1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Jak przestać spełniać oczekiwania innych – nie bądź obojętna na własne uczucia i potrzeby

Kobiety, chcąc nawiązywać i podtrzymywać relacje, paradoksalnie utrzymują dużą część samych siebie poza relacją! Nie ujawniają własnych uczuć, nie mówią o swoich pragnieniach i oczekiwaniach, spychają je na drugi plan. (Fot. Kyle Broad/ Unsplash)
Kobiety, chcąc nawiązywać i podtrzymywać relacje, paradoksalnie utrzymują dużą część samych siebie poza relacją! Nie ujawniają własnych uczuć, nie mówią o swoich pragnieniach i oczekiwaniach, spychają je na drugi plan. (Fot. Kyle Broad/ Unsplash)
Czy można mieć pięćdziesiąt lat i wciąż być małą dziewczynką? Są kobiety, które to potrafią! Idą przez życie ścieżką, na którą weszły w dzieciństwie, i dbają o to, żeby z niej nie zboczyć. A ścieżka wąska i wiedzie do depresji.

Jest ich kilka chyba w każdej grupie, którą prowadzę. Kobiety, które tkwią w pułapce dzieciństwa i nie wiedzą, że mogą dorosnąć. Uparcie realizują skrypt wdrukowany im przez rodziców, choć czują, że im nie służy. Chciałyby coś zmienić w swoim życiu, wprowadzić własne reguły, ale nie mogą sobie na to pozwolić… bo co na to mama? Pewnie nie byłaby zadowolona. A uczucia rodziców są dla nich ważniejsze od własnych, nawet jeśli nie ujawniają tego przed sobą.

„Skoro czymś dobrym jest reagowanie na ludzi, działanie w kontakcie z innymi i troska o czyjeś myśli i uczucia, a nie jej brak, bycie empatycznym i nieobojętnym wobec ich życia – to dlaczego egoizmem jest reagowanie na same siebie? – pytałam kobiety, przeciwstawiając logikę mojego pytania sile ich samopotępienia, gotowości zaprzeczenia samym sobie i zdrady samych siebie. – Dobre pytanie – słyszałam często w odpowiedzi”.

To fragment książki Carol Gilligan „Innym głosem. Teoria psychologiczna a rozwój kobiet”. Autorka bada specyfikę rozwoju kobiet, nie przykładając go do męskiego wzorca, co pozwala docenić kobiece nastawienie na relację i troskę o innych. A jednak to pytanie o ważność własnych uczuć pozostaje. W nieco prostszej formie ja także czasem zadaję je kobietom. I one również widzą tę sprzeczność logiczną, lecz zwykle wiele musi się wydarzyć, nim wyciągną z niej praktyczne wnioski.

Małgosia – 49 lat, dyrektorskie stanowisko w dużej firmie – przez całe życie była grzeczną dziewczynką. Już w dzieciństwie starała się, żeby wszyscy byli z niej zadowoleni. Najpierw przede wszystkim rodzice. Kłopot w tym, że oni byli zajęci własnymi sprawami i nie zwracali uwagi na jej starania. Małgosia ma poczucie, że ojciec jej w ogóle nie dostrzegał. Za to widział dzieci znajomych i chętnie opowiadał o ich sukcesach. Zawsze mieli lepsze stopnie od Małgosi, wygrywali olimpiady, umieli się zachować. Może ojciec w ten sposób chciał rozbudzać jej ambicję, a może był to wyraz jego bezmyślności. Tak czy siak, Małgosia się bardzo starała, żeby być taka jak dzieci znajomych. W efekcie tych starań odnosiła nawet spore sukcesy, ale dzieci znajomych zawsze miały większe. Małgosia ciągle czuła, że nie jest dość dobra, że rozczarowuje ojca, że musi się bardziej starać.

– Powiedziałaś kiedyś ojcu, jak się z tym czujesz? – zapytałam. – Jasne, że nie – odpowiedziała.

I rzeczywiście jasne, co potwierdzają nie tylko moje obserwacje. Psychoanalityczka Jean Baker Miller również zauważa, że kobiety, chcąc nawiązywać i podtrzymywać relacje, paradoksalnie utrzymują dużą część samych siebie poza relacją! Nie ujawniają własnych uczuć, nie mówią o swoich pragnieniach i oczekiwaniach, spychają je na drugi plan. To, co myślą i czują, nie ma takiego znaczenia jak to, co chce usłyszeć osoba, dla której są gotowe zrezygnować z siebie. Tą osobą wcale nie musi być ukochany. Może nią być niemal każdy.

„Uważałam, że ludzie zmuszają mnie do kłamstwa, kiedy widzą rzeczy w innym świetle niż ja, tak że ustawicznie transponowałam dla nich rzeczywistość do kategorii mogących uzyskać ich aprobatę” – wyznaje jedna z kobiet badanych przez Gilligan.

Wiele kobiet rezygnuje ze swojego głosu w kontakcie z innymi niemal automatycznie. Żeby nie robić przykrości, nie doprowadzić do konfliktu, nie rozczarować. Bo nieważne, co ja myślę – ważne, żeby mój rozmówca był zadowolony! Jego oczekiwania są istotniejsze od moich opinii.

„Mieć głos, to znaczy być człowiekiem” – pisze Carol Gilligan. „Mieć coś do powiedzenia, to znaczy być osobą”. Dlaczego więc tak łatwo z tego rezygnujemy?

Gilligan zauważa, że mówienie zależy od słuchania. To akt relacyjny. Jeśli nie mamy szans na wysłuchanie, mówienie swoim głosem nie ma sensu.

Wróćmy do Małgosi. W dzieciństwie nauczyła się, że jej głos nie ma znaczenia. Liczyły się opinia ojca i jego standardy. Przez ich spełnienie chciała zarobić na jego uwagę, ale bez skutku.

Małgosia w końcu wzięła ślub i wyprowadziła się z domu, ale skrypt nadany przez ojca wzięła ze sobą. Teraz zaczęła się starać na rzecz męża, który nigdy nie był z niej zadowolony. A w każdym razie nie mówił o tym, co dobre, tylko o tym, co mu nie pasuje. Wyraźnie ją lekceważył, więc Małgosia jeszcze bardziej się starała, dbała o dom i dzieci, zarabiała pieniądze, robiła karierę. Nie zapominała oczywiście o rodzicach, którzy zostali sami, więc czuła się zobowiązana dotrzymywać im towarzystwa, pomagać we wszystkim i naturalnie nadal chciała, by byli z niej dumni. No naprawdę robiła, co mogła, wypełniała wszystkie „muszę” i „powinnam”, na nic więcej nie miała już czasu. I może by tak żyła nadal, ale mąż się znudził i odszedł do innej. Małgosia bardzo chciała, żeby wrócił, cierpiała, wpadła w depresję, a on nie wracał. I w końcu do niej dotarło, że bez niego jest jej zdecydowanie lepiej. Że czuje się swobodniej we własnym życiu. Że bez jego ciągłej krytyki zaczyna widzieć siebie inaczej.

Kiedy mąż zdecydował się na powrót, Małgosia powiedziała: „Nie”. Jej pierwsze w życiu „nie” utorowało drogę następnym. Jak trzylatka cieszyła się, wyrażając swoją wolę. „Nie, nie, nie!” – mówiła różnym ludziom, a świat się nie zawalał. Przestała nawet dzwonić do ojca. I po raz pierwszy ojciec zadzwonił do niej. Powiedziała mu, że nie chce słuchać o sukcesach innych. Chciałaby, żeby w końcu docenił ją. Lawina ruszyła! A Małgosia jest zadowolona z siebie.

Na podstawie rozmów z kobietami w depresji Dana Crowley Jack stworzyła teorię uciszania siebie. Poszukując poczucia bezpieczeństwa w relacji, kobiety stają się obojętne na własne potrzeby i oczekiwania, a wyolbrzymiają cudze. Deprecjonują własne uczucia, by uniknąć konfliktu. Często wchodzą na tę ścieżkę już w dzieciństwie, wtedy nie mają wyboru. Ale gdy są dorosłe, w każdej chwili mogą z niej zejść i zacząć mówić własnym głosem. Warto!

Artykuł archiwalny

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze