1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Praktyka obecności, czyli jak żyć chwilą

Integrująca Obecność opiera się na założeniu, że gdy wchodzisz w kontakt ze sobą poprzez myśli, emocje oraz ciało, przestajesz żyć iluzją i doświadczasz tego, co jest. (Fot. Getty Images)
Integrująca Obecność opiera się na założeniu, że gdy wchodzisz w kontakt ze sobą poprzez myśli, emocje oraz ciało, przestajesz żyć iluzją i doświadczasz tego, co jest. (Fot. Getty Images)
Kiedy jesteś świadoma swoich uczuć, myśli i zachowań, twoje życie staje się pełniejsze i prostsze. Odczuwasz harmonię, odblokowujesz naturalny oddech i budzisz swoją kreatywność. Jak przebudzić się do życia chwilą?

Integrująca Obecność to koncepcja, która opiera się na bardzo prostym założeniu. Gdy wchodzisz w kontakt ze sobą poprzez trzy ośrodki – myśli, emocje oraz ciało – i gdy dzięki temu jesteś świadomie obecna z tym, co dzieje się w danej chwili, przestajesz żyć iluzją i doświadczasz tego, co jest.

Czym jest iluzja?

Tym, co tworzy nasze ego. Iluzją jest na przykład to, że praca, autorytet, prestiż, wygląd, standard życia, otoczenie, a nawet czyjaś miłość – sprawią, że staniemy się kimś lepszym. Iluzją jest pewność, że gdy zarobimy więcej pieniędzy, przyjdzie do nas również szczęście. Założenie, że jeśli ktoś nas podziwia, stajemy się godni podziwu, a jeśli nas lekceważy, stajemy się pozbawieni znaczenia. Wiara w to, że zewnętrzne warunki zapewnią nam emocjonalne bezpieczeństwo, na dodatek raz na zawsze. Przekonanie, że musimy się starać, by nas kochano, ceniono. I tak dalej, i tak dalej… Jeśli nawet wydaje się nam to banalne i mało odkrywcze, większość z nas myśli i żyje według takich zasad.

Nasze iluzje, a zarazem silne przywiązania to także nieustanne porównywanie, które zastępuje prawdziwe doświadczanie i przeżywanie, wynikające z niego ocenianie, opór przed uznaniem rzeczy takimi, jakie są, analizowanie, które ma nam dać złudzenie bycia przygotowanym na wszystko, oraz utożsamianie się z teoriami, poglądami i wierzeniami, dzięki którym nadajemy życiu sens.

Dlatego na początek praktyki obecności spróbuj choćby przez jeden dzień obyć się bez nich. Albo przyjemniej bez jednego… na przykład oceniania.

W drodze do siebie

Nasze życie pełne jest teorii, koncepcji, trendów, które mają nam pomóc w rozwoju. Bo przecież prędzej czy później większość z nas zaczyna zadawać sobie pytania: Kim naprawdę jestem? Jaki jest sens mojego życia? Co jest ważne? Niektórzy wyjeżdżają w poszukiwaniu inspiracji i oświecenia, inni zaliczają kolejne warsztaty, lektury… – Znam ludzi, jeżdżących do dalekich krajów w poszukiwaniu żyjącego mistrza, który pokazałby im prawdę – opowiada w swojej książce „Wewnętrzne przebudzenie” Colin P. Sisson, psycholog i metafizyk, twórca Integracji Oddechem i Integrującej Obecności. – Wracali pełni natchnienia i podniesieni na duchu. Znam i takich, którzy nie pojechali, lecz zostali w domu, pełniąc zwykłe obowiązki rodzinne, zmieniając pieluszki niemowlakom, spędzając osiem godzin dziennie w biurze czy w warsztacie pracy, rozwiązując konflikty rodzinne, a zarazem świadomie obserwując rozgrywający się dramat życia. Ich intuicyjne zrozumienie może być niekiedy głębsze od tych, którzy odbywali podróże.

– Ja sam należę do tych, którzy wyjeżdżali – wyznaje. – W 1986 roku spędziłem w odosobnieniu 40 dni w świątyni buddyjskiej, dążąc do odnalezienia siebie. Było to przedsięwzięcie trudne, bardzo podnoszące na duchu i rzeczywiście pomocne. Ale było niczym w porównaniu do poważnego kryzysu rodzinnego, któremu musiałem stawić czoła po powrocie do domu. Takie odosobnienia są wspaniałym doświadczeniem, lecz mogą także stać się ucieczką od problemów codziennego życia, z którymi musimy sobie radzić, żeby się rozwijać duchowo. Jedna minuta samoobserwacji podczas burzliwych przejść emocjonalnych jest więcej warta od dziesięciu godzin czytania książek o samodoskonaleniu.

Czym jest samoobserwacja?

To codzienna praktyka osób, które – idąc za wskazówkami Colina P. Sissona – odkryły, że tak jak nie można znaleźć pestek jabłka poza jabłkiem, nie da się też odnaleźć siebie poza sobą. Oto przykładowe ćwiczenie (najlepiej robić je z nogami rozstawionymi na szerokość bioder i rękami opuszczonymi wzdłuż ciała):

Zamknij oczy i weź pięć głębokich świadomych oddechów. Niech wdech będzie energiczny, a wydech zrelaksowany. Nie rób przerw pomiędzy wdechem i wydechem, i odwrotnie. Teraz przez około 10–15 sekund bądź obecna z każdą myślą, która się pojawia. Zauważ ją, a jeśli poczujesz, że odpływasz wraz z sekwencjami swoich myśli, także to zauważ i wróć do bycia obecną. Jeśli stwierdzisz, że o niczym nie myślisz, to znaczy, że… myślisz właśnie o tym.

Weź ponownie głęboki oddech. A teraz zauważ emocję, którą czujesz, lub nastrój, w którym teraz jesteś. Przez 10–15 sekund bądź świadomie obecna z tym, co czujesz. Jeżeli niczego nie czujesz, bądź obecna z tym „nic”. Znowu weź głęboki oddech, po czym bądź świadomie obecna ze swoim ciałem. Rozpoczynając od palców u stóp, powoli przeskanuj całe ciało, aż po czubek głowy, przez 10–15 sekund.

Samoobserwację warto robić 2–3 razy w ciągu dnia. Zajmuje najwyżej dwie minuty, czyli w sumie zyskujesz sześć minut bycia obecną ze sobą. Na początek to bardzo dużo.

Być w kryzysie

Kiedy zaczynamy być obecni, potrafimy to zauważyć i wziąć odpowiedzialność za to, co się z nami dzieje. Przestajemy uciekać przed tym, co i tak nas kiedyś dogoni. Bo przecież mniejsze i większe frustracje to sygnały: „Zatrzymaj się, pomyśl, posłuchaj ciała”. Gdy je ignorujemy, przybierają na sile, by kiedyś stać się większym dołkiem lub depresją.

Ważne jest, żeby zrozumieć, że aby przyjemności były przyjemnościami, powinny być preferencją, a nie uzależnieniem. Jeśli robię coś miłego, bo tak decyduję – to jest to świadoma obecność. Jeśli dążę do przyjemności, bo czuję przymus – staje się to zwykłym uzależnieniem. Podobnie jest z miłością. Gdy ja ją wybieram – kocham. Gdy rozpaczliwie jej potrzebuję – staję się ofiarą. Czy to na pewno miłość? Czy może uzależnienie od akceptacji?

Co warto zrobić, gdy jesteś w kryzysie? Nie uciekaj przed złym nastrojem. Nie kupuj nowej szminki, lodów, czerwonego wina… Kryzys jest integralnym elementem rozwoju, szansą na wzięcie odpowiedzialności i tworzenie nowej siebie. Mówiąc „kryzys”, mam na myśli mniejsze lub większe wydarzenia w naszym życiu, które mają w sobie potencjał zmiany. To może być nawet pozorny drobiazg – bezsenna noc, podczas której przyszedł lęk o przyszłość, świadomość upływu czasu, jakiegoś braku... Zajmij się troskliwie swoim kryzysem – daj mu przestrzeń. Możesz to zrobić przez następujące ćwiczenie:

Ułóż się wygodnie na plecach z rękami wzdłuż ciała. Zamknij oczy i weź 10 głębokich świadomych oddechów. Niech wdech będzie energiczny, a wydech zrelaksowany. Nie rób przerw pomiędzy wdechem i wydechem, i odwrotnie. Następnie spytaj siebie: „Co czuję?”. Kiedy jesteś w trudnej sytuacji lub nie możesz zasnąć, zwykle jest to niepokój, frustracja, obawa, a nawet lęk.

Gdy staniesz się świadoma swojego nastroju, poszukaj miejsca w ciele, w którym jest on najbardziej odczuwalny. Zazwyczaj jest to klatka piersiowa, żołądek, gardło… Gdy staniesz się świadoma napięcia w ciele, zacznij oddychać, kierując swoją świadomą obecność do tego miejsca. Chodzi o to, byś poczuła je samą sobą, a nie jedynie „poprzez głowę”. Ważne, abyś oddychając, naprawdę była obecna jedynie z emocją i miejscem w ciele. Jeśli bowiem będziesz obserwatorem motywowanym ciekawością lub zaczniesz oczekiwać rezultatu, jakim jest poprawa samopoczucia, ono nie nastąpi. Dlaczego? Ponieważ obecność jest byciem z tym, co jest, a nie oczekiwaniem na to, co ma przyjść.

Praktykowanie Integrującej Obecności nie jest pracą nad sobą, nie jest wyznaczaniem sobie zadań i dążeniem do doskonałości. To wszystko oddala nas, a nie przybliża do bycia obecnym. Bycie obecnym to po prostu przebudzenie. Wystarczy, że zauważysz, że śnisz…

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze