, emocje. Nasze ciało jest obrazem naszego życia. Jeśli rozszerzymy zasoby oddechowe i jakość ruchu, rozszerzymy możliwości życiowe.

Rozgrzewka pokazuje, jakie ma pani blokady. Gdy następuje „puszczenie”, zwłaszcza głowy i szczęki, mózg zaczyna się koncentrować na przyjemnym ruchu i tańcu. Zaczynają się pojawiać obsesyjne myśli i powtarzalne ruchy i wtedy wyłania się intencja – i zapewne nie będzie to temat, z którym pani przychodzi… Próbujemy ją przytrzymać – zapisać albo narysować. I w tym momencie zaczynamy pracę z muzyką i ruchem. W pierwszej fazie etapu twórczego pojawia się muzyka relaksacyjna, w drugiej improwizacyjna. Muzyka trzeciej fazy obrazuje miłosne uniesienie, a czwartej niesie uspokojenie i wyraża wdzięczność. Jeśli proces twórczy się domyka, pojawia się spontaniczne poczucie wdzięczności do siebie i do świata.

Kiedy pojawia się element tańca?
W drugiej fazie procesu twórczego często pojawiają się swobodne ruchy – taniec spontaniczny. I zazwyczaj jest to piękna, poruszająca opowieść, historia życia tej osoby. To są głębokie przeżycia.

Jest pani też współinicjatorką tańców freedance w Polsce. Na czym one polegają?
Freedance to jest przestrzeń na bycie w sobie, na bycie z kimś, na bycie w grupie. Wszyscy jesteśmy tam z szacunkiem dla siebie. To jest bezpieczna przestrzeń – można się poturlać po podłodze, można przyjść z dziećmi albo z dziadkami. Powstała właśnie z głodu takich miejsc, gdzie w naturalny sposób możemy ze sobą być – ze swoim ciałem, oddechem, rytmem. W taki prosty i bardzo prawdziwy sposób. W kontakcie z żywiołami – z powietrzem, światłem, cieniem, przestrzenią i innymi ludźmi. Nie używamy alkoholu ani narkotyków. Mamy swoją energię i po nią sięgamy. I to jest dopiero przeżycie! Nieporównywalne z niczym innym.

Tańczymy przy bębnach, bo one są do tego stworzone – gruntują i dają przestrzeń do własnej improwizacji. Pozwalają na ruch i bezruch – i na doznanie. Bębniarz podąża za tancerzem i tancerz podąża za bębniarzem. Tworzy się nowa jakość.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze